Pierwszy rok za mną. Zaskakujący profit

8

To mój pierwszy wpis, zatem może kilka słów o mnie. Pracuję w mediach, więc jestem tam kolejnym przyjacielem pokera, zupełnie nie rozumiejącym nagonki ministra Kapicy na tę piękną grę. Pokera poznałem kilka lat temu, ale gdy dziś to wspominam, chce mi się śmiać. Na spotkanie w swoim mieszkaniu zaprosił mnie kumpel, chłopcy wytłumaczyli zasady i zaczęła się gra… a raczej coś gropodobnego.

Stawka – zerowa. Podobnie, jak akcja. Range? Nie istnieje. Mam 92o, więc tak jak wszyscy limp (oczywiście wtedy nie znałem tego pojęcia), w końcu może spadnie na flop 992 i ich wykończę?  Jeśli tak minister Kapica grał z kolegami, wybaczmy mu, że holdema uważa za grę losową 🙂

Tak było kilka lat temu, gdy poznałem zasady oraz fajną atmosferę pokera. Dziś uważam, że wciąż w mojej grze jest miliard mankamentów, mimo kilku sympatycznych wygranych i prawdziwego przeskoku cywilizacyjnego, jeśli chodzi o umiejętności kiedyś i teraz.

Od dawna korciło mnie, by pobawić się tutaj w blogowanie, a dziś właśnie minął rok, odkąd odpaliłem pokerstarsa (oczywiście za każdym razem grając poza granicami naszego pięknego kraju). Miało to być lekarstwem na złamane serce i w sumie bardzo mi pomogło. Dziś mogę ten rok podsumować i kończy się on wynikiem, który 365 dni temu brałbym w ciemno. Mój profit netto przekracza 3500$, co zawdzięczam trzem wygranym ponad 1000$ – za każdym razem w tym samym turnieju Big 3,30!

Biorąc pod uwagę, że profit wziął się z zaledwie trzech turniejów, a w pozostałych 1200 jestem w sumie mniej więcej na zero, uważam go za mocno przypadkowy. Jak patrzę na tych wielkich mistrzów wrzucających tutaj swoje mistrzowskie rozdania przegrane tylko przez oszukany river, chce mi się śmiać. Przez rok łamali mi asy, króle, fulle, strity, tyle razy, że trudno to zliczyć. Przegrałem KK vs A3, bo na board spadła kareta ósemek. Wkurzam się? Tak, to chyba naturalne. Płaczę i żalę się, że PokerStars mnie oszukuje? Nie, bo wiem, że to samo spotyka czasem Gardze_wami, Pyszalka, czy innego Uczniaka.

Pierwsze porażki wymusiły naukę, więc nabyłem dwa tomy Harringtona, które błyskiem przeczytałem. Obejrzałem kilkadziesiąt godzin filmików szkoleniowych. Na spotkaniach ze znajomymi zacząłem wygrywać w 80% przypadku, co tylko pokazuje, że poker nie jest grą losową (panie Jacku, zacząłem mieć nagle szczęście po solidnej edukacji? Hmm…). Można powiedzieć, że plan na rok 2014, czyli mój pierwszy rok z pokerem, wykonałem w 100%.

Co dalej? Szczerze mówiąc… nie wiem. Nie mam pomysłu, jak stać się lepszym i wygrywać więcej. W MTT mam trzy potężne wygrane, ale znacznie więcej porażek. W S&G, gdzie wariancja jest zdecydowanie mniejsza, regularnie idę do przodu (ponad 100 turniejów wygranych). Później gdzieś to się zacina i znów wracam do punktu wyjścia.

Skoro są mankamenty, które dostrzegam, właśnie je chcę wyeliminować w nowym roku. Do tego mam zamiar spróbować sił w Hicie, pewnie też udam się parę razy do Czech pograć live. Trzeba się w końcu rozwijać. A jak pójdzie? Skoro zacząłem już tu pisać, pewnie czasem będę informował o – mam nadzieję – postępach.

Pozdro i powodzenia!

Poprzedni artykułGlobal Poker Index: Davidi Kitai i Pratyush Buddiga zyskują najwięcej
Następny artykułAndrey Zaichenko triumfuje w High Rollerze EPT Praga

8 KOMENTARZE

    • haha 😀 Fakt! 🙂 tak to jest, jak się jakieś zdanie przerabia trzy razy i nie przeczyta w wersji ostatecznej 😉 edytuję, dzięki!

  1. Wiesz, napisałem, że rok temu nie miałem pojęcia o pokerze, nie znałem ani pół taktyki, nie wiedziałem co to range, c-bet, nie wiedziałem jak powinna wyglądać gra na dużym, średnim, małym stacku, nie miałem więc żadnych podstaw. Nic a nic. Dla kogoś takiego książka Harringtona była odkryciem Ameryki 😉 ale faktycznie, po roku grania stwierdzam, że sporo zagrań jest tam już nieskutecznych i nieaktualnych

  2. Harringtony są z pewnością „przeterminowane” jeśli chodzi o pewne aspekty taktyki turniejowej, ale to książki, które są doskonałą podstawą dla każdego początkującego. Przeczytać na pewno nie zaszkodzi, bo to jest dobra baza, dobry punkt wyjścia do dalszej edukacji, którą najlepiej zdobywać wraz z doświadczeniem.

  3. Widzę, że czytałeś książki Harringtona. Sam chciałem kiedyś sobie sprawić i poczytać ale wszędzie napotykam, że już są nieaktualne i nie warto w nie inwestować. Jaka jest twoja opinia na ich temat?

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.