PLANY, SATELITY, TURNIEJE…
Okres wakacyjny to raczej dość spokojne czasy dla pokerzystów (nie licząc rzecz jasna tego,
co się dzieje obecnie w Las Vegas). Wszyscy po kolei wyjeżdżają na letni wypoczynek, więc
większych turniejów w kraju nie ma. Co nie znaczy, że nie ma wyjątków od tej reguły. Na
początku sierpnia w Kędzierzynie Koźlu odbędzie się bardzo ciekawy weekend pokerowy
organizowany przez WiśniewskiPoker.com. Turniej pod nazwą Tennis & Poker odbędzie się
w hotelu Court w dniach 8-10 sierpnia. Dla mnie to idealny termin, bo 13 sierpnia zabieram
familię na wczasy do Turcji, więc tuż przed wyjazdem zdążę się jeszcze spotkać z kolegami
i poszaleć przy stoliku. Wątpię czy w tureckiej Alanyi znajdę chętnych na choćby małą grę…
Kędzierzyński weekend zapowiada się ciekawie, choćby dlatego, że w obu organizowanych
turniejach (piątek ? buy in 250 euro, sobota ? buy in 500 euro) do puli nagród dorzucone
zostaną wejściówki na Unibet Open w Mediolanie. A ten turniej z kolei to mój następny cel,
już po powrocie z wczasów. Chciałem jechać już do Madrytu, ale jakoś pomysł się rozmył.
Teraz Mediolanu już raczej sobie nie odpuszczę. Wpisowe 1500 euro i spora pula nagród, do
tego piękne miasto i wiele ciekawych miejsc do zwiedzania. A że w Mediolanie już dość
dawno nie byłem to chętnie się przejdę po latach po słynnej Via Dante, zobaczę Katedrę albo
?Ostatnią Wieczerzę? Leonarda da Vinci w klasztorze Santa Maria delle Grazie.
Wczoraj już podjąłem pierwszą próbę dostania się do mediolańskiego eventu i zagrałem w
satelicie za 100 euro do tego turnieju. Do wygrania były dwie wejściówki, grało 61 osób.
Początek miałem świetny, już w drugim rozdaniu zobaczyłem AA. Przede mną gracz z UTG
podbija do 60 (blindy 10/20), podbijam więc do 180 i dostaję od niego call. Flop KQ3 i mój
rywal podbił do 300, przebiłem więc do 1000, na co dostałem natychmiastowy all in.
Obstawiłem go na AK, bo KK albo QQ grałby mocniej bez pozycji preflop. Sprawdziłem, a
on mi pokazał… KQ! Ale ponoć szczęście sprzyja lepszym, więc już na turnie dostałem drugą
trójkę i podwoiłem swój stan posiadania. Nie minęło nawet 5 minut, a już następny gracz
został bez żetonów, które przepłynęły w moją stronę. Na flopie 369 trafiłem seta trójek, a mój
przeciwnik bardzo się przywiązał do swojej pary waletów, co kosztowało go odpadnięcie z
turnieju. Potem dłuższy czas nic się ciekawego nie działo, powoli oddawałem żetoniki, każda
próba przejęcia blindów kończyła się reraisem i musiałem odpuszczać. Lecz nagle po
dłuższym okresie bezkarcia widzę przed sobą QQ, więc po dwóch limpach do mnie podbijam.
Gracz siedzący przede mną nagle się obudził, po samych foldach zagrywa all ina. Sprawdziłem,
a on pokazuje mi TT. Pierwsza karta na flopie, jaką zobaczyłem to dziesiątka, ale na szczęście
tuż obok niej pojawiła się dama i kolejny gracz został bez żetonów.
Formuła turnieju była
jednak taka, że trzeba było walczyć o zwycięstwo (a dokładnie o HU ? tylko dwie wejściówki),
więc duży stack to jeszcze nie było wszystko. Kilka minut później doszło do rozdania, które
zadecydowało o moich późniejszych losach w tym turnieju. Jeden z graczy z dość dużym stackiem
podbił z MP, a gracz za nim, mający trochę mniej żetonów, zagrywa nagle all in! Ja mam AJ i
mam dylemat ? obliczyłem allinującego się gracza na niską parę i pewnie pokusiłbym się o call,
gdyby nie pierwszy zawodnik. Sfoldowałem więc swoje karty, a podbijający wcześniej gracz
natychmiast sprawdził. Oczom wszystkich grający all in zawodnik pokazał parę trójek, natomiast
pierwszy gracz… 54 w kierach!! Wow!! Co to za call??? Oczywiście piątka na flopie, ale na
turnie as, a na river walet… Wielka pula przeszła mi koło nosa! No ale przecież sprawdzić nie
miałem prawa…
I właśnie dzielny posiadacz 54 był sprawcą mojego późniejszego nieszczęścia.
Dostałem na rękę parę dziesiątek i podbiłem z później pozycji. Dostałem reraise od tego gracza,
który był akurat na SB. Nie zastanawiałem się długo i zagrałem all in. W tym momencie w grze
było 13 zawodników, ja miałem już jeden z mniejszych stacków i zwyczajnie nie mogłem sobie
już pozwolić na odpuszczenie tej karty i granie dalej z short stacka. Dostałem call, pokazał AK,
trafił asa na turnie i było po herbacie. No cóż, bywa. Generalnie ze swojej gry byłem zadowolony,
poziom w tej satelicie nie był jakiś specjalnie wysoki, więc na pewno będę próbował dostać się
do Unibet Open tą właśnie drogą. Tym bardziej, że w piątek zająłem na tym sofcie trzecie miejsce
w turnieju z rebuyami , w którym grało ponad 150 osób, więc jestem pozytywnie nastawiony 🙂
Godzinę przed rozpoczęciem satelity na Unibecie rozpoczął się na Poker Stars pierwszy turniej
z cyklu Sunday PL. Na starcie stanęło aż 161 polskich zawodników. Tuż przed turniejem
zaproponowałem Pawciowi side beta o to, kto dalej zajdzie w tym turku. No i mimo tego, że
walczyłem dzielnie jak lew to padłem jak mucha i przegrałem stówę odpadając na 26 miejscu.
Początkowo nic mi nie żarło, spadłem do shorta. Potem nagle karty zaczęły się pojawiać zacne,
flopy przyjazne i z 925 żetonów zrobiło się ponad 5k. I był to jedyny moment, kiedy miałem
więcej od Pawcia, bo ten oczywiście złośliwie ze swoich 4980 zrobił za chwilę prawie 9k! No
bezczelność! Odpadłem TT przeciwko AK… czyli dokładnie tak samo jak z satelity! Coś mnie
te dziesiątki nie kochały wczoraj…
PIĄTEK NA DZIAŁCE
Zanim doszło do niedzielnych walk w sieci w piątek zorganizowałem imprezkę na mojej
działce. Zjechała się cała ?elyta stolycy?, więc było wesoło. Zanim w ogóle zdążyłem dotknąć
grilla, chłopaki już śmigali na stole w crazy peaneapple?a. Co chwila słychać było więc jęki i
zawodzenia Maria, którego niemiłosiernie lali Losadamos i Karelli. Po chwili do tej trójki
dołączyli Gondar i Pawcio, co sprawiło, że Mario zaczął przegrywać jeszcze więcej i jeszcze
częściej, a jego jęki stały się głośniejsze, a tilt coraz głębszy.
Kolejne porcje karkówki znikały
w błyskawicznym tempie, kiełbaski ginęły w przepastnych brzuchach moich kolegów, a grill
działał na najwyższych obrotach. Póki było choć trochę jasno postanowiliśmy jeszcze trochę
postrzelać z wiatrówki do tarcz, ale oczywiście większość moich kolegów stwierdziła, że moja
flinta ?trochę znosi?, ale co mieli mówić, jak połowa z nich nie mogła nawet wcelować w
tarczę?
Największe oblężenie przeżywał jednak mój biedny hamak. Co któryś się na nim
położył to natychmiast znalazł się ?życzliwy?, który chciał mu pomóc się pobujać. Najlepiej
jak najwyżej i tak, żeby leżący w danej chwili na hamaku wylądował na glebie… 🙂
W pewnym momencie, nie wiadomo skąd, na niebie pojawiły się wielkie czarne chmury
i z nieba zaczęła się lać obficie woda. Imprezę trzeba było więc przenieść pod dach tarasu i do
mojej działkowej posiadłości.
Grupa imprezowa szybko podzieliła się na dwie drużyny, z czego
jedna rozpoczęła rozgrywki w kierki, a druga ? co chyba oczywiste ? w tajskiego pokera. Do
taja zasiadłem wraz z Mariem, Losadamosem, Pawciem i Karellim. Ten ostatni miał ? jak na
siebie ? wyjątkowo udany dzień i choć zazwyczaj jest turbodawcą to akurat w piątek antena w
jego berecie sięgała nieba i ogrywał nas niemiłosiernie. Na całe szczęście potrafiłem się jakoś
bronić przed wściekłymi atakami Karelliego i w końcowym rozrachunku wyszedłem również na
dobry plus. Jak zawsze 🙂
Przy drugim stole Clipper zlał swoich przeciwników w kierki i w tym
momencie skończyła się burza, więc można było już normalnie pobalować do późnej nocy.
Wczoraj, gdy byłem na działce, ludzi się na mnie co prawda trochę dziwnie patrzyli, ale co tam…
Najważniejsze, że zabawa była przednia, a moi koledzy zapowiedzieli, że chcą rebuya i to
szybko!!
POKER GRILL PARTY CZYLI U WIŚNI W DOMU
Nową propozycję dla fanów pokera ma Michał Wiśniewski. Organizuje on bowiem satelity
do turnieju live rozgrywanego… w domu Michała! Pierwszy taki turniej odbył się w ostatnią
sobotę. Grupa szczęśliwców, którzy wygrali miejsca zjechała się do podwarszawskiego domu
Wiśni z całej Polski. Turniej miał formułę 10-osobowego sit&go z pulą nagród 1.000 euro.
W grze oczywiście nie mogło zabraknąć gospodarza i jego żony Ani. Oprócz graczy na imprezie
nie mogło oczywiście zabraknąć ekipy ?miejscowych głupków?, więc byli między innymi Jani,
Clipper, Pawcio i ja. Zanim w ogóle rozpoczęła się gra doszło do serii side betów.
Najpierw ja
z Pawciem walczyliśmy w rzutach piłka do kosza. Długo nie mogliśmy rozstrzygnąć naszego
zakładu, bo po prostu co chwila… mieliśmy remis! Wreszcie ja wygrałem jedną serię (graliśmy
po 10 rzutów), ale za chwilę Pawcio wygrał następną i zakład zakończył się nierozstrzygnięty.
A za moment Clipper z Janim stoczyli prawdziwy bój w ping ponga. Walczyli tak zaciekle, że
z obu pot lał się strumieniami i żaden nie chciał odpuścić. W zażartej pingpongowej wojnie
ostatecznie lepszy okazał się Jani, który wygrał dwa razy po 2:1 w setach.
Tym razem w turnieju pokerowym brałem udział jako… krupier. Przypadło mi w udziale
rozdawanie kart uczestnikom, ale wziąłem sobie swoją pracę mocno do serca i komentowałem
kolejne rozdania przygotowując się do kolejnych występów w Eurosporcie 🙂 A że trochę
pokręciłem softem, to gra z każdą minutą nabierała rumieńców, bo co chwila ktoś miał AA na
ręku. Mister Avans ? jak nazwałem roboczo naszego gospodarza ? również zabawiał wszystkich
siedzących przy stole, więc gra przebiegała w dobrej atmosferze. Później musiałem oddać rolę
rozdającego, bo moi koledzy bezczelnie rozpoczęli grę w tajskiego pokera beze mnie i musiałem
szybko do nich dołączyć, przy okazji pilnując smażącego się na grillu mięsa, bo towarzystwo
było nad wyraz głodne…
Imprezka trwała do późnych godzin nocnych. Podobne turnieje mają
się teraz odbywać cyklicznie, więc pewnie jeszcze nie raz będę miał okazję złoić Pawciowi skórę
przy tablicy z koszem 🙂
WAKACYJNA LEKTURA POKERZYSTY
Po długich miesiącach oczekiwania wreszcie jest!! Najpopularniejsza chyba książka o pokerze
turniejowym ukazała się w języku polskim! ?Harrington on Holdem? to prawie Biblia dla wielu
graczy na całym świecie. Jej pierwszy tom został wreszcie przetłumaczony na język polski, w
czym największa zasługa naszego kolegi z Dąbrowy Górniczej, Krawca. To on wziął na swoje barki cały
proces tłumaczenia książki i jej wydania, za co należą mu się wielkie brawa i podziękowania.
Polska edycja książki Harringtona rodziła się w bólach, jej premiera miała mieć już miejsce jakiś
czas temu i zawsze coś stawało temu na przeszkodzie. Teraz już śmiało można zgłębiać tajniki
pokera, a myślę, że wielu graczy nie znających angielskiego (lub znających go nie na tyle dobrze)
z radością przywita polskie wydanie tej książki. Krawcu już zapowiada tłumaczenie kolejnych
części książki Harringtona, więc istnieje realna szansa na skompletowanie całej serii kultowego
dzieła jednego z byłych mistrzów świata w pokerze. Ja już swój egzemplarz mam w rękach, więc
urlop w Turcji nie będzie do końca zmarnowany pod względem pokera, bo zamierzam w te dwa
tygodnie przeczytać tą książkę, żebym mógł w końcu powiedzieć, że jakąś pokerową pozycję mam
zaliczoną 🙂 A może i na samą grę wpłynie to pozytywnie? Okaże się na pierwszych turniejach po
wakacjach!
Obecnie nie ma innych książek przetłumaczonych na polski. A na pewno nie ma dobrych książek. Druga część HoH w trakcie tłumaczenia.
gdzie można dostać tłumaczenia polskie innych książek do pokera ? ..wiem wiem trzeba sie języków uczyć …
super jesteś
Tajski poker to taksji poker. “Makao” to przyjęta nazwa dla określenia ostatniej karty na ręku. To całe podobieństwo…
A na patelni w S-cu nie mozna jej kupic:)tak od Warszawika dla Zaglebiaków:)??
Tę książkę a nie tą, tę grę a nie tą. Jestes pedantem co do swojego stylu, a robisz wszedzie taki glupi i banalny blad.
Dobra robota Jack, przeczytalem z przyjemnoscia 🙂 Zabraklo mi moze jedynie by gracz posiadajacy jedna karte mowil “makao’, to fajna tradycja :)Pozdrawiam serdecznie
Ukazał się już lipcowy numer Card Playera, a w nim mój artykuł o tajskim pokerze. Wszystkich zainteresowanych zapraszam, mam nadzieję, że przedstawiłem tą grę jak mogłem najlepiej, na ewentualne wątpliwości postaram się odpowiedzieć.Amazonit, sprawdź swoim profesorskim okiem czy o czymś nie zapomniałem 🙂
Ups, błąd ;D
Blasco, wielkie dzięki 🙂
@barney – Krawcu to nie Krawiec 🙂
Jedziesz do Sosnowca (wiesz jak), wskakujesz na wiadukt koło urzędu stanu cywilnego (koło centrum), potem prosto, prosto, potem w prawo w Gospodarczą i jesteś za kilkaset metrów w Falconie. Wchodzisz schodkami na pięterko, mijasz bar z lewej strony i stoły z prawej i już jesteś na miejscu;-)
Krawiec z DG, omg, takie gwiazdy u mnie w mieście?
Co do wpisu – wypas, rarytas. Oby więcej takich. Pozdrawiam :)Pytanko: jak z centrum DG dojechać do Falconu?
Obecnie książkę można kupić w następujący sposób:BEZPOŚREDNIO:- “MARIO” Bilard Club – Mikołów, ul. Podleska 8- Klub Bilardowy “FALCON” – Sosnowiec, ul. Gospodarcza 32oraz WYSYŁKOWO:- http://www.bilard-sklep.plZamówienia można składać również pod adresem:- [email protected] podziękowania dla Jack’a za kilka miłych słów.Pozdrawiam
No nie ukrywam ze talent pisania sie rozwija, również stwierdzam ze milo sie czytało.
Cieszę się, że się podoba :)Kristos, a Sosnowiec i Dąbrowa to nie to samo? 🙂
Bardzo fajnie się czytało ten wpis, JD!
http://forum.pokerzysta.pl/ogolne/9136-harrington-holdem-edycja-polska-w-sprzedazy.html
Gdzie można kupić tą książke??
Kurde też był sobie zawalczył o tego Unibeta. W Varese na północ od Mediolanu mam chrześniaka. Zobaczył bym jak mały się chowa i pokradł trochę żetonów Panu Panie Rafale w hand’s up-ie! 🙂
Krawcu jest z Dąbrowy Górniczej 😉
Ja się nie denerwuję 🙂 Ja sobie tylko dyskutuję 🙂 A że takie dyskusje są czasem kontrowersyjne? No takie życie 🙂
Jack, czemu się tak denerwujesz. To, że każdemu zdarzy się częściej czy rzadziej przyfishować, to nie znaczy że Twój overcall był dobry. Wszystko jest kwestią stylu i celu. My w poz też mamy Cholewę, który potrafi walnąć all-ina pf po re-raisie i 2 callach z byle g… i czasem też trafi – ale nawet on nie twierdzi że to dobre zagranie.Z drugiej strony jak Cię stać, to buduj sobie tak image i gl. Tylko po co się pieklisz.BTW, blog bardzo fajny, artykuł w CPP też.PS. A co do tej dyskusji o gutshocie i flush-draw, to polecam Ci artykuł Schoonmakera z tego samego CPP (str. 50)
Daniz, wybacz, ale książek z życiorysami pisał raczej nie będę. Jeśli napiszę kiedyś książkę (a nie ukrywam, że jest to jedno z moich marzeń) to będzie to albo powieść sensacyjna (być może nawet z pokerem w tle) albo powieść historyczna, najlepiej z czasów średniowiecza. Kręci mnie też napisanie scenariusza do filmu. Ale ma to swoje złe strony – trzeba mieć solidny warsztat, którego mi niestety brakuje… Ale może kiedyś??
ja podobnie ja JD uważam, że każdy z nas wiele razy przyfishował, szcególnie liveco innego też fishing w puli 1000 na 5/10 a co innego 8000 na 5/10a co do trashtalking to niektórzy są w tym dobrzy i świetnie się to sprawdza live, tylko i wyłącznie zwiększa edge jaki masz nad przeciwnikami grającymi przy stole
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.