POKEROWE CELE w 2010
1. Start w 12 turniejach live z wpisowym nie mniejszym niż 250€ i nie przekraczającym 2 000€.
Stawiając sobie taki cel, planowałem zagrać w 4 USOPach, do których dzięki przyjaznej strukturze kwalifikacji nie było trudno się dostać. Niestety Unibet, który po wejściu w życie ustawy anty hazardowej w dużej mierze odpuścił polski rynek, odwołał 2 ostatnie turnieje. Było to gdzieś w połowie roku i wtedy to zmniejszyłem, m.in. z tego względu, planowaną ilość turniejów do 10. To udało mi się zrealizować w 100%. Zagrałem w jednym turnieju za €1500, jednym za £1000, trzech za €500 i czterech za ok. €250. Jak łatwo zauważyć większość turniejów to raczej dolna część planowanego zakresu. Niemniej, jestem zadowolony, gdyż podczas wyjazdów poznałem wielu świetnych ludzi, sporo się nauczyłem i spędziłem miło czas. Próbka 10ciu turniejów to zbyt mało aby analizować statystki, a fakt że wszedłem do miejsc płatnych w 4 z nich nie musi koniecznie oznaczać, że jestem wygrywającym graczem.
2. Ciągłe doskonalenie umiejętności.
Hmmm i tu jest pies pogrzebany. Błąd pojawił się już na samym początku przy definiowaniu celu. Wymieniłem jedynie środki jakich będę używał w aby się rozwijać. Nie wypisałem jak często będę po nie sięgał i ile czasu w danym tygodniu, miesiącu, będę na nie poświęcał. Jest to jedna z przyczyn, przez które realizacja tego punktu wypadła mi bardzo mizernie. Powiedziałbym, że na 20% :/
3. Gra zgodnie z wyznaczonymi zasadami bankroll management.
Z tym nie miałem najmniejszych problemów, a pod koniec roku przeszedłem na jeszcze bardziej konserwatywny bankroll management. Mój bank roll musi w tej chwili pokrywać 300 Buy-inów do MTT (turnieje wielo stolikowe) online. MTT live jak i Short Handed (gra na krótkim 5cio lub 6cio osobowym stole) online to 100 Buy-inów.
4. Prowadzenie pokerowego bloga
W ciągu roku popełniłem siedem wpisów. Co do ich jakości – to już nie mnie oceniać. Co do regularności, to przynajmniej jeden wpis na miesiąc wyglądałby wzorowo. Ocena za systematyczność: 60%.
5. Osiągnięcie pułapu X w mojej pokerowej tabelce, w kolumnie Lifetime Winnings na koniec 2010.
Znowu błąd w momencie ustalania celu. Po pierwsze załóżmy, że udaje mi się wygrać tyle pieniędzy ile zakładałem. Co z tego? Jakie mogę wyciągnąć wnioski? Czy to oznacza, że dobrze grałem, że dużo grałem, że dobrze wykorzystałem czas przeznaczony na naukę? Tak naprawdę nie umiałbym odpowiedzieć jednoznacznie na żadne z tych pytań, ani wyciągnąć żadnych konkretnych wniosków, które mogłyby przełożyć się na poprawę mojej gry i sfery jej otaczającej w przyszłości.
Drugi scenariusz jest już mniej optymistyczny i zakłada, że nie udaje mi się zarobić zaplanowanej ilości pieniędzy. Co wtedy? Jeżeli chodzi o pytania, o przyczyny tej sytuacji, to znów nie łatwo jest na nie odpowiedzieć i wyciągnąć wnioski. Pojawiają się za to uczucia frustracji i niezadowolenia z niezrealizowania celu. Rozczarowanie bynajmniej nie jest motywujące. Co więcej, stawianie sobie konkretnych celów finansowych w pokerze może być niebezpieczne. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Do końca roku pozostały 4 tygodnie. Po 11 miesiącach gry zarobiliśmy zaledwie 50% z zaplanowanej kwoty. Trzeba w końcu cashnąć coś grubego. W takiej sytuacji gracz może zacząć grać wbrew zasadom bankroll management robiąc regularne strzały na wyższe stawki, a to już może się skończyć nie najlepiej. W powyższych stwierdzeniach dotyczących celów o charakterze finansowym w pokerze, podparłem się wiedzą zdobytą podczas lektury ‘’The Poker Mindset” (Ian Taylor & Matthew Hilger). Na koniec przytoczę za autorami sposób na sprawdzenie czy dany cel pokerowy jest dobry. Po pierwsze, cel musi być osiągalny i mierzalny. Po drugie, nie może stanowić nawet potencjalnego zagrożenia dla prawidłowego procesu decyzyjnego podczas gry przy stole.
Jeżeli chodzi o moje pokerowe cele na rok 2011 to jedyny, o którym mogę na razie powiedzieć to chęć zagrania w 15tu turniejach na żywo z wpisowym nie mniejszym niż 200€, Wynika to z faktu, że ostatnimi czasu poświęcam ogromną ilość czasu na pewien projekt pokerowy i na samą grę nie mam go za wiele. Szerzej na ten temat w kolejnym odcinku bloga już niebawem. Tymczasem parę fotek i krótka wzmianka dotycząca wypadu do Madrytu. Na turniej z cyklu Estrellas wybrałem się na początku lutego. Miała do mnie dolecieć dziewczyna, więc z góry nie planowałem grać w turniejach pobocznych tylko skupić się na main evencie i zwiedzaniu Madrytu, w którym wcześniej żadne z nas nie było. Turniej grało mi się dobrze, wysoki poziom motywacji i dobre przygotowanie sprawiły, że jestem zadowolony z własnej gry. Przeszedłem do drugiego dnia i w efekcie końcowym odpadłem na około 90 pozycji (kasa do 72). Startowało prawie 500 graczy i przy wpisowym €1000 pula była na tyle duża, że był to drugi największy turniej w jakim grałem. Oprócz zagrania w fajnym turnieju, pochodziliśmy sporo po mieście i złapaliśmy dużo słońca, co najlepiej pokazują poniższe fotki. Uwaga pod ostatnią fotką konkurs!
KONKURS! Pierwsza osoba, która znajdzie na powyższym zdjęciu trzech „donków” otrzyma w nagrodę wejściówkę do satelity The ONE (o wartości $9+1) na Everest Poker . Każdemu użytkownikowi przysługuje jeden strzał. W razie kłopotów zrobimy podpowiedź i dogrywkę
; )
Pozdrawiam,
Horek
@sund
hehe dopiero teraz zwróciłem uwagę, są faktycznie na trzech z pięciu zdjęć
piękne chemitrails
@ artgrab1
Tak jak pisałem 10 turniejów to zbyt mała próbka żeby wnioskować, dlatego nie robiłem dokładnych obliczeń. Rzuciłem teraz okiem i wychodzi na plus. Ciężko żeby było inaczej, bo w końcu jeden turniej udało się wygrać 🙂
@ Q1984
Satelity – dobra rzecz 😉
Raczej nie, jezeli Horek bral udzial w satelitach od tych turniejow w wiekszosci, w ktorych do wygrania byly pakiety.
Ale tak sumując to w tych turniejach na żywo po podliczeniu kosztów i wpisowych to chyba wyszedłeś na minus nieprawdaż?
Halia1986 z tego co pamiętam
Szybko poszło : D
@Zbig
Twojego życzenia nie spełnię, więc nagroda wędruje do Gwarusa
@Gwarus1986
Podaj proszę Twój screen name z Everesta
Proste jak drut – DONKichot, donkey na którym jedzie Sancho Pansa i Ty plecami 😀
DONKichot, osiołek Sancho Panzy i ten koleś w czerwonej bluzie 😉
A nagrodę przekazuję Kapicy bo nie gram na Evereście.
W tym lokalu obsługa traktuje klientów jak intruzów, którzy przeszkadzają pracownikom w relaksujacym lenistwie. Ceny (150 PLN/H- szok))sa chyba najwyzsze w Warszawie, a niestety nie przekłada się to na jakość oferowanego produktu. Obsługa torów nie jest zainteresowana pomocą, a takowa jest bardzo często potrzebna, ponieważ dochodzi nagminnie do usterek. Naprawdę sam jestem w szoku, że muszę to pisać. Kelnerki zachowują się, jakby Twoje zamówienie robiło im ogromną krzywdę. Muszę wspomnieć o cenie za garstkę paluszków- 4 PLN. Po skończonej grze chciałem jak najszybciej opuścić lokal jednak największa atrakcja była dopiero przede mną. Odniosłem wraz ze znajomymi buty do recepcji wraz ze specjalnymi jednorazowymi skarpetkami jakie otrzymaliśmy na początku – odłożyliśmy buty na ladzie i udaliśmy się w kierunku szatni – w tym momencie 4(dosłownie cztery!!!) osoby zaczęły krzyczeć w naszym kierunku żebyśmy wrócili , dorwali nas przy szatni i zażądali zabrania skarpet, które sami nam dali!!! odpowiedzieliśmy grzecznie że przesadzają i mogą zrobić to sami w końcu są obsługą – w odpowiedzi zostaliśmy wyzwani od chamstwa – zagrożono nam również brakiem wstępu do lokalu w przyszłości – Bogu dzięki. Uwaga na ten lokal! Nie spotkałem się nigdzie z takim zachowaniem ze strony obsługi. Zostawiliśmy w ciągu 2 godzin ponad 400 PLN, a wychodząc czuliśmy się jak przestępcy. Odradzam zdecydowanie tą kręgielnie – chyba że ktoś lubi być traktowany jak śmieć przez obsługę, która leczy swoje kompleksy na Klientach.
konkurencja robi czarny PR lmao
PO STYLU MOŻNA SKOJARZYĆ,ŻE TO POKERZYŚCI KOMPLEMENTUJĄ TE MIERNE TEKSTY, KTORE NIE MAJĄ ZADNEJ WARTOŚCI LITERACKIEJ.
Daniz, on właśnie tobie zwrócił uwagę, a nie mi… Starasz się pisać byle co, czasem przeczytaj co chcesz komentować…
Jaki blad Jack jaaa :). Pisze sie nieprzekonywajaca, a nie nieprzekonywujaca :P. Tak poza tym bardzo fajny blog spoko sie czyta, pisz jak najczesciej.
Tu nie chodzi o napoje czy parking. Tutaj chodzi o inne kwestie. Przecież przez przypadek nie przestaliśmy tam jeździć, prawda? Coś to spowodowało…
a co zmieniło się w Hyat, że już nie jest tak jak powinno?? picie jest za free… coś innego się zmieniło??
Tylko nie wiem co Pawcio i Góral na to powiedzą…
No częściej się da…
Kolejny update Rafała po prostu miażdżący 🙂
Pisz nam więcej i częściej boski pegazie a my się będziemy tym delektować.
“ciągnęli do tego obiektu jak muchy do gówna!”Ach, jaki wyrafinowany zwrot wyrażajacy uznanie! ARCO na pewno pękałoby z dumy za takie porównanie ;)ps.
Ciekawe, że przez tyle lat nie spotkaliście się z Pawciem na jednym torze w ARCO, on przecież połowę studiów tam spędził! 😀
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.