Trudne początki pisarskie :)

0

Sztuka pisania tekstów dobrych, przyciągających uwagę, to sztuka nie lada. Czytując regularnie blogi zamieszczane na łamach PokerTexas.pl stwierdziłem, że i ja spróbuję podjąć wyzwanie. Dzisiejszy odcinek jest moim debiutem w roli bloggera, który będzie poruszał szerokie spektrum tematów. Blog nie będzie stricte pokerowy, gdyż zawodowym pokerzystą nie jestem, gram hobbystycznie od czasu do czasu, jak pozwala szkoła.

Tyle tytułem wstępu, kilka słów o sobie: mam na imię Mateusz, niedługo ukończę 21 lat, studiuję slawistykę na Uniwersytecie Warszawskim, rozpocząłem trzeci rok, mam nadzieję, że udanie się on zakończy :). Interesuję się sportem, szczególnie siatkówką, jeśli zaś chodzi o muzykę to słucham reggae, dancehallu, hip-hopu oraz czasem różnych innych utworów, które wpadną mi w ucho. Pokerem zainteresowałem się jakieś trzy lata temu, napotykając stronę Pokerstrategy w internecie. Nie byłem jeszcze pełnoletni, konto zostało założone na tatę. 50$ wpłaciłem na Titan Poker, gdzie niestety w dość lekkomyślny sposób je straciłem. Następnie założyłem konto na Pokerstars, gdzie wpłaciłem troszkę pieniędzy, grałem i paralelnie starałem się dokształcać pokerowo. Od roku staram się grać regularniej, zabrałem się za robienie kickbacków z różnych affiliate'ów. Gram cashówki 6-max, wcześniej grałem full ringi, które jednak są troszkę archaiczną formą grania oraz coraz trudniej znaleźć dostępne, 9 – osobowe stoliki. Bankroll systematycznie rośnie, bardzo polecam graczom początkującym tę właśnie formę zarabiania pieniędzy, jaką są kickbacki wypłacane po zdobyciu odpowiedniej ilości punktów w danym poker roomie.

Chciałbym odnieść się teraz do wydarzenia świeżego, jakim był finał Main Eventu WSOP-a 2011. Nie będzie to analiza rozdań, gdyż poziom rozgrywek nijak się ma do moich umiejętności, po prostu kilka luźnych przemyśleń związanych z tą imprezą. Co zaskoczyło mnie najbardziej, to szybka eliminacja Ukraińca, Antona Makijewskiego. Oglądając relację, miałem wrażenie, że było on niezbyt skupiony na grze, żeby nie napisać kompletnie nieobecny. Może to dlatego, że nie miał swojej szczęśliwej bluzy :). Kibicowałem reprezentantowi naszych południowych sąsiadów, Martinowi Staszce (bo chyba tak jego nazwisko się odmienia), ze względu na jego naturalność. Wydaje się być normalnym człowiekiem, a poza tym, uważam, że grał naprawdę solidnego pokera, może bez fajerwerków, ale nie o nie chyba w tej grze chodzi. Zwycięzca – Pius Heinz, zasłużył na tytuł mistrzowski. Wydawało mi się, że grał najlepszego pokera ze wszystkich uczestników November Nine, nieźle czytał grę i stolik, co owocowało ciągłym powiększaniem się jego stacka. Ciekawy pomysł organizatorów z pokazywaniem kart podczas transmisji, myślę, że transmitowanie takich wydarzeń pójdzie w tym właśnie kierunku.

Teraz troszkę o reprezentacji siatkarzy, która już niedługo wylatuje do Japonii na Puchar Świata. Po dwumeczu z Czechami mam mieszane uczucia, nie były to zbyt udane występy, natomiast przed Mistrzostwami Europy też pamiętamy tragiczny memoriał Huberta Wagnera, więc może po prostu nasi reprezentanci potrafią bardzo dobrze wstrzelić się z formą na turniej, oby tak było. Co do powrotu wielkich „gwiazd”, jak zwykło się nazywać niektórych zawodników, to myślę, że trener Anastasi powiedział bardzo dobrą rzecz, że teraz to on będzie dokonywał selekcji, a nie zawodnicy. W ogóle szczerze razi mnie nazywanie tych zawodników przez media „gwiazdami”, gdyż obecni zawodnicy pokroju Kubiaka, Bartmana lub Kurka nie odstają umiejętnościami od Winiarskiego czy Wlazłego. Śmiem twierdzić, że w niektórych elementach są nawet lepsi. W kwestii rozgrywającego wydaje się, że musimy grać nadal Pawłem Zagumnym, gdyż w moim odczuciu jest lepszy od Żygadły (który notabene dużo młodszy od Gumy nie jest), a Fabian Drzyzga jest po prostu zbyt młody. Cieszy powrót do zdrowia Bartmana, jest to zawodnik o niesamowitej dynamice, niestety zdarzają mu się jeszcze spadki formy. Będę trzymał kciuki za wywalczenie awansu do igrzysk w Londynie już za pierwszym podejściem.

Jako że nie jestem zaszufladkowany na jeden gatunek muzyczny, to chciałbym zatrzymać się chwilę przy niedawno usłyszanej piosence Macieja Maleńczuka „Ostatnia nocka”. Bardzo wpadła mi w ucho, po przyjrzeniu jej się bliżej, okazało się, że jest to cover piosenki „Verujem, ne verujem” bardzo znanej jugosłowiańskiej kapeli rockowej Bajaga &Instruktori. Zespół był bardzo popularny w latach 80′ i 90′. Swoją drogą jest to ciekawe zjawisko: piosenka K. Krawczyka „Mój przyjacielu” jest przeróbką piosenki Bregovicia. Sam Bregović nagrał też kilka piosenek na płytę z Kayah, które również były nowymi wersjami jego starszych utworów. Która wersja według Was jest lepsza? Serbska czy polska?

Na tym zakończę pierwszy odcinek bloga, bardzo chętnie przeczytam uwagi, przyjmę konstruktywną krytykę, w następnej części chciałbym napisać coś o oglądanych przez mnie filmach, będzie na pewno coś o pokerze i pewnie również sportowego.

Pozdrawiam, i dziękuję z góry za komentarze!

Poprzedni artykułPT Time League – po 3 turnieju
Następny artykułGlobal Poker Index – „ElkY” drugi