Pisząc ten tekst siedzę w pociągu z Nottingham do Londynu i wciąż jeszcze dochodzę do siebie po niedzielnym świętowaniu mojego wyniku wraz z polską ekipą oraz krupierami (po bliższym zapoznaniu się, może następnym razem będą rozstrzygać coinflipy na moją korzyść).
W związku z odrobiną czasu wolnego, postanowiłem przygotować wpis podsumowujący moją grę na UKIPT Nottingham w dniach 2, 3 oraz podczas rozgrywki finałowej. Jeśli komuś się nie chce czytać o przebiegu kolejnych rozdań, to nie zachęcam do lektury. Będzie tylko o tym, gdyż starałem się podejść do turnieju maksymalnie skoncentrowany i cały wyjazd przebiegł pod znakiem gry. Codziennie po zakończeniu zmagań turniejowych pozwalałem sobie na max. 2,3 piwka przy barze, a następnie szybki transfer do pokoju hotelowego i kima. Zgoła inaczej wyglądał wieczór niedzielny, ale niechaj jego przebieg pozostanie tajemnicą…
Dzień 2
Po odpoczynku podczas dnia 1B (udaliśmy się nawet z Serginhem na zwiedzanie zamku Robin Hooda w Nottingham), nadszedł czas na powrót do Dusk Till Dawn i rozegranie dalszej fazy turnieju. Organizatorzy zaplanowali rozegranie 6 leveli, ale w związku z szybkimi eliminacjami w trakcie dnia 2 postanowiono, iż dogramy do miejsc płatnych (72), a cały turniej zostanie skrócony o jeden dzień.
Udaje się do swojego nowego stolika, gdzie zresztą spotykam Arka, który na co dzień mieszka w Anglii i jest pół-prosem. Po zaledwie kilku rozdaniach wiem, że losowanie było dla mnie korzystne. Dwa podbicia z mojej strony przechodzą z łatwością, a największy short stack przy stole pokazuje, że wyrzuca takie karty jak A 9 , więc już zacierałem ręce. Pech chciał, że po około 30 minutach zostaliśmy rozwiązani.
Nowy stolik okazał się być nieco bardziej skomplikowany, ale to tylko dlatego, że siedziało tam mnóstwo calling station i niemalże każdego flopa oglądało się w 3-4 osoby. Zdecydowanie utrudniało to granie c-betów, ale tak czy siak udawało mi się jakoś gromadzić kolejne żetony. Niemalże do połowy dnia 2 dojechałem bez showdownów, nabudowując się do 130.000 (startowałem z 77.500). Wtedy też zostałem przesadzony na kolejny stół, który był już moim ostatnim tego dnia. Jak się miało później okazać, to tam poznałem połowę rywali z rozgrywki finałowej.
Stolik ten był jedną, wielką napierdzielanką i nikt nie mógł liczyć przy nim na taryfę ulgową. Wiedziałem, że jeśli wyjdę z tego zwycięsko, to już nic nie będzie mi straszne w dalszej grze. Tak jak już wspomniałem, dowodem na siłę tego stolika był fakt, iż aż we czterech znaleźliśmy się później przy final table – ja, Oliver Schaffmann, Owen Robinson oraz Andros Spyrou. Kolejny uczestnik, Amerykanin Raymond, ukończył turniej na 10 miejscu.
No więc siadam i zaczynam wojnę! Zdecydowanie najcięższymi przeciwnikami byli Schaffmann oraz John Eames. Anglik ma na swoim koncie kilka ładnych pięciocyfrowych wyników w turniejach na żywo, co doskonale potwierdzał swoją grą. Za przykład może tutaj posłużyć ręka, gdy z 2 2 na CO, 3-betuje Eamesa preflop i obaj oglądamy A J 3 . Po jego checku gram c-bet i ponownie zostaję sprawdzony. Na turnie spada 5 i sytuacja się powtarza, a ja się zastanawiam, czy jestem w ogóle jeszcze w stanie to rozdanie wygrać! John jednak czeka po 8 na riverze, więc wypalam czwartą salwę, która na szczęście skłania go do pasu.
Tak właśnie mniej więcej wyglądała nasza gra, a ja generalnie stałem w okolicach 130.000, bo co nagrałem, to oddawałem jakimiś 3-betami, które nadziewały się na 4-bety Anglika.
Schaffmann oraz Robinson siedzieli jako short stacki, więc raczej się nie odzywali. Wtedy nadszedł moment, w którym podwoiłem Olivera, spadając do 80.000. Podbiłem preflop do 6.900 z UTG z T 9 (nie pamiętam dokładnych sum ani blindów niestety). Siedzący dwie pozycje na lewo Amerykanin sprawdził i na call zdecydował się również Raymond z SB. Flop: 9 5 3 . Blind zaczekał, więc gram c-bet za jakieś 11.000 i dostaje call od Schaffmanna. Na turnie ląduje 7 i mam bardzo poważną decyzję do podjęcia – albo czekam i oddaje pulę (w ogóle mi się to nie uśmiechało) albo stawiam rywala na all inie za 42.000 (mniej więcej wysokość puli) i niech on się głowi co dalej. Wybrałem opcję numer 2! Oliver pokręcił głową, mówiąc: "This is sick" i dorzucił resztę żetonów z Q Q . Niestety suckout na riverze nie spadł i podwojenie jednego z najgroźniejszych rywali stało się faktem. Jak sam Amerykanin później przyznał, wiedział, że dokładnie taką samą linię mogłem przyjąć z K K lub A A oraz setem, stąd też jego komentarz przed flopem.
Kolejne minuty to zjazd do 40.000 i zaczęło się robić naprawdę nieciekawie. Na szczęście dostaję wtedy w końcu pierwszy premium hand tego dnia (K K ) i podwajam się przeciwko Q Q . Niewiele później, na małym blindzie sprawdzam podbicie z 2 2 i na flopie Q J 2 gram check-raise all in za około 80.000. Przeciwnik nie potrafi się rozstać z A A i powracam do porządnego stacka.
Później mam jeszcze jedno rozdanie, gdzie z 7 6 sprawdzam na blindach raise, a na flopie J 2 2 gram check/call w celu przechwycenia puli na turnie. Na nim spada 3 i znowu odstukuję check, aby po zagraniu rywala wsunąć za linię raise za 54.000! Dokonałem dobrego reada przeciwnika, który pozbywa się swoich kart.
W momencie gdy dzień 2 powoli dobiegał końca i graliśmy już bubble`a, nasz stolik był tym, na którym działo się najwięcej i wszyscy zawsze czekali na nas ze względu na tryb Hand-For-Hand. To właśnie na bubble`u doszło do rozdania, przez które mogłem w ogóle nie wejść do kasy.
Z UTG+1 podbijam z 7 7 i dostaje 3-bet od Schaffmanna za około 21.000. Sprawdzam i mamy flop 8 5 2 . Żeby wybadać rękę rywala, decyduję się zaleadować za 23.000 i dostaje call. Na turnie spada J . Call Olivera nie musiał wcale oznaczać super mocnej ręki, a ja decyduje się zagrać pod rozmowę, którą miałem z Amerykaninem jakieś 9 minut wcześniej.
Rozmawialiśmy o moim rozdaniu przeciwko Eamesowi, gdy miałem 9 9 i na flopie T 8 3 uderzyłem za 21.000. Po sprawdzeniu oraz J na turnie, zagraliśmy już check/check do końca (river 2 ) i Anglik z 5 5 zgarnął pulę. Powiedziałem wtedy, że trochę mi nie w smak było wypalać po raz kolejny na turnie, gdyż musiałoby to być za około 50.000, a board nie był z tych najciekawszych…
No więc mając w pamięci to rozdanie, gram za 53.000 z moim 7 7 (zostawiając sobie z tyłu 100.000). Schaffmann zamiera! Łapie się za głowę i zaczyna gadkę: "Jesteś totalnym freakiem! Ja Cię 3-betuje preflop, a Ty później mi walisz w pysk na obu ulicach!". Nareszcie, po około 5 minutach pasuje, mówiąc, że sam nie wierzy, że to robi. Przy poturniejowym piwku zdradza, że zmusiłem go do foldu 9 9 . Przyznam szczerze, że mój stan podczas jego namysłu kwalifikował się śmiało do tych z serii "przedzawałowych"…
Niewiele później poznajemy bubble boya i można spokojnie udać się na spoczynek.
Dzień 3
Ze stackiem 250.000 powracam do gry, wciąż plasując się na najwyższych miejscach w klasyfikacji. Zasiadam do stolika i już w trzecim lub czwartym rozdaniu dostaje na blindzie Q Q . Izraelczyk na CO podbija, a ja go 3-betuje do jakiś 32.000. On odpowiada all inem za ponad 100.000 i moja para utrzymuje się w starciu z A J .
Moim największym szczęściem tego dnia był skośnooki Amerykanin, Raymond. Przez cały dzień trzy siedzieliśmy razem na kolejnych stolikach i odwalał on całą robotę za mnie. Za każdym razem przy nowym stole opowiadał jak to wczoraj się żeśmy we trzech lali non-stop i jaki to nieobliczalny ja jestem. W to mi graj!
Niewiele po eliminacji Izraelczyka, likwidują nasz stolik i trafiam do nowego, gdzie poznaję późniejszego zwycięzcę, Couldridge`a. Anglik siedzał na ultra short stacku i nie tykał swoich żetonów jeśli nie miał porządnej ręki – po prostu mega murek. Traf chciał, że trafił na rozdania z A K vs. A Q oraz A A vs. Q 3 Amana Atwala, który je ostro spushował za 350.000 preflop. Ja w tym rozdaniu miałem T T , których się instant pozbyłem, gdy Couldridge zagrał 3-bet preflop.
Wygrywając małe pule wskakuję w okolice 540.000 i wtedy, po zaledwie dwóch rozdaniach przy naszym stole, w starcie ze mną wdaje się Aman Atwal (chipleader po dniach 1A i 2). Atwal podbija z UTG, a ja znajduję u siebie A K . Kompletnie nie znam człowieka, ma spory stack, więc postanawiam tylko sprawdzić, co czyni jeszcze jeden gracz. Flop: K 9 2 i wszyscy trzej czekamy. Obieram pasywną linię, bo on również mnie nie znał, więc nie musiał wcale ostro reagować na mój bet, gdyż nie wiedział, że ogólnie grałem agresywnie. Turn to Q i Atwal wypala za 35.000. Do rivera wędrujemy już tylko we dwóch. Na nim spada 2 i Atwal gra za 75.000! Nie przebijam, bo od słabszej ręki już i tak więcej value nie wyciągnąłbym i decyduje się na call. 3 3 Hindusa zecydowanie przegrywa z moją ręką i w tym momencie uzyskałem stack w okolicach 700.000.
Od tej pory zaczęło się jakieś 5-6 godzin na totalnym bezkarciu. Niestety nikt mi już za bardzo nie wierzył w podbicia, więc grało się naprawdę ciężko. Od tego momentu kontynuowałem zjazd w dół. Sporą stratą była pula za 150.000, gdy po podbiciu z UTG+1 musiałem sprawdzić all ina shorta za 80.000. Jak się okazało, moje Q 5 było z przodu jego J T , jednakże T na river zafundowało mu double upa.
Do bardzo ciekawego rozdania doszło w momencie, gdy w turnieju funkcjonowały już tylko trzy stoliki. Jakiś starszy Brytol podbił z UTG, a na call zdecydował się Schaffmann z buttona. Mając do dorzucenia jakieś 8.000 do puli prawie 40.000 oraz Q 9 na ręku decyduje się na call. Flop: K T 8 i wszyscy czekamy. Turn to J . Dostaję second nutsa, ale gram check, bo wyglądało na to, że przeciwnicy są bardzo słabi. Gdy na riverze spada jakiś blank, leaduje za 44.000, aby wygrać cokolwiek więcej. Gość z UTG nagle oznajmia raise, ale wsuwa za linię za mało żetonów i jest zmuszony wykonać mini-raise. Zanim się o tym dowiedział, starał się uratować wpychajać za linię jakieś 250.000!!!!! Schaffmann pyta się mnie ile mi zostało (320.000) i zaczyna coś knuć. Ja w tym momencie zwariowałem! Gram slowplay second nutsa, a akcja na riverze okazuje się przybierać jakiś masakrczyny charakter! Oliver ostatecznie pasuje, a ja tylko sprawdzam 88.000, bo naprawdę zostałem zamiecony tą akcją… Schaffmann przyznał się, że chciał pushować all in. Wtedy pewnie potrzebowałbym jakiś 10 minut i z bólem serca bym sprawdził, ale już coraz bardziej zaczynałem tam wierzyć w A Q. Angol miał K J i zaliczam spory zastrzyk żetonów.
Końcówka dnia 3 to zacięta walka o stół finałowy, podczas której byłem mega shortem. W momencie jak byliśmy już 5-handed, to tylko czekałem na foldy i z reguły z SB wsuwałem all ina z any two, utrzymując swój stack na poziomie takim, żeby call nie był taki oczywisty dla przeciwników.
Wtedy nadeszło rozdanie, gdy gracz z SB (chipleader) gra all in, bo już miał chyba dosyć moich odwijek all in po jego podbiciach. Ja znajduję u siebie 9 9 i ogłaszam all ina. Anglik pokazał K 2 , a ja na flopie dostaję jeszcze 9 , więc zaliczam spokojny double up. Niewiele później odpada Raymond i zostajemy w 9 osób na jednym stoliku. Już tylko jedna eliminacja dzieli nas od zakończenia dnia i awansu do oficjalnego stołu finałowego! Po kilkunastu minutach Owen Robinson znajduje u siebie K K , którymi eliminuje gracza z Q Q i obecność Łysego na Final Table UKIPT Nottingham stała się faktem!
Stół finałowy
Przez cały czas trwania turnieju nie mogłem się nadziwić, jak spokojnie do tego wszystkiego podchodziłem. Zero stresu, kompletna koncentracja, ciągły kontakt wzrokowy z przeciwnikami, jednym słowem totalny luz.
Wizja gry na stole finałowym jednakże nieco mnie przerosła. Tego poranka odezwało się we mnie reise fieber stolika finałowego. Na szczęście po kilku rozdaniach się z nim uporałem i wszystko wróciło do normy.
Stół finałowy zaczynałem jako szósty stack, ale moje żetony stanowiły prawie 30% stacka chipleadera, co nie ułatwiało innym sprawdzania moich all inów jakby co.
Niestety dosyć szybko oddaję prawię połowę stacka w starciu z Oliverem Schaffmannem. Z UTG podbijam z A J i dostaje call od Amerykanina na buttonie. Flop: Q J x i obaj gramy check. Mój krótki stack nie pozwalał mi już raczej na jakiś c-bet z drugą parą w tej sytuacji. Na turnie spada jakiś kolejny blank i gram check/call za jakieś 130.000. Po riverze już niemalże muszę sprawdzić, bo Schaffmann gra tylko za 54.000 i jego K Q wygrywa rozdanie.
Po drodze tracimy dwóch zawodników i okazuję się, że gra 6-handed trwać będzie bardzo długo.
Trochę później w moje ręce trafia pierwsze premium hand od czasu A K z dnia 3. Na blindzie dostaje A A . Przede mną Oliver podbija do 70.000 co zostaje sprawdzone przez Spyrou. Ja, mając 340.000, wsuwam all ina. Schaffmann pasuje 7 7 , a Spyrou sprawdza z A T . Dealer żadnego świństwa mi nie wyrządza i zaliczam double upa.
Gra toczy się przez dłuższy czas dla mnie spokojnie, do momentu gdy Spyrou podbija z małego blinda, a ja na dużym znajduję A 2 . Opcję all in odrzucam, bo Spyrou jest solidnym zawodnikiem i zdaję sobie sprawę z tego, że jak już podbił, to zapewne mnie sprawdzi.Pakować się w 60/40 nie miałem ochoty, a w związku z jego tight stylem była spora szansa na ogranie go na flopie. Na stół spadają K K K . Wspaniały flop dla mojej ręki, ale żeby nie uderzać od razu, co Anglik mógłby odebrać jako blef, również odstukuję check i na turnie spada 7 . Spyrou zagrywa za 130.000 bodajże, a ja dosyć szybko odwijam się all inem za dodatkowe 600.000.
Uznaję to za niezłą okazję do zgarnięcia puli, w końcu nie tak wiele kart pomagało mojemu rywalowi. Po dłuższym zastanowieniu wyrzuca on swoją rękę, a ja odsłaniam 2 . Co ciekawe, udało mi się później podsłuchać, jak mówił on swoim znajomym, że sfoldował parę!!!!!!! Uffff……
Później znowu coś oddaję i w momencie, gdy spadłem do 700.000 wsuwam all ina z Q J . Po bardzo długim namyśle dostaję call od A 6 Grahama Gilesa, ale rozdająca karty Kasia wykłada mi Q na turnie i sytuacja na FT bardzo się wyrównuje. W pięć osób mamy w okolicach 1,2 – 1,4 miliona, a Schaffmann jako chipleader posiadał 2.300.000.
Po powrocie z przerwy na kolację podbijam pierwszą rękę z J 8 i dostaje all ina od Couldridge`a. Instant fold i od razu w drugim rozdaniu dostaję 5 5 . Ponownie gram za 180.000, a Owen Robinson z blinda oznajmia all ina. Myślę sobie, że zrzucając spadam do 900.000 (blindy 40.000/80.000 ante 5.000) i niedługo będę musiał się all inować z any two. Wiem, że Owen jest graczem ogarniającym, którego zakres w tym momencie jest bardzo szeroki. Oznajmiam call i okazuję się, że to ja jestem na all inie z 1.120.000 przeciwko A 6 . Mina rzednie mi już po flopie, bo lądują na nim K J 9 . Swój udział w UKIPT Nottingham kończę na turnie w postaci T …
Z wielkim niedosytem udaję się po odbiór kasy oraz do baru po piwko na pocieszenie. Trwają dyskusje, czy nie można było po prostu tej parki od razu spushować. Pewnie i można było, ale grając raise miałem jeszcze opcję foldu, który z pewnością wykonałbym, gdyby all ina zagrał zamurowany Couldridge. W tym przypadku musiał to być call. Wysokie blindy, wyrównane stacki to sytuacja, w której akceptuję każdego flipa preflop w ciemno! Kilka rund później mogłem tak naprawdę skończyć na all inie w o wiele gorszej sytuacji. Nie utrzymało się, trudno… To co boli dodatkowo, to fakt, że zwycięzcą całego turnieju został najsłabszy zawodnik z pozostałej w grze piątki.
Na pocieszenie, po turnieju, podszedł do mnie Owen Robinson i powiedział mi, że to ja z Schaffmannem powinniśmy się byli znaleźć w heads upie.
Już powoli zaczynam się czuć szczęśliwy, a niesmak z powodu braku zwycięstwa przemija.
Dziękuję wszystkim za doping i wsparcie i mam nadzieję, że za jakiś czas będę miał okazję zapewnić Wam jeszcze kilka razy takie emocje!
Pozdrawiam!
true nie brałem tego pod uwagę. Kwestia reshove i call range jest umowna. w takim razie rzeczywiście wychodzi na to, że lepszy open shove
Zeby nie byc goloslownym wpisalem ponizsze zmienne w “open shove tool” na PXF:Players to act behind 3
Villain reshoves with % 20
Villain calls push with % 8
Big Blind 80000
Total Antes 48000
xbb raise 2.5
Effective stack 1120000
Win % vs reshove range 46%
Win % vs shove call range 38%Wyniki są takie:Raise/Fold – 11,584 chips
Raise/Call + 62,045 chips
Open Shove + 78,731 chipsRożnica jest, ale jak lekko zmienimy reshove range i call push range to juz moze byc inaczej.
Simon, nie znam softu, ktorego uzywasz, ale chyba bierzesz pod uwage tylko jednego gracza, ktorego przypuszczalny calling range podalem wczesniej, prawda? Lysy podbijal na CO z tego co pamietam i za nim byl conajmniej jeden agresywny gracz ktory odwija sie powiedzmy z top 20%. Wtedy open shove jest bardziej EV+ niz r/c przy efektywnym stacku 14bb i przy zalozeniu, ze calling range to top 8%.
Raise/call
http://www.PokerStrategy.com
Proces zakończony… 2 373 253 344 ilość przeanalizowanyc rozdań w 0 Sekundy.Stół:
Dead:Equity Wygrana Remis Zagubiona Ręka
Gracz 1: 47,597% 47,013% 1,168% 51,818% 55
Gracz 2: 52,403% 51,818% 1,168% 47,013% 22+, A5s+, KJs+, QJs, JTs, A7o+, KJo+
————————————————————Shove
http://www.PokerStrategy.com
Proces zakończony… 1 315 049 472 ilość przeanalizowanyc rozdań w 0 Sekundy.Stół:
Dead:Equity Wygrana Remis Zagubiona Ręka
Gracz 1: 40,455% 40,185% 0,539% 59,276% 55
Gracz 2: 59,545% 59,276% 0,539% 40,185% 77+, ATs+, KQs, ATo+, KQo
————————————————————W drugim przykładzie podałem Twój przypuszczalny zakres.Jak widać różnica spora. ALl time na tym image i na takim stole r/c bo Twoje eq zdecydowanie lepiej gra przeciwko shove range aniżeli przeciwko calling range.btw. nigdy nie r/f pary na tym stacku na bym to snapnął 😀
Gratuluje
było szownąć, a tak płaczący call i niesmak
Po prostu A+
Łysy, graty jeszcze raz.Co prawda duzo lepiej znales specyfike tego stolu finalowego, bo ja tam nie gralem, ale dalej uwarzam, ze przy Twoim stacku i pozycji z ktorej podbijales, shove z 55 byl lepsza opcja. Glownie dlatego, ze wyrzucasz z rozdania agresywnych graczy, ktorzy moga Cie 3betnac z szerokim zakresem (np. z A6s). Co do murka za Toba, to nawet jesli sprawdza tylko z waskim zakresem jak np. 77+,ATs+,AJo+,KQ,KQs(top 8.7%, czyli szansa ze znajdzie taka reke niewielka),masz prawie 40% na wygrana!I tak 6 miejsce w takim turnieju to super rezultat, pozdro!
Jeszcze raz wielkie gratulacje Łysy 🙂
GG!!Blog też niczego sobie 😛
Gratulacje! I powodzenia w kolejnych turniejach!
ps. fajnie się czyta to co piszesz
rewelacyjna gra, dawno nie czytałem takiego opisu przebiegu gry w wykonaniu polskiego zawodnika. GRATY !
Solidna gra pokazujaca ze nie przypadkowo wygrywasz turnieje 3$+R 😉 Najwazniejsze ze nie bylo bad beatow i mogles w pelni wykorzystac swoje umiejetnosci. Gratulacje
Dobra gra naprawdę dobra. Nie ma się co przejmować ważne są miłe chwile. Pozdrawiam
Oj włosy to On ma :)Ale jest mu łyso całe życie ;)Tylko nie wiem z jakiego powodu… heheheGG ŁYSY
swietny wynik, swietna przygoda.
PS. Nie jestes wcale taki Łysy.. 😛
super wynik:) myślę że gdyby nie Nazwisko swoim wyglądem przypominałbyś rodowitego irlandczyka z okolic Galway:)Łysy super blog i super gra!
dobrą masz pamięć 😀
Świetny wynik, fajny wpis 🙂
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.