Kiedyś z wypiekami na twarzy śledziliśmy jego poczynania w High Stakes Poker. Dzisiaj Barry Greenstein gra cashówki w Los Angeles, ale ciągle można go też spotkać na World Series of Poker. Tegoroczną edycję rozpoczął znakomicie!
Największy cykl turniejowy na świecie trwa w najlepsze, a miejsca płatne kolekcjonuje Barry Greenstein, legenda gier na wysokie stawki. Pokerzysta ma już na koncie siedem miejsc w kasie i nawet nie dziwi się, że idzie mu tak dobrze. Wszystko bowiem w pewien sposób… przewidział:
Powiedziałem. „Zobaczysz, kiedy będziesz miał 62 lata, będziesz za stary, aby grać turnieje do 2 lub 3 rano, ale będziesz grał cashe całą noc, a później szedł spać”. Ludzie wtedy będą widzieli, że radzę sobie jednak w turniejach i powiedzą, „Nieźle, chyba się odrodził, albo gra lepiej”.
Pokerzysta dodaje, że jego tajemnica tkwi w odpoczynku. Przeznacza na niego więcej czasu, aby podczas turniejów mieć świeższy umysł. Efekty widać po wynikach podczas dwóch pierwszych tygodni World Series of Poker. Radzi sobie lepiej niż niejeden młodszy pokerzysta. Uważa zresztą, że słowa o tym, iż poker ruszył mocno do przodu, są trochę przesadzone:
Nie sądzę, jak inni, że gra aż tak bardzo ewoluowała. Jest po prostu więcej osób, a więc także więcej dobrych graczy. Poker pozostaje pokerem. Myślę, że mógłbym wziąć siebie w wieku 21 lat, wrzucić do tego środowiska i poradziłbym sobie nieźle.
W tym roku nie zarobił jeszcze wiele
Barry ma na swoim koncie trzy bransoletki World Series of Poker. W turniejach cyklu wygrał ponad 3 miliony dolarów. Również i dzięki temu, został w 2011 roku zaproszony do Poker Hall of Fame. Kilka dni temu zajął jedenaste miejsce w evencie Limit Holdem z wpisowym 1.500$. Trochę wcześniej uplasował się na dziewiątym miejscu w turnieju Mixed Triple Draw za 2.500$. Brakuje jednak ciągle miejsca na stole finałowym:
Miałem już deep runy, ale stołu finałowego nie zrobiłem… a więc nie zarobiłem tak wiele, chociaż dobrze jest tyle razy wejść do kasy.
Pokerzysta, którego spotkać można ciągle przy stołach gier mieszanych w Los Angeles, jeszcze dwa lata temu w ogóle nie grał turnieju dla seniorów. Do udziału przekonała go w końcu narzeczona, która podkreśliła, że jest sens powalczyć, bo to się po prostu opłaca:
Powiedziała, „Jesteś leniwy, dlatego tego nie robisz. Można tam zarobić sporo pieniędzy. Jest value. Czemu nie miałbyś zagrać w turnieju, gdzie jest najwięcej value?
Barry zawsze uznawał, że jest to turniej dla amatorów, którzy chcą mieć szansę na walkę o wielką kasę. Zdanie zmienił w zeszłym roku. Zagrał, ale odpadł dość szybko. W tym roku również można go było zobaczyć pośród uczestników. To nie dziwi, skoro wpisowe 1.000$ w turnieju można zamienić aż na 600.000$.
Miejmy nadzieję, że o „Robin Hoodzie pokera” jeszcze podczas tegorocznego World Series of Poker usłyszymy!