Ile gracza w graczu

9

Każdy pokerzysta, który traktuje swoje zajęcie jako stałe źródło dochodu, lub chce, aby inni grający traktowali go jako profesjonalistę, upiera się, że z hazardem nie ma nic wspólnego. Sam poker może i trochę wspólnego z hazardem ma, ale on, Gracz – wykluczone! Tylko zimna głowa, matematyka, psychologia i skill.

Czy pokerzysta ma szansę odnosić regularne sukcesy, nie mając w sobie żyłki hazardzisty? Albo odwrotnie – czy hazardzista może być mistrzem pokera? Historia pokazuje, że różnie z tym bywa. A że moja pisanina ma jednym butem brodzić w historii właśnie, tylko jednym stojąc tu i teraz, pokuśmy się o nieśmiałe spojrzenie za siebie. A obrazki tam – ciekawe!

Weźmy przykład pierwszy z brzegu – każdy z czytelników o nim na pewno słyszał. Stu Ungar. Cudowne dziecko pokera. Czyżby nie był mistrzem? Był. Mistrzowskie bransoletki zdobywał? A jakże, nie raz. Hazardował się on aby? Tak! Utracjusz? Szczerozłoty! Co wygrał w pokera, to roztrwonił w zakładach sportowych. Gra skilla? Chyba dla dżokeja… A jednak nikt nie zaprzeczy, że w całej historii pokera trudno znaleźć większy talent. Że może grając w pokera nie był hazardzistą? O ile znam temat, to hazardzistą jest się zawsze, będąc nim naprawdę. I mimo, że nie znam historii rozdań z trzech Main Eventów WSOP, które wygrał, to dam sobie uciąć, że Stu zagrywał nie do końca według złotych pokerowych reguł. Które, nota bene, można sobie ostatecznie w kieszeń wsadzić, bo jak już argumenty broniące zagrania jako poprawnego upadną pod żelazną regułą matematyczno-statystyczną, to zawsze jest w zanadrzu – „miałem na niego read i co mi zrobisz?”.

Z drugiej strony są tabuny pokerowych graczy, niezaszczepionych bakcylem hazardu. Liczą, myślą, kalkulują, niby wszystko wedle książki, ale sukcesu nie ma. Czego brakuje? Hazardowego zajoba brakuje! Poker to danie, którego nie da się dobrze przyrządzić zupełnie na zimno. A flambiruje się pokera hazardem. Wtedy jest okej. Wtedy jest sukces, bo kto nie ryzykuje (a ryzyko i niewiadoma w grze to właśnie hazard), ten nie wygrywa. I wcale to nie jest tak, że hazard jest wtedy, gdy w grę wchodzą pieniądze. Hazard jest wszędzie i to właśnie on sprawia, że życie jest znośne i ciekawe. Jak każda gra, której wyniku zawczasu nie można przewidzieć.

Wystarczy wywodów, możecie się z nimi zgodzić lub nie. Walcie ostro, ale uczciwie. Wobec siebie…

Na koniec ciekawostka, a jakże, historyczna. W wieku dziewiętnastym żył pewien człowiek, hazardzista. Człowiek utalentowany i raczej w swojej dyscyplinie spełniony – a nie była to gra. Umiłowanie do hazardu nie raz i nie dwa doprowadziło go do finansowej ruiny, jednak miało i dla niego, i dla potomnych skutek również pozytywny. Otóż ten człowiek, pisarz, zadłużony poważnie z powodu swoich niefortunnych posiedzeń przy karcianych stolikach, aby spłacić długi sprzedał wydawcy prawa do książki, którą miał dopiero napisać. I wszystkich kolejnych. W takich okolicznościach Fiodor Michajłowicz Dostojewski zasiadł do pisania „Gracza” (musiał być naprawdę goły, bo skończył pisać już po miesiącu) a także pięciu kolejnych, stanowiących skarb światowej literatury, powieści. Oczywiście i tak pewnie by je napisał (no, może oprócz „Gracza), ale historia przyjemna, nie?

Poprzedni artykułNajgorszy blef świata
Następny artykułPerfidny 'Chipdumping’ na PartyPoker

9 KOMENTARZE

  1. Myślę, że artykuł ten jest wręcz szkodliwy. Polecam autorowi książkę Nassima Taleba pt. „Fooled by randomness”. Z wielu różnych stron i na ciekawych przykładach przybliża wagę i istotę zjawiska losowości.

    Ktoś kto jest hazardzistą zmniejsza EV swoich zagrań na rzecz wariancji. Szczególnie turnieje mają taką specyfikę, że hazardziści bądź głąby są w stanie łatwo skorzystać z pozytywnych dla nich wyników losowych (rola dużego stacka w MTT).

    Zakładam, że autor bloga prawdopodobnie nie ma zbyt wiele styczności z grami cash? 😉

    Co do Dostojewskiego, mógł skończyć Gracza w miesiąc, bo zatrudniał stenotypistkę (która później została jego żoną) i dyktował jej całe rozdziały z głowy. Jest to zresztą tym samym dowód na przeolbrzymi talent pisarza.

    Do autora: Ciekawe dwa teksty ogółem, keep it up! 🙂

  2. zarządzanie ryzykiem (konieczność brania na siebie raz mniejszego raz większego ryzyka, co jest po prostu częścią skilla) a bycie hazardzistą to 2 rzeczy. Oczywiście poker jest hazardem dla ludzi, którzy nie potrafią grać, tak samo jak dla mnie początkującego snowboardzisty było by hazardem zjechanie po stromej górce.

    • chyba troche w złym kierunku idziesz piter :p wg mnie okreslenie czy poker jest hazardem czy nie mozna tylko okreslic na podstawie restrykcyjnosci w stosowaniu BM . Jeżeli ktoś ma zajebistego skilla a ma bankroll powiedzmy 200$ i gra MTT za kilkanascie $, to w tym momencie jest to zdecydowanie hazard

  3. zajebisty artykuł 😛 . każdy walczy o swój „stack” a inwestycja może ukazać się utratą lub zyskiem to jest ryzyko które zawsze jest powiązane z hazardem

  4. Stu Ungar był też ćpunem. Czy to znaczy że aby być dobrym pokerzystą trzeba być ćpunem? Nie. Czasem łączenie różnych faktów przychodzi zbyt łatwo, a okazuje się, że tylko przypadkiem te 2 fakty występują łącznie. Jest mnóstwo dobrych pokerzystów nie będących hazardzistami.

  5. „Weźmy przykład pierwszy z brzegu – każdy z czytelników o nim na pewno słyszał”. Stanko111. Tak jak Stu, jest hazardzistą i rzadko gra wedlug zlotych pokerowych reguł. Efekt jest opłakany ale przynajmniej zawsze ma reada:)

    A tak na powaznie, zajebisty wpis!

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.