Alexander Fitzgerald uważa, że nudziarze są tak naprawdę najlepszymi pokerzystami. Za to ci, którzy pokazują przy stołach fajerwerki, często prędko znikają ze sceny. Co jeszcze na temat dobrego pokera ma do powiedzenia Amerykanin?
Alexander Fitzgerald to nie tylko znakomity pokerzysta, ale również twórca pokerowych książek (jedną z nich, „Mit pokerowego talentu”, wydało u nas Wydawnictwo Player) i artykułów. Jeden z jego najnowszych tekstów poświęcony jest zagadnieniu dobrego pokera. Oto on:
Nudny jak Mayweather
Czy kiedykolwiek oglądaliście walkę Floyda Mayweathera? To najnudniejsza rzecz pod słońcem do oglądania. Jego obrona jest bezbłędna. Jego forma jest znakomita. Rywale nigdy nie potrafią wyprowadzić skutecznego ciosu. Floyd po prostu się zakrada, uderza i cofa. Za. Każdym. Razem. Zdobywa punkty i ucieka. To właśnie dlatego jest niepokonany.
Dobry poker również jest nudny.
Dorastając, zawsze się zastanawiałem, dlaczego jestem odnoszącym sukcesy pokerzystą. Nie przychodzi mi to z łatwością, ale muszę to z siebie wyrzucić: nie jestem od was mądrzejszy. Właśnie dlatego naprawdę wierzę w swoje umiejętności trenerskie. Wiem, że skoro moje metody były skuteczne w moim przypadku, będą również skuteczne w każdym innym.
Kiedy wchodziłem do branży pokerowej, widziałem, że ludzie wokół mnie są inteligentni. Choć pomimo moich starań nie byłem zbyt dobrym uczniem, zawsze pochłaniałem książki. Może dlatego potrafiłem rozpoznać inteligentnych graczy – a było ich mnóstwo.
Potrafili godzinami objaśniać, dlaczego na riverze zagrali tak, a nie inaczej. Zawsze byli pewni swego. Nigdy nie martwili się o pieniądze, ponieważ mieli ich całe mnóstwo.
Byłem onieśmielony – co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Ale potrzebowałem pieniędzy. Dlatego harowałem w pocie czoła i nauczyłem się kilku sztuczek. Pewnego dnia postanowiłem nieco się rozejrzeć. Zauważyłem, że ci wszyscy mądrzy i pewni siebie pokerzyści nagle gdzieś zniknęli. W tym samym czasie ludzie, którzy wcześniej wyśmiewano, kupowali właśnie swój trzeci dom. Nudni pokerzyści, spędzający każdego dnia długie godziny przy stołach, zarabiali prawdziwe pieniądze. Co ważniejsze, robili to po cichu.
Jak grać, żeby wygrać?
Gdy patrzy się na ich grę, nie widać żadnych fajerwerków. Robią oni za to kilka prostych rzeczy:
- Znajdują bardzo łatwe gry. Deponują małe kwoty i spodziewają, że często będą je tracić. Zwykle wyrażają zainteresowanie Bitcoinem.
- Otwierają, kiedy prawdopodobieństwo 3-betów ze strony rywali jest niewielkie. Starają się tak często uczestniczyć w pulach heads-up, jak to tylko możliwe. Robią to, ponieważ przeciętny zakres rąk bardzo często spudłuje na flopie, a standardowy c-bet musi być skuteczny jedynie w 25%-43% przypadków.
- 3-betują, kiedy prawdopodobieństwo 4-betów jest niewielkie. Kiedy wrzucają do puli większą ilość żetonów, zawsze grają z pozycją. Rozumieją, że nie bez powodu wszyscy tracą pieniądze z big blinda.
- Kiedy c-betują, starają się zmusić do foldu wysokie karty. Mogą ustawić swoją strategię w taki sposób, aby rywale zrzucili swoje wysokie karty dopiero na turnie, ale zawsze to robią – zawsze starają się dostać foldy od wysokich kart i gutshotów, ponieważ stanowią one lwią część zakresu przeciwnika.
- Kiedy rywal raisuje na flopie, turnie bądź riverze, z reguły pasują, ponieważ wiedzą, że słabsi gracze nie blefują wystarczająco często.
- Kiedy kompletują mocne układy, bardzo ciężko pracują nad zagraniem beta na riverze, który zostanie sprawdzony. Wiedzą, że większość ich zarobków pochodzi właśnie od tych dużych betów na riverze.
- Robią notatki dotyczące gry przeciwników. Zapisują historie rąk w pokerowych programach, dzięki czemu mogą przeanalizować statystyki każdego gracza.
- Często wypłacają swoje fundusze, żeby uniknąć scenariuszy podobnych do Black Friday. Gotują dla siebie, aby uniknąć marnowania pieniędzy na restauracje. Ćwiczą, żeby utrzymać zarówno formę fizyczną, jak i mentalną. Nie zażywają narkotyków.
To by było na tyle. Wszak największą z bitew jest samo włączenie komputera i rozgrywanie długich sesji. To 90% sukcesu. Wspomniani gracze często są bardzo przeciętnymi pokerzystami, ale zarabiają więcej pieniędzy niż ja czy wy.
Gra dla pieniędzy
Kiedy byłem graczem cashowym, w pełni skupiałem się właśnie na cashówkach. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego odnoszę takie sukcesy. Jeden z moich ówczesnych przyjaciół, niemiecki pokerzysta, który pod względem talentu bił mnie na głowę, zawsze wpadał w szał, dowiadując się o moich miesięcznych zarobkach. „Jesteś pieprzonym nitem! Jakim cudem cokolwiek zarabiasz?!”.
Ego zaczęło dawać o sobie znać dopiero wtedy, kiedy zarabiałem dużo pieniędzy. To właśnie wtedy zaczęły się wszystkie moje problemy.
Cytując Joeya Knisha: „Ty mały gnojku, nie gram tu dla pieprzonej podniety z triumfu… Gram dla pieniędzy. Moje dzieci muszą jeść. Nie gonię za pieprzonymi mrzonkami o zwycięstwie na WSOP”.
To dobra pokerowa zasada: ekscytujący poker często jest po prostu złym pokerem.
Dobry i dochodowy poker oznacza, że znasz tak siebie, jak i przeciwników. Oznacza, że jesteś przygotowany na niemal każdą sytuację. Trudny ma być twój trening, nie sesja.
Jeśli chcecie grać turnieje czy cashówki dla czystej rozrywki, śmiało. Ale nie wmawiajcie sobie, że gracie dla pieniędzy. Jeśli gracie dla pieniędzy, musicie zrozumieć swoich rywali bardziej, niż oni rozumieją samych siebie. To wymaga nauki, autorefleksji i szczerości. A to nie są ekscytujące rzeczy.
Mam nadzieję, że moje wskazówki okażą się pomocne dla was i dla waszej gry. Powodzenia.