Stówkę później

17

Był koniec 2012 roku, grudzień czyli, zimno jak na Syberii czyli.. choć nie do końca. Trochę przekolorywuję bo tak naprawdę ostatni tydzień Grudnia był dość ciepły. Bez opadów, lekki wiatr i jak na porę zimową można się było naprawdę wkurzyć, że nie ma „świątecznego klimatu”. Mnie to jednak cieszyło. Wtedy to bowiem miałem na liczniku 900km przebiegnięte i  7 dni do końca roku.. do tego kontuzja i dość duża blokada psychiczna przed bieganiem wynikająca z tragicznych wydarzeń z poprzedzającego ten ciężki czas Listopada..

Miałem więc 7 (w sumie to 8) dni i 100km do zrobienia, żeby zamknąć 2012 rok z tysiącem kilometrów. Na moje oko – niewykonalne. W trakcie przygotowań do Maratonu Warszawskiego w najlepszym MIESIĄCU zrobiłem 209 kilometrów a tu co, 100 w tydzień? Tyle to robią zawodowcy.

Tylko czemu. Czemu zawodowcy tyle robią? Dwa powody.

  • Pierwszy taki, że ma to dla nich jakiś cel. Przystosowują organizm do obciążeń, poprawiają wydolność i do czegoś tam sobie zmierzają. Nie wnikam do czego. Nie jestem zawodowcem.
  • Drugi taki… że mogą. Są w stanie.

Ja miałem to pierwsze. W to drugie… musiałem uwierzyć. A raczej, chciałem uwierzyć. W zasadzie, nigdy tego nie robiłem więc zadałem sobie pytanie, czemu miałbym nie móc? No i rzucałem sobie odpowiedzi w stylu „może moje nogi nie są gotowe, może nie mam w sobie tyle energii, może coś tam, może coś tam”… wszystkie te sugestie jednak były mocno dyskusyjne. Nie miałem jednego porządnego argumentu, który zasugerowałby, że NIE I TYLE.

A może miałem, tylko nie chciałem go widzieć. Nie wiem. Załóżmy, że nie miałem. No więc ruszyłem… i heh… był 24 Grudnia. Godzina 3 rano. Wyszedłem dość mocno zmęczony. Chciałem tak naprawdę zadać sobie fizycznie pytanie, w jakiej jestem formie. W jakim jestem stanie.

Pytanie zadałem sobie w formie 5 kilometrowego biegu. Odpowiedź była na zasadzie „zZzZz” bo wróciłem do domu i padłem.. c'mon, ile można wniosków wyciągnąć po 30 minutach biegu o 3:30 rano 🙂 Wróciłem i padłem. Nie czekałem jednak długo na odpowiedź bo raptem 11 godzin później przebiegłem dodatkowe 22 kilometry w 2,5 godziny… bieg był trudny, strasznie, ślizgałem się po lodzie ale biegłem. Nie naciskałem zbytnio na tempo bo liczyło się żeby dobiec. Nie szukałem opcji na „poprawianie czasu”, nie szukałem „lepszej nawierzchni”. Starałem się utrzymać tempo i po prostu biec przed siebie.. żeby dobiec.

Następnego dnia leżałem plackiem. Nogi odczuły. Ja odczułem + było dość rodzinnie mimo wszystko (święta) więc trzeba też trochę rzeczywistości łyknąć. Ale już w czwartek powrót. Krótki bieg, 5 kilometrów, organizm wył z wściekłości, momentalnie złapałem kolkę i odczuwałem coś na podobieństwo przepukliny. Uznałem, że chyba przegiąłem :)) (bystry jestem, nie ma co) więc tak jak przy 22 tak i przy 5, na spokojnie do celu i kolejne km do kolekcji.

Trzeba robić volume, nie?

Niestety okazało się, że padły mi buty. Tj zużyły się. Tak bywa. Dla mnie to nowość zupełna. Zniszczyłem wiele par butów ale nigdy nie „zużyłem” :)) a tu bęc, podeszwa starta, jakakolwiek amortyzacja i wsparcie wyginęły i but czaił się na zorganizowanie mi kontuzji. Decyzja szybka musiała nastąpić jeśli mam kontynuować. Idziemy kupić buty. No to poleciałem tego samego dnia. Kupiłem i w nocy po północy (czyli następnego dnia) poszedłem zrobić testowe 5km.

Nie dało się. Zrobiłem 2 i wróciłem. Na Endomondo napisałem „Kupiłem dziś buty, wyszedłem ale nie da rady się ruszyć, strasznie ślisko.” i w zasadzie poszedłem spać z myślą, że trudno, będą na styczeń…było już po północy więc tak naprawdę jeden dzień w plecy uznałem a to dawalo mi zerowe szanse na dobicie setki.

Ku memu zdziwieniu jednak „automagicznie” obudziłem się o 8 rano. Otworzyłem oczy, zrobiłem kilka kroków po pokoju i szybka decyzja „a może jednak”. Machnąłem 30 kilometrów. Piękne solidne 30 kilometrów, w trakcie których japa cieszyła mi się jak fiszowi z 57, który łapie fulla na As high flush rega… następnego dnia oczywiście zgon 🙂 Ale tu już krótka regeneracja bo wyszło, że brakuje mi ok 35km.. nie rozmyślałem za długo. Po prostu w Niedzielę pobiegłem jeszcze 20. Ten bieg był bardzo emocjonalny bo do 7 kilometra bolało mnie wszystko co mogło… myślałem wtedy o tym co mnie skłoniło do całego tego przedsięwzięcia. O tym co się działo do tej pory. O tym, co mnie zatrzymało w domu na długi czas od biegania. Myślałem o wszystkim… i przez te myśli tez mnie puściło. I zrobiłem. 20.

Na drugi dzień był już ostatni dzień roku. Ogarniałem cały dzień pracę, potem zakupy (na których spotkałem Woya, który tłumaczył mi się, że colę kupuje dla gości, nie dla siebie 😛 dobra dobra!) a potem wracam do domu, goście przychodzą… a ja mam 15km do zrobienia. Przeprosiłem wszystkich, ucałowałem narzeczoną i pobiegłem. 15km. Ludzie już puszczali fajerwerki. Czułem się jak w filmie (nawet był moment akcji, jechał samochód z debilami, którzy postanowili obrzucić petardami mnie… ale ja miałem słuchawki, więc nawet nie wzdrygnąłem a oni jechali takim baaaardzo wolnym tempem i jak się zorientowałem, że to celowe to pobiegłem w ich kierunku.. fura była wypakowana typami a zwiali jakbym ich z RPG gonił :P).

No i się udało. Osiągnąłem nieosiągalne. Bo uwierzyłem, bo chciałem uwierzyć i bo – koniec końców jak się okazało – mogłem. Potrafiłem, było to w moim zasięgu choć mogłem „myśleć”, że nie jest.

I teraz po co ja Wam to wszystko mówię?

Bo jak przez ostatni miesiąc Wam pisałem – jestem świadomym graczem. Jestem świadomy swoich ułomności, leaków i ogólnie poziomu. I przez ostatnie dni odkrywam, że kiedy chowam tę świadomość w kieszeń i robię po prostu to, co założyłem… to wychodzi mi na dobre.

W ostatnim wpisie mówiłem o motywowaniu się do porannych biegów poprzez rejestrację (a tym samym wyłożenie kasy) do wczesnoporannych turniejów MicroMillions. Jak powiedziałek, tak zrobiłem. Co jest teraz ważne. Po każdym z biegów rozegrałem turnieje, których NIE grywam i nie grywałem od dawien dawna. Są to przeważnie turnieje Non-turbo bo takie akurat dają w MM o tej porze. I jaki efekt? W te kilka dni, z moich kilku dolarów i dwóch ticketów za $5,50 zrobiłem już ponad $100 grając TYLKO konkretnie wybrane MTT (czyli albo gram TYLKO jeden główny, albo dwa-trzy dodatkowe o podobnej strukturze). Raz się pomyliłem, ale to nie istotne 🙂 Grunt, że trzymam się pewnych założeń, zakładam też, że mam grać o co najmniej FT i …

  • The Hot $4,40 – 239 miejsce, $10
  • $1,10 6max Turbo – 18 miejsce, $20
  • MicroMillions 46 SuperKnockout – 65 miejsce – $65 + $13 z bounty.
  • $2,20 NL Hold'em Turbo – 26 miejsce , $10
  • MicroMillions 55 Nl Hold'em – 545 miejsce, $5,73

Poza tym zagrałem jeszcze kilka małych turniejów ale ogólnie profit z kilku dni mam „ponad stówkę”. I co ważne, odpadam na bad beatach albo sytuacjach.. a nie ważne. Grunt, że nie odpadam z powodu złej gry.

.. nie licząc Super Knockoutu..

Widzicie, to na czym się złapałem to :

  • NIE doczytałem, że turniej jest 6max… a ja o 6max wiem tyle co nic. Zupełnie inny poziom agresji i zupełnie nie byłem na to gotów…
  • mam zerowe doświadczenie w późnych fazach turnieju w dużych MTT :))

I łącząc a (do kwadratu, bo nie dość, że agresja wynikała z krótkiego stołu to jeszcze był to KNOCK OUT! tu folding equity to mit.. serio… ) i b generalnie nie miałem prawa wygrać tego turnieju i cieszę się nawet z tego 65 miejsca. Co jest jednak warte uwagi. Cały turniej zagrałem na iPadzie a więc mocno skupiałem się na każdym rozdaniu, nawet jeśli w nim nie uczestniczyłem. Mogłem korzystać tylko z tego co zapamiętałem i dało mi to naprawdę dużo 'mocy'.

Cieszę się jednak z czegoś jeszcze. Któryś dzień z rzędu gram MTT. Tak dzień w dzień. Udaje mi się znaleźć czas (jak widzieliście, grałem nawet w tramwaju.. tak pięknie zarządzam czasem.. lol) i udaje mi się nie gubić skupienia na zbyt długo by zapomnieć się w grze i odpaść głupim zagraniem.Osiągnąłem więc coś, na czym mi bardzo zależało.

I tylko dlatego, że spróbowałem. Założyłem coś, czego do tej pory nie robiłem. Opowiedziałem Wam o tym a potem to wdrożyłem w życie. I co jest ważne, grając te turnieje uznałem, że mam szansę je wygrać. Grałem więc czując, że wiem co robię i nie wahałem się przy podejmowaniu decyzji. Grałem tak jak czułem jak myślałem. Nie szczurzyłem, nie bałem się wypaść przed ITM. Grałem najlepiej jak mogłem. Bo tak założyłem.

Aktualny plan na ten tydzień wygląda następująco:

Dziś (czwartek)

  • 8:00 – MicroMillions 63 $5,50 . Może się nie udać bo mam spotkanie ok 9-10 i bez sensu będzie przerywać taki turniej. Mogę bilet wykorzystać, w późniejszym.. okaże się rano. Jeżeli uda się 63 odpalić i nie będę miał spotkań to odpalę też:
  • 10:00 – MicroMillions 64 $3,30 NL Hold'em
  • 12:00 – MicroMillions 65 $5,50 NL Hold'em
  • 14:30 – MicroMillions 66 $2,20 (tylko jeśli nie odpadnę z poprzednich do tego czasu).

Piątek

  • 8:00 – nie gram bo to rebuy.
  • 10:00 – MicroMillions 73 $3,30 + turnieje MTT regular i turbo z wpisowym max $3,30.
  • 12:00 – MicroMillions 74 $8,80 SuperKnockout

Sobota – jeszcze nie wiem.

Niedziela

  • 20:00 – SundayPL – Gram na 10000% 🙂 już się zarejestrowałem.
  • 20:30 – MicroMillions 98 Main Event.
  • 23:30 – MicroMillions 99 – $3,30 Turbo

A w przyszłym tygodniu, jak wszystko pójdzie po mojej myśli… wsiadam w _____ (jeszcze nie ustaliłem) i lecę do Pardubic. Tam chcę zagrać Main Event i spotkać najlepsiejszych pokerzystów na świecie (wiecie o kim mówię! pozdrawiam!)

—————– CIACH

I UWAGA. Jest akcja.

W Sierpniu chciałbym zrobić taką akcję o nazwie „Zagrajmy w pokera„. W ramach tej akcji, chcę przez sierpień mącić w głowach mugoli… czyli ludzi, którzy nie są czarodz… wróć. Chcę namącić w głowach ludzi, spoza pokerowego świata. Ludzi, których znacie, którzy mieszkają obok, z którymi studiujecie, pracujecie etc.

Tworzymy takie specjalne miejsce na fejsie i przez sierpień będą się tam pojawiały materiały (filmy, zagadki, quizy itp) dotyczące gry w Pokera a na koniec rozegramy turniej z nagrodami.

Idea jest prosta. Pokazać pokera od A do Z każdemu tak, by wrzesień i później nowy rok akademicki zaczynać z mocniej uświadomionym społeczeństwem.

Wchodzicie w to? a raczej, pomożecie mi?

Poprzedni artykułNajczęstsze błędy turniejowe oczami zawodowców
Następny artykułNietypowy prezent dla Andy Murraya

17 KOMENTARZE

  1. Szanowny Airwee. Czy jako pracownik Pokerstars możesz odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących gry na tej platformie?

    • Szanowny Zdzisławie. Nie jestem pracownikiem PokerStars ale jeśli masz jakieś konkretne pytania to chętnie odpowiem. Coś na jej temat wiem 🙂

  2. Brawo za wpis i determinację. Wiem, udało Ci się, fajnie, samoocena poszła do góry i dalsza motywacja itd. Chodzi mi o to, że dla Twojego zdrowia nie była to dobra decyzja, nie dawało Ci to żadnych wymiernych korzyści, a ryzykowałeś wiele. Mogłeś mieć przerwę w startach na parę dobrych miesięcy. EV- moim zdaniem to było, ale że Ci się udało to super.

    • nie mogę się nie zgodzić… ale dla mnie starty nie miały takiego znaczenia. Tak jak pisałem miałem w głowie motywacje, o których nie pisałem.. zresztą, cała historia jest tutaj:

      http://fitback.pl/koniec-swiata/1006

      nieco lepiej wyjaśnione motywy tego „wyzwania”…

  3. well done Sir! nasze cialo wiele zniesie, problem to przekonanie glowy. Niewiele osob to umie.

    A kiedy jest cel to you don’t think, you just do.

  4. Motywacja godna podziwu. Jak sobie obierzesz jakiś cel to staje się on pierwszorzędną sprawą, nie zważając na trudności lecisz dalej przed siebie po to, by go zrealizować nie idąc na kompromisy. Szacun.

    Jeśli mam na coś ochotę, resztę odkładam na potem,

    to staje się priorytetem, a milczenie które złotem,

    przestaje być kłopotem, bowiem wiem, że galopem,

    można znaleźć się między kowadłem a młotem,

    bo każdy, nawet najmniejszy orzech do zgryzienia,

    aby okazał się pestką, jest kwestią do załatwienia,

    a więc pomóż sobie, rusz głową, zamiast stawać na głowie,

    to recepta, bądź czynny, aktywny jak wulkan Etna,

    na życie mam metodę, co daje wolność i swobodę,

    jeśli wiem, czego chcę, brnę, nie idąc na ugodę

    Stwierdziłem, że wpis warty tego, aby zacytować Magika…

  5. Dobrze się czyta to co piszesz zioom 😀 Ja też biegam, w planach jest jakiś wiosenny półmaraton a tymczasem muszę znowu zacząć cisnąć mikro mtt bo kiedyś nie było źle z moim profitem i ROI jak na te stawki, pozdrooo i GL 😉

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.