Antonio Esfandiari: „Ludzie grają coraz lepiej, szczególnie w erze Internetu, musimy po po prostu się dostosować”

0

Amerykański pokerzysta opowiada o sytuacji pokera, profesjonalistów i swojej motywacji do grania.

Antonio Esfandiari to jeden z ciekawszych pokerzystów, którzy obecnie jest już nieco mniej aktywny na scenie. Pamiętamy jego rozdania z High Stakes Poker, wspominamy program I Bet You i od czasu do czasu czytamy nowe informacje o zwycięzcy pierwszego One Drop. Od niedawna Antonio jest szczęśliwym ojcem.

Nicolas Levi, który od czasu do czasu przeprowadza wywiady dla strony Rangking Hero, postanowił porozmawiać z pokerzystą o sytuacji pokera i ludzi, którzy podobnie jak on, traktują granie jako pracę. Czy poker jest zagrożony? Antonio mówi, że nie wyobraża sobie, aby gra umarła – nie zna nikogo kto poznał pokera i w pewnym momencie powiedział, że już nie chce grać. Profesjonaliści będą musieli jednak działać: – Ludzie grają coraz lepiej, szczególnie w erze Internetu, musimy po po prostu się dostosować. Poker nie zniknie, może jednak profesjonalni gracze będą musieli pomyśleć o robieniu czegoś oprócz pokera. Elitarnym graczom powinno się udać.

Czy jednak w sytuacji, kiedy tak stawia się na amatorów, pokera w wydaniu rekreacyjnym, ktoś będzie jeszcze potrzebował, aby do turniejów zapraszać profesjonalistów? Esfandiari mówi, że graczy na pewno nie będzie mniej. Zawsze też znajdą się tacy, którzy chętnie pojawią się na turnieju, zabawią rozmową i grą, robiąc to nawet za darmo. – Nigdy nie zabraknie graczy, którzy zgodzą się na zrobienie czegokolwiek co potrzeba widzom. Jeżeli będzie odbywał się event, turniej pokera, będziesz potrzebował konferansjera. Nigdy nie będziesz w sytuacji, że trzeba będzie szukać.

Pokerzysta mówi, że na przestrzeni lat zmieniała się jego motywacja. Kiedyś pokera traktował jako świetną możliwość zarobku, dzisiaj jest to głównie wyzwanie – gry są trudniejsze, ludzie mają więcej umiejętności. Nigdy nie planował, iż całe życie grał będzie jako profesjonalista, ale na razie ciągle mu się to udaje (chociaż szkoda, że ostatnio rzadziej można oglądać go w turniejach).

W wywiadzie pojawia się jeszcze temat czerpania radości z gry. Pomimo, że organizatorzy turniejów chcą bardzo przyciągnąć amatorów, ci często wydają się zniechęceni tym, iż muszą rywalizować z graczami, którzy żyją z pokera. Wnioski Esfandiariego nie są zbyt optymistyczne i można śmiało powiedzieć, że atakuje dość mocno „internetowych dzieciaków”: – Czasem wydaje mi się, że przekroczyliśmy punkt bez powrotu. Te dzieciaki zostały z nami. Nie ma już radości w grze. Szkoda, że muszę to mówić. Oni nie potrafią zrozumieć długofalowego efektu ich wpływu na rybki w grze. Przykładowo, podbijają. Po prostu podbijają. Dzieciak zaczyna analizować rywala. Serio, to takie oczywiste co zrobisz, a ty analizujesz gościa, kiedy on tylko otwierał?!… To jak jakiś żart.

Esfandiari przyznaje, że takie zachowanie mu się nie podoba. W zeszły roku na stronie magazynu Bluff pojawił się nawet jego tekst, w którym pisał, że nie ma nic przeciwko temu, iż poker stał się batalią, ale trzeba przywrócić radość i zabawę z gry. Jak to zrobić? Pomocny będzie chociażby shot clock, czyli zegar odliczający czas na podjęcie decyzji. Coraz częściej jest to rozwiązanie stosowane w turniejach.

Źródło: RankingHero.com.

Poprzedni artykułJeff Sarwer wróci do szachów?
Następny artykułLock Poker: Były pracownik przemawia