Matt Savage i gracze znów dyskutują o kontrowersyjnej zasadzie.
Kilka dni temu informowaliśmy Was o sytuacji, która wywołała spore zamieszanie podczas turnieju High Roller na EPT Barcelona. Podczas jednego z rozdań krupierka zmuckowała karty Daniela Negreanu, co skończyło się wezwaniem obsługi, tiltem pokerzysty i all-inem, po którym musiał zrobić re-entry. Daniel twierdził, że był blisko swojego miejsca, krupierka mówiła co innego, a członek Team PokerStars przedstawił później na forum swojej strony własną wersję wydarzeń.
Sprawa znów nabrała rozgłosu, co spowodowało, że krótki tekst dla Pokernews przygotował Matt Savage. Uważa on, że gracze nie powinni się martwić tym, iż ktoś mógłby stać za ich plecami i widzieć karty. Savage był świadkiem sytuacji, w których gracze przypadkowo karty widzieli. Dyrektor uważa, że właśnie dzięki wyjaśnieniu tego argumentu, wielu pokerzystów teraz rozumie sens zasady, a część nawet popiera.
Savage zaznacza, że czasem gracze wspominali mu, iż z przebiegu rozdania wynikało, że rywal widział ich karty. Matt podkreśla tutaj, że przerażają go takie sytuacje, bo turniejowe decyzje mogą być warte miliony dolarów, a skandal wpłynąłby fatalnie na grę. Wśród innych argumentów Savage'a jest również problem z faworyzowaniem przez krupierów graczy (np. czekanie na nich) czy to, że uczestnicy turnieju na bubble powinni siedzieć na swoich miejscach.
To tylko część słów Matta, który uważa, że przeciwnicy zasady nie mają żadnych poważniejszych argumentów – część powtarza tylko słowa „zasada jest głupia” lub „poker to gra społecznościowa, a wy to zabieracie”.
W dyskusji, która rozgorzała na forum 2+2, wypowiadała się również Linda Johnson, będąca w zarządzie TDA. Pokerzystka napisała, że nie jest prawdą, iż większość graczy nie popiera zasady, podaje zresztą następujący przykład niepokojącej sytuacji: Podczas jednego z eventów WSOP, które grałam w tym roku, ktoś odszedł od stołu, wrócił i zagrał rozdanie. Skończyło się ono na tym, że sprawdził ogromnego shove'a na riverze mając nine high. Johnson podkreśla, że ze słów gracza i osób przy stole wynikało, że taki call jest mało prawdopodobny i rywal musiał zobaczyć jego karty. Sugeruje, że zasada pierwszej karty ma na celu zapobieganie podobnym sytuacjom i podobnie jak Savage mówi: Ostatnią rzeczą, której potrzebuje poker jest taki skandal, który rozegra się na telewizyjnym stole finałowym.
Negreanu wywołany do tablicy, wypowiedział się na Twitterze. Podkreślił, że przeczytał bardzo mocne argumenty przeciwko zasadzie i zamierza je przedstawić w swoim videoblogu. Później dodał, że ma po swojej stronie m.in. Dana O'Briena, Matta Glantza i Jasona Merciera. Pokerzysta Team PokerStars wspomniał, że nie rozumie, jak zasada może być dobra dla gry, skoro gracze jej nie akceptują.
Widać wyraźnie, że pokerzyści przenieśli teraz nieco samą dyskusję na kwestię udziału w decyzjach Tournament Directors Association, sugerują, że skoro oni są „klientami” kasyn organizujących turnieje, to powinni mieć więcej do powiedzenia. Matt Glantz zasugerował nawet, aby przed głosowaniem przyszłych zmian, TDA zapytało pokerzystów z GPI 300 o ich zdanie. Glantz uważa, że byłaby to odpowiednia grupa, bo gracze ci uczestniczą w największej liczbie turniejów i osiągają największe sukcesy. Komentatorzy nie do końca zgodzili się z takim rozumowaniem. Glantz wyjaśnił później, że w całym konflikcie chodzi jednak nie o zasadę pierwszej karty, ale proces jej wprowadzania i brak opinii od graczy – dodał jednak, że jest wina leży tutaj po stronie pokerzystów.
Jak słusznie zauważył Scott Abrams – obie strony konfliktu uważają, że ich argumentacja i stanowisko są w najlepszym interesie amatorskich graczy.
Źródło: Pokernews, Twitter, 2+2.
w internecie bym chcial zoaczyc ta zasade czemu live rozni sie od online?
przede wszystkim tym , ze jak wstaniesz od monitora to nikomu przez plecy nie kukniesz jakie ma karty 😀
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.