Poker nie wybacza błędów, czyli szczerze o złych początkach i nawykach

11

O czym traktować będzie ten blog jako całość napisałem w jego opisie, więc pozwolę sobie ominąć tę część i przejść do meritum. Nigdy nie prowadziłem żadnego bloga/pamiętnika/dziennika więc wyrozumiałość proszę o wyrozumiałość.

Świadomość identyfikowania złych przyzwyczajeń to podstawa w walce o stawanie się lepszym. W mojej opinii nie inaczej jest z pokerem. Jednak trudniejszym zadaniem jest umiejętność ich przełamywania. Dlatego tak łatwo pracuje się wszelkim instruktorom z początkującymi, których doświadczenie jest zerowe. Za przykład niech posłuży jazda na nartach, która jest moją pasją, czy ćwiczenia na siłowni. Efektem złego wykonywania jednej bądź drugiej czynności może być kontuzja, która nie tylko szkodzi zdrowiu, lecz także doprowadzić może do uprzedzenia, utraty przyjemności i początkowej fascynacji, czy jak to mawia się w języku młodych „zajawki”, a w konsekwencji porzucenia tej kiełkującej pasji.

Piszę o nartach i siłowni, bowiem jeden i drugi przykład jest mi bliski. Gdy byłem jeszcze w wieku gimnazjalnym mój starszy brat i kuzyn zabrali mnie na siłownię, gdzie po krótkiej rozmowie z trenerem zabrałem się za wykonywanie poleconych mi przez niego ćwiczeń ogólnorozwojowych. Po ok 2 miesiącach regularnego uczęszczania na „pakernię” zaczęły się problemy z barkami i plecami. Kontuzja odebrała mi całą ochotę do ćwiczeń. Jak się okazało jej powodem były źle wykonywane ćwiczenia. Jazdy na nartach zacząłem się uczyć stosunkowo późno bo ok 5 klasy podstawówki. Kilka drobnych porad od wuja i w drogę po oślej łączce pod Krokwią w Zakopcu. Miałem to szczęście, że przez wiele lat nie przytrafiła mi się żadna kontuzja, moja jazda z roku na rok poprawiała się, co zaowocowało zdobyciem wystarczających umiejętności do sprawiającej mi przyjemność jazdy po trasach również oznaczanych czarnym kolorem w wielu europejskich kurortach. Jednak jest pewien szkopuł. Zawsze gdy patrzę na moich znajomych, którzy rozpoczynali przygodę z „dechami” od nauk pobieranych z instruktorami widzę swoje braki techniczne. Zawsze chciałem nauczyć się jazdy typowo carvingowej, wiecie, tej z dotykaniem rękoma bądź całym ciałem stoku, ale moje umiejętności mi na to nie pozwalają. Tu pojawia się swoista blokada której nie jestem w stanie przeskoczyć. Moje nawyki, które kształtowały się przez te wszystkie lata, utrudniłyby pracę każdego trenera czy instruktora. Na szczęście narty wciąż sprawiają mi ogromną frajdę, jednak żeby przeprosić się z siłownią i wrócić do ćwiczeń na stałe za mało we mnie entuzjazmu i samozaparcia.

Poker, w dłuższej perspektywie czasu, nie wybacza błędów. Przekonałem się o tym dość boleśnie. I przekonało też moje otoczenie w chwilach downswingu. Z czego mogą wynikać te błędy? Najczęściej z braku odpowiedniego przygotowania. Zasiąść do stołu pokerowego, w której gra toczy się o pieniądze, to jak pójść na basen nie umiejąc pływać, albo puścić się w Goryczkową na Kasprowym mając pojęcie tylko o „pługu”.

Istotą rozwinięcia myśli z tytułu tego wpisu będą moje pokerowe początki i ich efekty. 5 Card Draw czy inaczej przez wielu znany dobieraniec pojawił się w moim życiu za sprawą mego ojca mniej więcej w tym samym momencie co szachy. Jednak prawdziwa historia zaczyna się od zakładów bukmacherskich. Jako zapalony kibic piłki nożnej, koszykówki i tenisa, od czasu do czasu grywający w STS'ach, jakoś jeszcze w liceum postanowiłem dla własnej wygody utworzyć konto na bwin. Oczywiście zakładka poker była wtedy niezauważana przeze mnie i omijana szerokim łukiem. Zmieniło się to w 2011 r., kiedy przełączając kanały na cyfrze+ trafiłem na relację z Main Event'u WSOP'a. Nie majać pojęcia dlaczego ci goście grają tylko dwiema kartami własnymi ani o tym dlaczego jest ich w ogóle tak wielu i przy tylu stołach wciągnąłem się w tą relację bez reszty. Mając w pamięci jeden z moich ulubionych filmów „Casino Royale”, widząc sposób w jaki przedstawiany był ten jeden turniej i całą otoczkę, postanowiłem sprawdzić o co chodzi z tym Texas Hold'em. Na moje nieszczęście (jak się później miało okazać) wybrałem chyba najgorszy sposób na sprawdzenie i dowiedzenie się czegoś więcej o pokerze. Kończąc obstawiać wydarzenia na bwinie otworzyłem soft pokerowy, zarejestrowałem się i po krótkiej obserwacji zacząłem „pykać” za play money. Mijały tygodnie. Pochłonięty oglądaniem recap'ów na youtube z kolejnych Main Eventów WSOP „uczyłem się” gry w No Limit Texas Hold'em. O zgrozo, jak to piszę to mam ciary. Któregoś pięknego dnia, po jednej z większych wygranych z zakładów, postanowiłem otworzyć stolik cash na najniższe stawki. Wtedy się zaczęło. Po kilku kolejnych tygodniach mniej więcej break even cashówek rozgrywanych tylko na jednym stoliku postanowiłem próbować swoich sił w turniejach. Grywałem freezouty do $5 odpalając max 2 na dzień, przy czym do stolików siadałem co drugi trzeci dzień z dłuższymi przerwami. Po 7 miesiącach regularnego dostawania batów nastąpił przełom. Wygrałem turniej za $5 w którym wzięło udział ok 790 zawodników inkasując $720. Tamtą radość pamiętam do dziś. Niesamowite uczucie. Ta wygrana spowodowała, że poker pochłonął mnie bez reszty. Zacząłem szukać książek, wśród swoich znajomych ze studiów znalazłem grono pasjonatów, za których przyczyną wkręciłem się w międzyuczelniane rozgrywki w Warszawie. To były moje początki gry live. Mimo początkowych porażek bardzo szybko zacząłem osiągać świetne wyniki co zaowocowało 3 miejscem w ogólnym rankingu rozgrywek i uczestnictwem w finale. Niestety odpadłem z niego na 7 miejscu ale całe doświadczenie, jak możecie się łatwo domyśleć, tylko dodało oliwy do już i tak buchającego ognia pokerowych aspiracji studenta 3 roku prawa. W międzyczasie, grając cokolwiek do 5/11$ na bwinie, udało mi się wygrać kolejny turniej – $5 NL Hold'em z fieldem ok 500 osób i 555$ padło moim łupem. Zważywszy na to, że nie miałem wtedy pojęcia o instruktarzach internetowych, istnieniu stron poświęconych pokerowi, a cała moja wiedza opierała się na okazjonalnych rozmowach ze znajomymi, oglądaniu WSOPa i innych Poker AfterDakr'ów na youtubie i przeczytaniu dwóch tomów Harringtona, wynik prawie $1000 w 175 turniejach dał mi błędne przekonanie, że jestem utalentowanym amatorem i warto wkręcić się w temat nieco intensywniej. Wkrótce później postanowiłem przełamać się i spróbować swoich sił na Poker Stars, który do tamtej chwili wydawał mi się softem opanowanym bez reszty przez najlepszych z najlepszych.

To co przyszło potem było rozwojem umiejętności, ogrywaniem się i szukaniem rozwiązań na bycie coraz lepszym.  Wreszcie zacząłem interesować się treningami i strategią. Pojawiły się instruktarze internetowe, z czego najistotniejszym był cykl „Bankroll Builder” Kuby BRT, który dał podwaliny pod moją dzisiejszą grę. Niestety pogodzenie pokera na poziomie na jakim chciałem go praktykować ze studiowaniem prawa okazał się zbyt trudny. Poker konkurował w moim życiu ze studiami, ówczesną dziewczyną (dziś narzeczoną), przyjaciółmi i sportem. Nie miał więc łatwo. Jednak pytany o swoje zainteresowania zawsze odpowiadałem i odpowiadam, że pierwszą z nich jest poker.

Wracając do tematu niniejszego wpisu i przedstawionego wstępu chcę podkreślić, że sposób w jaki rozpocząłem swoją przygodę z pokerem miał ogromny wpływ na moje losy do dnia dzisiejszego. I nie mam na myśli tylko pokera. Stworzenie błędnego przekonania, że oto odkryłem w sobie potencjał, który musi przynieść solidne profity, doprowadziło mnie do sytuacji, w której miałem problemy ze zdaniem kilku egzaminów na studiach a nawet odłożeniem obrony magistra o pół roku. Ciągłe łudzenie się wpadającymi od czasu do czasu wygranymi tworzyło poczucie, że nie muszę szukać stałej pracy, bo przecież jeśli tylko przysiądę do pokera trochę dłużej, poświęcę mu nieco więcej czasu to dam radę. Oby przeczekać ten czas sesji, oby przeczekać czas pisania magisterki i już za chwilę siadam, grinduję i „jestem zwycięzcą” :).

Nie. Niestety tak nie jest. Choć sam śmieję się z volume które zrobiłem do tej pory to jednak moja świadomość ostatnio zmienia się diametralnie. Porażki wiele uczą. Szkoda, że tym razem nie mogłem uczyć się na błędach innych a musiałem na swoich.

Problemów pokerowych, które nie pozwalają mi osiągać oczekiwanych profitów, jest wiele. Ośmielę się stwierdzić, że najważniejsze z nich są efektem nieodpowiednich początków, złych nawyków i przyzwyczajeń, których zwalczanie trwa czasem bardzo długo. Wszystkie mądre informacje płynące z instruktarzy dla początkujących na platformach poświęconych grze trafiły do mnie zdecydowanie za późno. Brak umiejętnego zarządzania bankrollem to podstawa. Powracające błędy techniczne w trakcie gry to drugie. Kolejnym jest niedopasowanie prawidłowego trybu życia do dni w których planuje się usiąść do sesji. Pojawia się wtedy brak odpowiedniej koncentracji.

Poker nie wybacza błędów. Karci za brak odpowiedniego podejścia, pielęgnacji talentu i umiejętności, a także obiektywnego oceniania essentialia negoti umowy z nim podpisywanej. Jeśli nie wywiążesz się ze swojej części szykuj bankroll, bo prędzej czy później przyjdzie Ci za to zapłacić.


Nie stawiałem sobie wielu pokerowych celów. Od dwóch lat przyświecał mi jeden: zdobycie czteromasztowca. Gram mtt głównie freezout'y do $5 z directa, wszystko powyżej z satelit. To jeden z sukcesów ostatnich tygodni. Wcześniej po każdym up'ie szalałem i nie potrafiłem opanować pokusy wkupowania się do wyższych turniejów. Na szczęście udało się to przezwyciężyć. Jednak moimi podstawowymi turniejami są SNG 180os. $4,5.

Chcąc stawać się lepszym i może trochę bardziej się pilnować będę pisał o kolejnych błędach, które staram się eliminować. Jako że jeden udało się odhaczyć kolejnym niech będzie dokładniejsze analizowanie statystyk z HM'a przy każdym zagraniu, eliminacja tych błyskawicznych reakcji opartych na nie wiadomo czym, bo na pewno nie na tym czym trzeba. Poza tym odbudowa rolla do stanu, w którym będę mógł ze spokojem zacząć grindować wszystko do $5 mtt i sity.

Drugą rzeczą, o którą chcę zadbać nieco bardziej to analiza własnej gry i treningi – przynajmniej godzina na analizę każdego dnia po sesji, jeden trening na tydzień.

Sprawdzę jak sprawy się mają w niedalekiej przyszłości.

Poprzedni artykułGus Hansen stawia na squasha
Następny artykułHeads-Up Odc.34 – Pokerowy podcast PokerTexas i Wolnego Pokera

11 KOMENTARZE

  1. witam kolegę prawnika 🙂 sam jestem po prawie i powiem szczerze, że 100 razy bardziej wolałbym siedzieć przed kompem grając w poksa cały dzień niż siedzieć przed kompem w kancelarii ;] no ale może kiedyś… czekam na kolejne wpisy!

  2. Powodzenia w grindzie. Mała rada nie lepiej byłoby Ci zacząć na trochę niższych stawkach np 2.5 i tam szlifować grę? Dużo mniej zapłacisz za naukę i bedziesz miał mniejsza presje wyniku z mniej odczuwalnymi downswingami.

    • Dzięki.

      Jeśli chodzi o SNG $2,5 to rozumiem że masz na myśli te 90 osobowe? Bo w zasadzie tylko w nich jest ta sama struktura co w $4,5 180kach. Powiem szczerze, że dopiero teraz je zauważyłem. Są jeszcze na szczęście te same sity za $1 więc jest w czym wybierać jeśli chodzi o budowanie rolla. Dzięki za podpowiedź.

    • biscuit pisze:Mam na mysli 180tki za 2.5 na PS

      Tyle że one są w strukturze turbo – zupełnie inna charakterystyka tych turków jest, inne zakresy itd. Mając na uwadze fakt, że swingi są większe w turbinach myślę że to nie jest dla mnie dobra formuła. Jednak dłuższe poziomy rozgrywa mi się lepiej, większa kontrola bez konieczności szarpania się od początku, mniej wymuszonej gry push or fold. Po prostu przyzwyczaiłem się do tego szczególnie po Bankroll Builderze Kuby BRT.

      Niemniej jednak doceniam radę i dziękuję. Powodzenia przy stołach!

    • Sorry nie dotyczatlem ze grasz regular. Osobiscie non turbo mnie troche nudza, lubie grac push fold.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.