Blog przedwakacyjny

49

Dziś odcinek trochę mniej pokerowy, bo różnych tematów nazbierało mi się sporo i chciałbym o kilku z nich wspomnieć. Ale i o pokerze kilka słów skrobnę, bo trochę ciekawych wydarzeń ostatnio było i jest o czym pisać. Zapraszam!

Emocje na WSOP od początku ogromne!

Najpierw wydarzenie numer jeden ostatnich dni, czyli Phil Hellmuth i jego świetny początek podczas World Series of Poker. Co prawda Phil, którego darzę wielką sympatią i podziwiam jego grę od wielu lat, tym razem bransoletki nie zdobył, ale był bardzo blisko i zajął drugie miejsce. Co ciekawe, ma on już jedną bransoletkę w grę inną niż holdem i wygrał ją właśnie w razza, więc nie jest to z pewnością przypadek. Phil wygląda na mocno skoncentrowanego i zdeterminowanego, aby i w tym roku powiększyć swój dorobek na WSOP-ie, choć jest on i tak już kosmiczny. Trzynaście tytułów, pięćdziesiąt stołów finałowych – to musi budzić respekt nawet u osób, które za kontrowersyjnym Philem nie przepadają. Wierzę mocno w to, że przynajmniej jedną bransoletkę „Poker Brat” w tym roku zdobędzie i mocno mu kibicuję.

Fantastycznie rozpoczęła też WSOP Vanessa Selbst i choć nie przepadam za nią, bo wydaje mi się zwyczajnie mało sympatyczną osobą (albo takie stwarza ciągle wrażenie, choć takie opinie słyszałem o niej już kilkukrotnie), to jednak szacunek do jej umiejętności mam ogromny. To, co ona wyprawia ostatnio na turniejach, to jest po prostu nieprawdopodobne! Ilość wygranych tytułów i kasy przez ostatni rok czy dwa powalają na kolana pewnie nie tylko mnie, ale i najbardziej utytułowanych graczy na świecie. W evencie nr 2, który wygrała, miał ją na stole Phil Hellmuth i nie dała mu zupełnie pograć mając olbrzymi stack i tłamsząc wszystkich graczy z nią grających. Jeśli miałbym stawiać teraz na kobietę, która zajdzie najdalej w Main Evencie, to Selbst wydaje się być absolutnie pierwszym wyborem. Kto wie, może wejdzie jako pierwsza kobieta do November Nine?

Ciekawostką jest również fakt, że tuż przed ostatecznymi rozgrywkami w evencie nr 10 (10.000$ Limit Omaha Hi-Low Split-8 or Better) przy osiemnastu graczach pozostających w grze prowadzi Rosjanin Viatcheslav Ortynskiy. Niewtajemniczonym może to nazwisko wiele nie mówi, że Sławek to gracz od wielu lat mieszkający w Warszawie, uczestnik dziesiątków turniejów i gier cashowych rozgrywanych w stolicy, wybitny specjalista od wszelkich odmian omahy. Jego pozycja absolutnie mnie nie dziwi, kibicuję mu również gorąco, bo w przypadku jego wygranej byłaby to taka po trochu „nasza” bransoletka. Na razie ma sporą przewagę nad swoimi przeciwnikami i oby utrzymał ją aż do samego końca tego turnieju.

Finał w Hicie czyli tak się to powinno robić

W piątek i sobotę w warszawskim kasynie Hit odbył się największy legalny turniej pokerowy od czasu wprowadzenia w naszym kraju chorej ustawy hazardowej. Co prawda znajdzie się na pewno kilka osób, które powiedzą, że można było coś zrobić lepiej i zaczną się czepiać choćby ograniczonego do 120 osób limitu graczy, ale trzeba sobie powiedzieć jasno, że takiej pokerowej imprezy nie zrobiło żadne polskie kasyno od 1 stycznia 2010 roku. Organizacja na wysokim poziomie, catering dla graczy, duża pula nagród, olbrzymie puchary, doskonałe warunki do gry w kasynie, jednym słowem udany event pod każdym względem. Gdyby nie regulaminowe ograniczenia, to w turnieju tym zagrałoby pewnie ze trzystu graczy, może nawet więcej, bo chętnych było multum.

Mi turniej niestety ewidentnie nie poszedł i choć miałem fajny stół, to zupełnie nie miałem czym straszyć rywali. Zaczęło się wszystko nieźle, bo ze swoim A8 w treflach połamałem seta króli, potem jednak z 30k w stacku, które miałem po tym rozdaniu, powoli spadałem i spadałem nie mogąc wygrać większego rozdania. W końcu doszło do ciekawego rozdania tuż przed drugą przerwą. Mając w zapasie potencjalne re-entry i 13k w stacku zagrałem all in z 76 (blindy 400/800) po podbiciu od jednego z graczy do 1600 i sprawdzeniu od kolejnego zawodnika. Kolejny gracz zagrał swój all in, a pierwotny agresor również sprawdził. Pierwszy pokazał AK, drugi QQ, ale flop 669 dał mi potrojenie i stack w wysokości 40k. Na tym szczęście się jednak skończyło. Pół godziny później przegrałem olbrzymią pulę (moje A6 w treflach na flopie 985 z dwoma treflami nie dało rady setowi dziewiątek) i niedługo później odpadłem KJ vs JJ i było po zabawie.

Chciałbym napomknąć tu jeszcze o jednej ciekawej sytuacji, która miała miejsce podczas turnieju. Choć może „ciekawej” to nie jest najlepsze słowo, lepiej byłoby napisać „niesmacznej”. Na turnieju stawiła się duża grupa zawodników z Poznania, a wśród nich element wyjątkowo wkurwiający (zazwyczaj nie bluzgam w swoim blogu, ale tu sytuacja po prostu wymaga takiego określenia). Był nim kolega o dźwięcznej ksywie Western, ponoć czterokrotny zwycięzca ligi w poznańskim Hicie. Zachowywał się dokładnie tak, jak na to może wskazywać jego ksywa – nowy szeryf zawitał do miasteczka, bójcie się ludzie! Wiecie jak to jest, jak od samego pierwszego spojrzenia, od pierwszych wypowiedzianych słów ktoś was nieprawdopodobnie irytuje? Takim typem człowieka był właśnie wspomniany kolega. A co to nie on, a kim on nie jest, a jaki on nie jest „miszczu”, a pokażcie mu tu szybko tutejszych kozaków, bo on przyjechał właśnie wszystkich tu rozpierdolić, wydymać i zgwałcić przy stolikach (cytat autentyczny, powtarzany zresztą niejednokrotnie przez wspomnianego kolegę). Zanim się turniej rozpoczął już wszyscy mieli gościa dosyć. Z informacji uzyskanych od chłopaków z Poznania udało mi się dowiedzieć, że akurat u tego gracza to norma w zachowaniu i nawet nie pokazał jeszcze pełni swoich „możliwości”. Oczywiście skończyło się tak, jak się to kończy w takich przypadkach – krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje i kolega Western odpadł jako pierwszy czy drugi nie mając nawet takiego pomysłu, żeby skorzystać z opcji re-entry. Coś tam jeszcze chwilę pobrzdąkał na sali próbując bezskutecznie wzbudzić zainteresowanie swoją osobą, ale w związku z brakiem odzewu szybko się zwinął i tyle go widzieli. Mam nadzieję, że ta sytuacja da temu koledze jakąś nauczkę na przyszłość i przy okazji kolejnego turnieju w Warszawie przyjedzie tu z większym szacunkiem do swoich przeciwników, bo to, co pokazał w piątek było po prostu żenujące, co potwierdzą pewnie wszyscy, którzy tak jak ja patrzyli się na niego z politowaniem…

Mix tematyczny

Dobra, dość o pokerze, czas na inne tematy. Po pierwsze i najważniejsze – Legia zdobyła kolejny tytuł mistrza Polski!! Oczywiście zapowiadało się na to od dłuższego czasu, ale w końcu ostateczne rozstrzygnięcia zapadły i Warszawa znowu może się cieszyć z najlepszej drużyny w Polsce. Praca wykonana przez ostatnie dwa lata przez prezesa Leśnodorskiego to dla mnie wzór prowadzenia profesjonalnego klubu piłkarskiego, do którego obecnie daleko reszcie polskich ligowców, stąd też sukcesy Legii nie są też jakimś wielkim zaskoczeniem. Oczywiście wciąż pozostaje temat występów Legii w europejskich pucharach i dopiero teraz przez Legią Berga prawdziwe sprawdziany ich możliwości, ale jestem umiarkowanym optymistą. Może nie będzie to jeszcze Liga Mistrzów (choć oczywiście marzę o tym jak każdy kibic Legii), ale uważam, że do fazy grupowej Ligi Europy Legia powinna się dostać. Mam nadzieję, że zagra tam lepiej niż w zeszłym roku pod wodzą Urbana, bo chyba gorzej zagrać i tak nie można… W każdym razie feta na Starówce była wspaniała!

Temat drugi to kolejny blamaż Agnieszki Radwańskiej w Wielkim Szlemie. Niestety, od kilku lat powtarzam, że naszej najlepszej tenisistce przydałby się dobry psycholog i po raz kolejny okazało się, że mam rację, bo jej głowa to dla mnie jest największa zagadka wśród zawodowych sportowców (no, może poza Mario Balotellim, ale to inny przypadek). Jak można po raz kolejny mieć taką szansę na wygranie wreszcie turnieju wielkoszlemowego i po raz kolejny (który to już?!) zmarnować ją w taki sposób? Znowu wszystko ułożyło się wyśmienicie – Na Li i Serena Williams, z którymi Isia grać nie lubi i nie za bardzo umie, odpadły w dwóch pierwszych rundach i wszystko wskazywało na to, że tylko Maria Szarapowa może jej staną na drodze po wygraną. I co? I znowu to samo! Przegrała w trzeciej rundzie z jakimś nisko notowanym ogórkiem i po raz n-ty obejdzie się smakiem. Ile takich szans jeszcze może dostać Radwańska od losu, żeby w końcu spełnić się sportowo? Nie wiem, ja tego nie rozumiem. I nie rozumiem sztabu szkoleniowego tenisistki, który wydaje się w ogóle nie reagować na tego typu sytuacje.

Odbyły się wybory do europarlamentu i wreszcie umiarkowany sukces odniósł Janusz Korwin-Mikke, który zanotował ze swoją partią wynik gwarantujący zaistnienie na scenie politycznej na szerszą niż do tej pory skalę. Mam nadzieję, że ten wynik pokaże wielu osobom, które polską prawicę skazywały już na polityczny niebyt, że warto jednak oddać głos w wyborach do Sejmu w przyszłym roku na partię JKM. Nie wierzę oczywiście w spektakularne zwycięstwo tej partii w tych wyborach, ale uważam, że w naszym skostniałym cyrku politycznym musi znaleźć się miejsce na kogoś z radykalnymi, może nawet kontrowersyjnymi dla wielu, poglądami społecznymi, ekonomicznymi i politycznymi. Jednym słowem – dla opozycji, która będzie nią nie tylko z nazwy. Oczywiście media już od ogłoszenia wyników głosami swoich „ekspertów” starają się ten wynik zdyskredytować, a samego Korwina-Mikke ośmieszyć po raz setny, ale tym razem mogą im się takie śmierdzące zagrywki nie udać. Czas oczyścić polski parlament, czego najlepszym dowodem jest porażka jednego z ulubieńców mediów, Janusza Palikota…

Jak jesteśmy już przy temacie polityki – Polskę odwiedza właśnie prezydent USA Barrack Obama i jedna jego wypowiedź rzuciła mi się dziś mocno w oczy, o czym pisałem nawet na swoim Facebooku. Napisałem tam tak:

„Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Lepszego przyjaciela niż Polska nigdzie na świecie nie mamy” – powiedział dziś Obama podczas konferencji prasowej. Hmmm, ja to swoich przyjaciół lubię zapraszać do domu i nie zamykam im możliwości odwiedzania mnie, ale może ja jakiś dziwny jestem…

W sumie nie będę tego nawet dalej komentował, bo ten wpis mówi już chyba wszystko, co myślę o takich debilnych deklaracjach…

Na dziś to tyle. Kolejny odcinek bloga napisze już pewnie z Hiszpanii, gdzie wybieram się za niecałe trzy tygodnie na wakacje i przy okazji na Deep Stack Open w Lloret de Mar. Może będę w lepszym nastroju niż po finale w Hicie 🙂

A na koniec jeszcze tylko kawałek, który powinien być chyba hymnem wszystkich uczestników WSOP i innych turniejów pokerowych na całym świecie 🙂

Poprzedni artykułBrazylia 2014 MŚ
Następny artykułWokół WSOP: Co nabroił Brandon Cantu, szalony początek Brenesa, Hellmuth nie może spać, Katachalov wraca na Ukrainę

49 KOMENTARZE

  1. To jeszcze pytanie czy zdjęcie Phila Hellmutha, które umieściłeś w tym wpisie swojego „bloga” sam robiłeś, kupiłeś czy komuś podprowadziłeś?

  2. „..nowy szeryf zawitał do miasteczka, bójcie się ludzie!”

    A ty taki strachliwy jesteś JackD? Czy tak cie ruszyło?

    Kolega może zostałby trenerem Agnieszki Radwańskiej to z miejsca wygrałaby RG? 🙂

    Trzeba było rozbić ten wpis na kilka to byś więcej „ok” od kolegów dostał.

    Dalej nie wiem za co ci 9 kciuków na plus dali..

    Za że Legia zdobyła mistrzostwo? Czy za to, że jedziesz do Hiszpanii? 😀

    • No raczej nigdzie, zapewne z kolejnego finału będzie już relacja. Może wrzucę na któregoś kolejnego bloga kilka fotek, jeśli udostępni mi je kasyno.

  3. tą Legią to się tak nie podniecaj, już wkrótce jakiś mistrz z małego kraju albo wyspy będzie weryfikował wasze mocarstwowe ambicje 🙂 ja bym powiedział raczej, że Legia to jednooki król wśród stada ślepców. Tak czy inaczej gratulacje za zdobycie majstra!

    • Legia zdobyła tytuł MISTRZA.

      Majster to jest na budowie.

      Zgadzam się za to z tym, że jest mistrzem słabej ligi.

  4. O, żyjesz. Myślałem, że wyjechałeś do Tybetu i medytujesz a ty mnie tylko z fejsa wyjebałeś, eeee

    • Blasco, nie wywaliłem, coś jednak poknociłem i Cię przypadkowo zablokowałem 🙂 Już jest OK 🙂

  5. JackDaniels pisze:Oczywiście każdy może mieć swój świat i nie odbieram nikomu do tego prawa, ale dobrze mieć przy okazji trochę respektu do przeciwników i nie obrażać ich kilkanaście razy zanim ruszy turniej…

    Oczywiście masz racje, mówiąc krótko jego zachowanie jest skandaliczne.

  6. wize do usa dostaje teraz praktycznie kazdy, o ile nie robi jakichs sciem typu, ze ja jade do cioci na brooklynie, ale to nie jest naprawde moja ciocia, tylko ciocia kolegi, itp. Bodajze 15% odmow w ostatnim roku, co jest dokladnym odwroceniem proporcji od czasow, w ktorych po raz pierwszy aplikowalem, czyli 12-13 lat temu. Dodatkowo, wize dostaje sie na 10 lat, wiec do ambasady idzie sie raz, i przy kazdym pobycie mozna zostac 6 miesiecy. Ostatnim razem powiedzialem wprost, ze jade do vegas na wsopa, goscia nie interesowalo nic innego, zadne dokumenty, zapytal pare rzeczy o vegas i hotel i tyle.

    Ruch bezwizowy natomiast, to mozliwosc wjazdu do usa na 30 dni, pod warunkiem odbycia na lotnisku takiej samej rozmowy jak w ambasadzie w polsce. Czyli w razie niepowodzenia, przepada nam lot, hotel itp i wracamy z niczym.

    • Warsaw, oczywiście teoretycznie jest tak jak mówisz i problemy z wizą nie są już tak duże jak kiedyś. Jednak sam fakt, że Polacy jako jedna z niewielu nacji na świecie muszą się o te wizy ubiegać w obecnej sytuacji geopolitycznej jest według mnie uwłaczający.

  7. „Wiecie jak to jest, jak od samego pierwszego spojrzenia, od pierwszych wypowiedzianych słów ktoś was nieprawdopodobnie irytuje?”

    Zabawne… bo Ty jesteś właśnie taki PokerTexasowy Western JackDaniels Marlboro Cowboy Gangsta

    • Pisząc ten tekst byłem w 100% pewien, że któryś mądrala napisze właśnie coś podobnego. Ale OK, przypuśćmy, że teoretycznie masz rację. Powiedz mi więc:

      – kiedy widziałeś mnie ostatni raz na turnieju? (o ile w ogóle widziałeś…)

      – czym aż tak bardzo Cię zirytowałem?

      Rozumiem, że pisząc takie słowa masz jakieś argumenty na ich poparcie? Bardzo jestem więc ciekaw odpowiedzi.

    • PokerTexasowy Western JackDaniels Marlboro Cowboy Gangsta… Spinacz 🙂

      Bez spiny 😉 Śledzę Twojego bloga i widziałem różne „kwiatki” Twojego autorstwa. To nic osobistego – ja tu tylko troluję. Miało być zabawnie a tu poszła piana.

      Prawda jest taka, że ktoś zawsze Cię uszczypnie – ale czy zawsze będziesz na to reagował? Ludzie kiedy tylko widzą Twoje wpisy to dla zasady je minusują. Taka to już specyfika gimbospełeczności. Lubi podnosić ciśnienie. Co do mnie to nie jestem Twoim hejtem – ubóstwiać też Ciebie nie będę. Dla mnie neutralnie.

      Jestę Mądralę TToKKayĘĘ

    • Mylisz się, zero spinki, zero piany. Mam ponad cztery dyszki na karku i akurat spływa to po mnie, nie lubię tylko takiego pierdolenia dla samego faktu popierdolenia. Po co to pisać takie bzdury wiedząc, że to nieprawda? Stąd się właśnie biorą potem głupie plotki, które gimbusy podchwytują myśląc, że to święta prawda…

  8. Fantastyczna atmosfera finału w Grandzie.Troszkę się spóźniłem w piątek i jak schodziłem do rejestracji na dół turniej już trwał od dobrych kilkunastu minut i widok tylu graczy na turnieju w kasynie …bezcenne.Mam nadzieje, że na Kruczej takie imprezy będą organizowane częściej.

  9. hahah BŁAGAM – jak można być tak naiwnym i myśleć, że po odpadnięciu Williams i Na Li Radwańska staje się faworytką Rolanda Garrosa? Przecie to już od dawna wiadomo, że Agnieszka na mączce nie gra na szczególnie wysokim poziomie. Naprawdę – jeżeli wierzyłeś w to, że stała się ona wtedy faworytką zaraz obok Sharapowej to chyba delikatnie rzecz ujmując kiepsko znasz się na tenisie 🙂

    • Czy ja gdzieś napisałem, że stała się faworytką? Polecam czytanie ze zrozumieniem tekstu…

    • „wszystko wskazywało na to, że tylko Maria Szarapowa może jej stanąć na drodze po wygraną” jak na mój gust to jest to uznanie postawienie Radwańskiej w roli faworytki obok Sharapovej

    • Właśnie dlatego napisałem „wszystko wskazywało na to”… Teoretycznie jedynie Szarapowa była groźną rywalką w drabince, bo nie powiesz mi chyba, że któraś z innych tenisistek nią była. Jednak znając dotychczasowe „popisy” Radwańskiej w takich sytuacjach można było śmiało zakładać (o czym zresztą już przed drugą rundą pisałem na swoim Facebooku), że znowu coś się w niej złamie i z okazji nie skorzysta. I tak się właśnie stało…

    • Musisz się nauczyć, że bycie aktualnie rozstawionym z najwyższym numerem nie jest jednoznaczne z byciem faworytem lub też drugim faworytem turnieju tak jak tutaj próbujesz to zaznaczyć. Oczywiście, że na tej nawierzchni były w tym momencie większe faworytki do wygrania tego turnieju: Suarez-Navarro, Errani, Bouchard i Kuznetsowa. Bouchard w niesamowicie się prezentuje w tym turnieju, a reszta przeze mnie wymienionych nie sądzę, aby miały duży problem z uporaniem się z Radwańską na mączce. Radwańska od zawsze jest dużo słabsza na kortach ziemnych niż na wszystkich innych nawierzchniach, no ale przecież nie jest ona w tym rodzynkiem. Najprostszy przykład – Roger Federer. Czy można powiedzieć o nim, że to dlatego że ma słabą psychikę? Nie wydaje mi się, on od zawsze gra dużo słabiej na kortach ziemnych niż na innych nawierzchniach.

    • Jak możesz w przypadku Federera pisać „nawet”? To jest gość, który od 2003 roku nie miał sobie równych, a Roland Garros wygrał tylko jeden jedyny raz w 2009 roku. Dla pokazania kontrastu: Wimbledon – 7 zwycięstw, US Open – 5 zwycięstw, Australian Open – 4 zwycięstwa. Ewidentnie widać po tej statystyce, że Federer im szybsze korty tym lepiej sobie radzi. Uważasz, że Radwańska jest podobnej klasy co on ?( pytanie retoryczne, bo tak to chyba nikt nie myśli ) Myślę, że brakuje jej „lata świetlne” do klasy Szwajcara, a Rolanda Garrosa choćby grała swój najlepszy tenis to nigdy nie wygra, bo po prostu na tej nawierzchni grać nie potrafi i myślę że psychika w tym wypadku ma tutaj niewielki wpływ na to, że jej się to nie uda.

    • OK, wrócimy więc do tej rozmowy po Wimbledonie, gdzie Isia powinna poradzić sobie doskonale (przynajmniej według Twoich założeń). Poza tym – o tym, czy Radwańska była jedną z faworytek czy też nie, powinny świadczyć przede wszystkim jej bezpośrednie spotkania na kortach ziemnych z poważnymi przeciwniczkami, które zostały wówczas w grze. Myślisz, że ma ujemny stosunek tych spotkań? Wątpię, myślę że z większością wychodzi to zdecydowanie na jej korzyść. Zapewne oprócz wspomnianej Szarapowej. Można było więc zakładać, że poradzi sobie lepiej niż jedynie awans do trzeciej rundy. I o tym właśnie pisałem…

    • Nie twierdzę, że poradzi sobie doskonale, ale na pewno w „long runie” będzie sobie radziła tam dużo lepiej niż w RG 🙂 I żeby nie było wątpliwości – ja wcale nie bronię Radwańskiej, bo sam uważam że ma ona sporo za uszami, ale to że po odpadnięciu Williams i Na Li to nagle się otworzyła dla niej jakaś dużo większa szansa na wygranie szlema a konkretnie RG czy dojście do finału w tym turnieju jest dla mnie bzdurą.

    • Dla Ciebie bzdurą, dla mnie nie i musimy zostać przy swoich zdaniach… I już nie mówię tu nawet o zwycięstwie czy samym finale, ale uważam, że półfinał w tych okolicznościach to mogła zagrać w cuglach. A to jak wiadomo dałoby jej mnóstwo punktów WTA i lepszą pozycję w rankingu.

  10. Dla mnie jkm skończy jak Palikot, nie zrobi nic w tym euroburdelu bo nic tam nie może zrobić i po roku większość ludzi będzie zawiedziona i spadnie do 2-3%.

  11. ho ho żeś wyleciał teraz ;PP na taką podróż chyba zabrakłoby mi czasu i pieniędzy bo odrazu by mnie kusiła wycieczka po usa ^^ bardziej liczyłem że w europe wycelujesz 😛

  12. moje połowy w tym toku niestety z braku czasu ograniczyły się tylko do jednego wypadu nad kaszubskie jeziora i skończyły sie Leszczami 2× 2kg i 4x ok 1-1,5 kg. może w przyszłym roku uda mi się gdzieś wyjechać na połowy w stylu rexa hunta(czy jak to sie tam pisze :P) Znasz jakies ciekawe miejsca po za Alandami… ?:>

  13. “Podobnie jak rok temu drugą część października poświęciłem….”

    Góral, albo się pomyliłeś albo mam miesięczną lukę w pamięci, a przecież ostatnio aż tak nie imprezowałem 😉

  14. nie szalej Mercello – przykuwałeś się do drzew broniąc rozpudę?

    nic im się nie stanie, a ujścia swojej złości poszukaj na innym portalu

  15. i te biedne swinki i krowki ktore zjadamy na obiad… i komary ktore zgniatamy na miazge kiedy na nas usiada… swiat jest naprawde okrutny 😀

  16. Super!!! Ryby cierpią, a Ty czerpiesz przyjemność z zadawania im bólu i męczarni, jakie przeżywają walcząc z Tobą o życie. A może Tobie wbijemy kolczyk w wargę i trochę się pobawimy co??

  17. “dawaj nad Bug, tam zamiast paru buy-inów zostawisz tą samą równowartość w Rapalach i Mansach :)”

    Święta, ku..a, prawda. Dlatego na Bug proponuję Algę – najlepszą i zarazem najtańsza blachę jaka kiedykolwiek wynaleziono. 🙂

  18. gratulacje 🙂 dawaj nad Bug, tam zamiast paru buy-inów zostawisz tą samą równowartość w Rapalach i Mansach 🙂

    Pozdrawiam

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.