Ikony pokera – Daniel Colman

2

Choć Dan Colman, bohater dzisiejszego odcinka cyklu, nie pojawia się regularnie w nagłówkach artykułów o najlepszych pokerzystach świata i nie bryluje przed kamerami na największych festiwalach, mimo wszystko nie można mu odmówić dużej popularności, której rozkwit miał miejsce dwa lata temu.

Wyobrażając sobie młodego człowieka, który bogaci się dzięki grze w karty, mamy przed oczami uśmiechniętego chłopaka, który czerpie radość z życia i cieszy się tym, co robi. W końcu na naukę tego fachu poświęcił setki, albo i tysiące godzin, regularnie pnąc się po szczeblach stawek, na jakich gra. Taki styl życia jest czymś, o czym marzą tysiące nastolatków z całego świata. Gra w pokera jawi im się jako połączenie dobrej zabawy, zawrotnych sum pieniędzy i nieustannych podróży.

Powyższy opis przykładowego pokerzysty pasuje zapewne do 90% graczy, których mamy okazję oglądać przy pokerowych stołach. W odniesieniu do bohatera dzisiejszego odcinka cyklu o „ikonach pokera” jest on jednak całkowicie niestosowny. Dan Colman, obecnie 25-letni zawodnik, zapisał się na kartach historii pokera w zupełnie inny sposób. Choć w jego życiu obecne są zarówno duże pieniądze, jak i podróże do najodleglejszych zakątków świata, brakuje w nim ostatniego ze wspomnianych atrybutów modelowego pokerzysty – dobrej zabawy.

Zapewne każdy, kto śledzi wydarzenia na scenie pokerowej dłużej, niż przez ostatnie dwa lata, jest w stanie przytoczyć wydarzenie, które pozwoliło społeczności poznać prawdziwą twarz Dana. Tę, którą za każdym razem skrywał za wymuszonym uśmiechem, przez który przebijał się grymas zniesmaczenia. Choć przy pokerowych stołach zdarzało mu się dowcipkować, wchodzić w interakcję z innymi zawodnikami, robił to tylko po to, aby za chwilę ponownie zatopić się w swoich myślach.

Wydarzeniem, o którym mowa, był turniej Big One for One Drop oraz to, co miało miejsce tuż po jego zakończeniu. Dan w heads upie zmierzył się z prawdziwym ambasadorem pokera na świecie, Danielem Negreanu i dzięki bardzo solidnej grze udało mu się wyjść z tego pojedynku zwycięsko. Uwaga całego świata nie była jednak skupiona na niepodważalnym prestiżu, który wiązał się z tym triumfem, a na wyrazie twarzy Dana. Pokerzysta w momencie ukazania się na turnie dziesiątki dającej mu wygrywającego strita skrzywił się tak, jakby układ ten skompletował jego przeciwnik. Żadnego wybuchu radości, gestu zaciśniętej pięści czy nawet szczerego uśmiechu.

Stało się. Wygrałem.

https://youtube.com/watch?v=ynBz9zno090

Tuż po tym spektakularnym triumfie Dan zdecydowanie odmówił udzielania jakichkolwiek wywiadów, choć oczywistym było, że wokół jego osoby zbierze się wianuszek dziennikarzy, na czele z tymi, którzy wiodą prym w swoim środowisku. Colman nie miał jednak zamiaru z nikim rozmawiać, zgodził się jedynie na pamiątkowe zdjęcie z górą pieniędzy przewidzianą dla zwycięzcy jednego z ważniejszych turniejów festiwalu WSOP.

Decydując się na udział w tym evencie Dan musiał doskonale zdawać sobie sprawę z faktu, iż w przypadku wygranej będzie wystawiony na przysłowiowy świecznik, a oczy całego świata będą skupione właśnie na nim. Sytuację tę wykorzystał w dość specyficzny sposób, którego powody wyjaśnił w oświadczeniu zamieszczonym na forum 2+2. Jak sam stwierdził, nie czuje się zobowiązany do prezentowania motywów swojego zachowania, jednak mimo to zdecydował się to zrobić. W treści oświadczenia, które obiegło pokerowe środowisko piorunem, mogliśmy przeczytać:

„Po pierwsze – nie zawdzięczam pokerowi zupełnie nic. Miałem to szczęście, aby czerpać z gry w pokera wiele finansowych korzyści, jednak gram na tyle długo, aby poznać ciemne strony tego świata. Poker nie jest grą, dzięki której zawodowcy są wiecznie szczęśliwi i cieszą się bezproblemowym życiem. Fakt posiadania pracy, w której jesteś na łasce wariancji jest niezwykle stresujące i może prowadzić do wielu niezdrowych nawyków. Nigdy nie poleciłbym nikomu tego, aby spróbował tej gry lub został profesjonalnym pokerzystą.

Poker nie jest również grą, w której amatorzy radują się z powodu utraty swoich pieniędzy dla chwilowej rozrywki. Oni przegrywają dużo więcej pieniędzy, niż zwycięzcy ich wygrywają, gdyż znaczną część wygranych pieniędzy mogą stracić. […] Rynek pokerowy nie bazuje na świadomym informowaniu swoich potencjalnych klientów, a na impulsach, które mogą skłonić ludzi do podejmowania irracjonalnych decyzji.”

„Jeśli chodzi o kwestie promowania swojej osoby uważam, że indywidualne osiągnięcia nie powinny być tak bardzo celebrowane. Nie zamierzam brać w tym udziału dla innych, a przede wszystkim dla dobra samego siebie. Ludzie, patrząc na sukcesy innych, pragną jedynie powiększać swój majątek, zapominając o tym, kim naprawdę są.”

„Zdaję sobie sprawę, że jest to pewnego rodzaju konflikt – czerpię korzyści z gry, która opiera się na ludzkich słabościach. Cieszę się tą grą, lubię jej strategiczne aspekty, jednak postrzegam ją jako bardzo mroczną dyscyplinę.”

Oświadczenie to wywołało w środowisku pokerowym prawdziwą burzę, co zresztą nie może dziwić. Na Dana posypały się gromy z nieba, stał się ofiarą oskarżeń o hipokryzję i brak konsekwencji. Odsuwając jednak na bok sprzeczności widoczne w tej wypowiedzi warto podkreślić, iż w późniejszych momentach swojej kariery, Colman bardzo mocno trzymał się swojego stanowiska. Na fali krytycznych wypowiedzi dotyczących fenomenu gry w pokera oberwało się chociażby Philowi Hellmuthowi, który został przez Dana wręcz zmieszany z błotem.

„To żenujące, że musimy dzielić nasz zawód z takimi dz*****i jak ten gość. Po tym, jak wygrałem One Drop, on niezwłocznie pojawił się na scenie, aby uścisnąć mi dłoń i pogratulować triumfu. To tak, jakby strażnik pokerowego świata właśnie mnie w nim witał. To naprawdę żałosne, że 40-letni człowiek zachowuje się w taki sposób, jak robi to przy stołach pokerowych nie wspominając przy tym, że jest osobą bez żadnego kręgosłupa moralnego. Osobą, która jest w stanie podpisać każdy kontrakt sponsorski, niezależnie od uczciwości danej firmy. Wszystko, byleby tylko zgadzały się pieniądze. Potwornie smuci mnie, że niektórzy ludzie mogą wzorować się na tym szarlatanie. Ludzie jego pokroju są rakiem tego świata.”

Bezkompromisowe wypowiedzi, których Dan nigdy się nie obawiał, na przestrzeni kariery stały się jego znakiem rozpoznawczym. Istnieje jedna osoba ze środowiska pokerowego, z którą wydaje się on nadawać na tych samych falach. Osobą tą jest Olivier Busquet, jego bardzo dobry przyjaciel. Występ tej dwójki podczas finałowego starcia turnieju Super High Roller podczas festiwalu EPT w Barcelonie na nowo rozbudziła dyskusję dotyczącą specyficznego podejścia Dana do występów pokerowych.

Choć sposób wyrażania swoich poglądów, którego używa Dan Colman budzi skrajne emocje, nie można mu odmówić konsekwencji w działaniu. Należy mieć jedynie nadzieję, że w miarę rozwoju kariery nie zejdzie ze ścieżki, którą sam sobie wytyczył.

Poprzedni artykułWSOP 2016: David Prociak wygrywa; finał turnieju drużynowego
Następny artykułJonathan Little gra na WSOP razem z… rodzicami

2 KOMENTARZE

  1. Gdyby Colman aplikował do partii ZSRR, nie byłby przyjęty z powodu tego, że jest zbytnio lewy…

  2. + za mojego ulubionego antysystemowca ;] ktory btw nosem wciaga Holza, a procz high rollerow ma wyniki w „normalnych” (up to 5k) turniejach.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.