Blog Doyle’a Brunsona i wszyscy ludzie Bitara

2

W odpowiedzi na bardzo mocne słowa Daniela Negreanu pod adresem decydentów FTP, Doyle Brunson zdecydował się na dyplomatyczny akt, próbując wybielić nieco nie tylko samych graczy, ale również Bitara. Jak to wyszło? Sami zobaczcie.

W zeszłym tygodniu Daniel Negreanu w swoim video-blogu nie szczędził razów wielkiej trójcy z Full Tilt Poker – Bitarowi, Ledererowi i Fergusonowi. W niedzielę głos w całej sprawie zabrał sam Doyle Brunson, który jak się okazuje jest daleki od używania kija bejsbolowego do miażdżenia kroczy decydentom z FTP.

Blog Brunsona rozpoczyna się od stwierdzenia, że ludzie znają większość faktów na temat Full Tilta. Aczkolwiek ze względu na zainteresowanie Jacka Biniona (serdecznego przyjaciela Big Papy) zakupem upadającego poker roomu, Doyle został wtajemniczony nieco bardziej w całą sprawę. Dalej jednakże Brunson wyraźnie daje do zrozumienia, że jego słowa nie są wyrocznią: Chcę zaznaczyć, że wszystko, co powiem nie jest prawdą absolutną i jest to tylko moja opinia. To jest Ameryka i każdy wierzy w to, co chce.

Afera Full Tilt Poker à la Brunson

OK, w takim razie, w co wierzy Doyle Brunson? Wszystko zaczęło się od największego udziałowca FTP Chrisa Fergusona, który polecił nieznanego nikomu w pokerowym świecie Raya Bitara. Bitar jako cudowne dziecko interesów, dzięki rekomendacji Fergusona, został mianowany dyrektorem naczelnym Full Tilta: jego nazwisko było na wszystkich dokumentach, kontach bankowych, innych operacjach etc.

Ważny jest również fakt, że Lederer (na zdjęciu po prawej) był prezesem FTP, ale tylko w fazie wielkiego wzrostu popularności oraz mocy finansowych firmy, czyli w roku 2008. Po roku pokerzysta zrezygnował z tej funkcji i pozostawił władzę „cywilnym” decydentom firmy. Brunson wyjaśnia, jaka była hierarchia w firmie: Był zarząd dyrektorów, nie jestem pewny, kto się w nim dokładnie znajdował, ale byli to udziałowcy FT. To pokerzyści byli na samym dole (łańcucha decyzyjnego – przyp. red.), a nie managerowie firmy.

Autor bloga wyraźnie stwierdza, że pokerzyści z Teamu Full Tilt oddali władzę w firmie specjalistom, a sami cieszyli się z posiadania udziałów i ogromnych zysków. Strona pod kierownictwem dyrektorów Bittara zaczęła płacić udziałowcom ogromne dywidendy, a interes się rozwijał. (…) Jeżeli bylibyście udziałowcami, to mielibyście wątpliwości w działania managerów firmy, którzy przysyłają wam miesięcznie setki tysięcy dolarów? Wątpię w to, wiem, że nie, ja myślałbym, że życie jest piękne!

Pokerzyści nie mieli zielonego pojęcia

Teraz następuje najciekawszy moment całej historii przedstawionej przez Brunsona. Okazuje się, że Big Papa nie ma do końca pojęcia, w jaki sposób FTP stracił pieniądze należące do graczy. Wspomina coś o procesorze płatności (pewnikiem chodzi o Davida Tzvetkoffa i jego zachłanność) oraz elektroniczne czeki, które nie mogły zostać zrealizowane. W budżecie firmy powstała ogromna dziura, a firma straciła możliwość ich odzyskania. Jednakże odpowiedzialność za ten stan rzeczy Doyle przenosi na Bitara:

Bitar miał władzę i z całą pewnością podjął jakieś złe decyzje. Wpadł w kłopoty finansowe i zamiast powiedzieć o tym udziałowcom, myślał, że sam poradzi sobie z problemami. Kontynuował wypłacanie ludziom wielkich dywidend, dając im iluzję, że wszystko jest w porządku. Bitar, który jest oczywiście bardzo sprytnym człowiekiem, mógł wyprostować sprawy, ale wtedy nadszedł Czarny Piątek i wszystko wyszło na jaw.

Po tym, jak Amerykański Departament Sprawiedliwości zajął pozostałe środki na kontach Full Tilt Poker, firma została praktycznie bez grosza w Stanach. Brunson sugeruje, że o wielkich kłopotach firmy wiedziało tylko kilka osób z najbliższego otoczenia Bitara, a reszta udziałowców – czyli gracze Teamu Full Tilt nie mieli o tym zielonego pojęcia.

Według Doyle'a, cała nienawiść pokerowego świata spadła na Bitara, Fergusona (na zdjęciu) i Lederera. Jednakże według niego ci dwaj ostatni nie powinni być w ten sposób postrzegani.

Ferguson mocno wierzył w swojego przyjaciela Bitara. Howard jest natomiast szeroko postrzegany, jako ktoś mocno związany z zarządzaniem firmą, pomimo tego, że ustąpił ze stanowiska trzy lata temu. Byłem w kontakcie z Ledererem przez ostatnie kilka miesięcy. Gdy ktoś, kogo znam od lat, komu ufam i kogo szanuję patrzy mi prosto w oczy i mówi, że nic nie wiedział o kłopotach finansowych firmy, to nazywajcie mnie wielkim, starym teksańskim frajerem za to, że mu wierzę. Nie rozmawiałem z Fergusonem, ale myślę, że powiedziałby mi to samo, co Lederer, że oni (gracze) nie wiedzieli. Jest przynajmniej 4 udziałowców, którzy mieli więcej (akcji) niż Lederer. Gdzie byli oni? Wina powinna być podzielona równo, JEŻELI jest prawdą, że Lederer oraz Ferguson nie wiedzieli o finansowym bałaganie.

Wszystko, co powiesz, może być wykorzystane przeciw Tobie

Brunson tłumaczy również Lederera oraz Fergusona z ich milczenia. Zarzuca ludziom, który mają za złe tym pokerzystom brak odzewu, że jeżeli nigdy nie mieli na karku federalnego śledztwa, to nie wiedzą, o czym mówią. Chodzi przede wszystkim o słynną ze wszystkich filmów klauzulę: wszystko, co powiesz, może zostać wykorzystane przeciwko tobie.

Doyle używa również bardzo ciekawego argumentu w postaci „braku złych intencji”. Pisze wprost: Jeżeli ktokolwiek myśli, że FT było „globalną piramidą finansową”, to równie dobrze może starać się kupić jakąś posiadłość z widokiem na ocean w KANSAS. FTP odniosło wielki sukces i wypłacał miesięcznie miliony dolarów swoim udziałowcom. Czy ktokolwiek racjonalny może pomyśleć, że oni zniszczyli to wszystko przez obracanie nieswoimi pieniędzmi? Oczywiście, że nie, dlatego nie było tam żadnych złych intencji przez lata.

Brunson kończy swoje wywody bardzo jednoznaczną deklaracją braterstwa. Od kiedy pamiętam, przed Czarnym Piątkiem każdy członek oraz udziałowiec FTP był moim przyjacielem. Pomimo wszystkich straszliwych błędów oraz złego zarządzania, wiem, że w planie nie było żadnych intencji defraudacji. Pomimo pozwu przeciwko FTP wniesionego przez znaczącego udziałowca (Phil Ivey – przyp. red.), który zabił potencjalną sprzedaż (przez Jacka Biniona – przyp. red.), pomimo faktu, że chcieli ratować firmę operując poza Stanami Zjednoczonymi, to są dalej te same twarze, co poprzednio.

Wielki, stary, teksański frajer?

Trzeba przyznać Brunsonowi, że chciał popisać się sporą dozą dyplomacji na swoim blogu. Sam wcześniej nie wypowiadał się na temat Full Tilta, pewnikiem z takich samym powodów – według niego oczywiście – dla których pary z ust nie puścili Ferguson i Lederer. Jednakże, w jaki sposób mogło zaszkodzić im publiczne oświadczenie, że nic nie wiedzieli o finansowych kłopotach firmy przed Czarnym Piątkiem? Jeżeli oczywiście ta deklaracja jest prawdziwa. W jaki sposób bowiem taka deklaracja mogłaby zostać użyta przeciwko nim – jeżeli oczywiście jest prawdziwa?.

Daniel Negreanu wystosował dwa zarzuty główne przeciwko Bitarowi, Fergusonowi oraz Ledererowi. Po pierwsze było to milczenie, a po drugie kontynuowanie działalności poza USA i przyjmowanie depozytów od graczy z pozostałych części świata, mając świadomość, że tak naprawdę w firmę pompuje się kasę, z której nigdy nie będzie możliwości się rozliczyć. Doyle ten drugi proceder nazywa próbą ratowania firmy. Panie Brunson, jak można ratować firmę ze świadomością, że kradnie się pieniądze od bogu ducha winnych ludzi?! Czy reszta świata nie jest już ważna?

Nazywanie procederu dalszego wypłacania ogromnych dywidend przez Bitara próbą ratowania firmy jest co najmniej naiwne. Równie dobrze można ten fakt określić mianem wyprowadzania pieniędzy z upadającej firmy. Jaki bowiem miał interes Bitar (na zdjęciu po prawej) – przy założeniu, że udziałowcy nie wiedzieli o kłopotach z Tzvetkoffem – aby zataić tę informację? Dobro firmy? Gdy powstaje dziura budżetowa, wówczas trzeba ją łatać za pomocą wszelkich dostępnych środków – między innymi przez potencjalnych inwestorów – a nie powiększać ją wypłatami. Tłumaczenie CEO tym, że jest on sprytny i poradziłby sobie z brakami, jest albo totalną ignorancją albo skrajnym naiwniactwem. Trzeba zaznaczyć, że przecież Bitar, jako jeden z większych udziałowców również otrzymywał dywidendy. Jaki zatem mógł być motyw zatajenia przez niego faktu finansowej katastrofy? Bardziej prawdopodobnie wygląda już chęć nagrabienia tyle, ile się da, zanim interes się skończy, niż próbą ratowania firmy. Przecież gdyby reszta udziałowców dowiedziała się o całych kłopotach, wówczas wypłacanie zysków z nierentownej firmy zostałoby zablokowane. Oczywiście przy założeniu, że pozostali udziałowcy faktycznie nie byli świadomi sytuacji.

Brak wiedzy udziałowców o tym, co dzieje się w firmie jest albo przejawem totalnej ignorancji albo oszustwa zarządzających. Przy wypłacaniu dywidend, każda normalnie działająca firma musi przecież sporządzić raport finansowy za okres objęty obliczaniem zysków. Możliwości są dwie: albo takie raporty nigdy nie istniały albo były fałszowane przez Bitara. Czy taki proceder można nazwać próbą ratowania firmy? Toż to zwykłe oszustwo, za które ponosi się odpowiedzialność karną!

Gwoździem do trumny brunsonowego wpisu był z całą pewnością argument o braku złych intencji. To wystarczy Doyle'owi, aby nadal darzyć szacunkiem swoich przyjaciół z firmy. Jednakże, czy brak chęci rozwalenia miliardowego interesu, wystarczy, aby usprawiedliwić winnych za to ludzi? Oczywiście, że nie! To tak samo, jakby nadal szanować człowieka, który pod wpływem alkoholu spowodował śmiertelny wypadek. Z całą pewnością nie miał zamiaru tego zrobić, ale jednak prowadził samochód i do tego pił. Ludzie powinni ponosić odpowiedzialność za swoje czyny – odpowiednikiem jazdy po alkoholu są wszystkie złe decyzje, jakie podjęli zarządzający Full Tiltem. Doyle natomiast próbuje usprawiedliwić ich faktem braku złych intencji, jeżeli chodzi o sam efekt końcowy, tłumacząc to zbiegiem fatalnych okoliczności (oszustwo Tzvetkoffa oraz Czarny Piątek).

Pytanie pozostaje tylko, czy Brunson faktycznie jest wielkim, starym teksańskim frajerem i wierzy w to, co napisał, czy może jest jakieś inne podłoże jego wypowiedzi. Społeczność bardzo szybko zareagowała na wpis pokerowej ikony wielką złością. Jeden z komentatorów zapytał wprost: Ile z naszych środków na FTP dostałeś, aby napisać ten blog? Brunson zawsze był wielką ikoną pokerowego świata i zastanawiający jest fakt, dlaczego za pomocą jednego wpisu naraża na szwank budowaną przez dziesiątki lat reputację. Czy faktycznie Doyle wierzy w każde słowo Lederera? Czy faktycznie z jego punktu widzenia Bitara można usprawiedliwić za jego poczynania? Nie sądzę. Ta historia według mnie nie trzyma się kupy i jest bardzo nieudolną próbą wybielenia winnych ogromnej katastrofy całego świata pokerowego. Ale faktycznie, to jest Ameryka i każdy wierzy w to, co chce.

Jaka jest wasza opinia na ten temat? Zapraszamy do dyskusji!

Poprzedni artykułPeter Eastgate w Team Betfair
Następny artykułKolejne miasto na celowniku Tapie

2 KOMENTARZE

  1. Moja opinia na ten temat jest taka, że jak ktoś jest na tyle głupi aby trzymać cały bankroll w pokerowni to jest sam sobie winien i niech teraz nie lamentuje. Ja z powodu Czarnego Piątku straciłem tylko 8 buyinów. I jakoś specjalnie się tym nie przejąłem bo czasmi tyle (a newet więcej) potrafię zwyczajnie przegrać gdy przyjdzie „zły dzień”.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.