Witold „Loczek” Homka – Nareszcie robię to, co lubię

2

Zapraszamy wszystkich Czytelników Pokertexas do lektury długo zapowiadanego wywiadu ze zdobywcą mistrzowskiego pierścienia podczas festiwalu WSOP Circuit w Berlinie.

Kilkanaście dni temu mieliśmy okazję przekazać Wam wesołą nowinę dotyczącą polskiego triumfu na festiwalu WSOPC rozgrywanym w stolicy Niemiec. Sprawcą całego zamieszania był nie kto inny, jak długo nie widziany przy stołach Witold Homka, niezwykle barwna postać warszawskiej sceny pokerowej.

Na fali tego wydarzenia złapaliśmy Witka w przerwie między wyjazdami na festiwale pokerowe, aby dowiedzieć się więcej o jego planach na najbliższe miesiące oraz podejściu do gry, które na przestrzeni ostatnich lat mocno ewoluowało.

 

Witku – mimo stosunkowo młodego wieku, w końcu na „liczniku” masz dopiero 28 lat, Twoje doświadczenia pokerowe są bardzo bogate. Opowiedz proszę naszym Czytelnikom co nieco o początkach swojej kariery.

W pokera, w takiej czy innej formie, gram w zasadzie od 11 lat. Pierwsze kroki na tym gruncie stawiałem już w liceum, kiedy to codziennością były rozgrywki na ultra-niskich stawkach podczas przerw między lekcjami. W tamtym czasie były to gierki typowo dla zabawy czy też zabicia czasu, traktowałem je jako formę niebanalnej rozrywki. Z czasem jednak zasmakowałem cashówek w Hiltonie, na których się chyba odrobinę zbyt długo zawiesiłem. Co prawda, podczas tych gier zdobyłem dużo umiejętności w Omahę Hi i Hi/Lo, które potem mogłem wykorzystać w turniejach, jednak na dobrą sprawę był to dla mnie okres dużej demotywacji.

O ile na początku zarabiałem sporo pieniędzy, o tyle po pewnym czasie całkowicie odechciewało mi się grać. Uświadomiłem sobie, że w pokerze najbardziej kręci mnie aspekt rywalizacji, a dla takich ludzi stworzona jest gra turniejowa. W cashówkach owszem, można zarobić dużo więcej, ale tam naprawdę chodzi tylko o pieniądze.

Od lat licealnych czy studenckich minęło już dość sporo czasu, aż chciałoby się zapytać „gdzie byłeś, gdy Cię nie było?”

W ciągu ostatnich kilku lat próbowałem robiłem podejścia do różnych zajęć, dość mocno wkręciłem się w aktorstwo, jednak w pewnym momencie szczerze zatęskniłem za graniem live. Poczułem potrzebę wyjechania gdziekolwiek i wybór padł na festiwal WSOP Circuit w Berlinie. Miałem ochotę ponownie zasiąść do stołu i zmierzyć się z innymi zawodnikami podczas turniejów, w których czuję się najlepiej. Co prawda, gierka w Omahę na żywo jest dość mocno wariancyjna –  niektórzy zawodnicy, którzy przesiadają się do niej z Holdema, mają tendencję do znacznego przeceniania swoich układów, przez co ciężej jest przeczytać ich zagrania.

Omaha Omahą, jednak największy sukces podczas tego festiwalu osiągnąłeś podczas turnieju Holdema.

Tak, to prawda, dlatego też to konkretne zwycięstwo cieszy mnie jeszcze bardziej. Moją zdecydowanie najmocniejszą stroną podczas turniejów na żywo jest łapanie telli, często zdarza mi się wchodzić w głowy rywali, co w Holdemie jest jednak mimo wszystko odrobinę łatwiejsze. W zasadzie od początku swojej przygody z pokerem skupiałem się właśnie na tym aspekcie gry i niezwykle cieszy mnie to, że nie wypadłem z obiegu i po tak długiej przerwie widziałem w przeciwnikach to, co udawało mi się dostrzegać przed kilkoma laty. Nigdy nie bałem się podejmowania skrajnych decyzji – kiedy czuję, że dany gracz próbuje na siłę przekonać mnie do tego, że ma silny układ, a z moich obserwacji wynika coś zupełnie innego – potrzebuję naprawdę niewiele, aby pójść za swoją czutką i sprawdzić jego zagranie.

Myślę, że właśnie to było kluczową kwestią, jeśli chodzi o zwycięstwo na WSOPC. Dało mi to konkretnego kopa, motywację do dalszych podróży, ale również pokaźny zastrzyk gotówki, który pozwoli mi realizować się w tym, co zdecydowanie najbardziej lubię – brać udział w turniejach na żywo.

Po powrocie z Berlina wróciłeś niejako od korzeni i można było spotkać Cię przy stołach w warszawskim kasynie Hit. Czy spotkałeś się tam z jakimiś przejawami szeroko rozumianej popularności?

O dziwo tak. Kilka osób mnie rozpoznało, a ponieważ jestem bardzo kontaktową osobą, to wymieniliśmy kilka zdań, co było niezwykle miłe. Zdarzały się również osoby, które po uprzedniej rozmowie, przy stole próbowały za wszelką cenę zastawiać na mnie sidła i wychodziły ze skóry, aby utrzeć mi w kilku rozdaniach nosa. Było to rzecz jasna zupełnie niepotrzebne, ale najwidoczniej nie tylko ja lubię rywalizować z innymi – nie sądziłem jednak, że tak szybko z myśliwego stanę się zwierzyną.

Już jutro wyruszasz w kolejną podróż, tym razem na Maltę. Wybór festiwalu ponownie był dziełem przypadku, czy tym razem kierujesz się tam świadomie?

Pierwszym pomysłem był WSOP Ciruit w Rozvadovie, jednak po dokładnym rozeznaniu w kwestii dojazdu stwierdziłem, że warto poszukać czegoś lepiej skomunikowanego z cywilizacją. A że akurat zbliżał się festiwal na Malcie… Stwierdziłem, że jest to idealna okazja do tego, aby móc zasiąść do gry w moje ulubione odmiany.

Tak więc w piątek o 6:00 wylatuję z Warszawy, na miejscu jestem około 13:30. Szybka podróż do hotelu i pręciutko do kasyna, gdzie o 14:00 startuje Omaha Pot Limit Hi/Lo za 200€. Co prawda jest to turbos, a ja zdecydowanie lepiej czuję się w turniejach z nieco głębszą strukturą, jednak nie wykluczam, że może zadziać się coś fajnego. W sobotę gram H.O.R.S.E. za 550€, w niedzielę Omaha Pot Limit Hi/Lo za 1.650€, w poniedziałek natomiast na pewno zagram Omahę Hi/Lo Limit. Kwestia wtorku jest nadal otwarta, wszystko zależy od tego, jak bardzo będę zmęczony i czy konieczna będzie przerwa na odpoczynek. Jeśli będę się dobrze czuł, to do wyboru mam dwa turnieje – albo wieczorna Omaha Turbo, albo turniej mieszany Omaha Hi/Lo Limit i Stud Hi/Lo, który startuje w południe.

W środę wracam do Polski i szykuję się na festiwal WSOP Circuit w Paryżu, nie wykluczam również wspomnianego Rozvadova, ale to w głównej mierze zależy od nagromadzenia obowiązków, które będą na mnie czekały po powrocie z Malty.

Nie zatrzymuję Cię dłużej, w imieniu Redakcji życzę sukcesów na Malcie, będziemy stale monitorować Twoje poczynania. Niech moc będzie z Tobą!

Dzięki!

Poprzedni artykułGPI: Cate Hall idzie śladami Fedora Holza
Następny artykułWPT National Wiedeń – polski rodzynek w Main Evencie

2 KOMENTARZE

  1. Ja grałem z Witoldem „Loczkiem” Homką a Wy fisze krytykujące mnie w każdym poście?

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.