Zapomniane hity lat ’80 cz. II

14

W październiku zeszłego roku opublikowałem na blogu pierwszą część tekstu o mojej muzycznej zajawce na kawałki z lat osiemdziesiątych. Spotkała się ona ze sporym zainteresowaniem i od tamtej pory wiele osób prosiło mnie o napisanie kolejnego odcinka muzycznego bloga. Dziś spełniam więc tę prośbę, bo szczerze mówiąc spodziewałem się bardziej komentarzy w stylu „Kombatant, idź po rentę!” niż wielu propsów. Okazuje się jednak, że nie tylko ja mam ciągoty do takich muzycznych powrotów, nie tylko ja kocham stare hity, a wiele osób w swoich komentarzach wyrażało radość z faktu posłuchania kilku zakurzonych piosenek. W każdym razie bardzo dziękuję za mentalne wsparcie, bo daje to ochotę do dalszego pisania i kontynuowania tego cyklu.

Real Life – Send Me An Angel

Dziś zacznę od piosenki chyba mniej znanej, ale ja swego czasu ją wręcz uwielbiałem! Australijska grupa Real Life powstała w 1983 roku i od razu zaczęła swoją karierę z przytupem. Ich pierwszy singiel „Send Me An Angel”, piosenka otwierająca debiutancki album „Heartland”, z miejsca stała się mega przebojem na Antypodach. I jak to zwykle w tego przypadkach bywało grupa nie udźwignęła tego ciężaru. Po licznych zmianach składu, kłótniach, awanturach o prawa autorskie i tantiemy zespół już więcej nie stworzył nic specjalnego, choć płyt nagrali dość sporo. Jednak ten pierwszy hit jest po prostu doskonały!

The Bolshoi – Sunday Morning

Kariera zespołu The Bolshoi była tak samo krótka, jak intensywna. Taki rockowy „meteor”. Powstał w 1986 roku, a już w 1988 było po zawodach i grupa się rozpadła. W tak krótkim czasie The Bolshoi zdążyli jednak nagrać trzy albumy (plus czwarty, którego wówczas nawet nie wydano), zdobyć listy przebojów kilkoma przebojami, zostać suportem dla legendarnego The Cult i zdobyć rzesze fanów. A potem nastąpiło wielkie bum! i nie było już kapeli… Tak czy inaczej kilka ich hitów na zawsze zapisało się w historii muzyki, a takie kawałki jak prezentowany „Sunday Morning” odnosiły sukcesy również w Polsce, bo na Liście Przebojów w „Trójce” dwa razy był to numer jeden!

Sisters of Mercy – Lucretia My Reflection

Pora na wielką gwiazdę! Inaczej zespołu Sisters of Mercy określić się bowiem nie da! Kapela kultowa, legendarna, wręcz mityczna. Jedna z pierwszych, które grały cudownego, melodyjnego, ale również mrocznego gotyckiego rocka. Kapela z charyzmatycznym i uwielbianym za swój głos frontmanem. Andrew Eldritch jest dla Sisters of Mercy tym, kim Robert Smith dla The Cure, bo w obu przypadkach myśląc o zespole myśli się o jego wokaliście z charakterystycznym głosem. Co ciekawe, zespół ma w swym dorobku tylko trzy studyjne albumy, każdy w innym stylu, każdy nagrany w zmienionym składzie, ale każdy rewelacyjny i szeroko komentowany przez fanów do dzisiaj. Poniżej przedstawiam niezapomniany przebój z „Floodland”, mojej ulubionej płyty zespołu z 1987 roku.

Tears For Fears – Shout

Lata osiemdziesiąte to czas zimnej wojny. Wielu muzyków, zarówno w Europie jak i za oceanem, w swej twórczości często nawiązywało do sytuacji geopolitycznej na świecie i tworzyli najróżniejszego rodzaju protest songi. Zazwyczaj były to po prostu artystyczne nawoływania do pokoju i wyprostowania skomplikowanej sytuacji. Jednym z takich właśnie kawałków jest słynny „Shout” zespołu Tears For Fears. Choć zespół miał wiele przebojów przez lata swego istnienia, to akurat ten utwór zapamiętałem z tamtych czasów najlepiej, choć oczywiście do dziś uwielbiam choćby genialne „Mad World”, „Women In Chains” czy „Everybody Wants to Rule the World”. Żałuję tylko, że tworzący ten świetny zespół Roland Orzabal i Curt Smith po zejściu się w 2004 roku nie kontynuowali dalej swej kariery jako duet… Ale do dziś można posłuchać ich świetnych kawałków!

Midnight Oil – Beds Are Burning

Najsłynniejszą australijską grupą rockową lat osiemdziesiątych była bez wątpienia kapela Midnight Oil. Choć na całym świecie wybili się tylko jednym kawałkiem „Beds Are Burning”, to i tak dzięki niemu nazwę zespołu pamięta się do dziś. Kawałek otwierający (najlepszą chyba w historii zespołu) płytę „Diesel and Dust” grają do dziś wszystkie rockowe stacje radiowe na świecie. Niewiele osób wie, że kapela tworzyła by pewnie nadal, gdyby nie polityczne ciągoty wokalisty Midnight Oil, Petera Garretta. Już sama jego twórczość często wkraczała na tematy polityczne i społeczne, a w końcu odłożył on mikrofon i całkowicie poświęcił się działalności w australijskiej Partii Pracy, co zaowocowało wygraniem wyborów i dostaniem się do parlamentu.

Spandau Ballet – True

Kolejną synth popową grupą w moim zestawieniu jest Spandau Ballet. Akurat zespołów grających ten rodzaj muzyki umieszczam tutaj sporo, ale co poradzić – takie były czasy, to właśnie oni robili największe kariery. I nie ma w tym absolutnie nic złego, wręcz przeciwnie. Piosenka „True”, pochodząca z trzeciego albumu Spandau Ballet o tym samym tytule, to z pewnością ich hit numer jeden, choć nie można zapominać przecież o takich kawałkach, jak „Gold” czy „Only When You Leave”.

Johhny Hates Jazz – Shattered Dreams

W moim zestawieniu ponownie mamy zespół, który swoją płodnością w nagrywaniu płyt z pewnością nie zachwycił swych fanów, bo nagrał tylko dwa albumy i słuch o nim zaginął. Na dodatek obie płyty Johhny Hates Jazz miały różnych wokalistów! To brytyjskie trio powstało w 1986 roku, a pierwszym głosem zespołu został wtedy Clark Datchler. To właśnie nagrana z nim pierwsza płyta „Turn Back the Clock” osiągnęła duży sukces i zdobyła multiplatynę po obu stronach oceanu. Znalazły się tam takie hity jak „I Don't Want To Be A Hero”, tytułowy ”Turn Back The Clock” oraz prezentowany poniżej przebój „Shattered Dreams”.

Sandra – Everlasting Love

Do tej pory w moich muzyczny podróżach w czasie opisywałem jedynie zespoły i grupy muzyczne, na dodatek zdominowane przez mężczyzn. Trzeba trochę nadrobić „damskie” zaległości. Kolejne teledyski będą wspomnieniami o śpiewających w latach osiemdziesiątych paniach, a tych przecież nie brakowało! Przy okazji będzie się można pośmiać z ówczesnych modnych natapirowanych fryzur i ciuchów a’la bazar w Rembertowie – pamięta ktoś to kultowe miejsce pod Warszawą?

Niespodzianek tutaj raczej zabraknie. Każdy, kto słuchał wtedy muzyki i pasjonował się listami przebojów wie doskonale, kto wówczas dzielił i rządził niepodzielnie na dyskotekach. Zaczną od wielkiej gwiazdy tamtych czasów – Sandry. Początki tej niemieckiej wokalistki w muzycznym biznesie nie były wbrew pozorom wcale takie łatwe i radosne. Pierwsze kroki jako wokalistka stawiała już jako dziecko i nastolatka i były to kroki wybitnie nieudane. Przykładem może być tutaj singiel z jej niemieckojęzyczną wersją słynnego „Big in Japan” zespołu Alphaville. Cover ten został nagrany w wielotysięcznym nakładzie, a sprzedało się go podobno jedynie… 125 egzemplarzy!! Jednak już za chwilę droga do kariery stała przed nią otworem, bo jej kolejna piosenka „Maria Magdalena” stała się wielkim przebojem. Za nią poszły też kolejne – „Hiroshima”, „In the Heat of the Night”, „Haven Can Wait” czy też prezentowany poniżej „Everlasting Love”.

C. C. Catch – Strangers By Night

Kolejną reprezentantką niezwykle „płodnego” w tamtych czasach niemieckiego rynku muzycznego jest Caroline Catherine Müller, znana jednak pod pseudonimem C. C. Catch. Pochodząca z Holandii wokalistka swoją karierę zawdzięcza głównie współpracy z prawdziwym Bogiem wśród niemieckich producentów muzycznych – Dieterem Bohlenem, członkiem słynnego duetu Modern Talking. Dieter był jej kompozytorem, producentem, czasem również autorem tekstów, a wokalistce zostawało jedynie zadanie wykonywania pisanych przez niego kolejnych przebojów. Inna sprawa, że te wszystkie numery pisane były na jedno kopyto i każdy kolejny brzmiał identycznie, jak hity Modern Talking. Ale co z tego, jeśli każdy był popularny i stawał się szybko przebojem? Jednym z tych największych był kawałek „Strangers By Night”.

Blondie – Call Me

Zmieniając trochę nastrój należy oczywiście wspomnieć o Debbie Harry i jej zespole Blondie. Ta amerykańska grupa była pod koniec lat 70 i na początku lat 80 pionierami punk rocka, a ich wokalistka stała się ówczesnym symbolem seksu. Nie ma się jednak co dziwić, bo Debbie zaczynała karierę jako króliczek Playboya, więc musiała odznaczać się wyjątkową urodą. To od jej jasnych blond włosów grupa wzięła zresztą swoją nazwę. Niestety, zespół już 1982 roku rozpadł się w wyniku awantur pomiędzy jego członkami. Debbie rozpoczęła więc karierę solową, zagrała też wiele ról filmowych.

Samantha Fox – Touch Me

Zasadę „seksowny teledysk ważniejszy niż mój głos” próbowało w latach osiemdziesiątych wprowadzić w życie wiele gwiazdeczek. Oczywiście skutki takich prób były bardzo różne, ale kilka z nich stało się postaciami bardzo znanymi i uwielbianymi, głównie przez męską część publiki. Cóż, mówi się, że nie rozmiar ma znaczenie, ale co powiedzieć w takim razie o karierach Sabriny i Samathy Fox? To głównie ich „gabaryty” produkowały im kolejnych fanów, bo – umówmy się – zdolności wokalne nie stały na jakimś wybitnym poziomie. Ale i tak w „Dzienniku Ludowym” (kto pamięta tę gazetę i jej sobotnie wydanie?) plakat jednej z nich był co dwa tygodnie (zazwyczaj na zmianę z Bajmem i Limahlem), a na tylnej okładce czasopisma „Razem” (po raz kolejny pytam – kto pamięta??) roznegliżowane fotki obu piosenkarek były rozchwytywane. Jak więc może ich zabraknąć w moim zestawieniu???

A więc teraz panowie, przyznać się – kto słuchając „Touch Me” marzył rzeczywiście o dotyku zmysłowej Samanthy?? A kto z Was wie, że tak naprawdę słodka Sam jest zdeklarowaną lesbijką??

Sabrina – Boys

A kto chciał wskoczyć do basenu i pomóc Sabrinie w jej wielkim kłopocie ze zbyt kusym bikini? Zresztą wyskakujące na teledysku nieposłuszne sutki włoskiej wokalistki były problemem dla konserwatywnych Anglików, bo zakazali tego teledysku w swojej telewizji!

A na koniec wątku o dwóch piersiastych piosenkarkach mała ciekawostka – wiecie, że w 2010 roku nagrały one w duecie cover prezentowanego powyżej przeboju „Call Me” wykonywanego przez Blondie? Zainteresowanych odsyłam poniżej – jak dla mnie to oba MILF-y wyglądają wciąż rewelacyjnie!

Kim Wilde – You Keep Me Hangin' On

Kto się nie kochał w Kim Wilde w latach młodości?? Nie wiem, bo nie znam takich! Boska Kim od urodzenia była częścią show businessu, bo zarówno jej ojciec, jak i również matka, byli w Wielkiej Brytanii muzycznymi gwiazdami. Mała Kim znała więc świat muzyczny od podszewki, bo brała udział w trasach koncertowych swych rodziców. Potem jeszcze zaczął karierę muzyczną jej brat. To musiało przynieść efekt – Kim również spróbowała swoich sił na scenie. A jak zaczęła śpiewać to wszystko poszło już z górki. Wystartowała z przytupem, bo jej debiutancki singiel „Kids in America” stał się wielkim przebojem i wspiął się na szczyty list przebojów. Potem lista hitów wydłużała się z każdym rokiem, a Kim Wilde stała się wielką gwiazdą. Dziś jeden z największych – „You Keep Me Hangin' On”, cover piosenki zespołu The Supremes ze słynną Dianą Ross w składzie.

Desireless – Voyage voyage

I na koniec gwiazda jednego przeboju. Francuska piosenkarka i projektantka mody Desireless niczym wielkim się podczas swej kariery może nie wykazała, ale jedna jej piosenka zdobyła listy przebojów nie tylko we Francji, ale również w całej Europie. Hit „Voyage Voyage” stał się numerem jeden w kilku krajach, ale niestety ten przebój z jej debiutanckiej płyty nie przełożył się na późniejszą karierę. Za to o jej fryzurze z teledysku wszyscy mówią do dziś!

A na koniec mała zagadka – kto wie, które z wymienionych wokalistek były w Polsce w 2008 roku na festiwalu w Sopocie??

Poprzedni artykułUnibet powraca z serią Twenty Seven
Następny artykułPoznaliśmy harmonogram MPN Sofia

14 KOMENTARZE

  1. Uwielbiam Twoje wpisy o piosenkach. I znów Cię bardziej lubię! 🙂 REWELACJA! Przypomniało mi się wspaniałe dzieciństwo. Od razu dusza się raduje. BEZCENNE! DZIĘKI za wpis!

    • Wolę propsować, niż ciagle hejtować. A Jack ma wybitne pióro, więc jest za co chwalić.

  2. JD, czasami ma wrażenie, że nawet jakbyś pisał swoje teksty o fizyce jądrowej czy pietruszce w warzywniaku to i tak każdy by je czytał z zapartym tchem i by się podobały. Masz niespotykaną obecnie lekkość pisania, absolutnie najlepsze pióro w naszym światku pokerowym. Czekam na więcej Twoich tekstów!

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.