Pokerowa kartka z kalendarza – Mikołaj Zawadzki triumfuje na CEP Barcelona (22 lutego)

0
Mikołaj Zawadzki triumfował trzy lata temu w Main Evencie CEP Barcelona

Mikołaj Zawadzki to jeden z bardziej doświadczonych polskich graczy turniejowych. Main Event CEP Barcelona sprzed trzech lat zapamiętał z pewnością na długo. Po pierwsze dlatego, że okazał się najlepszy, po drugie ze względu na nietypową końcówkę turnieju. Na konto Polaka trafiło wówczas ponad 30.000€.

Turniej Campeonato de Espana de Poker rozgrywany był w Casino Barcelona w lutym 2015 roku. Wpisowe do Main Eventu wynosiło wówczas 500€, wpłaciło je 457 pokerzystów, dzięki czemu w puli nagród znalazło się blisko 190.000€. Mikołajowi Zawadzkiemu od początku wiodło się bardzo dobrze i dzień finałowy, w którym wzięło udział 17 graczy, rozpoczynał z całkiem niezłym stackiem.

W dniu finałowym Polak radził sobie doskonale – trzeba przyznać, że miał też trochę szczęścia, bo najpierw z parą siódemek złapał karetę z flopa, a później z AJ wyeliminował rywala, który miał AQ. Dzięki temu zmagania na stole finałowym Zawadzki rozpoczął jako chipleader.

Na samym final table również wszystko układało się po myśli naszego gracza, a gdy w grze została tylko trójka pokerzystów, porozumieli się oni w sprawie deala. Na jego mocy Zawadzki zapewnił sobie 26.579€, a gra toczyła się jeszcze o mistrzowskie trofeum i dodatkowe 8.000€. Później sytuacja mocno się skomplikowała, bo robiło się późno – organizatorzy chcieli przyspieszyć rozgrywkę. Wszystko dlatego, że według hiszpańskiego prawa turniej musiał zakończyć się przed 5:00 rano.

Zawadzki dokładnie opisał całą sytuację na swoim fanpage'u na Facebooku. Oddajmy więc głos samemu bohaterowi:

Po dealu gra się niestety ciągnęła i ciągnęła, wtedy zaczyna się dziwna sytuacja. Przychodzi Tournament Director i proponuje, żebyśmy zamiast grać levele 75-minutowe, skrócili je na 30-minutowe. Zaznacza przy tym (mamy godzinę 3:28), że jeśli się zgodzimy, to turniej będzie trwał do piątej nad ranem, jak nie, to do czwartej (SZANTAŻ WTF!!!), a na dokończenie będzie potrzebny dodatkowy dzień. Wiedząc, że na rano mieliśmy zabukowany samolot, podliczając szybko koszty, jakie wiążą się z pozostaniem w Barcelonie, podjąłem złą decyzję, zgodziłem się. Ważne jest to, że zgadzając się, tracę dużą przewagę, jaką miałem – grając z nimi powoli i, że tak to nazwę, bezpiecznie. Po paru minutach jednak łotrzyk znowu pomógł i zagrałem all-in na flopie z flushdrawem, krótki już przeciwnik postanowił sprawdzić, był bink i rozpoczął się HU.

Również heads-up trwał bardzo długo i wszystko skończyło się na podziale pozostałych 8.000€ na pół. To nie było zresztą dla Polaka złe, ale flipowanie o trofeum to już inna historia:

Na dwanaście minut przed godziną piątą miałem około 14bb, przeciwnik zaś około 22 i wtedy przyszedł TD, mówiąc, że trzeba to jakoś skończyć, bo nie ma sensu przenosić tego na jutro. Zaproponował, że osiem tysięcy podzielimy na pół, nie mogłem na to nie przystać, gdyż i tak byłem krótszy i mi się po prostu opłacało. Więc, moja wygrana to około 30.5k. No ale dobra, co z TROFEUM!!! Teraz jak myślę o tym, po prostu powinienem je dostać, wygrałem najwięcej kasy, więc skoro mamy przestać grać, to jest moje i tyle. Ja powiedziałem, że spoko, niech dzielą kasę, ale o trofeum gramy normalnie i nie róbmy sobie jaj. Już zaczęły się głosy, żebyśmy o nie flipnęli!!! No jak!!! Tak jak ostatnie dwie godziny grałem wszystko jak najszybciej potrafiłem, tu też starałem się jeszcze przyspieszyć mimo już dużego zmęczenia, po tylu godzinach grania.

W końcu niestety przychodzi znowu Tournament Director i mówi tak: Macie trzy rozdania, jak nie skończycie tego, to jutro gracie o puchar… WTF!!! Miałem już przewagę w żetonach, ale co z tego, mówię: ok, flip… !!! Koleś gra all-in z K5o, ja bez patrzenia sprawdzam z 64o, i BINK T63 2 7!!! Gdybym nie wygrał, do dziś chyba bym rzygał dosłownie, bo to był pewniak, a tu nagle taki cyrk!!! Już pomijam, że mam wrażenie, że gdybym przegrał flipa, nikt nie brałby pod uwagę, że to ja miałem więcej żetonów i tak turniej by skończyli. No cóż, skończyło się szczęśliwie, ale never ever takich cyrków. Przebukować bilety i grać next day!!!

Ostatecznie wszystko skończyło się zwycięstwem Polaka i nagrodą w wysokości 30.579€. Barcelona jest zresztą dla Zawadzkiego bardzo szczęśliwa, bo w 2012 roku właśnie tam wygrał największe jak dotąd pieniądze w turniejach na żywo – 70.000€ za drugie miejsce w Main Evencie WPT National. Nic dziwnego, że blisko trzy lata później tak zależało mu na zwycięstwie…

Olivier Busquet – Najlepsi gracze popełniają gigantyczne błędy

Poprzedni artykułZłapani w sieci odc. 92 – fatalna frekwencja na PPS, rowerem przez powódź
Następny artykułPo raz drugi zagrają w pokera… pod wodą