Tipy dla tipujących

0

Pod koniec stycznia Darryll Fish triumfował w turnieju głównym World Poker Tour Lucky Hearts Poker Open. Amerykanin za zwycięstwo odebrał ponad pół miliona zielonych. Po jednym z facebookowych wpisów gracza środowisko zaczęło powątpiewać w to, czy Fish odpowiednio podziękował krupierom za ich pracę.

Pomijając rozważania na temat tego, czy większą bzdurą była eskalacja oburzenia społeczności, czy poczucie się wywołanym do odpowiedzi przez samego pokerzystę – warto po raz kolejny wytargać z szafy trupa kasynowych tipów. Temat bowiem przypomina nimfomankę – ruszony wielokrotnie, acz wyczerpany w żaden sposób.

W ramach startera nieśmiertelne kadry:

Ta scena powiedziała wiele i może służyć za solidny wstępniak. Wiele dobrego o tipowaniu napisano na łamach PokerTexas – czy to palcami gorącego orędownika szczodrości, JackaDanielsa, czy też eks-krupierki Klarownicy. Przeczytajcie sobie komentarze pod relacją z finału Polish Poker Series z 2015 roku – jest tam Mr Pink, jest Mr White, jest i społecznościowy Nice Guy Eddie. Etos dawania napiwków jest okresowo atakowany i broniony z jednakową gorliwością. A co sądzi AceBestini? Tradycyjnie – że nie wszystko jest takie proste.

Zaczynamy, jak na wypalonego pismaka przystało, od Wikipedii:

Napiwek (ang. tip, fr. pourboire, hiszp. propina, niem. Trinkgeld, ros. чаевые) – dodatkowe wynagrodzenie, gratyfikacja za dobrą obsługę, wyraz zadowolenia klienta. Napiwek nie jest obowiązkowy, choć w niektórych krajach (np. USA, Tunezja, Turcja, Egipt, Maroko, Anglia, Hiszpania, Włochy) jest niepisanym przymusem obyczajowym.

Zależnie od kraju, klasy lokalu i wartości rachunku napiwek wynosi od 5 do 25 procent ceny za usługę. Bywa też, że napiwek to po prostu wysokość rachunku zaokrąglona w górę do „równej” sumy.

W niektórych krajach/kulturach (np. Korea Południowa, Japonia, Chiny, Finlandia) można się spotkać z odmową przyjęcia napiwku: wszak pracownik otrzymuje pensję, oczekiwanie i przyjmowanie dodatkowej zapłaty jest rzeczą niezrozumiałą i naganną. We Włoszech za domaganie się napiwku grożą kary. W innych krajach bywa, że pensja jest na poziomie minimum, a zasadniczy zarobek stanowią właśnie napiwki.

Zdarza się (…), że napiwek jest wliczany do rachunku. Informacja o tym powinna być umieszczona w menu bądź cenniku, a napiwek traci wtedy swój charakter uznaniowy (jest naliczany obligatoryjnie każdemu klientowi, niezależnie od jego poziomu zadowolenia z usługi). Napiwek doliczony do rachunku podlega opodatkowaniu.

W zależności od zwyczaju panującego w danym lokalu obdarowany napiwkiem dzieli się uzbieraną kwotą ze współpracownikami (zgodnie z zasadą, że na efekt końcowy pracuje cały zespół np: także kucharze) lub zostawia ją sobie w całości.

Po przeanalizowaniu definicji można dojść do jednego wniosku – że „to zależy”. Polska nie została tu imiennie wymieniona, więc w naszym kraju słusznie ścierają się opcje amerykańsko-hiszpańska z koreańsko-fińską.

Warto zwrócić uwagę na niepisany katalog usług, który wpisuje się w zakres napiwków. „Z głowy” wymienimy taksówkarza, barmana, kelnera, krupiera, prostytutkę, hydraulika, hotelowego boya i jeszcze x kolejnych fuch i zawodów. Ale usługi świadczą także pracownicy administracji samorządowej i państwowej, lekarze, kasjerzy, nauczyciele. Czy dajecie napiwki urzędnikowi w magistracie, pani w bankowym okienku, kasjerce w Biedrze, nauczycielowi własnych dzieci? „Oj nie, przecież to łapówka. Zdarzyło się lekarzowi ze dwa razy w życiu, ale to co innego”.

A niekoniecznie, bowiem łapówka wręczona po wykonaniu usługi łapówką z definicji już być nie może. Podziękowaniem, to tak. Napiwkiem? Z definicji jak najbardziej. Skoro więc wymaga się obligatoryjnego wręcz zwiększenia kosztów obiadu czy wizyty w kasynie o „5-25 %”, to może powinno się miłej pielęgniarce kopsnąć dwie dychy za niebolesny zastrzyk, a kobiecinie przyjmującej w pielusze karty Carrefour Rodzinka i Paszporty Polsatu, która serdecznie pobiegła zważyć nasze jabłka, rzucić piątala za fatygę? Co wy na to?

Nic. Bo nie wypada, bo głupio. Bo obie strony mogą mieć kłopoty. Bo to ich obowiązek, mają swoje pensje i sami zgodzili się na pracę za określone wynagrodzenie. W ten sposób dostaje się brawa od Japończyków, Chińczyków i Finów, zmieniając punkt widzenia. Gdzieś w sieci wyczytałem niedawno przypowieść o kobiecie, która twardo wytargowała trzy złote u przydrożnego sprzedawcy jaj-łachmaniarza, by godzinę później zostawić pięć dych napiwku za niesmaczną zupę. To podobne podejście.

Powiecie: „takie dywagacje – toż to abstrakcja”. Niech będzie. Weźmy się więc za inny ciekawy zapis, dotyczący „wyrazu zadowolenia klienta”. Czy ktoś odważy się kłócić z teorią, w myśl której pracownik restauracji ostentacyjnie mający nas w niepoważaniu, a potem plujący do naszej zupy, nie powinien otrzymać od nas napiwku? Nie. Zatem jeśli jestem niezadowolony z usługi, mogę nie dać napiwku?

W teorii tak, ale powyższe rodzi wiele względności. Ktoś może być notorycznie niezadowolony, na każdym kroku oczekując serwisu królowej Elżbiety. Albo ponętnych pań w kusych topach, czekających tylko na skinienie palca. Ktoś taki napiwku nie da nigdy i my go powinniśmy z definicji rozgrzeszyć. A tego nie zrobimy. Ten ktoś powie: „Czyli co, mam być zawsze zadowolony i konsekwentnie płacić ekstra? Nie? To w jakim procencie mogę być niezadowolony – raz na pięć wizyt w barze, raz na trzy nocki w hotelu? Bzdura!”. I ten ktoś będzie miał rację udowadniając, że zasada zadowolenia z obsługi działa tylko na Wikipedii.

Na koniec skupmy się na pokerze. Krupierzy w kasynach w tej części Europy zarabiają mało. De facto żyją więc tak, jak będą mieli natipowane. Nie otrzymując napiwków, najlepsi zmieniają pracę, a zostają słabsi, traktujący swoje obowiązki ze smutną koniecznością. Słaby poziom krupierów sprawi, że pokerzyści będą niezadowoleni z obsługi i nie powinni płacić ekstra. Wtedy poziom obniża się jeszcze mocniej i wkrótce gracze mogą tęsknić za starymi, piwnicznymi czasami, gdy button brał talię we własne ręce.

Co więc należy robić? Ktoś powinien wyłamać się z tego pędzącego w dół koła. Czy powinni to zrobić sami krupierzy, oferując najwyższy profesjonalizm bez względu na grosze, za jakie dealują? Czy powinni uczynić to właściciele kasyn, uwzględniający tipy dla obsługi jako przymusową opłatę lub podnieść zasadnicze pensje najlepszym rozdającym? A może sami pokerzyści, bez względu na okoliczności przyzwyczajając się do wielkich gestów?

Uważam, że najpewniej powinna to zrobić ta druga grupa. Ucięto by starą jak Doyle i powracającą niczym downswing dyskusję. Wszystko oczywiście na „reasonable” poziomie, a w kasynie – odpowiedni system premiowania, właściwy pod względem profesjonalizmu i jakości usług. Tylko jak wytłumaczyć kolejne obciążenie finansowe graczom będącym na minusie, którym krupier zmuckuje żywe asy? Jak zmusić kasynowych przedsiębiorców, by ratując system przestali obgryzać wyciągniętą do nich rękę? Jak wymagać od przyciągniętych dobrym wynagrodzeniem przyjemniaczków nie bycia leserami, od pracusiów – nie bycia fajtłapami, a od utalentowanych posiadaczy szybkich palców – nie bycia takimi gburami?

Złoty środek jest zatem chyba niemożliwy do osiągnięcia. Najzdrowiej byłoby więc powiedzieć niczym Steve Buscemi u Quentina Tarantino: „I don't believe in tipping”.

Kwietniowy Poker Fever Cup – wystartowały satelity online!

Poprzedni artykułPartyPoker Millions Germany – Machoń i Pyzara wysoko w High Rollerze, Dominik Nitsche najlepszy
Następny artykułCzy turnieje bounty są korzystne dla pokera?