Przepis na mistrza

6

Czas nieubłaganie płynie i najważniejszy z turniejów pokerowych ? World Series of Poker Main Event zbliża się w szybkim tempie. W tym roku będziemy śledzić losy kilku naszych reprezentantów walczących o sławę i pieniądze. To dobry moment by przytoczyć kilka faktów z historii…

 Main Event, którego pierwsza edycja miała miejsce w 1970 roku, od początku cieszył się dużą popularnością i uznaniem. Nie bez powodu ten turniej uważany jest za Mistrzostwa Świata w pokerze. Pierwszym triumfatorem został legendarny Johnny Moss, uważany za najlepszego pokerzystę w historii, uczestnik najdłuższego pojedynku w dziejach. Triumfując miał 63 lata. Swój sukces powtórzył rok później i jeszcze w 1974. Mając wtedy 67 lat do dzisiaj pozostał najstarszym triumfatorem Main Eventu w historii. Na przeciwległym końcu w tej klasyfikacji znajduje się Phil Hellmuth, który sięgając po swój tytuł miał zaledwie 24 lata. Zdobywca 11 bransoletek WSOP nie znalazł jeszcze młodszego pogromcy.

Wyliczając średnią wieku spośród triumfatorów turnieju głównego wychodzi na to, że najlepszym wiekiem dla pokerzysty są Mickiewiczowskie 44 lata. Właśnie tyle wiosen upłynęło gdy po mistrzostwo sięgali Amarilo Slim (1972), Walter Pearson (1973), Doyle Brunson (1977) i Stu Ungar (1997). Warto jest również grać w wieku 28 lat. Wtedy wygrywali Bobby Baldwin (1978), Huck Seed (1996), Chris Moneymaker (2003) i ponownie Stu Ungar (1981). W ostanich latach dobrze mieć 39 lat. Tyle mieli Joe Hachem (2005) i Jerry Yang (2007). Ogólnie najstarsza średnia wieku triunfatorów była w latach siedemdziesiątych ? 49.6 lat, a najmłodsi zwycięzcy byli w następnej dekadzie ? 36 lat.

 Ciekawie wygląda również przegląd kart z jakimi zwyciężali kolejni mistrzowie. Ani razu triumfu nie dały dwa asy, ani dwa króle, ani as i król. Za to po dwa razy wygraną dawały takie karty jak dziesiątka i dwójka (za każdym razem dzierżył je Doyle Brunson), piątka i czwórka (Stu Ungar i Chris Moneymaker). Lubiane są również pary ? ósemki (Greg Raymer i Jerry Yang), dziewiątki (Brian Roberts i Phil Hellmuth), a także damy (Bobby Baldwin i Tom McEvoy). Najbardziej podstępną kartą jest król i walet ? dwukrotnie dała ona mistrzostwo (Amarilo Slim i Brad Daugherty), ale tyle samo razy stanowiła o porażce w decydującym momencie (Johnny Moss i Rod Peate). Pechowe były również asy (Bobby Hoff i Dewey Tomko), a przede wszystkim as i siódemka (Doyle Brunson, Johnny Chan i Howard Goldfarb).

Patrząc na wygrane i frekwencję to oczywiście im dalej, tym było lepiej. Pod obydwoma względami rekordowym rokiem był rok 2006, kiedy to Jamie Gold pokonał 8 773 przeciwników i sięgnął po 12 000 000 dolarów.

Reasumując, warto być czterdziestoczteroletnim Amerykaniniem, dzierżyć w ręce średnią parę i w finale spotkać się z TJ Cloutierem bądź Dewey?em Tomko, którzy dwukrotnie walczyli w decydującym heads upie, ale bez powodzenia. Jednak, na szczęście, poker jest nieprzewidywalny i nie daje się łatwo uporządkować i sklasyfikować. Dlatego jest tak emocjonujący i przyciągający tak wielu, różnych ludzi. A statystyka? Niech pozostanie zwykłą ciekawostką.

Poprzedni artykułCunningham wygrywa
Następny artykułLatin American Poker Tour

6 KOMENTARZE

  1. naprawdę porażające.

    Już nie wspominam tu nawet o Teserakcie, który jest polskim Chrisem Fergusonem i zarabia sto tysięcy.

    Albo jednak wspomnę – nasz kolega jeszcze nie wygrał Main Eventu, ale wyzwanie prowadzi.

    Chcę być taki jak on, troche mu zazdroszczę. Też nie chcę wygrać EPT, WPT ani żadnej bransolety na WSOPIE!!!

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.