Portugalia – raj na ziemi!

42

PODRÓŻ Z PRZYGODAMI

Tanie linie to nie jest na pewno coś co mnie kręci. Samoloty są zazwyczaj małe, warunki

podróży słabe, nawet za głupie śniadanie płaci się majątek, a towarzystwo w podróży też

można trafić różne. Tym bardziej, jeśli leci się do Portugalii przez Anglię, nową ojczyznę

kilku milionów naszych rodaków. Niestety, inaczej do Faro dostać się jest niezwykle trudno

(albo nadzwyczajnie drogo), więc musieliśmy skorzystać z usług tychże tanich linii. Okęcie

o 6 rano zostało więc opanowane przez podróżnych lecących do Londynu oraz (tak ja i my)

do Liverpoolu. Szybki rzut oka wystarczył nam do tego, żeby wiedzieć z kim będziemy

spędzali kolejne dwie godziny z hakiem. ?Bagaż podręczny? nabrał dla mnie kompletnie

nowego znaczenia, gdy zobaczyłem jak jakieś babsko targa do samolotu torbę wypchaną

po brzegi parówkami, konserwami i kiełbasą. No cóż, widać synek w Anglii chodzi trochę

głodny?

Rozbawiła mnie też opcja ?szybkiej odprawy?, którą można sobie było wykupić

przy rezerwacji biletu. Za dodatkowych kilka złotych można sobie zafundować możliwość

podejścia jako pierwszemu do stanowiska odprawy i poczuć się wyróżnionym wśród

reszty lecącego motłochu. Po co? Ano po to, żeby zejść zaraz do lotniskowego autobusu

i czekać, aż ta reszta ludzi zostanie odprawiona i równocześnie z nimi wchodzić do samolotu!

Ale mi frajda! Promocja ?nie do odrzucenia?!

Latam już samolotami jakiś czas w swoim życiu i za każdym razem zastanawiam się po jaką

cholerę nasi głupi rodacy klaszczą po lądowaniu??? Ten zwyczaj jest wybitnie polską tradycją,

bo w żadnym miejscu na świecie nie spotkałem się z tak durnym okazywaniem swej radości

po dotknięciu przez pilota płyty lotniska. I tym razem nie było inaczej. Ledwo nasz Airbus

wylądował, a jakaś nawiedzona paniusia dwa rzędy przed nami rozpoczęła wielkie klaskanie,

rozglądając się przy tym dookoła jakby chciała zmobilizować resztę pasażerów do tej

kretyńskiej zabawy. Nie mogłem się oczywiście powstrzymać i skwitowałem to krótko: ?Cała

wieś śpiewa i tańczy!?. Od razu napotkałem na wzrok oburzonej paniusi ? prowokatorki, ale

chyba bała się mi coś powiedzieć po tym jak zmieszałem z błotem naszą panią stewardesę.

Otóż (jak już Pawcio opisał to w swoim blogu) żegnając pasażerów pani ta życzyła wszystkim

?miłego pobytu w Liverpórzu?! Co??? Gdzie??? Znam kilka miast na świecie, ale nie znam

żadnego Liverpórza!! Znam Sandomierz, Racibórz, ale Liverpórz??? To komu kibicuje w

takim razie Soprano? Liverpoolowi czy Liverpórzowi?? Żenada!! Taki babol jest dla mnie

czymś niewybaczalnym! Kogo te linie zatrudniają? Analfabetów?? No, ale ja mam zboczenie

na tym punkcie i może przesadzam?

Lotnisko w Liverpoolu jest małe i w zasadzie wygląda tak jakby miało służyć tylko do obsługi

polskiej emigracji. Angielskiego usłyszeć trudno, za to co chwila ktoś gdzieś mówi coś po

polsku. Nawet spora część napisów i tablic informacyjnych jest w naszym języku. Na nasze

szczęście przerwa w podróży nie miała trwać zbyt długo i po niedługim czasie ładowaliśmy

się już do kolejnego samolotu, tym razem już do Faro. Zmęczony jak cholera po 40 godzinach

na nogach całą podróż przespałem. Obudziłem się jak podchodziliśmy już do lądowania.

Potem jeszcze tylko krótka podróż taksówką do naszego hotelu Tivoli Marina w Vilamoura.

Kierowcą był jakiś klon Christiano Ronaldo (a raczej nieudana jego podróba), który cały

czas zagadywał wesoło Łysego po portugalsku. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt,

że pędził 160 km/h po wąskiej drodze i gapił się Łysemu w oczy zamiast przed siebie! W

końcu osiągnęliśmy cel naszej podróży i można było chwilkę odsapnąć?

Marina w Villamoura

VILAMOURA ? PORTUGALSKI SOPOT

Kurort Vilamoura przypomina nieco nasz polski Sopot. Z tą tylko różnicą, że w naszym

Sopocie nie stoją w porcie jachty po kilkadziesiąt milionów euro za sztukę, a tu jest ich

od groma i trochę! Hotel Tivoli Marina położony jest tuż nad brzegiem morza, z jednej

strony jest więc cudowna plaża, z drugiej zaś rewelacyjnie wyglądająca marina wypełniona

wspomnianymi jachtami, łódkami, żaglówkami, motorówkami i wszystkim co pływa po

wodzie i kosztuje krocie. Co ciekawe, większość tych sprzętów należy do Anglików, którzy

upodobali sobie tą część Portugalii na swoje wakacyjne miejsce wypadów. Oprócz pięknego

morza jest jeszcze druga przyczyna ? dziesiątki pól golfowych, na których Angole spędzają

każda swoja wolna chwilę. No cóż, jak ma się kasę to można?

Poza tym jest tak jak w każdym miejscu tego typu na świecie. Knajpki, restauracje, sklepy

z duperelami, ciuchami czy pamiątkami, agencje turystyczne i inne tego typu lokale. Jeden

z nich spodobał nam się ciut bardziej od innych ? restauracja (a może bardziej pub) należący

do jednego z najlepszych w historii piłkarzy Europy Luisa Figo. W tym lokalu obejrzeliśmy

w czwórkę w środę mecz Manchesteru United z Wigan. Ja i Losadamos oczywiście całym

sercem kibicowaliśmy Czerwonym Diabłom, ale Łysy i Pawcio na znak protestu trzymali

stronę Wigan. Poszły nawet side bety o wynik, ale nikt z nas nie trafił?

Wcześniej, po zjedzonym obiadku we włoskiej restauracji, poszliśmy na obchód okolicy i

trafiliśmy na hotelową plażę. Trzeba sobie jasno powiedzieć ? coś rewelacyjnego! Wielkie

sofy ustawione na piasku, loże z miękkimi poduchami czy olbrzymie materace to widok,

którego próżno szukać nad Bałtykiem. Do tego fajna muzyczka sącząca się z głośników,

mojito w dłoni i można było oddać się zasłużonemu relaksowi. Naprawdę, taki chill out

to ja rozumiem! Potem szybka wizyta na basenie, mała wojenka podczas gry w piłkę i na

mecz.

Relaks na plaży

Wieczorem dotarł wreszcie do hotelu Robert Kubica razem ze swoją dziewczyną Edytą.

Los pokarał trochę Roberta, bo od paru dni robił sobie ze mnie jaja wysyłając mi co chwila

smsy w stylu ?Nie dojadę, bo mi BMW cos tam wymyśliło?. A ja za każdym razem dałem

się nabierać. Tym razem było podobnie. Wysłał mi smsa o treści ?Nie dojadę, odwołali mi

samolot?. Tym razem byłem już czujny i nie dałem się zrobić w balona, a? samolot mu

naprawdę odwołano!! Nawet sam Robert śmiał się potem, że za bardzo krakał i w końcu

dostał karę za swoje żarty. W każdym razie dotarł z Lizbony późnym wieczorem samochodem.

Losadamos, Pawcio i JD

UNIBET OPEN ? DOBRZE I ŹLE ZARAZEM

Po środowych atrakcjach w czwartek nastał czas ciężkiej walki w turnieju Unibet Open.

Po losowaniu okazało się, że trafiłem na stół telewizyjny (tyle, że nie było transmisji) i

skład przy stole miałem niezwykle ciężki. Większość graczy znałem już z poprzednich

turniejów i wiedziałem, że mam do czynienia ze świetnymi zawodnikami. Tylko dwie

osoby przy stole to ewidentnie ?turyści? ? jakiś miejscowy dziadek i młoda laska (nawet

nie wiem skąd). Dziadek rozdał wszystko oglądając każdego flopa niczym Kiler, lasce sam

pomogłem szybko wylecieć zabierając jej w jednym rozdaniu dużą część jej żetonów po

jakimś udanym hero callu. Na ich miejsce trafili do stołu kolejni dwaj dobrzy gracze i zaczął

się prawdziwy pokerowy cyrk. Już na początku gry, w trzecim rozdaniu miała miejsce moja

pierwsza większa wygrana. Po podbiciu od jednego z graczy sprawdziłem z buttona z KQ.

Flop AJx, mój rywal zagrywa, ale tylko za 225 do puli prawie 600, więc postanowiłem jedną

kartę jeszcze tanio zobaczyć. I bum! Na turnie spada dycha! Mój przeciwnik leje za 625, ja

przebijam do 1650, on sprawdza. Nic nie znaczący river, on czeka, ja gram value beta za 2100,

a on po dłuższym namyśle jednak wyrzuca. Potem przyznał mi się, że miał QQ.

Generalnie na pierwsze levele miałem taki pomysł, żeby z ?rozwojowymi? kartami oglądać

tanio dużą ilość flopów, a gdy nadarzy się okazja samemu atakować preflop. Taka taktyka

zdawała egzamin. Kradłem sporo blindów, płoszyłem dobrych graczy z rozdań, czasem

trafiałem dobre flopy. Gdy młoda laska przy stole wygrała rozdanie z 53 powiedziałem

głośno, że to moja ulubiona ręka i pokażę wszystkim jak się ją rozgrywa. Okazję miałem już

za chwilę. Dostaję 53, robię raise preflop do 175 i dostaję dwa calle, w tym od ?dziadka?.

Flop K53 był dobrą informacją, więc gram c-beta. Dziadek call i na turnie pojawia się as.

Widzę, że dziadkowi zaczynają się trząść ręce. Trafił! Jest dobrze! Leję dalej, dziadek insta

call. River to kolejna trójeczka i ze skompletowanym fullem gram tłustego beta, dziadek

dokłada bez namysłu i szybko wywala swoje karty po obejrzeniu mojego fulla. Stół lekko

zbaraniał, a ja tylko powiedziałem jedyne co mogłem w tej sytuacji ? 53 jest lepsze od asów!

Dzień 1A

Jeszcze słowo o wspomnianym hero callu na tej młodej lasce. Podbiłem z A8 i dostałem aż

4 calle. Flop spadł absolutnie słaby ? J43. No ale jak się mówi A to trzeba powiedzieć B, więc

gram c-beta za 700 i sprawdza mnie ta laska. Drugą czwórkę na turnie oboje czekamy, a na

river spada ósemka dająca mi w końcu jakąś parę. Czekam, ona chwilę myśli i gra za 1300

zostawiając sobie tylko 2000 przed sobą. Cos mi się jednak nie spodobało w jej zagraniu,

jakoś tak dziwnie to zrobiła wszystko i sprawdziłem, a ona szybko wrzuciła karty do mucka.

Pokazałem swoje A8, chłopcy przy stole z uznaniem pokiwali głowami i wiedziałem już, że

nie będą za często próbować głupich sztuczek z blefowaniem. I o to chodziło!

Wszystko dobrze układało się aż do połowy siódmego levelu. Do tej pory miałem cały czas

stack powyżej średniej i gra układała się mi dobrze. Jednak żebym miał dobre karty to nie

powiem. Przez cały pierwszy dzień dostałem raz AA, raz JJ (wygrałem blindy), raz 99, raz 55,

raz AK i trzy razy AQ. Na tym koniec lepszych kart. Rzeźbiłem więc z jakimiś konektorami,

słabymi asami i tego typu dziadostwem. Na asy wygrałem niezłą pulkę z moją portugalską

?podróbą? czyli graczem o nicku Jack Daniels. Dostałem AA, podbiłem z UTG+1 i cały stół

zaczął wyrzucać karty. W końcu dołożył mi tylko portugalski JD na big blindzie. Flop 333,

mam więc fulla. Gram c-beta, on natychmiast dokłada. Waleta na turnie przeczekał, więc i ja

nie biłem, tylko po to, żeby na riverze (spadła piątka) po jego kolejnym checku zagrać over

beta i dostać insta call. Pokazałem asy, on wyraźnie wkurzony wywalił karty i od tej pory

miałem z nim ciężką przeprawę w każdym wspólnym rozdaniu. A trzeba przyznać, że gracz

z niego jest naprawdę świetny i każde wygrane rozdanie z nim to nie lada frajda. Doszedł

zresztą do FT w tym turnieju, więc o czymś to świadczy?

W połowie siódmego levelu przegrałem jednak dużą pulę i zaczął się mały dramacik. Karta

kompletnie mi przestała iść, foldowałem większość rąk i nie miałem jak wejść w rozdanie.

Gra zaczęła być bardziej agresywna, bo shorty atakowały all inami i zrobiło się niewesoło.

Na szczęście w samej końcówce wygrałem dwie większe pule, trochę ukradłem preflop i

z 14 tysięcy zrobiło się nagle na koniec dnia 26.500. Można było odetchnąć? Szkoda tylko,

że z 19 graczy do dnia drugiego przeszło nas tylko czterech?

DZIEŃ DRUGI ? DRAMAT!!!

Do czwórki z dnia 1A dołączył do nas tylko Stasiu z dnia 1B i cała nasza piątka stawiła się

na starcie dnia 2 w sobotę wśród 135 zawodników walczących o stół finałowy. Powiem

krótko ? to była jakaś masakra! Przez prawie 4 godziny gry, aż do mojej eliminacji, dostałem

takie oto ?premium hand? ? raz parę dziewiątek (all in po próbie kradzieży blindów przez

gracza na buttonie), A9, A8, A3 i A2. Piąty as, którego zobaczyłem tego dnia był ostatnią

ręką w turnieju. W zasadzie foldowałem wszystko, bo miałem same śmieci w stylu 83 czy 92.

Kilka razy zobaczyłem coś w stylu JT albo K8 i próbowałem kraść blindy. Ze dwie większe

pule, które udało mi się zwinąć rywalom wygrałem z kartami T8 i T7. W końcu przeszedłem

na nowy stół i tam nie było inaczej. Raz wygrałem większą pulę po przemyślanym zagraniu

przeciwko określonemu przeciwnikowi. Podbił on z późnej pozycji, ja z SB dołożyłem mając

78 w kierach, dołożył też gracz na BB. W puli było więc już prawie 15k. Flop 953, ja czekam,

podobnie duży blind i gość atakujący preflop od niechcenia wrzuca żeton 5k do puli jakby

już czuł się wygranym w tej puli. Ja w związku z tym natychmiast wsuwam swoje 23k na

środek stołu. BB szybko folduje, a ten zaczyna myśleć. Myśli i myśli, liczy te żetony, obraca

je na wszystkie strony, już chce wyrzucać karty, żeby zaraz je ponownie obejrzeć? Wszystko

to trwało dobre 3 minuty. Ja jak skała ? bez ruchu przez cały czas. Już mi się chciało nawet

ślinę przełknąć, ale gapił się na mnie cały czas, więc musiałem to odłożyć na potem 😛 W

końcu sfoldował rękę, ale chyba z ciężkim sercem. Nie wiem co miał, ale moim zdaniem

jakąś parę w przedziale 66-88. Problem polegał na tym, że sprawdzając mnie zostawiał sobie

około 5k w stacku i widząc to zmusiłem go w ten sposób do foldu. A jakby mnie sprawdził to

zawsze miałem jakieś outy? W każdym razie się udało.

Dzień 2

Kilka minut później przesiadłem się do stołu Żelika. Najpierw nieudana próba kradzieży z

JT i Żelik z królami stawia mnie na all inie, więc fold. Dwie czy trzy ręce później to samo

robię z KT w kierach, ale jeden z shortów przebija mnie za połowę swojego stacka, więc

wiem, że chce, żeby mu dołożyć. Kolejny fold. Gdy zobaczyłem więc A4 w pikach na

wczesnej pozycji pomyślałem, że z takim all inem za około 25k można się wybrać, bo dołoży

mi tylko monster. No cóż, są jeszcze gracze słabi? Wpycham swoje żetony na środek i jakiś

gracz mówi ?raise?. Krupier zwraca mu uwagę, że przed nim ktoś już zagrał all in. Ten

wyraźnie jest niezadowolony, bo chciał raczej kraść z CO blindy, gra jednak separacyjnego

all ina. Pokazuje QJ off, ja rzucam swojego piątego tego dnia asa na stół, pierwsza karta to

od razu walet i jest po zawodach. 65 pozycja w turnieju na 410 graczy to może i dobre

miejsce, ale biorąc pod uwagę tylko 20 miejsc do kasy, kompletny brak kart przez większość

gry i ?przypadkowe? odpadnięcie na koniec to uważam, że z taką grą jaką zagrałem powinno

być jednak lepiej. Co ciekawe ? mój all in z A4 był moim trzecim czy czwartym przez cały

okres gry, a pierwszym z showdownem. Nie wchodziłem w głupie rozdania, potrafiłem się

poddać nawet podejrzewając, że mam coin flipa z rywalem, dobrze czytałem grę rywali.

No niestety, zabrakło odrobiny karty i ciut szczęścia.

Jeszcze jedna uwaga na koniec dla wszystkich tych, którzy pisali w komentarzach, że grałem

stiltowany. Po pierwsze to kosmiczna bzdura i możecie sobie takie uwagi zostawić dla siebie.

Po drugie to będąc tutaj zauważyłem, że mam o wiele większy szacunek wśród graczy z

zagranicy niż wśród ?swoich?. Rozmawiałem z wieloma zawodnikami, gratulowali mi dobrej

gry podczas turnieju, analizowaliśmy razem rozdania pomiędzy nami z tego Unibet Open czy

poprzednich turniejów z tego cyklu. Naprawdę miło jest usłyszeć od Szweda, Fina, Włocha

czy Holendra ciepłe słowo o swojej grze, szczególnie jako słowa otuchy po odpadnięciu z

turnieju. Tylko nasze ?piekiełko? potrafi pisać komentarze w stylu ?A nie mówiłem, że zaraz

odpadną? lub ?Wszystko wraca do normy?. Dla każdego droga wolna i każdy może sam

spróbować swoich sił w dużym turnieju. Dajcie nam wszystkim okazje do radości i dotrwajcie

do stołu finałowego!!

TYTUŁ DLA UNITED!!!

W sobotę, tuż przed drugim dniem rywalizacji w turnieju udaliśmy się ponownie do pubu

Luisa Figo, aby obejrzeć mecz Manchesteru United z Arsenalem. Plan był prosty ? zdobyć

punkt wystarczający do zdobycia kolejnego tytułu mistrza Anglii. I plan zrealizować się

udało! Bezbramkowy remis dał nam mistrzostwo! Smakowało ono wyjątkowo dobrze, bo

razem ze mną i Losadamosem mecz oglądali Pawcio i Soprano. No cóż Soprano, jak już

kilka razy Ci z Adasiem mówiliśmy – maybe next season? 😛 Cały pub wypełniony był

kibicami Man Utd i oczywiście wszyscy czekali na moment, w którym sędzia ogłosi koniec

meczu, a co za tym idzie mistrzostwo dla Czerwonych Diabłów. A przed nami teraz mecz

sezonu ? finał Ligi Mistrzów z Barceloną! Będzie się działo!! Let?s go United!!

KILKA DNI ODPOCZYNKU

Po wrażeniach turniejowych razem z Losadamosem udaliśmy się do miejscowości położonej

kilka kilometrów od Vilamoury na kilka dni wczasów. Adasiowi w życiu niewiele chyba

rzeczy udało się tak dobrze jak znalezienie tego hotelu! Porto Bay Falesia w miejscowości

Olhos d?Agua (czyli Oczy Wody) – pomimo trochę mniejszego standardu niż nasz poprzedni

hotel ? jest miejscem wręcz cudownym. Widoki roztaczające się dookoła z pięknego klifu,

śliczna plaża, wspaniałe warunki do odpoczynku na miejscu ? wszystko to sprawia, że pobyt

tutaj należy do najlepszych rzeczy, które udało mi się przeżyć i zobaczyć. Naprawdę ciężko

mi będzie wracać w piątek do Warszawy? Ale póki co korzystam z upalnego słońca, latam

po plaży i podziwiam piękne widoki robiąc przy okazji setki zdjęć. Serio, zakochałem się w

tym miejscu!! Zresztą zobaczcie sami jak tu ładnie?

Do zobaczenia w Polsce!

Poprzedni artykułWSOP Champions Invitational
Następny artykułUSOP Wrocław – do wygrania 2 wejściówki

42 KOMENTARZE

  1. jeszcze słowo na temat wałówki z polskim jedzeniem – to co jedzą Anglicy jest w 90 procentach jak klaskanie w samolocie, to są białe pasy z vipera na polskim maluchu, to jest kasyno Hilton świata kulinarnego, niewyobrażalne jest to jak ten teoretycznie cywilizowany naród może masowo wp… taki szajs (i to na gazecie zamiast talerza:):):):)), a może w tym tkwi tajemnica ich powodzenia? tak czy inaczej Autorze bloga byc może nikt by Ci nie przywoził wałówki, sam byś to robił tak często jak tylko byś mógł….

  2. po 3 miesiącach przerwy w uzytkowaniu netu z przyjemnością nadrabiam braki w lekturze, po głębszym zastanowieniu myślę że to mieszkańcy Liverpórza założyli Milwałki, a co do klaskania cóz jest to jakaś forma integrująca społeczności, kążda nacja ma swoje ‘‘złote zęby na przedzie ‘’ 😉

  3. Szacunek Jack.

    Dobrze się Ciebie czyta, duży plus za zdjęcia.

    A polacy klaszcza, bo jak to niemcy, holendrzy mówią, cywilizacyjnie stoimi niżej od reszty rozwiniętego świata. Nie chciałbym tu być adwokatem tej tezy, jednak niestety nad czym bardzo ubolewam, dajemy im dużo dowodów na jej potwierdzenie.

    Czasem piszesz prostacko i arogancko, ale dzięki temu Jesteś barwny, a to nic złego. Uważaj tylko aby nie zrobić czarnego pr pokerowi w kraju naszym katolickim. Bo jako osoba rozpoznawalna pokerowo, utożsamiana medialnie, musisz być osobą zaufania publicznego, jak ksiądz;-P

  4. “Nie mogłem się oczywiście powstrzymać i skwitowałem to krótko: ?Cała wieś śpiewa i tańczy!?. Od razu napotkałem na wzrok oburzonej paniusi ? prowokatorki, ale chyba bała się mi coś powiedzieć po tym jak zmieszałem z błotem naszą panią stewardesę.”Gratulacje. Bardzo dobrze, że stoisz na strazy właściwych zachowań. A co sobie ludzie będą … !

  5. Nie chce mi się już polemizować z ludźmi, którzy czytają to co jest napisane, a rozumieją co chcą… Więc niech będzie, że jestem prostak, a wy jesteście kulturalne kozaki. Tylko jedno na koniec – jak ja bym wyjechał za granicę na zarobek to by mi nikt z Polski nie musiał wałówki wozić…

  6. Jack Daniels to zwykly prostak. Jak mozna w taki sposob pisac o ludziach, ktorzy zeby miec na zycie musza wyjechac i szukac pracy w innym kraju. Czesto zarabiaja rowniez na rodzine w Polsce. Rodzina sie wspiera, czasami jedynie tak moze pomoc – zaopatrujac syna w kielbase z Polski. Ty Jacku masz to szczescie ze nie musisz tak zyc …

  7. @hau hau

    Rocznie polscy posłowie odbywają ok 20,000 podróży. Podobnej akcji nie pamiętam od lat. Szansa? Jeden do stu tysięcy?Dałeś przykład że ktoś przed rokiem się awanturował. Przez rok ile startuje samolotów z polakami na pokładzie? 100,000 ?Na tak dużej próbie zawsze znajdziesz jakąś zadymę. Twój problem polega na tym że nasłuchałeś się bajek, względnie przeczytałeś je w fakcie i uogólniasz do całej społeczności.Jak pojedziesz do Niemiec i zobaczysz za szybą autokaru chłopa to zadzwonisz do babci i powiesz że Niemcy naród rolniczy. Jak zobaczysz pijanego we Francji to opowiesz koledze że wszędzie w Paryżu leżą sami pijani. A jak zobaczysz psa bez nogi to na następnej lekcji biologii dostaniesz niedostateczny bo odpowiesz pani, że psy mają trzy nogi… I tak sobie możemy dyskutować 🙂

  8. Nie mam w zwyczaju ukrywać tego co myślę. Jak coś myślę to znaczy, że mogę to również powiedzieć. Nie spodoba sie to komuś – trudno. Wiem, że żyć z takimi ludźmi jak ja łatwo nie jest, ale przynajmniej mi jest dobrze z samym sobą. Nie uważam więc, że uzewnętrznianie swoich myśli to pieniactwo, chamstwo albo zaściankowość. To po prostu taki sposób bycia czy też taki charakter – do wyboru.Twój wpis to nic innego jak kolejna próba (jak zwykle nieudana) dokopania mi za to jaki jestem. Ale jak juz pisałem spływa to już od jakiegos czasu po mnie jak po gęsi, choć nadal lubię na ten temat dyskutować (choć np. Pawcio od zawsze uważa, że to bez sensu, bo i tak nikogo nie przekonam). Najlepszym dowodem na to, że dokopać mi z byle powodu jest nadal “modnie” jest relacja z Portugalii – odpadło 30 Polaków, dostało sie tylko mi, choć byłem i tak dość wysoko w turnieju. Taka widać moja karma, żeby być komentowanym, więc nie widzę powodu dla jakiego ja nie mogę komentować innych…PS. Przyleciałem dziś z Londynu. Klaskania nie było. Ale to pewnie dlatego, że obsługa w samolocie była angielska, a my klaszczemy tylko swoim… Pilot Angol nie zasłużył…

  9. ad1) to tylko taka przenośnia

    ad3) wcześniej napisałeś, że nikogo nie obrażasz w swoim wpisie. więc i ja chyba Cię nie obraziłem, ja tylko “wyraziłem swoje zdanie”, prawda? ale nie o tym.

    piszesz, że w swoim blogu piszesz co Tobie się podoba i tyle. i dla mnie to jest ok. tylko czemu nie potrafisz zrozumieć, że inni postępują podobnie – klaszczą, bo im się tak podoba, bo lubią, bo się cieszą, bo może pierwszy raz lecieli samolotem. dlaczego od razu musisz ich na głos zrugać, jeszcze się tym publicznie chełpiąc? nie wystarczyłby dyskretny żart w gronie znajomych na ten temat? nie! boś nietolerancyjny pieniacz!

    ad4) oj nieprawda. tolerancyjny jestem z pewnością, choć są takie rzeczy, których nie toleruję. najbardziej skrajnej nietolerancji.

    ad5) nie, absolutnie nie w tym, że nie robisz tego co robią inni. zaściankowość Twoja objawia się tym, że swoje zdanie można wyrazić z klasą, jakie by to zdanie nie było. Ty niestety robisz to w sposó bardzo nieprzystępny.PS sam uważam, że to klaskanie to idiotyzm, ale nie uzewnętrzniam się z tym na pokładzie, bo i po co? wniesie to coś?

  10. Ojojoj!! Ale mi się dostało! Widze, że wciąz zdobywam nowuch fanów! Nieźle jak na 1,5 roku pisania. Widać, że wciąż dochodzą nowi…Bardzo mi się podoba jak ktoś mnie nazywa prostakiem nie argumentując swej wypowiedzi. Mam wtedy pewność, że tak nie jest. Obrażano mnie tu już na wiele sposobów i się z tym już oswoiłem. A więc po pierwsze nick Jacek Soplica jest juz od dawna zajęty (pozdrawiam Jacku S.!). Po drugie to forma “jesteś Pan” jest formą staropolską i to chyba nie mi ten ewentualny zaszczyt powinien przypaść w udziale. Po trzecie to w SWOIM blogu wyrażam SWOJE opinie i osobiście mam to w dupie czy się komuś podobają czy nie. Dla mnie klaskanie w samolocie może być obciachem i już, jak ktoś ma inne zdanie to niech sobie urządzi po lądowaniu nawet meksykańską falę jak ma ochotę. Po czwarte jak już wspomniałem wczesniej tolerancyjny nie jestem, ale niech mi nikt nie zarzuca braku tolerancji jeśli sam tolerancyjny nie jest – a Ty, kolego cumil, również nie jesteś, bo gdybyś był to tej wypowiedzi by nie było… I wreszcie po piąte – nie wiem w czym niby się ta moja zaściankowość objawia. W tym, że nie pędzę jak baran za stadem czy w tym, że potrafię wyrazić swoje zdanie?

  11. Panie Jack Daniels, przyglądałem się tej dyskusji od początku z dużym zaciekawieniem, nie wyrażając jednak swojej opinii. Niestety, ostatni wpis utwierdził mnie we wcześniejszych podejrzeniach… jesteś pan taki sam prostak jak te chłopki co klaszczą w samolocie. Typowy POLSKI pieniacz. Proponuję zmienić nick z Jack Daniels na Jacek Soplica – będzie o wiele bardziej adekwatnie. robić z igły widły – bo NA PEWNO jej bagaż podręczny był cięższy niż ten z odprawy. a co Cię to? gorzej się przez to leciało szanownemu Panu?

    “Młody, co do mojej nietolerancji powiem Ci krótko ? jak jesteś taki dla wszystkich tolerancyjny to rozumiem, że dajesz się pedziom klepać po tyłku, tak? Jeśli nie to znaczy, że jesteś nietolerancyjnym homofobem!! Dobrze mówię?”

    Źle!!! Fantastyczny tok rozumowania, pogratulować! myślę, że jesteś Pan w obyciu osobą bardzo sypmatyczną i przyjemną. Ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że mimo wszystko, nawet Twoi liczni koledzy przyznają, że ta wypowiedź jest na żałosnym poziomie. Mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć dlaczego, jeśli jednak będzie trzeba to się pofatyguję.

    Może jestem jakiś ograniczony, ale nie ogarniam… narzekasz na zaściankowość, a to co sam prezentujesz swoją postawą jest równie zaściankowe jak to klaskanie czy wożenie wałówy. Coś tu jest nie tak.PS jak się czepiam, to już na całego. Jesteś nie tylko pokerzystą, ale i swego rodzaju dziennikarzem. Nie “przez tą kobietę”, a przez tĘ kobietę, panie Purysto Językowy.

  12. Młody, błagam, naucz sie czytać ze zrozumieniem! Gdzie ja napisałem, że kogokolwiek obraziłem??? Nie zawsze wszystko trzeba brać dosłownie… Istnieją w języku polskim różne przenośnie, wiesz? Czy jak napiszę, że “w restauracji zjadłem jakieś gówno” to potraktujesz to tak jakbym konsumował czyjegoś klocka???Nie dziwię się również, że obcokrajowcy lubia nasza wędline i inne jedzenie. Chodziło mi o SPOSÓB przewożenia przez tą kobietę tej wałówki. Założę się o dużą kasę, że jej bagaż “podręczny” był cięższy niż ten nadany przy odprawie…Młody, co do mojej nietolerancji powiem Ci krótko – jak jesteś taki dla wszystkich tolerancyjny to rozumiem, że dajesz się pedziom klepać po tyłku, tak? Jeśli nie to znaczy, że jesteś nietolerancyjnym homofobem!! Dobrze mówię?Hajjer, ty bierz się za robotę i zacznij jeździć po turniejach w Polsce!! Nie ma mowy, żebyś był tylko kibicem! Protestuję! Chcę czytać nadal Twoje wspominki z pokerowych wyjazdów!

  13. Ad.Rado

    Czyli twierdzisz że każdy tani przewoźnik rzuca nowoczesne i wygodne samoloty na każdą trasę. A gdzie ja napisałem że LOT to jest szczyt nowocześnośc. Jak widać doskonale pasujesz do 3 grupy latających rodaków 🙂

    “Palenie fajek czy disco w samolotach? ktoś się z tym kiedyś w ogóle spotkał?” No to juz chyba żatujesz sobie na całego skoro nawet niedoszły polski premier potrafi wywołać zadymę w samolocie że wyprowadzą go w kajdankach to myślisz że przysłowiowy pijany i agresywny Roman będzie siedział w samolocie jak w kościele? Ale przecież o takich przypadkach to ścieme piszą http://chorzow.naszemiasto.pl/wydarzenia/857201.html

    Chyba nigdy nie widziałeś jak wygąda polski wesoły autobus, samolot czy prom [np. z Goeteborga :)))))]

  14. Każdego roku na wczasach w moim ośrodku przebywa kilku cudzoziemców ( nie tylko tych polskich ).

    Za każdym razem pakują całe bagażniki polskich wędlin ( ???? ) jako prezenty dla rodziny i znajomych. Czy to koniecznie musi być chore?

    JD gratuluje wspaniałego opisu zarówno krótkich wakacji jak i walki pokerowej. Jak zawsze śledziłem występy Twoje i naszych.

    Mimo braku sukcesów ( kasa ) plamy nie daliście.

    Zawsze wierny już tylko kibic pokerowy – hajjer

  15. Porozmawiajmy lepiej o wożeniu kiełbas!Mi to w niczym nie przeszkadza, jeśli ktoś chce zawieźć kiełbaski dla znajomych, trochę chleba czy fajek. Czy robi to z dobrego serca czy dla kasy czy jedno i drugie to akurat nie mój biznes 😀 Kiedyś jeździłem na ligę do Anglii, do kumpli ze Slough, a że nie mieli za bardzo pieniędzy żeby zapłacić za grę to kazali przewozić fajki i odkupywali maximum prawie po brytyjskich cenach 🙂

  16. “(np obrazajac pania ktora wita wszystkich na miejscu) po prostu wpisujesz sie w wizerunek typowego Polaka.”

    Każdy normalny Polak, Anglik, Chińczyk, Grek czy Amerykanin będzie się z tego tak samo śmiał 🙂 Sam z tego polewałem zaraz jak usłyszałem o tym w Algarve 😀

  17. Jakc widzisz, nie tylko ja odnioslem takie wrazenie – a to ze publicznie pokazujesz swoja nietolerancje (np obrazajac pania ktora wita wszystkich na miejscu) po prostu wpisujesz sie w wizerunek typowego Polaka.

  18. @hau hau

    Jako 27 letni pasażer (szachista) przebyłem samolotem w Europie chyba wszystko co możliwe. Kiedyś grałem gorzej liczyłem kasę to i latałem tanimi liniami. Obecnie robię to bardzo rzadko, z powodów: komfort, oddalenie lotniska od centrum miasta, brak jedzenia i piwa :P, tłok, a przy spóźnieniu samolotu tracę kolejny bilet.Natomiast twierdzenie że tanie linie to zdezelowane gruchoty to typowa bajka opowiadana przez kogoś kto czerpie wiedzę, gdzieś na… bazarze? Jack ma rację – my np lecieliśmy easyjetem – średnia wieku samolotu w tej taniej linii – 3,5 roku!http://www.airfleets.net/ageflotte/EasyJet.htmTaki LOT, który jest jednym z lepszych europejskich przewoźników (!) na najbardziej prestiżowych trasach Wawa-NY/Ch wystawia obecnie 20 letnie boeingi 767. Miałem okazję się tym przelecieć i mam nadzieję że jak najszybciej dostarczone będą nowe Dreamlinery (2010) bo obecnie to wstyd, ale nic innego nie przeleci atlantyku. Palenie fajek czy disco w samolotach… ktoś się z tym kiedyś w ogóle spotkał? Może następnym razem napiszesz że grupa znudzonych pasażerów skakała na spadochronach?Na drugi raz wymyśl coś solidniejszego 😀

  19. Mógł się pochwalić co stało się z poprzednim że nowy musieli kupić ;D Trzy razy leciałem tanimi i nie mile wspominam te loty. Raz lot odwołany z przyczyn technicznych, raz na pokładzie (lot powrotny) zaczęli śpiewać “niech żyje wolność wolność i swoboda” i raz jakiś idiota sobie zapalił poznałem odrazu jego narodowość po “kur.. jak to nie można”.

  20. I tu Cię zdziwię hau hau. Lecieliśmy nowiuteńkim, dopiero co oddanym do użytku Airbusem (czym pilot nie omieszkał się pochwalić)…

  21. Na pokładach samolotów tanich linii lotniczych lecących do UK nasi rodacy tworzą trzy podstawowe grupy społeczne:

    1. Wąste Mariany.

    2. Pijane agresywne Romany.

    3. Cierpiące na manie wielkości Jany.

    Ludzi normalnych lata tam niewielu.

    Zresztą latając tanimi liniami wcale nie można dziwić się że klaszczą poprostu są szczęśliwi że ten złom nie rozpadł się w powietrzu a do tego jeszcze wylądował.

  22. @Rado – no dobra, w takich warunkach to jest szansa, że nawet i ja bym klasnął :)@Stasiek – a kto mówi, że ja jestem tolerancyjny? Nie jestem i nigdy nie byłem i raczej nie będę… Poza tym widzę rożnicę pomiędzy zawiezieniem komuś dawno nie jedzonego smakołyku od targania pełnych siat żarcia prosto z supermarketu – jakby w Anglii nie było sklepów…

  23. czasami można poklaskać – 4:45 filmuhttp://www.youtube.com/watch?v=1t3oMSOERXs&feature=PlayList&p=26BE9C8E398CD569&index=1

  24. Jasne Młody, lepiej zamknąć się w sobie i uczestniczyć najlepiej w tej wiosce klaszcząc razem z nimi… Bzdury gadasz!

  25. @Krojo – Masz absolutną rację, mój problem polega na tym, że jestem leworęczny i non-stop się na tym łapię, ale mnie to też strasznie razi.

  26. tak zupełnie bez napinki chciałem zwrócić uwagę na pewną rzecz która irytuje każdego w miare ogarniającego kibica Legii – robienie e(L)ki lewą reką to mniej wiecej tak jak spiewanie “Mistrzem Polski jest Legia…” z szalikiem trzymanym do góry nogami :/ nie jest to chyba az tak trudne do zapamietania.

  27. A moim zdaniem te klaskanie to niezła wiocha i czas z tym skończyć co innego gdyby pilot “posadził” samolot przy dwóch palących się silnikach:-)p.s.

    a swoje zdanie trzeba mnieć, brawo Jack!

  28. Wydaje mi sie ze krytykujac glosno zachowywales sie w samolocie dokladnie tak samo jak “rasowy” Polak – czyli wszystko zle, wszyscy debile tylko jak najmadrzejszy.

    Oczywiscie nie odbieraj tego jako atak :]

  29. @Birofil – akurat jeśli chodzi o miasta w Polsce to odwiedziłem chyba każdą w miarę większą mieścinę w tym kraju. A to za sprawą moich obowiązków windykacyjnych, gdy pracowałem jeszcze w tej branży. I nie naśmiewam się z miasta tylko z obsługi linii Wizzair…@dada2333 – może i nic w tym złego, ale według mnie to szczyt obciachu i zaściankowości. Gdy ja latałem do Korei i Malezji to nawet Azjaci nie klaskali…

  30. Nie tylko Polacy klaszczą.Kiedyś przez opóźnienie na naszym wspaniałym lotnisku spóźniłem sie na kolejny samolot z Amsterdamu do Pekinu.Trafił mi się samolot wypełniony azjatami i oni też klaskali.Czy to coś złego?

  31. Skąd Ty morzesz znać Racibórz?.Mam nadzieje ,że nie nabijasz się z tego cudownego miasta

    Pozdrawiam

  32. Ja próbowałem

    Na małym turnieju

    Poza tym nie pisz tu takich rzeczy bo inni też to przeczytają i będą stosować;)

  33. Z Twojego opisu gra wyglądała ciekawiej niż relacji Łysego który miał kilku kilku do relacjonowania ad hoc.

    Bez złośliwości, ale czy powtórzyłbyś w podobnej sytuacji ostatni all in ? Image miałeś tight,ale blindy jeszcze niskie. Piszesz, że to było “przypadkowe odpadnięcie”, moim zdaniem mając niewielką przewagę i okoliczności w jakich nastąpiło przebicie mogłoby być “przypadkowe podwojenie” 😉

    Swoją drogą to niezłe odegrać teatrzyk,mając AA KK na ręku, że się nie widzi przebicia przed nami i zdezorientowanym zostać “zmuszonym” do dołożenia licząc, że jakiś gość za nami będzie chciał nas wyrzucić z rozdania 😉

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.