Polacy za granicą – Rado w Londynie

15

Dzisiaj zamieszczamy relację Rado, warszawskiego pokerzysty, który udał się do Londynu poznać uroki tamtejszej gry w pokera. Jak zawodnik odnoszący ostatnio bardzo dobre wyniki na Warszawskiej Lidzie Pokera i w turniejach w Olympicu poradził sobie w międzynarodowej rywalizacji? Zapraszam do lektury…

Dzięki firmie Expekt miałem drugą okazję zagrać w zagranicznym turnieju, tym razem w Southend niedaleko Londynu w bardzo interesującym miejscu – w kasynie na wodzie. W razie czego jeśli cokolwiek idzie nie tak zawodnik po bad beacie może zawsze iść się utopić 🙂

Sick run…

Mój wyjazd zaczął się w czwartek kiedy grałem freezeouta za 100PLN w Hiltonie w Warszawie, gdzie odpadłem dość szybko w rozdaniu z Jackiem Danielsem kiedy moje K9 nie wytrzymało presji JT na flopie T9x i poszedłem do kasynowego baru, co okazało się złym rozwiązaniem. Rano zaspałem na samolot i mimo błyskawicznej pobudki spóźniłem się dokładnie 1 minutę na check in i musiałem lecieć innym samolotem. 25 marca gdy wracałem do Warszawy aby potem polecieć do Londynu przyszedłem na lotnisko 2 godziny przed lotem (już nigdy nie zaśpię :P) przy okazji dowiedziałem się o ciekawej zasadzie Lufthansy – ktokolwiek nie poleci w 1 stronę ma prewencyjnie anulowany lot powrotny… Kłótnie, moje groźby nie poskutkowały i nie miąłem innego wyjścia jak pojechać pociągiem z Marsylii do Londynu aby zdążyć na turniej…

Na początek zagrałem w małym side evencie przed głównym turniejem. Formuła turbo jak w Hiltonie w czwartek, 100 zawodników wpisowe 100 funtow. Chciałem nieco pograć, a zwłaszcza zobaczyć jak grają ludzie w innym kraju i zauważyłem kilka ciekawych różnic.

W Warszawie jest mnóstwo tzw. family pots – rożni zawodnicy często limpują chcąc zobaczyć flopa i ewentualnie później decydować co robić. W Southend nawet w side evencie przez cały turniej zobaczyłem nie więcej niż 5 takich flopów. Praktycznie każde rozdanie jest raisowane przed flopem i akcja zaczyna się później.

Zaczęło się ciekawie, w 1 rozdaniu na full ringu otrzymałem AQ off. Przestraszyłem się tej ręki z nieznanymi przeciwnikami i… sfoldowalem… Później A K mój raise jeden caller i na flopie as ale też trzy piki. Zawodnik bez pozycji przeczekał, ja uderzyłem za pot i dostałem call. Turn kolejny pik i zawodnik betuje. Nie miałem wyjścia i wyrzuciłem rękę, a mój rywal pokazał mi czerwone blotki – a wiec call z intencja blefu…

Później miałem więcej szczęścia, powoli budowałem stack aż do 30k gdy zostało nas 15, przy 10 miejscach płatnych. Zostałem na small blindzie z konserwatywnym graczem na BB. W fazie ante nie lubię foldować SB wiec mając T4 off pytam BB "How deep are you?" i uzyskuję odpowiedź "I know you are asking only because you want to steal". Odpowiedziałem zgodnie z prawdą "Of course i want to steal but still how much do you have?" Słyszę 10 tysięcy. Wiec gram all in na blindach 1k/2k i dostaje instant call od A6 off. Czwórka na flopie daje mi wygraną pulę.

Gdy zostało nas dwunastu przy stacku 40k i blindach 2/4k dostałem ATs na buttonie przeciwko graczom z 28k i 10k więc również zagrałem all in chcąc ukraść blindy, niestety dostałem dwa calle…. gracz z 28k pokazał AA a drugi QQ. Nic specjalnego nie spadło zostało nas 11 a ja z jednego z liderów zostałem shortem…

Kolejna ręka to A7 off więc pomimo gry na bubblu gram all in, i po długim namyśle BB sfoldował. Później stół finałowy, który był dość loteryjny. W jednym z pierwszych rozdań jeden ze Skandynawów gra all in i z moim KQ na buttonie postanawiam to sprawdzić i dostaję również call z BB. Obaj gracze pokazują A9, ja KQ. Aż do turna spadają blotki ale K na riverze mi pomaga i się potrajam. Później już tylko zabawa i festiwal allinów w każdym rozdaniu, który kończy się dla mnie bardzo dobrze i wygrywam turniej.

Main Event

Po bardzo udanym występie w side evencie w Southend miałem wielkie nadzieje na powtórzenie wyniku w głównym turnieju. Tym razem struktura blindów bardzo porządna z 45 minutowymi levelami i 10,000 żetonów na starcie dawała większe szanse lepszym graczom. Oczywiście zamiast sławy została mi bardzo niechlubna przyjemność odpadnięcia z turnieju w pierwszej kolejności.

Rozegrałem przez cały main event dokładnie 4 ręce. W pierwszą nawet nie spojrzałem gdyż stwierdziłem ze cokolwiek nie będę miał to raisuję lub reraisuję pierwsze rozdanie. Z UTG+1 otrzymałem K 7 i zagrałem 150. Wszyscy fold. Następna ręka to 7 6 więc znowu bet 150. Wszyscy znowu fold. Przez kolejne pól godziny nie dostałem absolutnie żadnej ręki wiec się zamurowałem. W końcu dostaję T 5 na small blindzie przy dwóch callerach. Flop to QT8 rainbow. Czekam, po czym duży blind betuje 300. Obstawiłem to na słaby bet, coś w stylu Q2, kobieta siedząca na pozycji podbiła go natychmiast do 800. W pierwszej chwili myślałem ze trzeba po prostu sfoldować, ale zacząłem się zastanawiać co w sytuacji gdy myśli ona dokładnie w ten sam sposób co ja i chce ukraść pulę? Wiec zaryzykowałem i przebiłem jeszcze raz do 2100! Big blind sfoldował natychmiast, ale kobieta przebiła mnie all in do 10,000… Udałem że się bardzo długo zastanawiałem i wyrzuciłem nie pokazując kart, a miła pani pokazała J9 – nutsowego strita. Nie ma to jak porządny start turnieju!

Po kolejnej pól godzinie gry dostałem na buttonie 3 2 . Do mnie raise 300 i reraise milej pani do 800. Mam pozycję, mało grałem… wiec call. Kiedy myślałem że zobaczę flopa z connectorsami, zostało to przebite przez big blinda do 2200. Sucker reraise, wszyscy fold do mnie ale trudno – jeśli sprawdziłem raz to sprawdzę i drugi raz! Flop T 4 3 !! Para i flush draw dające mi 14 pewnych outów. Blind betuje do mnie i pozostaje mi jedyna możliwa decyzja czyli reraise all in. Zostaję sprawdzony przez AA, a turn i river nie przynoszą mi upragnionych kar i odpadam z turnieju.

Generalnie wspaniały weekend, możliwość poznania nowych zawodników, innego stylu gry i szansa na rozegranie mnóstwa ciekawych rozdań!

Rado

Poprzedni artykułGus „Downswing” Hansen
Następny artykułLiga PokerTexas – Wygrywa Apaczowski

15 KOMENTARZE

  1. Poznałem osobę która przedstawiła się jak “dobry kumpel od kielicha” ziigmunda. Nie wiem czy można wierzyć w takie opowieści, ale podobno (wg relacji naocznego świadka – tego fina) sam ziigmund nawet w czasie najdroższych sesji z iveym czy hansenem grywa kompletnie pijany w tą omaszke 🙂 Co ciekawe jego gra sprawia często wrażenie ze gra osoba nietrzeźwa 😀

  2. Ziigmnund to b. agresywny gracz z high-stakes z FTP słynący z potężnych swingów. Z tego co kojarzę jest Finem – był w Southend?

  3. Moralizujesz jak moja babcia ;) W ogole dowiedzialem sie w Southend kim jest… Ziigmund, kojarzycie? :)

  4. Byłem w gównianej kafejce majac mało czasu i poskracałem, wkrotce chetnie opisze jeszcze wiecej a zwlaszcza finalowy stolik gdzie oczywiscie poza festiwalem all inow dzialo sie i dzialo przez pare godzin :-)Co do pytania Jacka – straciłem przez ta minutke 6 przelotow samolotem czyli tez praktycznie wszystkie pieniadze posiadane przy sobie i zostalo mi 70 funtow na 5 dni. Wiec na side eventa przyszedlem trzezwy nie dlatego zebym tak chcial ale wyjscia nie bylo :) dopiero na finalu kupilem jakies piwka :) Main event juz gralem “po swojemu”

  5. “Później już tylko zabawa i festiwal allinów w każdym rozdaniu, który kończy się dla mnie bardzo dobrze i wygrywam turniej.”mam to odbierac doslownie? jaki byly stacki i jakie blindy?

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.