Zajawkowa Jesień.

16

Dziś dla odmiany wpis mało pokerowy. Ostatnie wydarzenia trochę zamuliły klimat twórczy i przestawiły na fazę „ok, to co teraz”. W takiej fazie lubię poszukać inspiracji w tym co mnie otacza a więc skupiam uwagę na inne swoje pasje. Dzisiaj trochę o nich no i o samych wakacjach.

Ruch.

Ruch jest tym co towarzyszy nam wszystkim od urodzenia. Najpierw ledwo się ruszamy, ale ruszamy, potem chodzimy, potem zmusza nas się w szkole do biegania a potem całe te wuefy idą w zapomnienie bo dla wielu praca dziś to godziny przy biurku i włączenie trybu duporozrostu. Tak na pierwszy rzut oka ta pierwsza faza w której to raczkowaliśmy po podłodze wydaje się strasznie prymitywna. Po przemyśleniu jednak można dojść do wniosku, że to właśnie wtedy rozwój umiejętności ruchowych/koordynacyjnych był na najwyższych obrotach a potem było już tylko gorzej 🙂

Od małego uwielbiałem ruch. Spędzałem godziny na dworze. Tyle tylko, że nie grając w piłkę a np. budując sobie „worek treningowy” z desek albo łażąc po drzewach. Oczywiście ulubioną bajką były żółwie ninja a z wiekiem doszedł Dragon Ball 😉 Prawda jest jednak taka, że w tamtym czasie granice ludzkich możliwości nie były dla mnie „wiadome”. Tj. nie miałem dostępu do internetu a mieszkając na wsi nie widziałem szkół akrobatycznych więc większość extreme ruchu wydawał mi się „fejk”. Niemniej, filmy typu street fighter, mortal combat, kick boxer itd itp oglądałem setki razy, klatka po klatce na vhs próbując zrozumieć ruch (lub dojrzeć gdzie te linki :P). Tak więc robiłem wtedy co mogłem a moje extremum .. no właśnie..

Pewnego pięknego dnia w gimnazjum będąc na długiej przerwie wkradłem się na salę gimnastyczną (przejście przez małe okno gdzieś na wysokości 2 piętra przy pomocy rynny czy innego cuda nie stanowiło problemu) i dorwałem stertę materacy. To był w zasadzie ostatni tydzień szokły i uznałem, że zaraz wakacje a potem liceum więc trzeba wykorzystać ostatnie chwile na sali (krótkowzroczność dzieciaka FTW!). Na tej stercie uznałem, teraz albo nigdy.. i rzuciłem się do tyłu na głowę 🙂 ręce mnie uratowały przed wylądowaniem głową w ziemi. Podniosłem się i przez 20 minut tak skakałem aż nauczyłem się fiflaka 🙂 to była moja pierwsza pro akrobacja… niesamowite uczucie, satysfakcja i w ogóle..

pech chciał, że w te wakacje właśnie, kiedy to świat akrobatyki zaczął się przede mną otwierać wpadłem na genialny plan nauki jazdy na deskorolce, a jako pierwszą przeszkodę wybrałem sobie taką 2,5-3 metrową rampę… w Tonym H nie wyglądało to zbyt skomplikowanie więc czemu nie?

Grupa młodocianych skejterów krzyczy do mnie „drop-in, drop-in” (to było w australii, 3 dzień wakacji) no to szybko szukam w pamięci o co chodzi, Tony robił to odruchowo no to i ja… i lecęęęęęęęęę… gdzie była decha to już nie wiem, wiem tylko, że upadek z takiej wysokości na bark skutecznie zniechęca do rampy… niestety nie wybija deski całkiem z głowy.. leżąc jeszcze w ogniach bólu mój wzrok wyłapał „basen”. Pomyślałem, no tam jest nisko, co się może stać. No i stało się, chcę zjechać, deski nie ma, noga się przekręca, słychać trzask, w 3 minucie padają strzały. Potem to już pół roku o kulach, 4 operacje, śruby i jakieś blachy i….

powrót do początków. To wtedy właśnie musiałem znów uczyć się chodzić, całe szczęście w głowie miałem cały czas, że właśnie wtedy otwierał się przede mną czas akrobatyki… i choc lekarze mówi… e co ja będę gadał, pokażę Wam….

To co widać ma duży związek z tym, że w liceum kiedy już chodzenie przechodziło w latanie i razem z przyjacielem zaczęliśmy wariować skacząc po czym się da pewnego dnia odpaliłem youtube i znalazłem informację, że Yamakasi to uprawiają coś co się nazywa Parkour… wtedy zaczęła się moja prawdziwa przygoda życia zwłaszcza, że idea parkour polegała na walką z sobą i swoimi słabościami co w tamtym momencie było dla mnie kluczowe.. i tak mi zostało do dziś… swoją drogą, pamiętam to jak dziś. Odpalam filmik, oglądam z szczęką na podłodze i takie „ooooooo jaaaaa” .. a pod ręką miałem buty.. a za sobą balkon.. chwilę potem leciałem przez ten balkon 🙂 good times…..

I tak ucząc się chodzic z rozpędu poszedłem trochę dalej 😉 potem jednak przyszedł czas pracy, jako pracoholik który stworzył sobie zawód spędzałem każdą chwilę na projektach, wszelakich, robiłem wszystko co się dało, tłumaczenia, animacje, szkice, briefy, plakaty, copywriting itd itd… wpadłem do korporacji (pół roku = prawie +20kg, za to mogłem pracować z haxiorami ;]) i no cóż, dupa urosła… od ponad roku staram się wrócić do formy, jest coraz lepiej. Poker mi to nieco utrudnia bo burzy zegar biologiczny ale o tym przy innej okazji. Dziś opowiadam „wstępnie” o tematach mi bliskich.

I tak teraz prowadzę sobie projekt o nazwie Fitback w którym prowadzę relację z postępów ale i zachęcam i wciagam innych w to, żeby o siebie zadbali. Jeśli nie wiecie po co, to przejdźcie się do apteki w godzinach 12-13 i popatrzcie na ludzi w kolejkach… też tak możemy wyglądać jak o siebie dzis nie zadbamy. Anyway, ja tak nie chcę wyglądać. Nie chcę tak żyć. Więc sobie walczę z własnymi słabościami.. takie uzależnienie mam w sumie. Pokonywanie samego siebie i swoich ułomności.

Dźwięk.

Tu temat trochę krótszy. Jak byłem młodszy, podstawówka jakoś, w domu mnie zapisali na lekcję gry na pianinie (mama grała, siostra grała) a ja jak to dzieciak byłem słabo zmotywowany a raz nawet rzuciłem tekst, że to babski instrument to pianino. A co. How little did I know… No ale cóż, z wiekiem polubiłem a wręcz pokochałem muzykę i wszystko co z nią zwiazane. Od grania przez słuchanie aż do tworzenia własnego stuffu. Aktualnie właśnie próbuję wrócić do tego pierwszego ale poprzez to ostatnie. Nabyłem jakiś podstawowy sprzęt i sobie rzeźbię (uczę się w zasadzie w wolnych chwilach obsługi softu)… moje „wypociny” można posłuchać o tu: http://soundcloud.com/airwee/

Muzykę tworzę na zestawie:

# MacBook Pro 13'3″ (lipiec 2010)

# MacOS X Lion + Reason 5

# m-audio keyrig 49

# korg padKontrol

a odsłuchuję aktualnie na słuchawkach do grania Creative Tactic3D Sigma.

proces tworzenia czyli sheesha, klawisze i maczek.

Wakacje

W tym roku tak dla odmiany wakacji nie będzie 😉 Przynajmniej nie w czasie wakacji… ale mam przed sobą fotę z zeszłorocznej wizycie w grecji i liczę, że w tym roku uda mi się polatać w jakimś ciepłym zakątku świata.. póki co jednak powygrzewam się w Polskim słońcu…

um, no, wait….

Grecja 2010

na dziś chyba starczy, jest jeszcze granie (Call of Duty), Fotografia i no cóż.. ludzie 🙂 ale myślę, że i tak przegiąłem z długością tekstu choć w każdej sekcji skróciłem jak się da…

Poprzedni artykułSlow-roll w praktyce
Następny artykułDaniel Negreanu – biznesmen, ambasador, doradca

16 KOMENTARZE

  1. Gdzie bym nie podążał tam znajduję ciebie. Wcześniej AFA i ogólnie Parkour 🙂 A teraz poker. Jakby nie patrzyć są to dyscypliny mające sporo ze sobą wspólnego – ciągle doskonalenie, walka z samym sobą, stawianie sobie wyzwań. Pozdro!

  2. Nie byłeś na mojej liście blogów wartych uwagi, wręcz przeciwnie, ale jakbyś mógł to WIĘCEJ ZDJĘĆ BEZ KOSZULKI!!!

  3. Zadałem już to pytanie pod Twoim „ipadowym” wpisem – czy jest tablet, na którym można bez problemu grać na PS?

    • a ja tam nawet odpisałem 😉

      Na tę chwilę żaden system mobilny nie wspiera gry na PS (ani też na żadnym innym roomie z tego co mi wiadomo). To nie kwestia sprzętu a systemów operacyjnych urządzeń mobilnych.

    • Grałem w Call of Duty od wersji 2. Ale przygoda zaczęła się jak pobrałem pirackiego Modern Warfare, skończyłem singla (zbierałem szczękę z wrażenia fotorealizmu) i poleciałem do sklepu kupić oryginał (wtedy swoją drogą zaczęła się moja przygoda z oryginalnymi grami) i poszło multi. Szybko mnie przygarnął jakiś brytyjski klan ale oni byli bardziej for fun a mnie kręciła rywalizacja i trafiłem do http://www.team-grom.com gdzie spędziłem trochę czasu 🙂 W tej chwili w ramach TG będziemy chcieli reaktywować część mutligamingu (ABP, CoD, LoL itd.) ale… ja siedzę przy COD 🙂

      W tej chwili mamy Black Ops. Na koniec roku jakoś wyjdzie MW3 ale nie wiem czy mój sprzęt to pociągnie. Istotne jednak będzie co zrobią z multi, promod do BO dopiero niedawno wyszedł ale i tak niewiele osób w niego gra a jak grają to przeważnie 16 latkowie którzy nie mają co robić więc próba dorównania do ich skilla który rośnie z każdą godziną (a na każdą rozegraną przez nas godzinę oni poświęcają 3-4) raczej skończy się klęską 😉 niemniej, grając nic nie znaczące pcw jakoś tam dajemy radę. 2na2 tak samo idzie w odmiane SD Hardcore.

      MW2 było epizodem którego aż żal wspominać. Wpadki ze steamem, ja mam tam wszystkie DLC i nie mogę sobie pograć bo nie mam z kim(!!!) Fail totalny.

      Jestem na steam: ajuneja ;] grywam przeważnie w godzinach 22:00-03:00. Tylko HC.

      @22 – pisałem w poprzednim, że dla mnie blog to bylo przelewanie myśli na „literki” a w myślach nie mam ani dużej litery, ani przecinków, wielokropki za to dość często ;]

  4. Pierwszy odcinek bloga, który napisany jest jak.. blog: myśli na papier bez zbędnego (wg mnie) skupianiu się na edycji zdań. Dobrze się czyta, choć JD wypomni Ci wielokropki:)

    Ja podobnie jak Ty, codzień staram się ruszać. Każdy dzień zaczynam od brzuszków (no prawie każdy;), 3x w tygodniu piłka, 2x siłownia, 1xsquash, 1xbasen. Tak to przeważnie wygląda. Gdy po pierwszej dziennej sesji przychodzi zamulenie, trochę ruchu pozytywnie mnie nastraja przed drugą sesją.

    • Nie wiem jak w tych nowszych , ale w CoD2 to Team Grom byl top1 w Polsce za moich czasow :]

      Wiec nie byle jaki klan takze gz

    • w piłkę gram w jednej z niższych lig, to jest priorytet. Siłownia musi być wiec temu podporządkowana. Squash naprawdę mi się podoba, plan na październik to rozpoczęcie współpracy z trenerem i rozwój w tą stronę. Basen dla dopełnienia całości, mam blisko:) chciałbym kiedyś delfina opanować.

  5. filmik jak dla mnie pierwsza klasa 😉 chciałbym umieć znajdować do tego wszystkiego motywacje tak jak Ty..

    • dzięki. Co do drugiego zdania. Chęci są ważne, ale ważniejsze są działania. Ja tam wierzę, że jakbyś chciał to byś mógł się zmotywować. Pytanie czy Ty w to wierzysz? 🙂 Wiara w siebie jest EV+.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.