Do siego roku!

6

Od dłuższego czasu zastanawiałem się, jak podsumować mijający rok. Nawet w pewnym momencie poddałem się i uznałem, że nie będzie żadnego podsumowania. Wczoraj jednak przeczytałem wpis Jacka Danielsa i zainspirowało mnie to: kurde, ten rok był taki fajny, czemu miałbym czegoś nie napisać? Zapraszam więc do małego podsumowania – pokerowego i generalnego – krótko o rzeczach, które miały dla mnie w tym roku duże znaczenie.

SCOOP 2014

Od tego się wszystko zaczęło. Coś, o czym marzyłem kilka lat – usiąść i pograć w pokera tyle ile chcę, bez martwienia się o nic. Odkładałem to z roku na rok i w końcu odważyłem się to zrobić. Grałem dwa tygodnie, z trzy kolejne wracałem na normalny tryb dzienny, byłem przemęczony w pracy po takim maratonie ale ucieszony, że to zrobiłem. Jak teraz na to patrzę, to mam wrażenie, że dopiero od maja gram w pokera – wcześniej to było coś innego. Wiem, że mam olbrzymie braki i nie staram się robić tutaj z siebie jakiegoś prosa, ale doświadczenie i perspektywa jakie to wydarzenie mi dało są dla mnie bardzo ważne.

Blog

Od maja (no może kwietnia) także rozpoczął się mój blog na PT. Wcześniejszy wpis można uznać za nieważny – bo było o planach i później ponad rok nic. Jednak teraz aktywnie uczestniczę w życiu pokerowej społeczności, a to się liczy – szczególnie teraz, kiedy debata na ten temat potrafi być pociągnięta na dno lub do granic absurdu. Nie jestem działaczem i bezpośrednio nie przyczyniam się do poprawy wizerunku pokera ani jego legalizacji, jednak ważne jest też, aby społeczność była żywa, interesująca i pokazywała, że pokerzyści to nie degeneraci siedzący na zapleczu pralni grający w dymie tanich cygar o pralkę właściciela i futro jego żony. Niech pokerzysta będzie kojarzony po prostu z kimś, kto gra w pokera, a degenerat z degeneratem – jedno drugiego nie wyklucza, ale też jedno wcale nie oznacza to samo co drugie. Jeśli chodzi o samego bloga, to jestem zadowolony z 'wyników' – większość wpisów jest na plus, są komentarze, kilka osób mnie nie lubi i uważa za barana – tak ma być! Bo jaką musiałbym być beznamiętną  parówą, żeby nie mieć przeciwników…

Headsup

Po SCOOPie miałem chwilę przerwy. Zaraz po powrocie do gry zgarnąłem niezłą sumę za drugie miejsce w turnieju i uznałem, że pogram teraz w headsupy – coś, co zawsze mnie kręciło i grałem tego trochę, ale nigdy nie wybrałem tego na jedyną grę do szlifowania. Pograłem tak do października – z nieciekawym wynikiem, bo na minus – i przerwałem. Nie mogłem przyłożyć do tego tyle pracy i energii, żeby poprawić grę i wyniki – dlatego nie było sensu przegrywać nadal kasę. Odkładam ten projekt na lepsze czasy.

Omaha Zoom

Po nieudanej przygodzie z headsupami uznałem, że do końca roku nie będę wybierał żadnego kierunku – nic sobie narzucał – tylko po prostu będę pykał w Omahę. Jest moją ulubioną odmianą pokera i gram w nią regularnie. Tutaj gra rekreacyjna przerodziła się w małego rega – grałem niemal codziennie – ze sporymi wynikami, to w górę, to w dół 🙂

Powstrzymane blowupy

Moim problemem zawsze były blowupy. Po serii przegranych kiedy z zaplanowanej kasy zostawała mi resztka (lub miałem wrażenie, że to resztka) traciłem ją bardzo szybko. Kiedyś wygrałem w okresie dwutygodniowym jakieś 600 baksów, potem grałem turnieje z nieco wyższymi wpisowymi i po serii nieudanych występów ostatnie $100-$200 przewaliłem w moment. Miałem tendencję rozwalania ostatnich $100 prawie zawsze – wóz, albo przewóz – jak się nie uda, wpłacę i zacznę od nowa. W tym roku już kilkukrotnie zszedłem na niższe stawki, przestałem w odpowiednim momencie i wychodziłem z dołków poniżej $100 i grałem dalej. To jest coś, co mi się przestawiło od czasu SCOOPa – mam dziką ochotę na grę i robię to tak, żeby móc zagrać w każdej chwili w to w co chcę pograć, stawki mają mniejsze znaczenie, wyniki z resztą też. Chcę mieć kasę na grę, chcę grać, a nie, wpłacić wtedy kiedy będę miał i grać 'scared money' – przede wszystkim, jak siadam do stołu mam skupiać się na podejmowaniu najlepszych decyzji, a nie na tym co będzie jak przegram lub wygram – i zaczęło mi to wychodzić.

Muzyka

Dużą częścią mojego życia jest muzyka. Nie potrafię sobie wyobrazić drogi do pracy bez słuchawek na uszach, programowania bez kilkuset dźwięków w środku głowy – używam jej praktycznie do wszystkiego. W tym roku coś się zmieniło – trochę gust mi się przesunął. Tak jak wcześniej uwielbiałem tyrać sobie czaszkę ciężkim brzmieniem lub brainfuckami typu Infected Mushroom, teraz często sięgam po spokojniejsze kawałki. Odkryłem też nowy gatunek (*nowy dla mnie) – ambient. Od kiedy kolega podesłał mi Carbon Based Lifeforms lub Boards of Canada długie wieczory pokerowe są o wiele przyjemniejsze. To co się zmieniło, to też zainteresowanie nowymi rzeczami – jak Tym w Rejsie, miałem tak, że potrafiłem ocenić tylko coś co już kiedyś słyszałem – teraz przestałem oceniać, zacząłem po prostu słuchać. Ostatnia rzecz, która też bardzo mocno zmieniła postrzeganie muzyki to to, czego w niej szukam – kiedyś szukałem tylko muzyki, która w łatwy sposób wywołuje emocje lub przedstawia jakieś obrazy. Teraz, dzięki kilku osobom znam muzykę, która zabiera mnie w różne miejsca (np: Mulatu Astatke). Polecam eksperymentowanie i szukanie innych dźwięków – można się mile zaskoczyć.

Perkusja

Można ten rok nazwać udanym powrotem do gry. Jak policzyć ilość razy, to jest tego niewiele ponad jeden miesięcznie, ale po tylu latach przerwy (z 10 lat nie grałem) jest to jakiś wyczyn. Znajomy perkusista zdziwił się mocno, jak dowiedział się, że znowu chodzę pograć 'Podziwiam, że Ci się chce'. Jest ciężko, bo pamiętam, że coś umiałem grać – teraz wychodzi to co najwyżej przeciętnie. Nigdy nie uznawałem się za wybitnego perkusistę – bardziej lubię niż umiem, ale właśnie dlatego, że sprawia mi to frajdę chodzę pograć. A z nowych rzeczy, to w tym roku zagrałem pierwszy raz na dwie stopy i kilka rzeczy nawet wyszło. Kolejna rzecz do rozwijania w nadchodzącym roku 🙂 W sumie na święta kupuję dwa talerze, więc nie mam wyboru 😀

Przemiany?

Oczywiście nie da się przejść obojętnie obok ostatnich wydarzeń hazardowo/pokerowo/politycznych w naszym kraju. Tak jak nadal z przerażeniem patrzę na facjatę pewnego wiceministra, tak z uśmiechem patrzę na pewnych ludzi, którzy mogą namieszać i mam nadzieję, że to się im uda. Jest światełko w tunelu i tym razem to nie jest pociąg…nie jest?

Pokerowy świat

Dużo było o Colmanie, ale „z całym szacunkiem, serdecznie szczam mu do ryja.” Może talent i ma, ale matko, jak bardzo nie chce mi się go słuchać, oglądać i w ogóle wiedzieć, że istnieje. Koleś ma jakieś problemy, niech się z nimi upora i wtedy może będzie miał coś ciekawego do powiedzenia. Z pozytywnej strony, poznałem Marcina 'Górala' Horeckiego – spotkanie z nim było świetne, bo jest szczerym i rzeczywistym gościem – jak kumpel z podwórka. Po poznaniu go zrozumiałem też, dlaczego ma tylu przeciwników – na nic się nie sili, nie próbuje niczego udowodnić, nie sprawia żadnych pozorów – a to wielu nie pasuje.

Poker!

W tym roku grałem dużo. Bardzo dużo. Pierwsze cztery miesiące praktycznie nic – nawet ich nie pamiętam. Później odkręciłem kurek i poleciało! W maju: dwutygodniowy urlop pokerowy i zmagania w SCOOP. Później trzymiesięczna przygoda z headsupami. Na koniec Omaha Zoom – niby, żeby sobie po prostu popykać, ale grałem jak na moje warunki czasowe naprawdę sporo. Sumując cały rok – jeszcze nigdy tyle nie grałem:

  • zdobyłem dwa razy więcej VPP niż dotychczas średnio na rok (wiem, że nie jest to najważniejsze, ale to może być jakiś wskaźnik)
  • moja druga największa turniejowa wygrana padła w czerwcu
  • od czerwca gram w to na co mam ochotę (oczywiście w ramach BRM)
  • od czerwca też nie wpłacałem kasy na PS – wcześniej to funkcjonowało tak, że za dużo wypłacałem i dość łatwo pozbywałem się reszty, bo była to resztka 🙂 teraz przez ponad pół roku gram z tego, co zgarnąłem w tamtym turnieju

Sumując: dużo i dość różnorodnie. Konkretnie, ale jednak bez wyników. Ostrożnie, jednak trochę bez głowy. Zabrakło pracy nad wynikami, analizy, poprawy. Było dużo gry, zdobywanie doświadczenia, jednak mało nauki. To muszę poprawić. Nad kilkoma aspektami udało mi się popracować z dobrym skutkiem – są to niezłe podstawy do dalszego rozwoju. Dobry plan na następny rok, ale jeszcze o niczym nie decyduję – a biorąc pod uwagę co było w tym roku, nawet ciekawy jestem co wymyślę i co uda mi się osiągnąć w 2015 🙂

P.S. Jutro urodziny ma Lemmi Kilmister i z tej okazji życzę Wam wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, szczęśliwego nowego roku i oby zawsze w odpowiednim momencie pojawił się

kolapsowy

Poprzedni artykułPokerowego boomu nie da się powtórzyć?
Następny artykułWesołych Świąt!

6 KOMENTARZE

  1. Jesli chodzi o ambient to ATB kiedys zawsze przy wydawaniu nowych albumow, tworzyl jedno CD w tym stylu (swego czasu bardzo duzo sluchalem). Sluchales kiedys Astrix albo 1200 Micrograms?

  2. Cokolwiek byś nie wymyślił, ja życzę sukcesów, oraz pozytywnego myślenia 🙂 Btw, bardzo dobrze czyta się Twój wpis. Good job!

  3. Bardzo przyjemne podsumowanie 🙂 Kolaps GG rzekłbym za 2014 i rzecz jasna GL na 2015! Nieparzyste zawsze najlepsze pamiętaj! 😀

    • Dzięki. Tylko, że u mnie zawsze lepiej wypadały parzyste 🙂 ale przestałem być przesądny bo to przynosi pecha 😉

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.