W lipcu zeszłego roku Scott Blumstein triumfował w najważniejszym pokerowym turnieju, Main Evencie WSOP, ale tytuł i ogromne pieniądze (8.150.000$) nie namieszały mu w głowie. W wywiadzie, którego niedawno udzielił, Amerykanin nie tylko wspomina swoje wielkie zwycięstwo, ale opowiada również o swoich dalszych pokerowych planach, niechęci do gier na wysokie stawki i turnieju, który być może uratował jego karierę. Zapraszamy do lektury!
Gdy zeszłego lata Blumstein podchodził do Main Eventu, nie miał wcześniej żadnego doświadczenia z najważniejszym pokerowym turniejem. Mógł się pochwalić jedynie kilkoma miejscami w kasie innych eventów WSOP, a także zwycięstwem w turnieju z serii Borgata Summer Poker Open. Był to jego pierwszy pokerowy sukces, a jednocześnie wydarzenie, które prawdopodobnie uratowało jego karcianą karierę.
Po Main Evencie Blumstein nie był częstym gościem przy pokerowych stołach – zaliczył jedynie małe cashe w WPT Borgata Poker Open i WPT Maryland Live!.
Dalsza ścieżka wciąż nieznana
– Jak wygląda życie mistrza?
– Niewiele się zmieniło. Nieco ewoluowało może moje spojrzenie na pokera i na życie jako takie. Teraz zastanawiam się nad każdym kolejnym krokiem.
Poker zawsze był dla mnie środkiem do celu, a nie celem samym w sobie, dlatego na ten moment nie stawiam przed sobą żadnych innych pokerowych wyzwań. Mógłbym wprawdzie brać udział w turniejach czy grach na wyższe stawki, ale zupełnie mnie do tego nie ciągnie. Poker jest coraz trudniejszy, poziom gry stale wzrasta. Zastanawiam się, czy warto poświęcać swój czas na rywalizację z nimi.
Bez szeroko dostępnego pokera online, jakiekolwiek nowe cele siłą rzeczy musiałyby być związane z grami na żywo i ciągłym podróżowaniem. Mógłbym to robić, mógłbym grindować różnego rodzaju turnieje, ale dopiero co wygrałem Main Event, to wciąż dla mnie nowość. Jeszcze nie zdecydowałem, jaką wybiorę ścieżkę.
– Były mistrz Main Eventu, Peter Eastgate, jest przykładem gracza, którzy wszedł do świata gier na najwyższe stawki niemal od razu po zwycięstwie. Czy choć przez chwilę zastanawiałeś się nad podjęciem podobnej decyzji?
– Zabawne, że o nim wspominasz, ponieważ od czasu do czasu wracam do historii Eastgate'a. Dokładnie pamiętam, jak w jednym z odcinków High Stakes Poker zagrał beta o 25.000$ większego, niż planował. Często myślę o tej ręce. Nie musiał brać udziału w tej grze; jego nerwy i presja pokazały, że nie był na nią przygotowany.
Czy fajnie byłoby spróbować swoich sił w grze na najwyższe stawki? Pewnie, że tak. Zastanawiałem się nad tym, ale nie planuję w nich uczestniczyć. Nie muszę niczego udowadniać. Powtórzę jeszcze raz – poker to trudna gra. Jestem wystarczająco szczęśliwy z wygrania Main Eventu, turnieju, który jest łatwiejszy od gier na wysokie stawki. Nie zamierzam utrudniać sobie życia.
Im trudniejsza gra, tym mniejszy margines błędu
– Czy odczuwałeś presję ze strony pokerowej społeczności, by brać udział w większych grach? Czy ktoś Cię do nich przyciągał?
– Nie, jeszcze nie. To dlatego, że nie wystawiam się na widok publiczny. Nikt również nie próbował przygotowywać mnie do gry na wyższych stawkach, co bardzo mnie cieszy – można przez to wpaść w tarapaty.
– Biorąc pod uwagę przebieg Twojej pokerowej kariery i stosunek do bankrolla, czy czujesz się mądry ponad wiek?
– Tak, ale nie zawsze tak było. W przeszłości popełniałem takie same głupie błędy, jak wszyscy inni.
Myślę, że niektórzy podchodzą do pokera ze złej strony. Jeśli uważasz się za profesjonalistę, musisz podejmować decyzje, które będą dla ciebie dobre w long runie, a nie uganiać się za dużymi wynikami. To dla mnie nieco dziwne, ale odkąd wygrałem Main Event i mam pewne możliwości, chciałbym zacząć pomagać ludziom w postrzeganiu gry w nieco innym świetle. Może próbuj mniej przejmować się wysokimi stawkami i próbą bycia bogatym, a bardziej skoncentruj się po prostu na zarabianiu pieniędzy. Właśnie to powinno być głównym celem. Im trudniejsza staje się gra, tym mniejszy margines błędu. Kiedy ludzie biorą udział w grach, na które nie są przygotowani – w długim okresie czasu może to być dla nich spory problem.
Ostatnia pokerowa szansa
– Dużo mówiło się o tym, że zeszłoroczny Main Event był dobrą rzeczą dla pokera – nie brakowało w nim rozrywki idealnie skrojonej pod telewizję. Jak się na to zapatrujesz?
– Ludzie mówili mi, że z przyjemnością oglądali Main Event – to chyba najlepsza rzecz, jaką mogłem usłyszeć. To dla mnie ważne, ponieważ oglądam Main Event od małego, a zawsze najbardziej fascynował mnie element rozrywkowy, wyróżniające się postacie. Cieszę się, że finałowa dziewiątka potrafiła dać niezłe show. Oczywiście – John Hesp był fenomenalny. Kiedy ponownie oglądałem stolik finałowy, miałem wielką radochę oglądając go w akcji. Sprawił, że stół był bardziej rozrywkowy. W pierwszym rozdaniu przebił na flopie z niczym, a potem pokazał swoją rękę. W tym momencie można było zauważyć, że się uśmiecham. Ta ręka nadała ton przebiegowi całego finału. Grając o tak wielkie pieniądze, wciąż możesz się świetnie bawić.
– W lipcu 2016 roku zaliczyłeś swój pierwszy duży pokerowy sukces – zwyciężyłeś w turnieju w kasynie Borgata. Czy bez tego doświadczenia z Atlantic City, byłbyś w stanie wygrać Main Event WSOP?
– To był nie tylko mój pokerowy „coming-out”, ale również jeden z najważniejszych momentów mojego życia. Chwilę przed tym zwycięstwem byłem zagubiony. Jako pokerzysta nie osiągałem żadnych sukcesów. Nie miałem żadnej innej pracy – był tylko poker.
Chciałem się przebić, ale jednocześnie wiedziałem, że turniej w Borgacie może być jedną z moich ostatnich szans. Dlatego byłem bardzo wdzięczny, że udało mi się go wygrać. Każdy turniej jest niezwykły, z każdym wiąże się jakaś historia. W pewnym momencie drugiego dnia eventu w Borgacie miałem tylko pięć big blindów. Musisz po prostu podejmować najlepsze możliwe decyzje i liczyć, że wszystko pójdzie po twojej myśli. To zwycięstwo było dla mnie wszystkim. Gdyby nie ono, wątpię, że doszedłbym do tego miejsca, w którym jestem obecnie.