Pochodzący z Niemiec Rainer Kempe jest obecnie jednym z najlepszych pokerzystów na świecie. W samym 2019 roku zdążył już zakończyć wyjazd na Bahamy na PSCA bogatszy o 1,2 mln dolarów, a Aussie Millions dało mu kolejne 920.000$. O swoich początkach, triumfach i oczekiwaniach opowiada w najnowszym wywiadzie.
– Kiedy poker pojawił się w twoim życiu?
– W pokera zacząłem grać w ostatniej klasie liceum. To były okazjonalne gry z przyjaciółmi w wpisowym 1 euro. Ale wtedy jeszcze nie złapałem bakcyla. Po jakimś czasie zacząłem grać freerolle online. Mniej więcej w tym czasie poznałem grupę osób, która obdarzona była niezwykle produktywnymi i motywacyjnymi pokerowymi umysłami.
– Podobno zamieniłeś studia w Niemczech na uniwersytet w Anglii. I to właśnie wtedy zacząłeś traktować pokera bardziej poważnie. Skąd to nagłe zainteresowanie i jak rozwijałeś się jako pokerzysta?
– Przede wszystkim otaczałem się grupą wspaniałych ludzi. Team GatsbyKempinho to osoby takie jak Fedor Holz, Koray Aldemir, BenCB, Steffen Sontheimer… Ostatecznie z Benem i Steffenem zamieszkałem w Brighton. Wtedy skupiałem się głównie na sit & go i nauce. Gdy wchodziłem na coraz wyższe stawki, moje skupienie na grze cały czas się zwiększało.
– Czy po szkole natychmiast zająłeś się pokerem? Rozważałeś normalną pracę, czy wyniki w pokerze sprawiły, że nie mogłeś ich zignorować? Co powiedziała twoja rodzina, gdy zająłeś się pokerem profesjonalnie?
– Skupiałem się najpierw na tradycyjnej karierze, ale coraz bardziej czułem, że głupotą byłoby nie skupić się na pokerze. Nie pojawiło się nic innego, nad czym chciałbym spędzać tyle czasu. Mój tata był dziwnie podekscytowany, gdy powiedziałem mu, że chcę grać w pokera. Wspierał mnie od samego początku. Mama przez jakiś czas martwiła się, ale gdy zacząłem grać live i może mnie wspierać z trybun, to już jest jej z tym lepiej.
– Miałeś przełomowy 2015 rok. Osiągnąłeś wtedy dobre wyniki na Aussie Millions, EPT Barcelona, EPT Malta, WPT Montreal i EPT Praga. W klasyfikacji Player of the Year zająłeś ósme miejsce, mając na koncie 1,5 mln dolarów w wygranych. Co sprawiło, że zacząłeś tak dobrze grać? Zatkałeś jakieś leaki, zastosowałeś inne podejście do gry?
– Nie zrobiłem nic konkretnego w kontekście mojej gry. Jeśli w tamtym roku zatkałem jakiś poważny leak, to chyba tylko taki, że zacząłem grać więcej live. Największe znaczenie miało chyba to, że razem z przyjaciółmi skupialiśmy się tylko na pokerze i rozwoju. Razem zaczęliśmy odnosić sukcesy.
– Po tym roku szybko zacząłeś brać udział w high rollerach. Możesz coś powiedzieć o wejściu na te stawki?
– Moje pierwsze doświadczenie z high rollerami miało miejsce w turnieju 10.000€ na EPT. Siedziałem przy stole z Martinem Fingerem, Thomasem Muehloeckerem, Samem Higginsem i Andreasem Eilerem. Zostałem całkowicie zniszczony. Po tym doświadczeniu przez jakiś czas unikałem high rollerów. Dopiero dobre wyniki w dużych turniejach sprawiły, że poczułem się znowu gotowy. I wyniki to pokazały.
– Chociaż przez Super High Roller Bowl osiągałeś już świetne wyniki, to mimo wszystko wpisowe w wysokości 300.000$ było bardzo duże w tym momencie twojej kariery. Co sprawiło, że zdecydowałeś się wtedy na grę w tym turnieju? I jak wygrane 5.000.000$ wpłynęło na twój bankroll i życie?
– W zasadzie nic nie wiedziałem o tym turnieju i nie rozważałem gry w nim. Fedor popchnął mnie w tym kierunku. Twierdził, że będzie to najlepszy high roller w roku. I miał rację. Nie przygotowywałem się jakoś specjalnie do niego. W ciągu kilku tygodni przed turniejem, ja, Fedor, Steffen i Ben mieliśmy swój „grind house” na Kostaryce, w którym graliśmy na SCOOP.
Zwycięstwo w SHRB chyba nie zmieniło mojego życia. Oczywiście takie pieniądze są wręcz absurdalne, ale nie aż tak duże, gdy weźmiemy pod uwagę wpisowe. Czułem, że gdyby wygranie 15 buy inów zmieniło moje życie, to by znaczyło, że od początku wyraźnie przesadziłem. Jeśli jednak chodzi o wizerunek, to wygrana ta pozwoliła mi zaistnieć na pokerowej mapie.
– Jak ważne było zwycięstwo w heads up z Fedorem?
– Pokonanie Fedora nie było dla mnie ważne, ponieważ zrobiliśmy deal na początku heads upa. Obaj byliśmy bardzo zmęczeni i chcieliśmy mieć to już za sobą. Przeskoczyliśmy nawet jeden level. Sam tytuł jednak wiele dla mnie znaczył. To były dla nas największe wyniki w karierze, więc chcieliśmy to świętować. Nie poszliśmy jednak daleko i skończyliśmy w Aria Cafe.
– Jak dużo uczysz się dzisiaj w porównaniu do początków kariery? Jak często analizujesz ręce i rozmawiasz z przyjaciółmi o trudnych spotach?
– Gdy jestem w domu i gram online, to korzystam z różnych programów, przeglądam historie rąk, analizuję bazy danych. W drodze jest to nieco trudniejsze. Ale odpowiadając na twoje pytanie na temat analizy rąk i rozmów… robię to non stop.
– Czy twoim zdaniem gracze high rollerów mają obowiązek, żeby sprawić, że gra stanie się bardziej przyjazna dla widzów?
– Natura high rollerów zmusza do rywalizacji. Na szali są ogromne pieniądze, a różnice między graczami są minimalne. Takie połączenie nie zostawia wiele miejsca na zabawianie innych. Dlatego nie uważam, żeby był to nasz obowiązek. Sądzę za to, że zdecydowana większość profesjonalistów w tych turniejach odnosi się z bardzo dużym szacunkiem do graczy rekreacyjnych. A przynajmniej większym niż na własne oczy widziałem w grach cashowych czy turniejach z niskim wpisowym.
– Jakie są twoje oczekiwania na przyszłość? Czy uczestnicy high rollerów mają realistyczne oczekiwania dotyczące ich gry, czy może każdy czeka na taki rok, jaki mieli Fedor, Dan Colman czy Justin Bonomo?
– Myślę, że realistyczne oczekiwania w pokerze zdarzają się bardzo rzadko. A już na pewno w turniejach live. Czołowi prosi rozumieją wariancję o wiele lepiej niż reszta graczy, ale i tak daleko im do całkowitego zrozumienia. Większość pokerzystów uważa, że ma gorsze wyniki niż powinni, ale są też tacy, łącznie ze mną, którzy świadomi są tego, że mają lepsze wyniki niż powinni. Ciężko powiedzieć o ile lepiej, ale na pewno niewielu z nas spodziewa się takich wyników, jakie mieli Fedor czy Justin.