EPT Numerki

6

Hej,

Skończyłem opowieść na tym jak odpadłem z turnieju w sobotę. W sumie było już po 22 i chyba po prostu dołączyłem do Polaków w restauracji na przeciwko. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i tyle.

W niedzielę wstałem koło 10 i od razu ruszyłem na śniadanie na rogalika z kawą. Padało, więc usiadłem obok pod daszkiem. Porelaksowałem się trochę z gazetką i poszedłem na spacer. Turniej miałem grać dopiero o 18, więc miałem sporo czasu. Poszedłem wgłąb San Remo coby może jakiś ciekawy zabytek zobaczyć.  Maszerowałem dzielnie wzdłuż wąskich uliczek, aż dotarłem na jakieś niedzielne targowisko. Generalnie nic ciekawego, głównie azjaci z chińskimi ubraniami i murzyni z parasolkami, torebkami i Rolexami. Najlepiej podsumował to pewien zrezygnowany pokerzysta, zapewne przyzwyczajony do towaru sprzedawanego przez ciemnoskórych panów w Barcelonie i Pradze. „zapytałem czy coś mają i lipa. Tu sami emeryci mieszkają i do szczęścia potrzebują tylko parasolek i torebek”

W centrum tej tandety znajdowało się jednak wejście do hali targowej a w niej różnorodne włoskie produkty spożywcze. Wiem, że dla większości pokerzystów nie jest to nic nadzwyczajnego. Ja jednak bardzo lubię jeść i lubię też gotować, a od jakiegoś czasu jestem także fanem kuchni włoskiej (głównie za sprawą rewelacyjnej pizzy i spaghetti z owocami morza w restauracji pod domem).  Dlatego też możliwość zakupu oryginalnych włoskich produktów często niemożliwych do znalezienia w Polsce była dla mnie nie lada gratką.

Przede wszystkim niewiarygodny wybór makaronów o dowolnym kolorze, kształcie i wielkości. Masa parmezanu, oliwek, oliwy, pesto, a wszystko to w towarzystwie charakterystycznego włoskiego zgiełku i zapachu świeżych ziół

http://postimg.org/image/jlz04pjux/

http://postimg.org/image/t94t38cmz/

http://postimg.org/image/tv64uu7vd/

http://postimg.org/image/cb1h0fe79/

http://postimg.org/image/ddjiib68z/

http://postimg.org/image/edig4q07n/

http://postimg.org/image/ui35rdtwj/

http://postimg.org/image/qqjdzbr8l/

Kiepskie ujęcie zrobiłem, ale na tym ostatnim zdjęciu buteleczka ma wysokość może 7cm.

Oczywiście dzielni sprzedawcy z wielką pasją zachwalają swoje produkty. Nie robią  tego jednak z zachłannością typową dla krajów arabskich, gdzie często siłą wpychają produkty do ręki. Tutaj opowiadają dlaczego sami lubią ten produkt i dlaczego według nich jest taki zajebisty, a jak ktoś nie jest zainteresowany to spoko. Wrzucam zdjęcie, moim zdaniem sprzedawcy numer jeden. Mam nadzieje, że komentarz jest niepotrzebny :).

http://postimg.org/image/hpimqxxgl/

Zbyt wiele nie kupiłem bo postanowiłem ogarnąć to w dniu wyjazdu, ale zrobiłem rekonesans i przekląłem się w duchu, że za dużo rzeczy zabrałem i miejsca w walizce będę miał mało.  Chyba się jeszcze później pokręciłem po mieście, skoczyłem do jakiegoś marketu po przekąskę. Jako ciekawostkę wrzucam poglądowe zdjęcie na temat popularności makaronu we włoszech:

http://postimg.org/image/d112tg70r/

http://postimg.org/image/qdv5xc9sj/

Jest to makaron Barilla. U nas w Polsce można dostać zaledwie kilka rodzajów, a tu w małym carrefourze naliczyłem 16. Włosi nie szanują za bardzo tego makaronu, bo jest strasznie mainstreamowy i podobno produkowany za granicą, ale od Włocha mieszkającego w Polsce dowiedziałem się, że jest to jeden z lepszych jakie można u nas dostać no i stosunkowo łatwo go dobrze ugotować

http://postimg.org/image/6o074twt5/

No i świeży o którym słyszałem, że kiedyś podobno go babcie robiły ;).

koło 17 usiadłem na pizzę na przeciwko kasyna i mocno się rozczarowałem. Dzień wcześniej poczęstowałem się kawałkiem i bardzo mi smakowała, a ta moja była okropnie tłusta, mocno spalona na zewnątrz i z mokrym ciastem od za dużej ilości mozarelli. Zjadłem trzy kawałki i nie byłem w stanie dalej. No trudno. Do mieszkania na prysznic i do kasyna na turniej omahy double chance za 275€.

Mocno się zdziwiłem gdy okazało się, że w cenie dostajemy 7tys w żetonach i kupon na 7tys do wykorzystania w dowolnym momencie, z jednej strony byłem niezadowolony, bo turniej był nawet tańszy niż w holdema, ale za to z drugiej strony przynajmniej średni stack będzie większy.  Zastanaiałem się chwilę czy wolę od razu dwa czy jeden i przypomniałem sobie radę Rado, że jeżeli jest jakiś dawca z podwójnym, to też warto od razu wziąć. Podobno kiedyś na stole Rado na wspopie, wszyscy siedzieli grzecznie z jednym, po czym największy dawca na stole wziął od razu wszystkie żetony, a gracze pokolei: „O dobry pomysł!” „To może i ja wezmę”,  „No ja też poproszę”. itd. :).

Na moim stole X2 wkupiony był tylko gracz po lewej, więc uznałem, że nie jest to zbyt korzystne i poczekam.  Dosyć szybko dostałem rozdanie gdzie otworzyłem z wszesnej pozycji z KQTTs i dostałem chyba 4 callerów i xraisowałem na Ts4c2c. Słaby gracz zrobił prawie pot, ja mocno przebiłem za prawie poł stacka. Tylko sprawdził. Turn As. Ja allin. On call. Pokazał seta czórek i złapał runner runner kolor na river. W sumie nic ciekawego.

Dobrałem drugiego buyina, gdzieś jakąś małą pulkę wygrałem i dużo się nie działo. Ogólnie poziom wybitnie niski i dwa razy mieliśmy 7 osobowego family pota :).

Raz jeden gracz cold 4betował małego 3beta z AKQ2 (suited na K) i sprawdził allina i prawie się popłakał z niesprawiedliwości losu gdy przegrał do AK52s. Przez moment się zastanawiałem, czy nie grmy w hi/lo :P.

Po godzince gry przyszło rozdanie, gdy przy blindach 75/150 Hijack otworzył do 400. Ja mając 8000 z CO sprawdziłem z KK23s, BTN dołożył, small blind pas i płaczliwy pan z BB, robi pot za 1800 (miał koło 4-5tys). pierwotny raiser ze stękaniem robi call no i ja stoję przed decyzją, gdy wiem, że ich zakresy są strasznie słabe, ale to omaha i moja przewaga jest niewielka. Stwierdziłem, że i tak przeciwnicy grają tak luźno, że z małym stackiem ciężko mi będzie znaleźć dużo lepszy spot. No i zawsze miałem side pota, w którym koleś ma bardzo kiepski range po tylko sprawdził 3beta od naprawdę luźnego gracza. Postanowiłem się zallinować i dosyć szybko usłyszałem allin od kolesia który tylko dołożył z BTN. Płaczliwy 3beter miał J975s, cold caller miał QJT6ds a pan od allina AA96s.

Asy się utrzymały, ale fajne jest to, że nawet nie miałem do siebie pretensji. Wiedziałem, że zapuszczam się w rejony gamblingu przeciwko słabym zakresom, a to, że obudził się gracz z Asami zdarzy się w 1-5% przypadków. Nie uwzględniłem tego w momencie podejmowania decyzji, ale jest to na tyle rzadki przypadek i mam świadomość z cashówek jak często się zdarza, że nie byłem na siebie zły (zresztą i tak miałem pewnie jakieś 20%).

To doświadczenie upewniło mnie w tym, że nie powinienem grać nic poza omahą. Jedyny problem miałem z tym, że było tak wcześnie :). Po chwil jednak ze stołu obok odpadł Góral to sobie z nim trochę pogadałem, a poźniej przyłączyły się do nas dwie dziewczyny, koordynatorki teamu pokerstarsa. Trochę pogadaliśmy i poszliśmny z Góralem do Polaków na kolację kasynową. Jako, że nie miałem już w planach gry to raczyłem się z wszystkimi winem do kolacji, a później ruszyliśmy z pokerzystą Piotrkiem nad morze na players party.

Nie działo się tam w sumie zbyt wiele, ale % były za free i nastrój nam dopisywał. Zaczepiłem jakichś ludzi przy stolikach na zewnątrz i dalej bawiliśmy się już z nimi. Okazało się, że są w trakcie rejsu po morzu Śródziemnym i płyną z szalonym kapitanem, którego się trochę obawiają. To ten koleś w wojskowej kurtce.

http://postimg.org/image/6mblqz5g9/

http://postimg.org/image/ivu5ydya1/

Jak przystało na porządnego bloga zapodam Wam teraz tłusty bit który przyświecał tej imprezie.

http://www.youtube.com/watch?v=AmhcF2PrSgY

Pewnie się zastanawiacie o co chodzi. Właśnie docierałem do szczytu moich imprezowych możliwości, gdy zobaczyłem dwa stoliki dalej Edgara Stuchly, dyrektora generalnego ept. w towarzystwie dziewczyny i jeszcze kogoś. Jak ktoś nie kojarzy to tu jest zdjęcie:

http://postimg.org/image/kv7jy1sgp/279b3585/

To postanowiłem się dołączyć pogadać chwilę :). Bardzo miło się z nimi gawędziło i jak zapytał jak mi się podoba na EPT to w dłuższym wywodzie, porównałem moje doświadczenia do tych opisanych w piosence Disneya. No może bez wątku miłosnego, ale z ideą, że pokerzyści się cieszą jak mogą spotkać ludzi takich samych jak oni. Trochę mi zajęło zanim swoim angielskim wyjaśniłem im o jaką piosenkę mi chodzi, ale chyba zrozumieli, albo po prostu byli ubawieni moimi próbami. Tak czy inaczej, gdy następnego dnia mijałem ich na ulicy zmęczonym krokiem to uśmiechali się ze zrozumieniem.

Gdy w klubie zrobiło się jeszcze bardziej pusto wróciliśmy przed kasyno i jak zobaczyłem sąsiada z turnieju holdema (szwedzkiego Greka koło 130 kilo trenującego zapasy) to się dołączyłem do jego ekipy. Też było sympatycznie, a najciekawiej się zrobiło jak się okazało, że poszedł za nami świrnięty kapitan i męczy wszystkich po kolei.

Jego standardowy tekst to don't try to fuck with me! I can kill you if I want! you know?

Ja odpowiadałem: I know you are a bad ass motherfucker so I will never try to fuck with you!

Zastanawiałem się przy tym co za świr. Jak poleciał później z tym tekstem do GrekoFina to usłyszał. Lets go! Try!

No i tu mnie zaskoczył bo się nie spękał i cisnął dalej GrekoFinowi, że go za chwile zabije. Gadał dalej gdy GrekoFin wstał i zaczął iść w jego stronę. GrekoFin zdążył zapodać szalonemu kapitanowi kilka kopów gdy Piotrek i parę innych osób wstało, żeby nie dopuścić do rozlewu krwi. Na szczęście zapał szalonego kapitana okazał się słomiany, albo uciekł z pięści w nogi i zaczął uciekać. Ot, ciekawa historia.

Już się rozpisałem, więc dodam tylko, że następnego dnia byłem na warsztatach z robienia pizzy. Było kilka godzin każdego dnia do wyboru. Zapisałem się na 18:30 i okazało się, że miałem prywatne lekcje z robienia pizzy w zajebistej restauracji u mega fanatyka pizzy. Zrobiłem dwie i jako, że nie miałem towarzystwa to właściciel, kucharz i barman usiedli ze mną i sobie gawędziliśmy. Posmakowała im pizza de polonia i sam też sięzdziwiłem bo myślałem, że się trochę przypaliła a okazało się, że była chrupiąca z zewnątrz i bardzo puszysta w środku. Później zrobiłem jeszcze jedną  i wziąłem na wynos. Dałem później Góralowi i Piotrkowi i mówili, że dobra. Szczerze mówiąc strasznie dużo tam mojego udziału nie było bo najważniejsze jest ciasto, a to już było wyrośnięte wcześniej. Dostałem jednak dokładne instrukcje co i jak, więc jutro będę próbował wszystko zrobić w domu.

http://postimg.org/image/kgvxhsuj7/

http://postimg.org/image/x2rf373rt/

To by było na tyle.

Przypomniałem sobie jeszcze jedno. Tak jak w zeszłym roku w San Remo serca pokerzystów zostały zdobyte przez Open Faced Chinese tak w tym roku królowała gra w Numerki. Przynajmniej wśród polskiej ekipy. Zasady tej gry mającej swoje źródło w PRLowskiej Polsce przybliżył nam Darek texaspl. Jest to najczystsza forma gamblingu, a edge nawet w grze ze słabym przeciwnikiem jest minimalny.

Na każdym polskim banknocie jest 7 cyferek. Pierwszy gracz wybiera dowolne cyfry od dwóch do pięciu a reszta zostaje dla przeciwnika. Sumuje się te cyfry i kto ma wyższą końcówkę ten wygrywa. Korzystając z tytułowego obrazka:

np. wybieram cyfrę pierwszą i drugą. czyli dla przeciwnika zostaje pozostałe 5. Sumujemy. U mnie wychodzi 12 (końcówka 2). U przeciwnika 20 (końcówka 0) Wygrywam.  Proste?

Ta gra naprawdę wciąga. Gdy więc koło 23 wszyscy kończyli już grać danego dnia to siadaliśmy w restauracji na przeciwko i nie wychodziliśmy przed 2. Gra ma też tę przewagę nad open faced, że nie trzeba poświęcać na nią dużo uwagi. Dlatego można spokojnie rozmawiać na dowolny temat, a przy okazji oddawać się ulubionemu przez wszystkich gamblingowi.

Zawsze zaczynaliśmy grać na najniższe stawki czyli o 10 pln, ale później już było grubiej i „sky is the limit” jak to mówią. Dlatego jak będziecie patrzeć na wyniki turniejów to nie wyciągajcie zbyt pochopnych wniosków. Najbardziej zarobionych pokerzystów może nie być na listach zwycięzców, a ci których tam znajdziecie może wcale nie być do śmiechu. Oczywiście nikt nie podsumowywał tych gier, ale myślę, że cała polska ekipa zgodzi się ze mną, że najmniej zadowolony z faktu, że Darek otworzył nasze umysły na Numerki był Olorionek. Wyjechałem jednak z San Remo we wtorek, więc wszystko się jeszcze mogło zmienić. Zwłaszcza, że naszej grze z zainteresowaniem przyglądali się Włosi, a dla nich możliwość uczestniczenia w grze z EV bliskim zeru jest wybitnie kusząca.

Kto wie? Może Numerki zrobią taką furorę jak Open Faced Chinese rok temu i w rozpisce na następnym EPT San Remo obok Chińczyka znajdziemy side event EPT Numbers? A może gra okaże się tylko chwilową modą i za rok pozostanie tylko ulotnym wspomnieniem?

Pozdrawiam!

Poprzedni artykułEric Afriat wygrywa WPT Seminole Hard Rock Poker Showdown
Następny artykułRupert Elder: Czasem trzeba zmienić scenerię

6 KOMENTARZE

  1. LoCheck jedna rzecz mnie strasznie wk…wia w Twoich blogach… że tak rzadko piszesz 🙂 pzdr

  2. Problem ze zdjęciami został usunięty i już bez przeszkód powinniście móc dodawać zdjęcia do blogów.

  3. @LoChceck. Co do zdjęć, to może załóż konto np. na Flickrze? Zdjęcia będą uporządkowane i łatwiej nam, Czytelnikom będzie się je przeglądać 🙂 Ciekawy wpis, pozdrawiam. + ode mnie.

    • Bardzo dobry pomysł. Szczerze mówiąc mam nadzieję, że uda im się naprawić to wrzucanie zdjęć bo szaroburo to teraz wygląda. Na razie założyłem fanpagea na facebooku. Jak coś to nazywa się „Loczek poker” i tam wrzuciłem nieco więcej zdjęć z tego wyjazdu i zamierzam też na co dzień wrzucać jakieś rozdania z sesji. W każdym razie zachęcam do likowania 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.