The mental fight

0

Witajcie…

… nie ma to jak upalne lato, skąpane w słońcu plaże, kąpiele w  morzu, zimne piwo… na całe szczęście bez konkretnego planu na wyjazd  3tygodniowy urlop zaplanowałem w sierpniu :P. Jednak ten lipiec i tak jest wyjątkowy. Po pierwsze kolejna wiosna, a w zasadzie lato zawitało na

mój kark, po drugie minął rok od kiedy na koncie PS pojawiła się pierwsza i jak dotąd jedyna wpłata. Od tamtego momentu zmieniło się wiele. Poker stał się nieodłącznym elementem życia. W zasadzie wszystko zaczęło się kręcić wokół kolejno odpalanych sitów…. i nawet rodzina już się do tego przyzwyczaiła.

Z racji tego, że tak jak napisałem minął rok, myślę że czas na krótkie podsumowanie.

Rozpocząłem grę, mając 100BI, na jedno stolikowych 9os. sitach za 1,5$. Turnieje grane po to, aby powoli przyswajać sobie wiedzę oraz stopniowo odpalać więcej niż 2 stoły. Po rozegraniu ok. 340 turniejów  nastąpił kolejny ważny etap wędrówki. Były to turnieje już 45os. za 1$. To właśnie

ten epizod jak dotąd spędził najwięcej snu z powiek. Wygrywałem i przegrywałem popełniając mniej lub bardziej rażące błędy. To na tym etapie musiałem liczyć na emocjonalne wsparcie… ale to właśnie tu mogłem spokojnie się uczyć bez zbytniego narażenia rolla na utratę (największy zjazd to 60BI). I właśnie, roll… musiał być na czymś zbudowany, aby dać kolejny krok i wkroczyć w świat turniejów 180os. za 4,5$. Na szczęście, po rozegraniu ok. 1600 turniejów, etap 1-dolarówek też już mam za sobą i od maja grinduje 180-tki oraz 3,5-dolarowe 45tki. Ich efektem jest bankroll, który stał się może bez szału ale wreszcie 4 cyfrowy :).

Nom… i teraz chyba powinienem napisać, że jestem z siebie dumny. W sumie chyba jestem, bo jeszcze rok temu musiałem oddać bonusowe 30$, które  otrzymałem od serwisu szkoleniowego na grę, a teraz mam czym grać. Jednak zajmowanie się pokerem przez okrągły rok bez przerwy w ostatnich dniach odbiły się małą czkawką… no po prostu najzupełniej w świecie nie chce mi się grać! Jestm zmęczony, znudzony i sfrustrowany grą…  może dlatego, że zżera mnie ambicja i liczyłem na to, że grając tyle czasu będę dokonywał już regularnych wypłat, a może dlatego, że w kilku sesjach pod rząd KK czy AA przegrało z gorszą ręką, a może dlatego, że miesiąc temu było przesilenie letnie…. a może po prostu mój mindset nie jest jeszcze solidnie ugruntowany. Dodatkowo z każdą sesją odkrywam ile jeszcze nie wiem o grze, aby móc świadomie wygrywać… chociaż zdanie: „Nie  ważne jak będziesz dobry i tak zawsze nie wygrasz” myślę, że jest jak najbardziej prawdziwe. Tak czy inaczej na krótką chwilę dałem sobie spokój i układam od nowa  wszystko w głowie. Jestem już na tyle świadmym i wiem, że na siłę i na tilcie jest się tylko dawcą. Staram się zatem trochę  zresetować i nie myśleć o grze, chociaż przede mną analiza wielu turniejów i wytknięcie błędów. Walczę więc w turnieju ale gdzieś w środku z samym sobą ponieważ nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, ale w żadnym wypadku nie przyjmuje do wiadomości, że tę walkę przegram. Potrzebuję krótkiej chwili, aby złapać oddech.

Ok… dla mnie zaczyna się kolejny rok kariery. Może rozpocznę go z trochę mniejszym zapałem niż pierwszy ale za to bardziej świadomie. Założenia pierwszych dwunastu miesięcy w zasadzie zostały zrealizowane, a cel  osiągnięty (grind 180tek). To czego teraz chcę to zdobywać kolejne punkty doświadczenia i  przynajmniej dziesięciokrotnie zwiększyć sumę jaką mam na PS.

Nie pozostaje mi zatem nic innego jak życzyć sobie i wszystkim samych sukcesów.

Do zobaczenia przy stołach.

Pozdrawiam

TheBlueBlow

Poprzedni artykułPodcast PokerTexas – odcinek 10
Następny artykułw życiu i w pokerze… czyli o pot oddsach