Ceeeeeeeeeeeee!!

5

Dzisiejszy wpis miał się ukazać wcześniej, po meczu Legii z delegacją producenta galanterii betonowej, zwanej Termalicą. Niestety, remis w tamtym meczu i kolejne nieudane szarże na Napoli i Górnika skutecznie zniechęciły mnie do pisania czegokolwiek.

Usłyszałam wczoraj, że przeżywam mecze jak typowa baba – gadam bez ustanku, nie dając w spokoju oglądać wysiłków kopaczy. Może i jest to prawda (pozdrawiam serdecznie autora tych słów), jednak to, do jakich stanów doprowadza mnie nieudolność ludzi, którzy miesięcznie inkasują przelewy na kilkanaście tysięcy euro, jest nie do opisania. Niech ich wszystkich piekło pochłonie, jeśli efekt „nowej miotły” nie zadziała i wąsaty Rosjanin nie wyprowadzi ich na prostą.

To tyle jeśli chodzi o emocjonalny off-topic, pora przejść do sedna. Nadeszła bowiem pora na literkę…

C jak CIAMAJDA

Pod ostatnim wpisem pojawiło się sporo komentarzy, jakobym planowała jedynie pluć jadem i skupiać się tylko na negatywnych postaciach przy stołach pokerowych. Cóż ja mogę poradzić na to, że właśnie takie osoby zwykle poznaję? 🙂

Tym razem jednak przybliżę Wam, drodzy Czytelnicy, sylwetkę człowieka, który nie sprawia otoczeniu wielkich problemów. Jest to mężczyzna, zwykle w wieku 18-25 lat, który stawia dopiero swoje pierwsze kroki na ciężkim gruncie, jakim jest poker live.

Do kasyna na turniej przychodzi zwykle jako pierwszy, ubrany w schludną koszulę, niemrawym krokiem przechadza się po salach, ogląda, bada. Na jego twarzy dostrzec można nieśmiały uśmiech, mający zjednać mu otoczenie i jak najgłębiej ukryć targające nim uczucia. Gdy nadchodzi już moment rozpoczęcia turnieju, jego ręce czym prędzej wędrują w kierunku żetonów (zabawa nimi pomaga rozładować stres, wiem coś o tym:). Starzy wyjadacze na wstępie witają go serdecznie, zagadują, mają jednak z tyłu głowy chytry plan – to będzie dziś moja ofiara. A biedna, niczego nieświadoma rybka złapana na haczyk stresuje się coraz bardziej i wszystkimi siłami próbuje walczyć z największym przeciwnikiem przy stole – z samym sobą.

Muszę przyznać, że zaskakująco często jestem świadkiem tego typu sytuacji i za każdym razem jakoś po cichu kibicuję temu słabszemu. A podobno krupierzy nie mogą się hazardować… 🙂

Określenie „ciamajda” może być dla tego typu graczy lekko obraźliwe, każdy przecież miał kiedyś swój „pierwszy raz” i nie należy się z tego śmiać. Z drugiej jednak strony warto spojrzeć na tę sytuację z innego punktu widzenia. Dlaczego człowiek, który zetknął się już z pokerem i z prawami tym sportem rządzącymi, aż tak przeżywa swój pierwszy turniej? Czy nie powinno być tak, że człowiek grywający od czasu do czasu w sieci swój pierwszy turniej live będzie traktował jako miły przerywnik w klikaniu myszką i obsługiwaniu suwaka z podbiciami? 

Sprawę dobrze przybliżył Stanky w swoim pierwszym wpisie na blogu (zapraszam swoją drogą do czytania, faaajny z niego gość :).

Szczerze mówiąc w pewnym momencie zgubiłam lekko wątek i nie wiedziałam jaka powinna być puenta tego wpisu. Ciamajdy to gatunek tak miły i przyjazny dla otoczenia, że ciężko napisać cokolwiek, co mogłoby być dla nich wskazówką na przyszłość. Chociaż z drugiej strony…

Wskazówka nie jest potrzebna, następnym razem będzie przecież już duuużo łatwiej 🙂

Poprzedni artykułWombatox zwycięża w Silent Sharks Championship!
Następny artykułŚwietny weekend Polaków na stołach online!

5 KOMENTARZE

    • Znam takich, co w Warszawie nie mieszkają i kibicują Legii 🙂 Albo mieszkają, ale pochodzą z innego miasta 🙂 Można się oszukać 🙂

  1. Chyba każdego można rozpoznać, kto pierwszy raz pokaże się na turnieju 😉 W sumie sam miałem tak samo ;>

    Jeszcze jak taki człowiek shipnie za pierwszym razem, to czuje się jak Bóg ;D

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.