Odbiegnę dziś zupełnie od tematu pokera, którego ze względu na codzienne pisanie o nim mam lekko dosyć. W kolejnym odcinku zajmę się tematyką, która gdzieś przez te wszystkie lata przewijała się przez moje blogowe wpisy, ale chyba nigdy nie poświęciłem jej należytej uwagi i dużej ilości miejsca, bo były to zazwyczaj jakieś krótkie wrzutki dotyczące słuchanej właśnie nowej płyty lub koncertu, na którym byłem lub na jaki się wybierałem. Muzyka – obok sportu, filmu i pokera moja kolejna pasja. Oczywiście, każdy może powiedzieć, że muzyka to jego pasja, bo każdy jej przecież słucha, ale ja zajmę się szczególnym rodzajem muzyki, z którym jestem bardzo mocno związany – hitami lat osiemdziesiątych.
Nie da się tego faktu ukryć – wkrótce (w styczniu) kończę 43 lata. Jak łatwo sobie policzyć urodziłem się w 1973 roku, do szkoły podstawowej poszedłem w 1980, a do szkoły średniej w 1987. Moi rówieśnicy wiedzą doskonale, jak wtedy słuchało się muzyki i jakie mieliśmy dostępne opcje. Dzisiejsza młodzież (kurde, serio to napisałem? rany boskie, ja naprawdę jestem starym capem…) kompletnie nie rozumie, co znaczyło w tamtych czasach interesowanie się muzyką. Nie było płyt CD, plików mp3, iPod’ów, stacji muzycznych w telewizji czy internetu. Nie było nawet prasy muzycznej, a plakaty zespołów zdobywało się kupując tygodnik Razem i Dziennik Ludowy. Było za to radio i nieśmiertelna Lista Przebojów Programu Trzeciego prowadzona przez Marka Niedźwieckiego. Kultowy program „Romantycy muzyki rockowej” Tomasza Beksińskiego dawał szansę posłuchania płyt zespołów z modnego wtedy nurtu new romantic w radiowej „Dwójce”. W telewizji rządziła z kolei absolutnie „Wideoteka”, program Krzysztofa Szewczyka z najlepszymi teledyskami tamtych czasów.
Magnetofony szpulowe ważące dobre kilka kilogramów, z wielkimi rolkami na taśmy czy – jak ktoś miał dużo szczęścia – kasetowce „Kasprzaka” lub „Grundiga” to był wtedy najlepszy sprzęt, na jakim odtwarzało się muzykę. Kasety z nagranymi albumami można był kupić choćby w legendarnym sklepiku „Dziupla” na warszawskiej Pradze lub nagrać je sobie w słynnym „Digitalu” naprzeciwko Muzeum Narodowego. Gdy ktoś wolał rozwiązania bardziej klasyczne to operował adapterem i czarnymi płytami analogowymi, których kupienie w sklepie graniczyło z cudem. Jedynymi momentami na posłuchanie muzyki wspólnie z rówieśnikami (i przy okazji obściskanie się z kilkoma koleżankami) były szkolne dyskoteki. To były ciężkie, ale jakże piękne czasy…
Muszę się przyznać, że muzycznie jestem nadal zawieszony gdzieś pomiędzy latami ’80 i ’90. Współczesna muzyka jakoś nie do końca mnie przekonuje i niezwykle rzadko znajduję coś dla siebie pośród płynącej lawiny syfu w stylu MTV. Wszechobecne „ymc ymc ymc” to kompletnie nie dla mnie. Wiem, że gadam teraz jak stary dziad albo wręcz kombatant, ale taka jest smutna prawda. Obecnych wykonawców, którzy swoją muzyką trafiają teraz do moich uszu mógłbym policzyć na palcach dwóch rąk i jeszcze by mi pewnie kilka palców zostało. Uwielbiam za to wracać do muzycznych staroci. Przeboje z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych mają nadal jakąś magiczną moc i choć dziś wspomina je niewiele osób to dla mnie wciąż są podstawą muzycznej egzystencji. Dziś chcę przypomnieć Wam kilka z nich, a zapewne dla paru osób przedstawione przeze mnie numery mogą być wręcz całkowitą nowością. Jeśli macie więc ochotę na małą muzyczną podróż do przeszłości to zapraszam!
Sal Solo – San Damiano
Zacznę od piosenki, która w Polsce była bardzo długo absolutnym hitem numer jeden. Na Liście Przebojów Trójki, która była tak naprawdę jedynym wówczas wykładnikiem popularności poszczególnych piosenek, jak i wykonujących je zespołów, ten numer utrzymywał się na pierwszym miejscu przez kilka tygodni. Co ciekawe – wokalista, który ją wykonywał największą karierę zrobił ze swoim zespołem właśnie nad Wisłą. Na cześć naszego kraju nagrali nawet piosenkę „Poland”, a ich trasy koncertowe cieszyły się w Polsce olbrzymim powodzeniem. To właśnie ich koncert był pierwszym, jaki zaliczyłem w swoim życiu, a plakat zakupiony po koncercie ze zdobytym nadludzkim wysiłkiem autografem wisiał u mnie na ścianie przez kilka następnych lat! Mowa oczywiście o Classix Nouveaux i ich charakterystycznym frontmanie Salu Solo.
Po kolejnym rozpadzie w historii zespołu Sal Solo odwiedził włoską miejscowość San Damiano ze słynnym klasztorem. Ta wizyta spowodowała nagłe nawrócenie się piosenkarza na wiarę katolicką i była przyczyną nagrania największego jego przeboju. Ciekawostką jest fakt, że na okładce płyty znajduje się reprodukcja jednego z obrazów częstochowskiej Jasnej Góry, a w nagrywanym w warszawskim Pałacu Kultury teledysku wystąpił polski chór chłopięcy. Jednocześnie od razu przepraszam za mizerną jakość niektórych materiałów, ale większość z nich ma już po kilkadziesiąt lat i nie była raczej nagrywana w jakości HD…
Alan Parsons Project – Don't Answer Me
Druga propozycja to również dość oryginalna kapela w historii muzyki. Zespół, który przez cały okres swojego istnienia w ogóle nie koncertował (z jednym wyjątkiem potwierdzającym tylko regułę), a w latach osiemdziesiątych był mimo to doskonale znany ze swoich świetnych albumów studyjnych. Alan Parsons Project to zespół grający elektronicznego rocka, bardzo melodyjnego i klimatycznego. Zespół założyli Alan Parson i Eric Woolfson, a przy pracach nad nagrywaniem kolejnych albumów towarzyszyli im po prostu kolejni muzycy studyjni. Ich największe przeboje to niewątpliwie „Eye in the Sky” i „Don't Answer Me”, do którego powstał nowatorski jak na tamte lata teledysk w formie komiksowej opowieści.
Falco – Jeanny
O ile uważam język niemiecki za całkowicie, absolutnie i nieodwołalnie antymuzyczny to w swoich muzycznych fascynacjach znalazłem też kilka razy miejsce dla germańskojęzycznych wykonawców. Pamiętam doskonale moje analogowe płyty Die Toten Hosen i Die Ärtze (z kapel tych często „pożyczali” sobie motywy liczni polscy wykonawcy, np. mało kto wie, ale znana piosenka Big Cyca „Facet to świnia” to cover kawałka „Doktorów”, a słynny hicior Ich Troje „A wszystko to…” to nic innego, jak przeróbka przeboju Die Toten Hosen) przywożone mi na zamówienie z ówczesnego RFN przez jakąś daleką ciotkę podczas mojego krótkotrwałego zachłyśnięcia się punk rockiem. Była też oczywiście po drodze Nena i jej „99 Luftballons”.
No i był Falco. Austriacki wokalista znany był u nas głównie z dwóch piosenek. Każdy zapewne kojarzy jego największy przebój „Rock Me Amadeus” napisany pod wpływem obejrzenia przez piosenkarza słynnego filmu Milosa Formana „Amadeusz”. Drugi jego hit to „Jeanny”, taki trochę deklamowany, trochę śpiewany numer wykonywany w dwóch językach. Kilka lat później ponownie Ich Troje wzięło ten kawałek na tapetę i powstała jego polska wersja. Ale na pewno warto sobie przypomnieć oryginał.
Numero Uno – Tora Tora Tora
Bracia Bolland, producenci hitu „Rock Me Amadeus” byli też współtwórcami kolejnego zapomnianego przeboju, który odświeżam na mojej małej liście hitów. Na fali popularności nowego trendu muzycznego – italo disco – postanowili oni wypromować holenderskich bliźniaków, Roba i Hansa Kellerów, którzy byli już znani na tamtejszych rynku muzycznym. Jako Numero Uno bracia nagrali pierwszego singla i stał się on prawie natychmiast wielkim hitem dyskotek w całej Europie. Bez tego kawałka nie istniała żadna szkolna potańcówka w mojej podstawówce i wszyscy darli się wniebogłosy „Tota Tora Tora!!”. No i ta ich stylówa, omg!
Righeira – Vamos a la Playa
Przedstawicielami tego samego nurtu muzyki jest też włoski zespół Righeira. W 1983 roku nagrali oni swój największy przebój „Vamos a la playa”, który dał im popularność i szczyty europejskich list przebojów. Ile razy nie oglądałbym teledysku do tej piosenki, to za każdym razem nie mogę się powstrzymać od śmiechu, bo oryginalność tych ich „kocich ruchów” zaprezentowanych na trzech metrach kwadratowych po prostu miażdży system! A panowie koncertują do dzisiaj!
Red Box – Chenko
Kiedy jakiś czas temu przeglądałem przepastne zasoby internetu w celu odszukania kilku fajnych, starych albumów muzycznych, wpadł mi w oko zapomniany nawet przeze mnie zespół Red Box. Ta brytyjska grupa synth popowa była w Polsce swego czasu bardzo popularna, a ich piosenki zdobywały u nas często pierwsze miejsca na listach przebojów. „For America”, „Bantu” czy „Lean On Me” znał kiedyś każdy, ale chyba największym hiciorem tego zespołu był kawałek „Chenko” z pięknym teledyskiem zainspirowanym starożytnym światem Majów (sam refren to zresztą słowa z ich języka – „chenko tenka io” znaczy „świat się skończył”).
Europe – Superstitious
Wykonawca znany chyba każdemu w tym kraju, ale kawałek już raczej nie. Jeśli słyszymy Europe, to myślimy od razu „Final Countdown”, ewentualnie ktoś przypomni sobie cudowną rockową balladę „Carrie”, ale gdy przyjdzie do wymienienia trzeciego tytułu, to zaczną się już pewnie schody. Tak więc przypomnę dziś trochę mniej znany numer Joey’a Tempesta i jego kolegów. Szwedzcy muzycy spod znaku stylu, który ja osobiście określam jako „pudel metal” (od ich prześlicznych trwałych ondulacji) po sukcesie ich albumu ze wspomnianymi przeze mnie hitami, nagrali dwa lata później kolejną płytę. Aż tak oszałamiającej kariery album „Out of This World” już nie zrobił, ale kilka numerów było całkiem fajnych i też powalczyły na listach przebojów. Płytę otwierało nagranie „Superstitious” i to właśnie ten kawałek dziś wrzucam. Bardzo lubię!
The Cure – Just Like Heaven
Moja pierwsza wielka muzyczna miłość (która zresztą niezmiennie trwa do dzisiaj i trwać będzie wiecznie, amen!). Byłem chyba w szóstej albo siódmej klasie szkoły podstawowej, gdy po raz pierwszy usłyszałem The Cure. I jak to w życiu bywa – była to miłość od pierwszego wejrzenia… to znaczy usłyszenia. Wszystkie płyty Roberta Smitha i jego kolegów natychmiast znalazły się w mojej kolekcji (wtedy na kasetach rzecz jasna) i były niemiłosiernie przeze mnie katowane na wszystkie możliwe sposoby.
Jednym z albumów tej brytyjskiej kapeli, który ukazał się w tamtych właśnie czasach był świetny „Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me”. Była to jedna z lepszych płyt w historii zespołu, łącząca wiele nurtów i styli muzycznych, bardzo pozytywna w odbiorze (w odróżnieniu od słynnej „mrocznej trylogii” – „Seventeen Seconds”, „Faith” i „Pornography” czy późniejszej genialnej, ale mrocznej „Disintegration”, wydanej tuż po „Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me”), a piosenka „Just Like Heaven” była grana nawet w stacjach radiowych, co w przypadku tego zespołu zdarzało się wcześniej niezwykle rzadko, jeśli nie w ogóle. O The Cure też zresztą przyjdzie mi na pewno jeszcze kiedyś napisać, bo to kawał historii i ważny odcinek mojego życia…
Foreigner – I Want To Know What Love Is
Wśród wielu grup muzycznych z lat osiemdziesiątych, o których już trochę zapomniano, jest między innymi zespół Foreigner. W zasadzie, jeśli by się kogoś zapytać, to zespół ten jest znany, ale ich piosenki to już nie za bardzo i tytuły utworów pamiętają tylko ich najwięksi fani. Ale jest jednak jeden utwór, który znają chyba wszyscy – „I Want To Know What Love Is”. Ta przecudna ballada jest prawdziwym klasykiem rocka, została nawet zaliczona do 500 największych utworów w historii muzyki przez prestiżowy magazyn „Rolling Stone”. Była też numerem jeden na listach przebojów równocześnie w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, a to nie jest i nie była częsta sytuacja. A ile dziewczyn w tamtych czasach omdlewało w ramionach swych partnerów na szkolnych imprezach…
Frankie Goes To Hollywood – The Power of Love
Zarówno przebój Foreigner, jak i następna piosenka w moim zestawieniu, były podczas wszystkich dyskotek na samym szczycie najpopularniejszych „wolnych” na wszystkich dyskotekach w Polsce. Mowa o największym hicie zespołu Frankie Goes To Hollywood – „The Power of Love”. Znalazł się on już na debiutanckim albumie zespołu „Welcome to the Pleasuredome” obok takich świetnych kawałków jak „Relax” czy „Two Tribes”. O ile piosenki te podbijały listy przebojów i osiągały na nich wysokie miejsca, to utwór „The Power of Love” te listy miażdżył! Mimo tego, że Frankie Goes to Hollywood nagrali tylko dwa albumy studyjne, to i tak miejsce w historii muzyki dzięki tym utworom mają zapewnione.
ABC – The Look of Love
Ile znacie kawałków, które były wielkimi hitami, ale ich wykonawcy nigdy więcej nie nagrali nic, co by się chociaż zbliżyło sukcesem do tego topowego nagrania? Jest takich wielu. Należy do nich na pewno również brytyjska grupa ABC. Ich utwór „The Look of Love” to klasyk muzyki pop lat osiemdziesiątych, ale choć zespół nagrał wiele albumów w przeciągu kilkunastu lat swego istnienia, to żadna inna ich piosenka nie zrobiła takiej kariery. Dla nas, Polaków, ten kawałek jest jeszcze bliższy naszym sercom, bo przez wiele lat był to charakterystyczny sygnał dźwiękowy Listy Przebojów Marka Niedźwieckiego w radiowej „Trójce”, programu uwielbianego przez kilka pokoleń fanów muzyki.
The Cars – Drive
Podobnym przykładem „zespołu jednego przeboju” (a takich przebojów znam z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dziesiątki, same perełki!) można na pewno określić The Cars. Kilka wydanych płyt w pierwszym okresie działalności, po wielu latach reaktywacja, a i tak każdy zna tylko jeden ich numer. „Drive” to ich mega przebój, który był swego czasu grany w kółko w każdym szanującym się radiu…
Kaja Goo Goo – Too Shy
Jednym z najpopularniejszych zespołów złotego okresu lat osiemdziesiątych była brytyjska formacja Kaja Goo Goo (lub jak kto woli Kajagoogoo, bo z pisownią nazwy tego zespołu zawsze były problemy). Grająca jako jedna z pierwszych w nurcie new romantic kapela charakteryzowała się przede wszystkim jednym – swoim frontmanem. Limahl stał się z miejsca obiektem westchnień wszystkich nastolatek, a plakat z jego podobizną wisiał nad każdym dziewczęcym łóżkiem w Europie. Już ich pierwszy singiel „Too Shy” przyniósł im sławę i dał odskocznię do późniejszej wielkiej kariery.
Niestety, popularność Limahla była bardzo nie na rękę założycielowi grupy, Nickowi Beggsowi, który był najzwyczajniej w świecie zazdrosny o wokalistę, którego jego zespół przyjął do składu z ogłoszenia w gazecie. Jak to się skończyło wiadomo – Limahl został wyrzucony z zespołu i kontynuował z powodzeniem swoją karierę solową, a o Kaja Goo Goo dość szybko wszyscy zapomnieli…
Limahl to w ogóle interesująca postać dla moich dziecięcych i szkolnych losów. W związku z tym, że przez całe szczenięce lata miałem na włosach jasną blond plamę (reszta włosów mi pociemniała, a tu akurat nie chciały, taki rodzaj bielactwa dziedziczny w mojej rodzinie od pokoleń) to moja mama odwiedzała moją podstawówkę średnio raz w miesiącu, tłumacząc dyrektorowi–debilowi, że jej syn wcale nie farbuje włosów wodą utlenioną „na Limahla”, tylko ma tak naturalnie i tego nie zmieni. Dyrektor, stary komuch, niszczący wtedy wszelkie przejawy „Zachodu” w szkole i tak jej nie wierzył, ale ja dzięki temu byłem dość popularny na szkolnych korytarzach, bo byłem jednym z pierwszych prześladowanych przez szkołę za fryzurę!
Clan of Xymox – Obssesion
No i na koniec jeden z mniej znanych utworów na mojej liście przebojów. Kawałek jednak o tyle dla mnie ważny, że wydany został przez jedną z najważniejszych wytwórni muzycznych w okresie odkrywania przeze mnie muzyki – 4AD. Wytwórnia ta stała się symbolem muzyki niezależnej, była czczona przez miliony fanów na świecie, a zespoły wokół niej zebrane do dziś są uważane za kultowe. Dla 4AD nagrywali m.in. Clan of Xymox, Cocteau Twins, Bauhaus, Dead Can Dance czy Xmal Deutschland. Mógłbym tu sypnąć całą listą świetnych numerów nagranych przez te kapele, ale przedstawię jeden, który mnie od zawsze „kręcił”.
To piosenka „Obsession” holenderskiego zespołu Clan of Xymox, jednego z przedstawicieli nurtu rocka alternatywnego, zwanego też czasem dark wave. Zresztą z zespołem Ronniego Mooringsa i Anke Wolbert (co oni mają za cudowne głosy!!) też mam nietypowe wspomnienia, bo gdy po wielu, wielu latach przyjechali w końcu do Polski na jeden jedyny koncert w Łodzi, to odbył się on akurat w dniu, w którym zmarł papież Jan Paweł II i wszyscy uczestnicy koncertu dowiedzieli się tego od wokalisty ze sceny pomiędzy wykonywanymi utworami, w tym ja…
Dziś to tyle wspomnień. Mam ochotę wrzucać co jakiś czas takie stare, zapomniane hity z lat ’80 (a może czasem z lat ’90), więc mam nadzieję, że będziecie sobie chcieli czasem odświeżyć ten czy inny przebój sprzed paru dekad. A może nawet kogoś zainspiruję do posłuchania kilku albumów z tamtych lat? Swego czasu na moim pozapokerowym blogu prowadziłem cały cykl muzyczny i był on wówczas bardzo chętnie czytany (a w zasadzie chyba słuchany), więc może i na Pokertexas znajdzie się kilka osób, które lubią sobie powspominać stare, dobre przeboje. Odświeżyłem sobie przy okazji kilka starych, dawno niesłuchanych albumów z tamtego okresu i poczułem się znowu piękny, młody i z włosami. A to cudowne uczucie!
Witam po dłuższej przerwie! Mojej. 🙂
No a gdzie The Sisters of Mercy? Ultravox, a także Midge Ure solo? No i oczywiście Depeche Mode (za którymi jakoś specjalnie nie przepadałem do momentu wydania Violator-a). No i daleki jestem od stwierdzenia że Carsi to zespół jednego przeboju, np. to: http://www.amazon.com/Cars-Greatest-Hits-CARS/dp/B000002H3G/ref=sr_1_5?ie=UTF8&qid=1446840352&sr=8-5&keywords=The+cars – 13 hiciorów jeden po drugim. Co zaś się tyczy niemieckiego, to IMO sprawdza się bardzo dobrze w muzyce, np. https://www.youtube.com/watch?v=VioD0Lz2CO4 . 🙂 Warto też wspomnieć o Rush – grupa wprawdzie ponadczasowa, ale lata 80-te to IMO najlepszy okres w ich karierze, np. https://www.youtube.com/watch?v=rP58U_R3gK0
Yeee fajnie się cofnąć w czasie w czasy najlepszej muzyki i lata 80 najlepsze dzieciństwo. Pisz pisz w tym klimacie :* Zapomniałeś jednak o grach Atari: Robbo, AlleyCat, Mr. Robot…:-)
Takich odcinków muzycznych to ja mam gotowych przynajmniej z 5-6 🙂 Wrzucę co jakiś czas pewnie 🙂
Alan Parson miał jeszcze amonnia avenue, a jeśli chodzi o the cure, to pierwsza myśl to lullaby, magiczna piosenka.
Świetne kawałki!! Sam uwielbiam muzykę i klimat lat 80′. Każda dekada ma swoje przeboje ale takie hity jak z tamtego okresu już raczej się nie powtórzą. Dzięki i czekam na więcej 😉
Piękne czasy to były. Także dla polskiej muzyki lata 80-te były zajebiste. Ciekawe czyim fanem byłeś: Republiki czy Lady Pank?
Wtedy Lady Pank, ale dziś uwielbiam również Republikę, myślę, że trzeba było dorosnąć do tej muzyki po prostu.
Niestety otrzymałem telefon od Pawcia, iż pomimo szczerych chęci, nie będzie w stanie napisać dziś bloga, gdyż popsuła mu się przejściówka do kontaktu, a baterii w laptopie brak.
Jutro zaczyna dzień 2 ze stackiem 33.000 i mam nadzieję, że może coś maźnie jak upoluje w końcu jakąś nową przejściówkę.
jak tam manchester?
no to też skomentuje…pójde w kierunku cinka44 i nie będzie słowa o OPONACH 😉
Jeśli bedzie to pocieszające to też od początku roku dopadł mnie downswing….teraz na starsie zablokowałem sobie konto na tydzień (bo skoro ilość rozdań nie może przełamać pecha to może czas go przełamie:) )
Mam nadzieje że luty bedzie juz tym udanym miesiącem czego Tobie i sobie życze!PS Miało nie być o opnach, ale będzie.
@zbig jesteś w błędzie myśląc że opony universalne są tak samo dobre jak zimówki…universalna opona nawet w połowie nie ma tej przyczepności co zimówka na śniegu czy jesiennym deszczu. Jedyn plus to taki, że jest lepsza niż letnia zimą.
Wcale tak dużo nie zaoszczędzisz bo będziesz musiał częściej je wymieniać niż sezonowe.
Co do oleju to chyba masz racje.To na jakich oponach kto jeździ to jego sprawa.
I nam nic do tego!!!
Owszem można zasugerować że zimowe lepsze, ale żeby od debila bo na letnich…nie którzy brną dalej dorzucając argument że z rodziną jechał , ale kurwa to jest Jego czy Wasza rodzina żeby się wpierdalać i moralizować.
A JD jak zwykle swoimi ironizująco-zaczepnymi (durnymi) komentarzami sprowokował reszte moralizatorów i dyskusja na temat opon trwa nadal.A morał z tej dyskusji jest taki: “Jeśli siedzisz w gównie po uszy bądź przynajmniej cicho”
Ja tam życzę Pawciowi sukcesów pokerowych jak najwięcej i się nie przejmuj downswingiem chwilowym, pozdro
Nie żebym sie czepiał 🙂
Ale przeczytałem wszystkie komentarze i bardzo wyraźnie da się zaobserwować “towarzystwo” wzajemnej adoracji.
A żeby było jeszcze jaśniej OCZYWIŚCIE nic mi do tego czy Pawcio jechał na letnich czy zimowych ważniejsze aby jechał ostrożnie i zdawał sobie sprawĘ że warunki sa trudniejsze.
Prawda jest taka, że jeszcze 10-15 lat temu opony zimowe nie istniały w Polsce i dało się jeździć.
Inna sprawa, że nie było też opon letnich.Uniwersalne opony to dzisiaj rzadkość, ja takie mam i doskonale sprawują się zarówno w lecie jak i w zimie (zdaje się, że wkrótce zostaną całkowicie zakazane dyrektywą unijną).Cóż pozostanie mi tylko jazda na letnich a te są tak wykonane, że faktycznie zimą tracą część swoich właściwości jezdnych.Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.
Koncerny oponiarskie w prosty sposób zwiększyły sprzedaż o 100%, zamiast 4, 8 gum na auto + koszty wymian 2x w roku.
Podobnie jest z (książkową) zmianą oleju (co rok-2 lata, co 15k km), gdy na jednym oleju auto może przejechać spokojnie 80k km bez znaczącej straty własności smarowniczych.Emerytowany dyrektor firmy Castrol przejechał swoim autem 350k km bez zmiany oleju udowadniając, że klienci są okradani:
http://autofoto.pl/blogs/prezes/archive/2008/06/26/castrol.aspx
Troche się zagalopowałes donk. Osobiście uważam, że jazda na letnich to słaba akcja, ale po pierwsze każdy jeździ jak chce i jak mu wygodnie, po drugie to tylko Pawcia biznes czy ma zimówki czy nie, a po trzecie formy niektórych komentarzy są po prostu debilne – stąd moje ironizujące wpisy. Parę osób zrobiło z braku opon tragedię narodową!
ohohoh ile sie dzieje. widzę, że autor chciał się pochwalić jaki to jesteś świetny i niezwyciężony, bo na letnich śmiga z dzieciakami na pokładzie, a tu takie nieprzychylne komentarze. na szczęście z pomocą przyszli koledzy i jakoś zapanowała równowaga sił. Autor poczuł się pewnie i zaczyna nawet ironizować gdzie tu sobie gumy nie założyć w przyszłym roku. Ciekawe czy zdoła oderwać się od stolika, żeby pojechać do wulkanizacji. pozdrawiam piszącego co nie pozwala by mu na blogu ktoś podskoczył (mimo, że może mieć rację) i jego wiernych (co czasami może oznaczać bezmyślnych)kompanów. to nie prowokacja tylko subiektywny odbiór całej sytuacji.
Kup jedną i noś ją na głowie. Będzie bezpieczniej, bo wszyscy na drodze będą Cię unikać.
No trochę jestem zaskoczony i w szoku i postanowiłem już, że w przyszłym roku w ramach testowania zimowego ogumienia kupię sobie dwie opony i założę, na prawą stroną samochodu. Porównując do lewej z letnimi będę mógł ocenić która strona auta lepiej mi się prowadzi.
Pawcio zapewne sie nie spodziewal ze dyskusja dotyczaca jego “gumy” bedzie az tak owocna…
LOOOL. Kogo do uja obchodzi na jakich oponach on jeździ? omg. Na zimówkach 100% lepiej się jeździ, jest to bardziej odpowiedzialne itd. itd., ale do kur… kogo to obchodzi? Ja też to komentuje, a nie mam prawka, odzyskam za półtora roku i mogę powiedzieć, że bardziej nieodpowiedzialna jest jazda po pijaku niż bez zimówek.
Ciekawe czy będzie głośne cmoknięcie jak JD wyciągnie głowę z dupy Majewskiego?
Nie czepiajcie się wałesy, bo przez Podlasie toż można dojechac w góry (np do Uralu). A te fo paux to faux pas ?
“zimą w zasadzie poza Warszawę się nie ruszam więc jak każdy mało odpowiedzialny kierowca mam letnie opony”
brawo, czyli w zimie w Wawie nie moze spasc swiezy snieg i nie mozna sie wp.. w latarnie (to jeszcze pol biedy) albo w kogos. caly ten wpis jest mniej wiecej na poziomie slynnego postu JD o tym jak probowal sie kiedys zmowic z jednym graczem na PS a pozniej sie zalil ze mu nie wyszlo…
każdy jeździ jak chce. Ja tam nie wyobrażam sobie nie zmienienia opon na zimowe.
Widze, ze temat sie rozwinal haha
Ad szpoker
Moje fo paux…zaslepiony nienawiscia wobec Pawcia zasugerowalem sie tylko tym fragmentem “1 stycznia rozpoczęliśmy od spaceru do Puszczy, a wieczorem świetna sprawa, kulig z pochodniami, na każdych saniach obowiązkowa buteleczka płynu rozgrzewającego…” nie czytajac dalej ;] nie mniej sens wypowiedzi pozostaje ten sam 🙂
Pozdrawiam wszystkich jezdzacych na zimowkach:)
15-20 lat temu jak mijałeś auto to było święto ;)mi tam rybka jak kto jeździ i nikogo nie oceniam ale mam wrażenie ze wiekszość wypowiadających sie nie ma nawet prawka 😉
Ja widzę wielką różnice między zimówkami a letnimi szczególnie robiąc 6K km miesięcznie osobówka. (juz nie ale tak było przez ostatnie 2 lata)
Masakra… Widze ze jest tu wielu znawcow a nawet fachowcow …
Czepiliscie sie chlopaka za brak zimowek …
Opony zimowe nie sa gwarantem bezpieczenstwa,na zlodowacialej jezdni-takie pojecie nie istnieje…
15-20 lat temu opon zimowych nie bylo,auta nie mialy systemow bezpieczenstwa poslizgowego i zimy byly podobnie srogie jak terazniejsza,ludzie jezdzili po polsce jakos sobie radzac… Jak ktos juz wczesniej napisal zimowki na lodzie nie wiele daja,a fakt ze Pawcio szczesliwie dojechal swiadczy tylko o tym ze z jego umiejetnosciami kierowcy nie jest tak zle jak pisal.
Napewno lepiej jest miec zimowki niz ich nie miec,ale wazniejsza jest swiadomosc tego jak bez nich jechac !!! I nie ganic tu chlopaka trzeba,a pochwalic ze podolal…
Wiem ze jest tu norma robienie wpisow malo merytorzcznych,ale bez przesady…
Ad.Walesa – Puszcza Bialowieska w gorach – bezcenne… LOLLLL
Ps.sory za brak polskich znakow – taka klawiatura
Zgodnie z obowiązującym kodeksem ruchu drogowego, nie ma obowiązku dostosowania opon do warunków drogowych (wyjątkiem są oznakowane drogi górskie gdzie wymagane są łańcuchy). Dlatego nie porównujcie Pawcia na oponach letnich do Pawcia po kilku browarach, prawa nie łamie. Chociaż często gęsto ubezpieczyciele nie zauważają tego zapisu w kodeksie i wszelkimi sposobami unikają wypłaty odszkodowań, gdy stłuczka miała miejsce na śliskiej nawierzchni w zimie a samochód posiadał letnie opony. Policja podczas stłuczki też nie lubi letnich opon w zimie 😉 Ale póki nic się nie stanie Pawcio może szaleć po całej Polsce na letnich, takie jego prawo.
Tu nie chodzi o to jaki kierowca jest ostrozny. Nawet jakby Pawcio byl najostrozniejszy na swiecie to jak wpadnie w poslizg na letnich to moze zalatwic kogos wiecej niz tylko swoja rodzine….
całoroczne sa do niczego 😉
A to nie najlepiej kupic sobie caloroczne? Problem zmiany opon 2 razy w roku zalatwiony.
Miło mi! Chętnie strzele jeszcze kolejnych 127 wpisów!
Jacku największym trolem w tym wątku to tak naprawdę ty jesteś. Byle kontrowersja napisana i strzelasz 79 wpisów na całkowicie absurdalny temat
chujaszki chujaszkami, ale jak zima to zimówki.
Dopoki rozpieprza swoja matke na drzewie jest ok:) Ale jak taki debil mi stoi w poprzek bo nie moze podjechac pod gorke na letnich oponach to juz nie jest ok…
Poza tym chciałbym się dowiedzieć jakim prawem Pawcio obchodził w tym roku Sylwestra??? I to poza domem??? I na dodatek dobrze sie bawił!!! Łajdak!!! Powinien siedzieć w domu i gapić sie w telewizor!!!Wypraszam sobie również, żeby jeździł gokartami!! Jeśli nie potrafi kupić zimowych opon to zabierzmy mu prawo do tego typu przyjemności!! I to sądownie!!
wielkie mi halo…
jego samochod,jego opony,jego rodzina,jego decyzja…widze ze niektorzy maja ciagoty dyktowania innym co POwinni a czego nie…
JD po raz pierwszy się z Tobą nie zgadzam.
Pawcio powinien popełnić harakiri.
Przeciez pozniej to nie chodzilo o Pawcia tylko o kretynow ktorzy dorobili teorie i wyszlo na to ze lepiej jezdzic na oponach letnich
E tam, we wtorek niech wpadnie samochodem – postawię mu browara.
Proponuję ukrzyżować Pawcia za brak zimowych opon!!! Ewentualnie w grę wchodzi ukamienowanie!! Kto jest za???
@jd
Twoje tlumaczenie rownie dobrze moznaby porownac do tego ze ktos moze jezdzic po wypiciu 6 piw bo ma mocna glowe, wez daj zspokoj. wolisz jezdzic z kims “odpowiedzialnym” na letnich niz z kretynem na zimowkach, a ja wole jezdzic z kims odpowiedzialnym na zimowkach, bo tylko wtedy jest naprawde odpowiedzialny.
brawo walesa,jedyny minus to ze stales sie wlasnie trolem bo potrafisz obiektywnie spojrzec na sprawe, a nie pierd..c jkies teorie o oponach letnich
UpsNapisałeś… 🙂
Jack !Bloga pisz…
Jak w ogole mozna tolerowac fakt, ze ktos jezdzi na letnich oponach, z cala rodzina, w srodku zimy (i to srogiej zimy)??
Tak jak sie domyslalem…Towarzystwo Wzajemnej Adoracji…
Jak mówiłem… Trolle…
ok.poddaje sie.W takim razie zmieniam jutro na letnie sa lepsze.pusta gadka.koniec tematu
Pawcio napisał że jechał po zlodowaconym śniegu a na takim czyś zwykłe zimówki (bez kolców) gówno dają. Łańcuchy na coś takiego się zakłada. Chyba większe zagrożenie na drodze stwarzają naiwniacy którzy myślą że jak założą zimówki to można zapi…ć jak w lecie.
Jednak nie rozumiesz.W wielu krajach w europie opony zimowe sa obowiazkowe.Nikt nie podwaza jego umiejetnosci,ale inwsetycja 1500 złoty moze np. skrocic droge hamowania badz uratowac przed niekontrolowanym poslizgiem
Wolę rozsądnego kierowcę na letnich oponach niż kretyna na zimowych… Jeździłem z Pawciem nie raz i nie dwa i wiem jak jeździ, więc oskarżanie go przez bandę sztucznie oburzonych pajaców, że jest nieodpowiedzialny to dla mnie niezły joke…
JD chyba nie rozumiesz ze chodzi tutaj o bezpieczenstwo wszystkich.Pawcia,jego rodziny jak i innych ludzi na drogach.Co ma do tego trolowanie?
Pierwsze wpisy chyba wystarczyły aby zrozumieć. Po co reszta powiela wątek ??
Oj, widzę Pawciu, że pod moją nieobecność dorabiasz się swoich własnych trolli! Gratuluję! 🙂
MikaPL masz rację, świadomość jazdy na letnich w trudnych warunkach powoduje o wiele ostrożniejszą jazdę. Pawcio ja mam dla ciebie lepszą propozycję.Zmień na zimówki i przejeździj na nich sezon letni.
ehhh czepiliście się tak jakby zimowe opony rozwiązywały wszelkie problemy bezpiecznej jazdy w zimę…. a z moich obserwacji wynika, że częściej wypadki powodują “kozacy”, którzy po założeniu zimówek myślą, że nic nie trzeba zmieniać w stylu jazdy bo przecież ma się świetne opony … częściej ŚWIADOMY kierowca będzie jeździł 10x bezpieczniej dla siebie i innych na letnich i sądzę, że troszkę zbyt napadliście na Pawcia
To jest chyba jedna z tych sytuacji gdy przeceniamy małe zyski (jednorazową oszczędność czasu na zamianę opon) i nie widzimy że w długim okresie czasu jest to decyzja -EV. Chyba był ostatnio artykuł o tym na jednym z pokerowych portali 😉
zatkalo mnie…mozna na narazac siebie,ale cala rodzine….WOW
Walesa widać właśnie, że z Geografii to chyba sie zrywałeś dość często jak dla Ciebie puszcza Białowieska leży w górach :DBTW. Pawcio mogłeś napisać coś ( zadzwonić ), że jedziesz do “ mnie “ na Sylwka 🙂 Z pewnością oprowadziłbym Twoje pociechy po puszczy 🙂
Pawcio jestes kandydatem do lola roku wyjezdzajac z cala rodzina w gory na letnich oponach hyhy
teraz juz wiem czemu w całej Polsce głośno jest o jeżdzących warszawiakach, bez urazy chłopaki z Warszawy ale nie zmienienie opon przy takiej zimie i wypad z dziećmi samochodem to świadczy tylko o braku odpowiedzialności. Sorki ale taka jest prawda i skoro tłumaczycie że jeździ sie tylko po odśnieżonym mieście to trzeba było jechać pociągiem a nie narażać rodzinę i innych kierowców na drodze!!!
Jaja se robicie? Opony zmieniać trzeba. Przecież to nie chodzi tylko o wielkość bieżnika, coby miało przełożenie na odśnieżone czy nieodśnieżone drogi, ale o skład mieszanki gumy. Na mrozie letnie twardnieją i się ślizgają jak tak zwany ch…
Jezeli ktos spedza zime w swoim miescie. Na dodatek stale odniezanym (czyli drogi nie sa sliskie) nie musi raczej zmieniac opon…
Też cały rok jeżdżę na letnich, w duże mrozy nie wyjeżdżam z domu.
No tak nazwij siebie mało odpowiedzialnym kierowcą… Brzmi lepiej…
@ Debila to sobie w swoim otoczeniu poszukaj.
więc jak każdy mało odpowiedzialny kierowca mam letnie opony. W sensie debil?
http://www.weszlo.com/news/4381 może i środowisko pokerowe doczeka się swojego barda:)
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.