Windykacyjne wspominki

83

POCZĄTKI

Jak to się wszystko zaczęło? Otóż gdy pisałem do "Przeglądu Sportowego" i "Polski Zbrojnej"

(tak, była kiedyś taka gazeta!) artykuły o sporcie przyjechał do mnie stary znajomy i mówi tak: "Słuchaj Rafał, zaczynam pracować w nowej firmie, może byłbyś zainteresowany, zawsze

miałeś dobrą gadkę, nadasz się" itd. Pomyślałem, że co mi szkodzi zobaczyć o co chodzi w

tym interesie. Poszedłem na spotkanie, dowiedziałem się na czym ma polegać praca i kilka dni

później po raz pierwszy pojechałem w teren. Moim rejonem pracy była warszawska Praga,

dzielnica o nie najlepszej reputacji, za to moja ukochana, bo na niej się wychowałem i znałem

tu każdy kamyk i każdą ulicę. W tym specyficznym rejonie nie chciał pracować nikt z mojej

nowej firmy, a ja z kolei nie chciałem pracować nigdzie indziej, więc układ był świetny. Moje

pierwsze zlecenia (a był to jakiś początek roku 1993) to nie były jakieś wielkie kwoty. Ot, parę

milionów tu, parę milionów tam. Tak, milionów to było jeszcze przed denominacją! Po kilku

tygodniach miałem w firmie opinię człowieka do zadań specjalnych. Nie było dla mnie długu

nie do odzyskania. Jak mi zamykano przed nosem drzwi to wchodziłem oknem. I z tego też

powodu dostałem takie oto zlecenie…

Pewna staruszeczka, 80 lat z okładem, wzięła na kredyt super drogi telewizor. Oczywiście rat

nawet nie zaczęła płacić, więc afera, pewnie wyłudzenie, kto jej dał taki kredyt itp. Sprawa

trafiła w końcu do mnie, bo babinka mieszkała na ulicy Szwedzkiej. Ulica ta leży w rejonie

słynnego praskiego "Trójkąta Bermudzkiego", co tam trafia to już stamtąd nie wychodzi.

Wziąłem kolesia z osiedla (który akurat uczył się przy mnie roboty) i pojechaliśmy na rewiry.

Wpadamy do obskurnej kamienicy, walimy w drzwi, otwiera nam babinka – dłużniczka.

Grzecznie zaprasza nas do mieszkania i po krótkim wstępie informuje, że sprawą telewizora

zajmuje się jej synek (czy wnuczek, nie pamiętam już dokładnie). Wchodzimy do pokoju i

naszym oczom ukazuje się obrazek rodem z "Wielkiego Szu", w rogu stoi jakaś rozpadająca

się szafa, w drugim rogu na jakimś taborecie stoi "nasz" telewizor, a pośrodku z sufitu zwisa

na kablu żarówka. Pod żarówką stoi stary kwadratowy stół a'la stołówka zakładowa w FSO,

a przy stole siedzi czterech gości i rżną w karty. Na stole leży fura pieniędzy, a jak gdyby

nigdy nic obok każdego z graczy na stole leży sobie pistolet! Generalnie w tym momencie

chciałem tylko się stamtąd wydostać, mój koleś dostał jakiś dziwnych drgawek, a ja kląłem

w duszy moją kochaną dzielnicę. Jeden z typów spojrzał na mnie i pyta grzecznie: "Czego

kurwa". No to ja zaczynam swoją standardową nawijkę, że przyjechałem wyjaśnić zaległości,

że to pewnie jakaś pomyłka, że to można na pewno jakoś wytłumaczyć. Gość zlał mnie na

maxa, po czym sięgnął ręką na stół, chwycił garść (dosłownie garść!) banknotów i rzucił mi

na podłogę pytając "Starczy". Szybciutko odliczyłem sobie kwotę za cały kredyt (starczyło!)

i pytam klienta, czy wypisać mu może druk KP, czyli potwierdzenie wpłaty. Po krótkim i

rzeczowym "Spierdalaj" zrozumiałem, że muszę się oddalić. Po wyjściu byliśmy zlani potem

i nie mieliśmy już ochoty na dalszą pracę tego dnia. Ale sprawa załatwiona!

Następny temat nie był już taki łatwy do realizacji. Dłużnikiem był trep, w sensie wojskowy

z podwarszawskiego Legionowa. Facet notorycznie mnie olewał, nie pojawiał się w domu

gdy byliśmy umówieni, a jak już raz go w domu zastałem to mnie nawet nie wpuścił do

mieszkania i przez drzwi powiedział, że mogę mu skoczyć. No cóż, nie lubiłem w mojej

pracy takiej postawy dłużnika. Jako ambitny pracownik postanowiłem nie odpuścić gościowi

i doprowadzić sprawę do szczęśliwego końca. Tak się dziwnie złożyło, że gość miał u nas

dwa kredyty, jeden na kamerę video, a drugi na komplet mebli kuchennych. Pewnego dnia

krążąc po okolicy postanowiłem znienacka zajechać do niego do domu. Okazało się, że w

domu była żona dłużnika i mi tylko tego było potrzeba. Kazałem miłej gospodyni wypakować

garnki i mąki z kuchennych szafek oraz przygotować kamerę wraz z oprzyrządowaniem do

przekazania. Mój koleś poleciał w tym czasie załatwić jakiś transport na meble i zanim pan

oficer wrócił do domku to było po temacie, meble z kamerą pojechały z nami do firmy.

Następnego dnia rano dostałem od mojego szefa (były pracownik służb, ale dusza człowiek)

wolne za załatwienie tego tematu (w sensie, była okazja, żeby się napić po sukcesie). Gdy

przyjechałem do firmy wychodził z niej właśnie mój dłużnik! Okazało się, że warował od

świtu pod naszym biurem, wpadł do środka i z miejsca zaczął kręcić awanturę! Zaczął ponoć

od tego, że siłą wparowałem do jego mieszkania taranując drzwi (na co podobno miał nawet

świadków w osobach sąsiadów!), wyzwałem jego żonę od najgorszych i razem z kilkoma

kolegami zastraszyliśmy ją tak, że musiała nam oddać meble! LOL! Gdyby nie fakt, że mój

szef znał całą "historię choroby" tego gościa, to może nawet musiałbym się tłumaczyć, że to

wszystko nieprawda, ale na szczęście szef okazał się dobrym dyplomatą i tak samo spuścił

gościa na bambus jak on spuszczał przez kilka miesięcy mnie. Kolejny punkt dla mnie!

PIERWSZY ODEBRANY SAMOCHÓD

Pracując nadal w tej samej firmie pewnego dnia dostałem zlecenie ekstra. I to z samej "góry"!

Z tematem przyszedł do mnie sam właściciel firmy, wtedy jeden z najbogatszych ludzi w

Polsce. Sprawa wyglądała tak, załatwił swojemu znajomemu kredyt na samochód. Facet auto

odebrał bez większych formalności, wszystko miał załatwić potem, ale sprawę olał jak tylko

wyjechał samochodem od dealera. Nawet nie podpisał umowy kredytowej! No tak to bywa jak

się załatwia tematy po znajomości. W każdym razie mój boss zlecił mi jak najszybszy odbiór

samochodu. Było to Renault Twingo, koloru sraczkowatego, ale wtedy autko wypasik. Pech

polegał na tym, że dłużnikiem był dziennikarz Radia Zet, notabene zajmujący się na antenie

tej stacji motoryzacją. No i jak to z dziennikarzem bywa ciężko go było namierzyć. No może

komuś by było ciężko. Ja pomysł na tego miglanca znalazłem od razu. Pojechałem do Radia

Zet na Piękną (byłem tak pewny siebie, że pojechałem tam autobusem, bo wiedziałem przez

skórę, że wrócę już samochodem!) akurat w momencie, gdy pan dziennikarz prowadził swoją

audycję na antenie. Miłej pani na recepcji powiedziałem, że tenże pan zaprosił mnie do siebie,

więc ta nie miała większych oporów, żeby wpuścić mnie do środka. Gdy biedny dziennikarz

zobaczył przyłożony przeze mnie do szyby glejt na odbiór Twingo zbladł i szybko kazał

puścić jakąś muzyczkę. Zanim piosenka się skończyła ja już wychodziłem z kluczykami i

papierami bryki z siedziby Radia Zet. Mój boss był tak ze mnie zadowolony, że miałem ten

samochód do mojej dyspozycji przez kilka tygodni (a ja jeździłem wtedy moim supertubro

Fiatem 125p z 1976 roku!).

NA "SWOIM"

Kilka lat później miało się okazać, że był to pierwszy z kilkuset odebranych przeze mnie

samochodów. Wliczając w to potem moich pracowników w firmie, którą prowadziłem to

uzbierało by się pewnie ich z 1500-2000. Sam nie wiem, nigdy tego dokładnie nie liczyłem.

Pamiętam tylko kolejne lawety pełne samochodów zajeżdżające do mnie na plac. A że moi

ludzie pracowali jak wściekli to i efekty były dobre. Ja sam również nie siedziałem na tyłku

tylko szukałem sobie kolejnych wyzwań, czyli spraw, których moi pracownicy nie mogli

w żaden sposób ugryźć. A było ich sporo. Na przykład sprawa pewnego Fiata Multipla.

Cała ta sprawa śmierdziała od samego początku. Dłużnik zaginiony w akcji, zakład pracy

fikcyjny, mieszkanie dłużnika od lat puste, temat w zasadzie nie do załatwienia. No, ale

jak to bywa w takich przypadkach pomógł czysty przypadek. Pewnego dnia wieczorem

pojechałem z żoną do wypożyczalni kaset wideo. Gdy ona grzebała jeszcze po półkach za

jakimś filmem dla siebie ja podjechałem na stojącą tuż obok stację benzynową zatankować

samochód. Podjeżdżam i oczom nie wierzę! Przede mną stała poszukiwana od ponad roku

Multipla!! Numery rejestracyjne znałem od miesięcy na pamięć, tak jak i wszystkie dane

dłużnika. Nie mogłem się mylić! Jedno małe "ale", w bryce siedziało dwóch karków, a nie

starszy pan dłużnik. Złodzieje z Bródna, praskiego osiedla, znani mi z widzenia. Co oni

robili w tym samochodzie? Patrzę jak się zbierają do odjazdu, a w tym czasie dostojnie

spacerkiem do samochodu idzie moja małżonka z kasetami pod pachą. Szybko otworzyłem

okno, krzyknąłem jej, żeby brała taksówkę do domu i z piskiem wyciąłem za Multiplą ze

stacji. Nie wiem co mnie podkusiło, ale wyprzedziłem Multiplę i stanąłem w poprzek ulicy!

W tym momencie muszę wspomnieć, że jeździłem wtedy czarnym Volkswagenem Passatem,

czyli bryką kojarzącą się wielu osobom jednoznacznie z szeroko pojętym "miastem". Ten

element chciałem wykorzystać w moim obmyślonym na biegu planie. Wiedziałem, że szczurki

z osiedla nie są żadnymi kozakami, ot zwykli złodzieje radyjek samochodowych. Wyskoczyłem

z mojego samochodu, podleciałem do nich, otworzyłem drzwi i z miejsca zacząłem się na nich

wydzierać! Nie powiem, byłem lekko speniany, że któremuś odbije jakaś palma. Ale tych

dwóch gości dosłownie zamurowało! Zacząłem się na nich drzeć – czy wiedzą czym jeżdżą, że

ten samochód jest na policyjnym "bębnie" i szuka go każdy policjant w mieście i tego typu

zmyślone pierdoły. A przy okazji chciałem się dowiedzieć jak to się stało, że w ogóle ten

samochód jest w ich posiadaniu. A okazało się, że mój dłużnik przegrał samochód w pokera!

A oni kupili go od zwycięzcy tej gry! Oczywiście za jakieś grosze. Kilka minut negocjacji

i tysiąc dolarów w gotówce przekonało moich nowych "kolegów" do przekazania mi bryki.

14-miesięczne poszukiwania zakończyły się sukcesem!

Fantazji nam w firmie nie brakowało. Tak jak w przypadku pewnego pana, który zakupił na

kredyt Fiata Punto. Kredyt owszem wziął, jednak miał straszne opory co do płacenia kolejnych

jego rat. Miesiące mijały, gość jak nie płacił tak nie płacił, ale znaleźć go nie mogliśmy. To

znaczy inaczej, jak to często bywało kryła go mamusia. A że pan dłużnik u mamusi był tylko

zameldowany to trafić go było prawie niemożliwe. Gdy mój pracownik już się poddał w tej

sprawie wpadliśmy na pewien pomysł. Udałem się do owej mamusi, przedstawiłem się jako

pracownik banku i spytałem o dłużnika. Mamusia oczywiście rozpoczęła słodką gadkę, że nie

wie gdzie jest, że nie ma adresu ani telefonu, że synek się tylko czasem u niej pokazuje itp.

I tylko tego było mi potrzeba! Z naprawdę bardzo zasmuconą miną oznajmiłem mamusi pana

dłużnika, że jest mi niezmiernie przykro, ale w takim razie nagroda przypadnie pewnie komuś

innemu. Hasło zadziałało. Mamusia zareagowała tak jak miała to zrobić. "Nagroda? Jaka

nagroda?". A ja jej na to: "Otóż proszę pani, w wyniku losowania wśród naszych klientów

pani syn został szczęśliwym posiadaczem nowego samochodu marki Fiat, ale muszę się z nim

dziś szybko skontaktować w celu podpisania dokumentów w tej sprawie. No, ale pani nie ma

do niego żadnego kontaktu, więc…". Zanim skończyłem mamusia już dzwoniła do synka w

cudowny sposób odświeżając sobie pamięć i numer telefonu. "Krzysiu, przyjeżdżaj szybko,

jest pan z banku, wygrałeś w nagrodę samochód!!". Krzysiu dotarł w jakieś 7 minut. Był tak

podniecony swoją wygraną, że zastosowałem taktykę rodem z pokera czyli slow roll. Najpierw

powtórzyłem mu całą historyjkę o nagrodzie, a gdy ten już chciał ode mnie w zasadzie dostać

kluczyki do nowej bryki ja zadałem jedno niewinne pytanko: "A mógłbym zobaczyć dowody

wpłat pana rat kredytowych?". Moje pytanie trochę zbiło pana dłużnika z tropu i coś zaczął

mi opowiadać o "chwilowych" problemach (śmiesznie to brzmi po prawie roku niepłacenia

rat!), więc ja mu z taką samą smutną miną oznajmiłem, że w takim razie to ja muszę mu

odebrać zakupiony na raty samochód i nagroda mu przepada. O rany, jakbyście widzieli jego

minę! Bezcenne!

Rozpisałem się. Jakbyście chcieli poczytać jeszcze o moich windykacyjnych przygodach

poczekajcie do następnego odcinka. A w nim między innymi o ucieczce dłużnika przez okno,

potyczkach z mafią wałbrzyską, moimi starciami z królem Cyganów lub o numerze z

pieczątkami robionymi "orzełkiem" dwudziestogroszówki. Chętnie wam opowiem, historyjek

mi nie brakuje!

Poprzedni artykułPokerowa twarz
Następny artykułKról kontra królowa

83 KOMENTARZE

  1. do wszystkich tych, ktorzy tak uparcie stoja po stronie tych biedakow, ktorym odbiera sie to co ich.Kilka razy sam mialem przygode z windykatorem i to mili ludzie sa 🙂 jak sie dobrze zagada to mozna i po 50 zł raty ustalic i regularnie splacac stare zaleglosci.

  2. Tak się zastanawiam, skoro komuś nie pasuje to co pisze JD to po co to czyta??? A poziom wypowiedzi negatywnych jest na tak krytycznym poziomie, że szkoda gadać… Zamiast być częścią naszego zakompleksionego społeczeństwa weźcie się za robotę i pokażcie, że Was też na coś stać – krytykować potrafi każdy, ale osiągnąć coś jest bardzo ciężko… Pierwsza sprawa jest baaaarrdzo łatwa a ta druga nazywa się “sukces”…

  3. Już niedługo. Proszę dać czas redaktorowi Majewskiemu odpocząć po wczorajszym… 🙂

  4. Robi znacznie więcej.Niejednych już puściła z torbami, więc uważaj observer. Pozostań lepiej dalej anonimowy.

  5. ad Jack Daniels

    Co jest Jack?Czekam od rana na nowego bloga.Zainteresował on moją żonę która zawodowo jest związana z tym tematem 😉

  6. Dziwne to społeczeństwo, które trzyma stronę złodziei. Dzieci Robina Hooda i Janosika…

  7. O kurna. Nie no paranoja. Pokerstars Ty to chyba zyjesz w swiecie muminkow. Bledy mlodosci- jak czytam przeczytalem ten wpis to nie sadze by Jack uznawal to za blad mlodosci. Jak czytam Twoje pierdoly o SB i o Jacku to nie wiem czy mam sie smiac czy plakac… Smiac z tekstu, a plakac z Twojej glupoty.Wyje- tobie to po prostu zal, ze windykatorowi kobiety sie oddaja, a Ty nie mozesz sie u zadnej o nic doprosic.Ludzie przyjmijcie do wiadomosci- jak sie cos pozycza to trzeba oddac, bank to nie jest Matka Teresa z Kalkuty. A jezeli ktos nie wie ze co nie moje sie oddaje to zle wychowany zostal w domu. A jak komus sie powinela noga- jak temu biednemu panu z Twojej historyjki PokerStars to mogl szybciej posprzedawac wszystko, splacic i zaczac od poczatku- firma i tak upadla.Proponuje wszystkim wziele milionowych kredytow i nie splacanie ich, a co tam, niech nastapi krach na gieldzie, bo banki beda niewyplacalne, niech padnie gospodarka i kij w oko, komus sie powinela noga.

  8. esbecy klasa 🙂 i niech nikt nie pierdoli więcej że naszym zadaniem jest leczyć ich dzieci, wolę wydać na kuranta i pokerka w Hiltonie

  9. Odbijając nieco od tematu – dziś o 21:45 w Eurosporcie kolejna część Partouche Poker Tour. Zapraszam!

  10. 1)no proszę jak się wątek , rozwinął ja czekam kiedy pojawi się tu jeszcze ktoś kto był ,,klintem’‘ działan windykacyjnych autora blogu:)2)jeszcze taka genaralna uwaga odnośnie tej refleksji autora blogu na temat postawy ludzi objawianej wobec niego w komentarzach, myślę że taka jest cena pisania w bardzo osobistym stylu, tak naprawdę pisząc czy o przygodach pokerowych a już tym bardziej o windykatorskiej przyszłości , wpuszczasz w pewien sposób czytelników w swoją prywatność, dzięki temu blogowi otworzyłeś swoiste drzwi przez które wchodzą ludzie, a ludzie jak to ludzie są i normalni i debilni….

  11. Jeszcze jaki dumny ze znalazl kilku czytelnikow, ktorzy po przeczytaniu tego syfu prawie dostalo orgazmu “No pisze, juz pisze, dzieki za mile slowa” Nazwal bym to odpowiednio, niestety cenzura mi na to nie pozwala.

  12. @Wyje

    I albo Ci to odpowiada i czekasz co ciekawego napisze w swoim blogu albo rezygnujesz, zabierasz zabawki i idziesz do innej piaskownicy …

  13. Pycha Rafala Gladysza przechodzi wszelkie granice, obraz typowego cwaniaczka ktory za pieniadze zabralby respirator swojej wlasnej babci.

  14. Nie chodzi tutaj jakie sa banki, chodzi o to jaki jest Jack i tylko o to sie rozchodzi, szczycic sie tym ze to ja kopalem w dupe tych ludzi, ze to ja moglem przeleciec corke czy zone Slawka ktory zalegal z ratami za samochod to jest po prostu szczyt chamstwa.

  15. @pokerstars – A możesz nam powiedzieć jaki ty masz błyskotliwy sposób dla banków, których klienci nie spłacają kredytów na odzyskanie pieniędzy? Przypominam, gdybyś zapomniał, że banki to nie są organizacje charytatywne, tylko firmy nastawione na zysk.

  16. @pokerstars

    Chyba za bardzo sie rozpedziles… Jezeli uwazasz ze to co robil JD jest zle to znaczy ze akceptujesz wymuszanie pieniedzy czyli wystepujesz przeciwko 7 przykazaniu 🙂

  17. AArtino tak tak, takich jak ty bylo juz tu wielu (slowo “ty” specjalnie napisalem z malej litery) ktorzy najchetniej biliby poklony przed Jackiem w dzien i w nocy (o trzepaniu wieczorami jak napisales) nie wspominajac. Podaj Jackowi najlepiej swoj adres, niech ci ( “ci” specjalnie z malej) wysle kartke z autografem i zawies ja sobie nad swoim lozkiem i opraw w zlota ramke a na naszej klasie zaloz profil wszyscy wielbiciele Rafala “Jacka Danielsa” Gladysza laczmy sie! Zapewniam cie ( “cie” oczywiscie z malej) ze napewno mile to polaskocze wybujale ego Jacka.

  18. Brawo pokerstars! Naprawdę brawo! Porównać mnie do SBka mordującego księdza Popiełuszkę… Co ja mam dodać do tego? Niech inni się wypowiedzą, mi brak słów…

  19. @Wyje do Nieba z podziwu5 min JD będzie trwało dopóki jego blog/artykuły odwiedzać będzie więcej osób w ciągu godziny niż ty masz znajomych w naszej klasie a podejrzewam ze masz ich z 500 dla “szpanu” a wśród nich “wszyscy fani białej czekolady łączmy się”, “nałogowi masturbatorzy, trzepmyż 5 razy dziennie – tego profilu jesteś pewnie członiem honorowym”. Przez twój nędzny wpis przemawia zwykła zazdrość, coś co w Polakach od zawsze mnie po prostu wkur..ało. Spuentuję to tekstem z jednej z piosenek Kazika : “A więc jazda do roboty je… nieroby”.

  20. Warto mieć fanów nawet wśród 14-latków, jeśli mają trochę oleju w głowie, żeby zrozumieć co sie do nich pisze…

  21. zapolek a jak się miewa ta konfekcja co ci kolega ostatnio na melanzu zbeszczescił? doprałeś?

  22. Tak Jack, ktos juz ostatnio napisal, ze w zartach zawsze probujesz obrucic kota ogonem i piszesz, ze utrzymuje Cie zona, to ma byc takie zamydlenie oczu przeciwka od prawdy Jack?? I wez skoncz juz z popisywaniem sie jaki to wielki byles, jakie miales przygody i jakie propozycje, nawet jesli polowa z tego to prawda to Twoje 5 minut juz dawno minelo, a to co teraz tutaj reprezentujesz jest doprawdy godne pozalowania, komu chcesz zaimponowac? Chyba tylko 14 latkom ktorzy czytaja Twojego bloga i pewnie od dzisiaj zaczna Cie uwazac za swoje guru.

  23. Zapol, co ty, ode mnie chcesz pożyczać?? Nie wiesz jeszcze, że ja jestem bankrutem i żona daje mi kasę na pokera podobno? Nie czytasz komentarzy pod moim blogiem? Wiele się można ciekawego dowiedzieć 🙂 🙂 🙂

  24. Może ja powinienem napisać jakieś windykacyjne wspominki. :) Podobnie jak JD, na początku lat 90-tych, gdy byłem młodszy, sprawniejszy fizycznie i głupi, również miałem okazję kilka razy pracować jako windykator. Ale taki prawdziwy a nie w jakiejś firmie. :)jdx

  25. Ku uciesze gawiedzi… Wiem, że będziecie sie bardzo cieszyć z jednej historii, którą mam zamiar umieścić w kolejnym blogu, więc dziś (nie bacząc na konsekwencje i niewątpliwe śmiechy) dam wam malutką próbkę jutrzejszego tekstu… 🙂 Taki mały hard core na dowód tego, że potrafię mieć dystans nawet do samego siebie :)PORSCHE LUCJUSZAJednym z nieuniknionych elementów pracy w windykacji było wpadanie non stop na dziwnych ludzi. Jak wam opowiem, że zarówno mnie jak i moich chłopaków z firmy często próbowano przekupić, żeby nie zabierali auta to uznacie to za swego rodzaju normalną sytuację. Wszak nasze społeczeństwo zna się na korupcji jak nikt. Jak wam powiem, że panie często proponowały ?coś więcej? za możliwość pojechania do pracy znowu samochodem, a nie autobusem, to może być już mały szok i niedowierzanie, choć takich sytuacji było również wbrew pozorom sporo. Jak wam opowiem, że jednemu z moich pracowników dłużnik zaproponował kilka godzin z jego własną córką to powiecie, że to już jest niemożliwe ? a jednak taka sytuacja miała miejsce. Co powiecie jednak na próbę seksualnego przekupstwa ze strony? geja?? A było to tak?

  26. Z tym ego się zgadzam. ;P Szczerze wierzę, że gdyby na Ziemię przybyli kosmici i chcieli akurat rozegrać partyjkę holdema o losy naszego świata, ja najlepiej reprezentowałbym nasz glob 😀

  27. Do: Wyje do Niebia z podziwu. Otóż nie wyobrażam sobie dobrego pokerzysty bez rozwiniętego nadmiernie “ego”. Przecież jak jedziesz np. do Las Vegas i siadasz do WSOP-u, gdzie masz zamiar ograć 10000 osób (a wczesniej sa jeszcze zwykle eliminacje), to musisz wierzyć w siebie bezgranicznie. Jack ten jeden warunek spełnia, a co do reszty, to pewnie z czasem przyjdzie. Tak że jest to zapewne cecha wszystkich DOBRYCH pokerzystów. Z tym oczywiście, że jeszcze trzeba umieć grać. No ale az tak to sie na tym nie znam.

  28. Zajebisty temat wybrałeś na kolejną część. Well done. W kwestii rycerzy, którzy po przeczytaniu blogu zaczynają dokazywać sprawa wygląda nad wyraz klarownie – przejście na czerwonym świetle w podwarszawskiej mieścinie w godzinach nocnych to wasze największe życiowe wariactwo i opowieći, które przytacza JD budzą zwykłą zazdrość. Wielu z Was chciałoby zarobić 1/10 tego co on w windykacji i przeżyć 1/4 tego co on wykonując ten ciekawy zawód.

    Nie piszę tego z przekory, po prostu tak uważam.

  29. “Puenta: Poker to degeneraci, ta bron to juz przesada”Jakby na stole leżała biblia, to znaczy że katolicy to degenraci?

  30. Widzę,że ze swoim zdaniem jestem totalnie odosobniony więc muszę przystać na zdanie większości 😉

  31. LOL, no nie moge jak sie przedszkole podniecilo pod dzisiejszym odcinkiem bloga Jacka, nie miejcie tylko w nocy polucji, widze, ze nasz Jack zostal dzisiaj bohaterem dnia! Banda mlokosow bedzie teraz opowiadac w szkole jakich to ma twardych kumpli, zenujace. Jack, jak chciales zrobic tym wpisem furrore to widze, ze Ci sie udalo, ale na mnie to nie dziala, masz talent pisarski to fakt, ale nadmiernie to wykorzystujesz do ubarwiania wlasnej osoby, nie urosnij nam tu w piora, jakby pycha mogla latac to bys Jacky przebil dzisiaj dach swojego domu.

  32. Sam mogę zagrać 🙂 W końcu kto zna lepiej moje przygody niż ja sam? 🙂 To chyba nie jest takie trudne, co? 🙂 Poza tym zmieniłbym tytuł, bo “Komornik” mi się nie podoba 🙂

  33. Bardzo ciekawe historie. Może na ich podstawie powstanie “Komornik 2” :)? Tylko kto mógłby Ciebie zagrać, hmm. Może Piotr Fronczewski <lol2>

  34. ad Jack Daniels

    Żadna praca nie hańbi a “umów należy dotrzymywać” i kredyty trzeba spłacać.Nie masz się czego wstydzić ze swojej pracy, jak nie przekraczałeś prawa. Jednak ja będziesz na portalu pokerowym wspominał swoje doświadczenia jako windykator w środowisku “ciemnych typów”, to sprawisz, że taka piękna gra jaką jest poker będzie w dalszym ciągu kojarzyła się ze spelunami i hazardem. I tak u takich gości jak Observer ma niską reputacje. Dla mnie poker to jak szachy w które grywam namiętnie , lub jak gra na giełdzie kontraktami o podwyższonym ryzyku ;-)))Niestety jestem w tym odosobniony.Pozdrawiam

  35. Dobra, zmieniam o Tobie zdanie (zmienia także Alicja), ale jest warunek: nie traktuj tutaj krytykujących Cie osób w taki sam sposób, jak tych oszustów, z którymi miałeś do czynienia. Nie musisz nas tutaj ogrywać! Możesz to zrobić przy stole pokerowym.

  36. Jakc jak widac to profesjonalista, minal sie z powolaniem (mafia). Swoja droga: kupiles za tysiac dolarow (5tys zl?) auto – kto Ci to pokrył? czy sie oplacało? co to za sciagniecie dlugu wykupem i skad miales tyle kasy przy sobie?

    Puenta: Poker to degeneraci, ta bron to juz przesada

  37. G, Blasco666, MMP1980 – Chyba się nie za bardzo rozbudziliście jeszcze, bo poziom Waszych komentarzy był niezbyt odpowiedni

  38. @knur rasy polskiejo czym Ty pisześ?? Wiesz na czy polega windykacja??? Jeżeli taka babcia nie płaci czynszu to nie przychodzi do niej windykator, tylko spóldzielnia może zgłosić sprawę do sądu a sąd wydać nakaz zapłaty. Jeżeli babcia nie zapłaci, sprawa kierowana jest do egzekucji komorniczej. W takich sprawa windykatorzy nie uczestniczą. Jeżeli jesteś winny za samochód to windykator może odebrać od Ciebie tylko pieniądze lub TEN samochód, a nie pralkę i lodówkę. Mylisz windykację przedsądową z windykacją komorniczą. A jeżeli się na tym nie znasz to po co wogóle pisze???

  39. No ja to online za dużo nie gram, więc nie za bardzo moge polecać jakiś konkretny pokerroom. Ale jak ja zaczynałem grać w sieci to zaczynałem od Sportingbetu, czyli obecnego Paradise’a. Więc może tam? 🙂

  40. JD, gracie czasami on-line, a jeżeli tak to gdzie najlepiej. Grałem troszkę na BETwin a ostatnio na PokerStar’s…

    Pozdrawiam,

    Jaremma

  41. Mam robotę. Prawie codziennie od 19 w Hiltonie 🙂 A co, chcesz mnie zatrudnić? Hehehe! 🙂

  42. Hmmm… Chyba już wystarczy ostatnio tych ocen, co? Zresztą jak ja mogę oceniać innych jak jestem fishem? 🙂

  43. Jack nie wiem czy wypada ale może podsunoł bym Ci pomysł, żebyś do każdego wpisu dodawał swoją opinie o jakimś graczu z którym grasz/grałeś. Czy to na wlp/hilton/ppt czy jeszcze gdzie indziej nie muszą to być opisy tych najlepszych graczy, ale mozesz cos napisac o graczach którzy regularnie graja lub odpier… jakies akcje.

    To tak dla poznania sie w środowisku 🙂 dużo osób czyta twój blog więc możesz rozreklamować niektóre osoby hehe.

    Chodzi mi o to co myślisz o nich pokerowo a nie w kierunku-opisów dekera.Pozatym Pawcio i Góral też mogli by takie coś pisać.

  44. To ty pisz “artykuł” przez “u”, wtedy ja też zacznę pisać “poprawnie”… 🙂

  45. dużo blefować przy nadarzających się okazjach i wyłapywać grube bluffy przeciwników.

    Nie pisz raz po polsku raz po angielsku, nie rob z siebie takiego swiatowca, jak piszesz artykol po polsku to juz tak pisz do konca

  46. “Pula moja, ale ważne, że również read udany! “

    moim zdaniem to też fiszowanko na maxa 🙂

    ale ja też tak zagram nieraz 🙂

    Board: 2c 3d Ts QcDead:equity win tie pots won pots tied

    Hand 0: 36.019% 36.02% 00.00% 523 0.00 { 6c5c }

    Hand 1: 63.981% 63.98% 00.00% 929 0.00 { AKo, AJo-ATo }

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.