Polscy krupierzy – elita czy ogon czołówki?

4

Jakiś czas temu wpadł mi w oczy tekst dotyczący błędów, które podczas turniejów pokerowych popełniają krupierzy. Stwierdziłam, że opracowywanie kolejnego artykułu całkowicie mija się z celem, skoro z własnego doświadczenia mogę opowiedzieć o tym zajęciu dużo więcej, niż tylko opisywać wpadki roztrzepanych dealerów.

A wszystko to wina systemu…

Jak sami doskonale wiecie, poker w Polsce od dobrych kilku lat kuleje i to bardzo mocno. Ograniczone możliwości organizacji turniejów dają się we znaki wszystkim, włącznie z krupierami. Ogólnie rzecz biorąc, idea łączenia poker roomów z kasynami korzystna jest w zasadzie tylko dla właścicieli tych obiektów. Wiadomo – delikwent odpadnie z rozgrywki, w której w znaczącym stopniu liczą się umiejętności i a nuż ochoczo podrepcze do jednego z wielu stołów przeznaczonych do gier kasynowych. Nawet, jeśli na dziesięciu pokerzystów pohazardować się zdecyduje trzech – włodarze kasyna narzekać nie będą.

W odniesieniu do profesji krupiera, problem łączenia poker roomów z kasynami jest wręcz oczywisty. Gdyby rozgrywki pokerowe organizowane były w oddzielnych miejscach, to i staff grający prawdopodobnie zachowywałby się zupełnie inaczej. Wyobraźcie sobie pracownika, który z polecenia przełożonego oddelegowany jest do rozdawania kart na turnieju. Przed momentem ten sam krupier dostał od sfrustrowanego gracza przy rulecie taką wiązankę, że Wy w przypływie największego gniewu nie bylibyście w stanie w podobny sposób złożyć zdania. I ten sam krupier maszeruje teraz do stołu, gdzie znaczną większość stanowią milczący zawodnicy, którzy z ogromną uwagą analizują to, co się wokół nich dzieje. Można z powodzeniem założyć, że krupier w takich okolicznościach przyrody wręcz odpoczywa, relaksuje się w błogiej ciszy, co i raz zakłócanej pełnym nadziei okrzykiem „one time baby, one time!”.

Prawda jest jednak taka, że krupierzy w znakomitej większości mają pokerzystów za stado baranów. Za gości, którzy jedynie kreują się na wielkich zawodników wyposażonych w niebywale analityczne umysły. Stąd przy stole wielokrotnie widzimy dealerów, którzy wręcz leżą na stole, a na ich twarzach dostrzec można znużenie i zażenowanie. Coś na zasadzie „co ja tu do cholery robię?!”. Do tego dochodzi nerwowe spoglądanie na zegarek, wypatrywanie zmiany krupiera i odliczanie czasu do końca pracy. Oni się zwyczajnie, drodzy Czytelnicy, nudzą.

Akapit ten rozpoczęłam stwierdzeniem, że wszystko jest winą systemu. Pod tym pojęciem skrywa się ułomność obecnego (i najprawdopodobniej przyszłego) prawa, które nie pozwala krupierom decydować o tym, czym tak naprawdę chcieliby się zajmować. Chodzi tu rzecz jasna o możliwość zatrudnienia się w poker roomie, a nie w kasynie. Osobiście jestem zwolenniczką modelu, który z powodzeniem funkcjonuje na Wyspach. Krupier, chwilę po zapoznaniu się z zasadami wszystkich gier dostępnych na terenie danego kasyna, na podstawie swoich osobistych predyspozycji i sympatii, decyduje, w której z nich czuje się najlepiej. Dzięki temu osoba, która szybko rozdaje karty i robi z ramienia przysłowiowe śmigło – z uśmiechem dealuje blackjacka. Natomiast krupier, który pasjonuje się pokerem, wybierze dealowanie turniejów pokerowych, ponieważ to go interesuje i w tym czuje się dobrze.

W polskich warunkach skazani jesteśmy jednak na zblazowanych, zmęczonych życiem dealerów, którzy na turniej idą za karę. Jednak czy ich postawa związana jest tylko z atmosferą panującą przy stołach? Prawdopodobnie nie. Drugim, moim zdaniem ważniejszym od osobistych preferencji czynnikiem, jest wynagrodzenie zupełnie nieadekwatne do wysiłku, jakiego ta praca wymaga.

Jaka płaca, taka praca?

Za czasów mojej pracy w charakterze krupierki wielokrotnie spotykałam się ze stwierdzeniem, że na pewno żyję jak pączek w maśle – w końcu krupierzy tak świetnie zarabiają. Pewnego razu byłam bliska otrzymania mandatu za jazdę na gapę (tak, jechałam bez biletu, ale nie dlatego, że nie było mnie na niego stać). Kontrolerzy najpierw byli bliscy puszczenia mnie wolno, jednak gdy usłyszeli do jakiej pracy tak bardzo się śpieszę, całkowicie zmienili front.

„Krupierka? Eeeee, to panią stać na płacenie mandatów”.

Pośmialiśmy się.

Tego typu pogląd wynika zapewne z niewielkiej świadomości społeczeństwa, które wyobraża sobie kasyna jako miejsca, w których góry pieniędzy przerzucane są od gracza do krupiera i z powrotem. Niestety, rzeczywistość jest zupełnie inna. Nie mniej jednak, zdarzają się sytuacje, w których krupier po zakończonej zmianie wychodzi z pracy z uśmiechem na ustach. Nie jest to jednak zasługa wspaniałej atmosfery ani pokaźnego przelewu, który wpłynął właśnie na ich konto. Słowo klucz to napiwki.

Napiwki, drodzy Czytelnicy, są w większości przypadków jedynym powodem, dla którego krupierzy decydują się dalej funkcjonować w tym systemie. Świadomość, że pewnego pięknego dnia do puszki wpadnie im jakaś pokaźna sumka, trzyma ich przy życiu. Być może wpadnie, być może nie, jednak jedno jest pewne – nie stanie się to podczas turnieju pokerowego.

Wspomniany krupier zasiada zatem do stołu turniejowego z wyraźnym grymasem na twarzy nie tylko dlatego, że Wasze towarzystwo go nudzi. W rzeczywistości jest on pozbawiany szansy na dorobienie do lichej pensji. Wszyscy doskonale wiemy, że na turniejach pokerowych krupierzy nie zarabiają. Inaczej sprawa wyglądałaby, gdyby do łask wróciły cashówki, jednak na to póki co chyba nie mamy co liczyć. Fakt, że krupierzy otrzymują niesatysfakcjonujące wynagrodzenie nie jest rzecz jasna winą pokerzystów, nikt przecież nie spodziewa się, że dany zawodnik zatipuje krupierowi tylko dlatego, że wygrał rozdanie – nie na tym rzecz polega.

Gwarantuje Wam jednak, że gdyby dealerzy co miesiąc z uśmiechem na ustach odbierali wypłatę, gdyby czuli, że wysiłek, jaki wkładają w uprawianie tego zawodu jest odpowiednio wyceniany – ich postawa byłaby zupełnie inna.

Wina leży po obydwu stronach

Przy całym szacunku do zawodu krupiera oraz wielu wyrzeczeń, na które się oni decydują, nie jest wcale tak, że winę za obecny stan rzeczy ponoszą wszyscy, tylko nie oni sami. Zajęcie to wymaga  stałego dążenia do rozwoju, a o popadanie w marazm łatwiej, niż gdziekolwiek indziej. Prawdę mówiąc, sama wielokrotnie wpadłam w tę właśnie pułapkę. W momencie, w którym ogarnie się podstawy tej czy innej gry, krupierowi wydawać się może, że już nic nie jest w stanie go zaskoczyć. Tego typu myśl, choćby pojawiła się tylko na moment, jest najszybszą drogą do zguby.

Pokerzyści mają to do siebie, że błędów nie wybaczają. Kiedy pula, którą w pocie czoła wywalczyli, przesuwana jest w stronę jego rywala – o zdenerwowanie i kilka gorzkich słów w kierunku dealera nietrudno. Gracze decydujący się na udział w turnieju mają prawo oczekiwać, że przyjdzie im rywalizować tylko ze swoimi przeciwnikami, zaś pilnowanie poprawnego przebiegu rozgrywki NIE JEST w zakresie ich zadań. Rzecz jasna, bardzo często pokerzyści mimowolnie obserwują to, co się dzieje na stole i zwracają uwagę na „błędy w sztuce”, jednak robią to tylko i wyłącznie w swoim własnym interesie.

W polskich warunkach zarówno pokerzyści, jak i krupierzy, nie mają łatwego życia. Zawodnikom regularnie rzucane są pod nogi kolejne kłody, byleby tylko nie mogli uprawiać swojego zajęcia na sensownych zasadach. Krupierzy natomiast pracują bardzo często ponad swoje siły, jednocześnie nie otrzymując za swoją pracę odpowiedniej zapłaty. Jaka jest zatem recepta na to, aby obydwa te środowiska żyły w zgodzie i porozumieniu?

Traktujmy siebie nawzajem tak, jak byśmy chcieli, aby traktowali nas inni. Jeśli przyjmiecie do siebie argumenty osób, które siedzą po drugiej stronie stołu – gwarantuję Wam, że współpraca na linii dealer – pokerzysta będzie kwitła.

Poprzedni artykułZrzucił karetę w Main Evencie WSOP. Rywal miał pokera?
Następny artykułJak zarządzać życiem profesjonalnego pokerzysty?

4 KOMENTARZE

  1. Dobry artykuł, tylko nie bierze pod uwagę jednego – krupierów nie powinno się dzielić na złych i dobrych, tylko na dobrze i słabo wyszkolonych. Jeśli sadza się do stołu pokerowego świeżaków zaraz po szkoleniu krupierskim, to oni nie mają prawa dobrze rozdawać i nie robić błędów.

  2. Najlepsi polscy krupierzy nie pracuja w naszym kraju bo tutaj sie to po prostu nie oplaca 🙂

  3. To jest raczej problem, który stworzyło krupierom kasyno (w niektórych sieciach), czyli kasetki na napiwki i ich indywidualizacja. Moim zdaniem to jest główna przyczyna chodzenia na rozdawanie w turniejach z opuszczona głową. Moim zdaniem to jest system patologiczny.

  4. Nie wiem czy ogon czy czołówka ale daję 3/10 i to tylko z uwagi na to że jest kilku dobrych, reszta 1/10. Inna sprawa że ogólne buractwo przy stolikach utrudnia pracę.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.