Poznajcie November Nine (7) – Mark Newhouse

0

W poniedziałkową noc ekscytować będziemy się finałem Main Eventu. Oto kolejny z jego uczestników.

Dziesięć lat temu jeden z graczy dokonał niesamowitej rzeczy. Po swoim świetnym występie w Main Evencie w 2003 roku, zameldował się także na stole finałowym rok później. Pokerzystą tym był Dan Harrington, który najpierw zajął 3. miejsce (to wtedy wygrał Chris Moneymaker), a rok później 4. pozycję. Wyczyn ten Norman Chad nazwał największym osiągnięciem w historii World Series of Poker.

W tym roku fani pokera śledzili grę Marka Newhousa, zeszłorocznego finalisty. Amerykanin drugi raz z rzędu zdołał awansować na stół finałowy, w turnieju, w którym gra dzisiaj przecież ponad 6 tysięcy osób!

Może nie być też zaskoczeniem, że pokerowa historia Newhouse'a, rozpoczyna się właśnie od pamiętnego Main Eventu z 2003 roku, kiedy Chris Moneymaker pokonał Sammego Farhę. Mark studiował na Appalachian State University, ale ta nauka była krótka. Mówi, że na wykładach spędził tylko dwa semestry, a w drugim właściwie już w ogóle na zajęciach go nie było – grał online stawki 100/200$ i pod dwóch fantastycznych miesiącach wygrał 100 tysięcy dolarów. Rzucił szkołę, zamieszkał w Los Angeles i zaczął również grać w kasynie Commerce.

Specjalnością Newhouse'a stała się gra Limit Holdem. W Commerce można go było spotkać na stawkach od 300/600 do 800/1600$. Wspomina, że radził sobie bardzo dobrze i postanowił pojechać na World Series of Poker. Już wtedy do naprawdę dobrego wyniku zabrakło niewiele – zajął bowiem 5. miejsce w evencie Limit Holdem z wpisowym 3 000$. Ten dobry wynik nie miał wtedy dla niego dużego znaczenia. Przyznaje, że nie myślał o bransoletce, a podczas pokerowej serii chciał głównie grać cashówki.

Ogromny sukces, ogromna porażka

Newhouse latał na turnieje, ale nie chciał ich grać. Wiedział po prostu, że przy każdym większym evencie będą też dobre gry cashowe. Dlatego poleciał do Atlantic City. Nie miał zamiaru grać turnieju World Poker Tour, ale kiedy stół został rozwiązany, postanowił wraz z dwoma rywalami wskoczyć do satelity do turnieju. Wygrał wejściówkę. To był dopiero jego drugi turniej wysokim wpisowym, ale zupełnie o to nie dbał. Mówi, że chciał dobrze się bawić i ogrywać rywali, co miało później przynieść efekty.

Pamiętam, że przed trzecim dniem miałem sporo żetonów, ale była też świetna gierka 500/100$. Wszyscy mówili mi, że mam iść spać i potraktować turniej poważniej. Ja nie dbałem o turniej. Myślałem wtedy, że może mając szczęście wygram w turnieju 20 000$, podczas gdy w grze cashowej mogłem wygrać 50 000$.

Markowi gra w turnieju układała się tak dobrze, że parę dni później mógł w geście triumfu wznosić ręce, będąc bogatszym o ponad 1,5 mln dolarów. Wtedy jego pokerowy kapitał wynosił 2 miliony i wydawało mu się, że może wszystko. I to go zgubiło.

Po sukcesie na World Poker Tour postanowił dalej podróżować. Niestety dało znać o sobie kiepskie zarządzanie bankrollem i zamiłowanie do imprez („paliłem kasę” – mówi). Wkrótce grał właściwie z każdym z kim tylko mógł i wszedł online nawet na stawki 1 00/ 2 000$. Podczas jednej z takich sesji przegrał do jednego z rywali… 280 tysięcy dolarów, w ciągu 45 minut. Wspomina, że była to najzwyklejsza gamblerka nie mająca wiele wspólnego z zarabianiem na pokerze.

Kapitał skurczył się do 400 tysięcy dolarów. To jednak nie była jeszcze wystarczająca nauczka. Mówi, że nie zmienił podejścia – zaczął nawet pożyczać pieniądze od innych, kontynuując ryzykowną grę na zbyt wysokich stawkach. Opamiętał się dopiero kiedy pomogli mu przyjaciele (Joe Cassidy i Huck Seed). Wyjście z dołka zajęło mu kilka lat.

Newhouse mówi, że trzeba czasem popełnić błędy i dostać lekcję od życia: – Zarządzanie kapitałem jest bardzo ważne. Nieposiadanie ego i myślenie, że jesteś lepszy od wszystkich innych. Częściowo związane jest to, z tym, że nie możesz ufać wszystkim poznanym ludziom. Emocjonalna stabilność i umiejętność wyjścia z gry, kiedy przegrywasz… Musisz być tego świadomy i zdyscyplinowany.

Sukcesy online i deep runy na WSOP

 

Mark wspomina, że musiał się ponownie nauczyć „jaką wartość ma dolar”. Udało mu się to całkiem nieźle – zaczął notować dobre wyniki online na PokerStars, gdzie w 2009 roku wygrał Sunday Million, inkasują 245 tysięcy dolarów.

Rok później odniósł pierwszy mały sukces w Main Evencie WSOP. Zajął 182. miejsce, odpadając w rozdaniu przeciwko Piusowi Heinzowi. Dwa lata później zdecydował się na znacznie prostsze podejście do najważniejszego turnieju roku – chciał po prostu przetrwać pięć poziomów gry dziennie, będąc świadomym i koncentrując się na tym, aby nie popełniać błędów. Na stole finałowym był shortem.

„Myślałem, co ma się stać, to się stanie […] ale jednak się bardzo zawiodłem”

 

Do finałowej walki Mark przystępował mając stack drugi od końca. Nie pograł zbyt wiele. W 36 rozdaniu finału wszedł all-in z parą dziewiątek. Został sprawdzony przez późniejszego triumfatora Ryana Riessa, który miał asa-króla. Krupier na flopie wyłożył króla, a parę minut później wiadomo było, że Mark będzie pierwszym wyeliminowanym graczem. Tutaj można zobaczyć wszystkie pokazane przez ESNP rozdania z Newhousem z poprzedniego Main Eventu World Series:

Newhouse wspomina: – Zawsze myślałem, że najgorsze miejsce w ujęciu emocjonalnym to dziesiąte, bo jesteś na bubblu stołu finałowego. Teraz myślę jednak, że dziewiąte jest jeszcze gorsze, bo przecież masz 4 miesiące przerwy, wracasz, a tu gra zaraz się dla ciebie kończy – mówi.

Nawet mając na uwadze to, że był shortem i tak czuł później duży zawód. Sprawę pogorszyły jeszcze kolejne osoby, które podchodziły i gratulowały mu finału, podczas gdy on chciał szybko zapomnieć o tym, co się wcześniej stało. Nieciekawie wyglądały też kwestie finansowe – wszystkim graczom wypłacono wcześniej gotówkę za 9. miejsce, a więc on nie dostał już ani grosza więcej. – Musiałem wrócić do rzeczywistości – mówi.

Pokerzysta powrócił do grindowania w Commerce, ale finał ciągle pozostawał w głowie. Znów zaczął zmagać się z dowswingiem (gra regularnie stawki 100/200$) przypominając sobie, że wcześniej miał szansę na ogromną wygraną, która mogła zmienić zupełnie jego życie.

Siedemnaście eventów bez miejsca płatnego, a później…

 

Przed tegorocznym World Series postanowił, że nie zostanie w Mieście Aniołów, tylko postara się zagrać tyle turniejów, ile będzie możliwe. Zagrał 17 eventów i w żadnym nie doszedł do kasy. Mówi jednak, że te turnieje traktował średnio poważnie, bo pojawiał się przy stołach dopiero po dłuższej przerwie na kolację. Zdołał jednak utrzymać mindset na dobrym poziomie, bo straty wyrównał na dobrych cashówkach.

Do turnieju głównego przystępował znacznie bardziej skoncentrowany i wyluzowany. Nie czuł presji i starał się nie dopuszczać emocji do głosu. Wiedział, że stawka jest bardzo duża, ale nie oczekiwał wiele, ciesząc się samym uczestnictwem w turnieju.

O powtórzeniu wyczynu z poprzedniego roku zaczął poważniej myśleć w 5 dniu rozgrywki. Został liderem i starał się wykorzystać to, czego nauczył go poprzedni turniej: – Myślę, że pomogło mi doświadczenie tego, że już tam grałem i to po części dlatego byłem taki zrelaksowany. Osiągnięcie November Nine to jak sen dla większości graczy. Ja to już mam za sobą. Po prostu grałem w pokera. Mogłem naprawdę wykorzystać to, że niektórzy chcieli się wślizgnąć do finału. Ten sposób gry się dla mnie sprawdził. Podczas gdy poszczególni gracze zerkali na tablicę wypłat, Mark mógł grać agresywniej, bo wiedział, że zwykle nie doczeka się odpowiedzi od rywali, którzy zdenerwowani będą tym jak daleko są już w Main Evencie.

Inaczej wyglądała też sytuacja na samym bubblu. W zeszłym roku to Newhouse musiał walczyć o podwojenie. Teraz on mógł naciskać, co zresztą skończyło się eliminacją Luisa Veladora. Para piątek Marka poradziła sobie z czwórkami rywala. Stał się pierwszym graczem w historii November Nine, który zagra w niej drugi raz z rzędu. Statystyczna szansa na takie osiągnięcie to 524 558 do 1.

W wywiadach powtarza, że stara się nie myśleć o finale. Relaksuje się i nie stresuje myślami o kolejnej szansie na tytuł mistrza Main Eventu. Chociaż zapowiadał, że zagra na WSOP-APAC, to nie można było go spotkać przy stołach.

Jeżeli zeszłoroczne dziewiąte miejsce było niezłym osiągnięciem i jak rozumiem, jedną z najgorszych rzeczy jaka mogła się wydarzyć, to teraz mam wielką szansę na zrekompensowanie sobie tego… Teraz wiele osób dalej przychodzi, żeby mi pogratulować, ale to trochę inna sytuacja. Teraz jest to bowiem coś, z czym czuję się dobrze.

Zobaczcie świetny materiał All-In Mag o dwukrotnym finaliście Main Eventu:

Wybrane kursy na Marka Newhouse'a:

Sportingbet – 6

Paddy Power – 5.50

TitanBet – 5.50

Unibet – 4

Przydatne informacje:

Mark Newhouse – Stany Zjednoczone (Los Angeles)

Wiek: 29 lat

Stack: 26 mln

Online: newhizzle

Twitter: mark_hizzle

Wygrane live/online: 2 776 172$/ponad 300 000$

Sponsor: 888 Poker

Źródło: ESPN, All-In Mag, PokerListings.

Poprzedni artykułO kupcu Shylocku, wyścigu i kościach
Następny artykułWalka z nielegalnym hazardem – Ministerstwo finansów chce blokowania stron