Phil Hellmuth – wywiad-rzeka cz. I

1
Phil Hellmuth

Phil Hellmuth z okazji wydania autobiografii zatytułowanej „Poker Brat: The Story of the World’s Greatest Poker Player” udzielił długiego wywiadu portalowi CardPlayer Lifestyle. Rozmowa nie należy do krótkich, dzięki czemu obejmuje każdą część jego życia. Daje wgląd w to, jakim Hellmuth jest mężczyzną, mitem i legendą. Oto pierwsza z trzech części tego wywiadu-rzeki.

Początek

– Zacznijmy od początku. Urodziłeś się i wychowałeś w Wisconsin z czworgiem młodszego rodzeństwa. Twój ojciec był dziekanem na Uniwersytecie Wisconsin, a twoja matka artystką. Jak wspominasz dorastanie w takiej rodzinie, jako najstarszy z rodzeństwa?

– Moja mama rzeźbi, zbiera antyki i aż kipi pozytywną energią. Dopóki nie skończyłem osiemnastego roku życia na lustrze w łazience wisiał powieszony przez nią napis „Jesteś tym, co o sobie myślisz, stajesz się tym, co o sobie myślisz, twoje myśli zamieniają się w rzeczywistość.” Czytanie tego każdego dnia miało duży wpływ na moje życie. Dzięki temu uwierzyłem, że mogę kształtować swoje przeznaczenie.

Bycie najstarszym z piątki rodzeństwa było trudne, o czym mówiłem w swojej autobiografii „Poker Brat”. Kiedy ja miałem siedem lat, był jeszcze sześcioletni David, pięcioletnia Ann, dwuletnia Kerry i nowo narodzona Molly. Ciężko było więc zwrócić na siebie uwagę. Do tego to najstarszy musi torować drogę, prowadzić negocjacje, co dzieci mogą, a czego nie mogą robić.

Było sporo spięć pomiędzy mną a ojcem. Nie był zadowolony, że moja średnia wynosiła 2,78. Nie podobało mu się, że nie starałem się o poprawę swoich ocen. Spodziewał się po mnie, jako po najstarszemu, że będzie mi szło dobrze i wskażę kierunek dla reszty rodzeństwa. Oczywiście miałem ADD (a może ADHD), co sprawiało, że ciężko mi było dobrze poradzić sobie w tradycyjnej szkole. Przez całe liceum kłóciłem się z ojcem. Pamiętam, że bracia i siostry wybiegali wtedy z pokoju, by znaleźć się poza zasięgiem krzyków. Byłem silny, postawiłem się mojemu ojcu, ale on również nie zamierzał odpuszczać!

– Już jako młody chłopak zrozumiałeś, że lubisz występować przed kamerą, kiedy wygrałeś lokalny telewizyjny konkurs komediowy. Kilka lat później chodziłeś na zajęcia z aktorstwa. Co ci się podobało w nich najbardziej?

– To dziwne. Jakimś cudem wylądowałem w telewizji mając pięć lat. Nie pamiętam jak i dlaczego, podobnie jak moja mama. Ledwo kojarzę kamery i dobrze oświetlone studio na kampusie Uniwersytetu Wisconsin. Kilka kolejnych lat występowałem w sztuce. Grałem dzieciaka na ulicy, którego Ebenezer Scrooge pyta „Chłopcze, czy ten indyk na wystawie jest do kupienia?”, na co odpowiadałem: „Myślę, że tak proszę pana.”

– Czy jakieś nauki z tych lekcji zostały ci do dzisiaj, przez co zachowujesz się w konkretny sposób przed kamerami?

– Nie. Ten pokerowy bachor to cały ja! Aż tak bardzo nienawidzę przegrywać! Poza stołem jestem inny. Jestem najprawdopodobniej najbardziej kochającym zabawę gościem jakiego znam.

– Dorastając miałeś najlepszego przyjaciela, który stał się potem dosyć sławny – zanim tragicznie nie zmarł. Opowiedz nam trochę o swoich relacjach z wychowankiem programów „Saturday Night Live” – Chrisem Farleyem.

– Chris i ja byliśmy najlepszymi przyjaciółmi w przedszkolu. W „Poker Brat” piszę o systemie, który wtedy wymyśliłem, by „kształtować własną rzeczywistość”. Chris był jedyną osobą, którą nauczyłem tego systemu. W piątej klasie przeniosłem się do innej szkoły, więc straciliśmy ze sobą kontakt. On mieszkał po drugiej stronie miasta.

– Rzuciłeś studia na Uniwersytecie Wisconsin po trzech latach, żeby zostać zawodowym pokerzystą. Żałujesz czasami nieukończenia studiów i niezdobycia dyplomu?

– Nigdy tego nie żałowałem. Starałem się dostać na kierunek biznesowy, ale moje oceny były za słabe dla odpowiednich szkół. Nawet kiedy wyraźnie podniosłem średnią, żeby pokazać że mogę to zrobić, moje podanie zostało odrzucone. Kontynuowałem więc studia na filozofii. Poker jest połączeniem tych dwóch kierunków.

– Kilka razy zdarzyło się, że jako początkujący straciłeś cały swój bankroll. Za każdym razem odbudowywałeś go wracając do Wisconsin pracując na polach i farmach. Jak to wyglądało? Jak sobie z tym radziłeś?

– Patrząc w przeszłość myślę, że od początku dobrze zarządzałem pieniędzmi. Miałem na koncie 20.000$ zanim udałem się do Vegas. Powoli straciłem tam wszystko. Zajęło mi to czternaście miesięcy i dziesięć wycieczek, co wcale nie jest złym wynikiem jak na 21-latka! Większość traci wszystko dosyć szybko. W Vegas przegrywałem, w domu wygrywałem. Kiedy zbankrutowałem przyjąłem pracę na polach kukurydzy na parę miesięcy. Było ciężko!

Życie w Kalifornii

– Wygrałeś Main Event WSOP w 1989 roku. Wkrótce potem wziąłeś ślub i przeprowadziłeś się do północnej Kalifornii. Co najbardziej podoba ci się w Palo Alto? Czym różni się życie tam od tego w Wisconsin?

– Palo Alto to spełnienie marzeń! Doskonała pogoda. Ludzie wierzący, że mogą wszystko i śmiało sięgający gwiazd. Widziałem również wspaniałych ludzi w Wisconsin, ale wyprowadziłem się stamtąd mając 27 lat.

– Jesteś wielkim fanem Golden State Warriors. Co dla ciebie znaczyło, kiedy zdobyli mistrzostwo w 2015 roku… i kiedy stracili je w 2016?

– Mój przyjaciel Joe Lacob kupił drużynę i razem ze swoją cudowną dziewczyną Nicole Curran byli dla mnie niezwykle hojni i dobrzy. Przez lata zapraszali mnie, bym siedział obok przy samym parkiecie, a ja w podziękowaniu byłem największym z kibiców. Jestem dumny z tego, co Joe i Nicole osiągnęli. Mam sporo fajnych historyjek o budowie drużyny, ale zostawię je na inny raz.

Oglądanie, jak zdobywają mistrzostwo, było inspirujące. Niewiele wcześniej Joe został wygwizdany przez kibiców za to, że oddał Monta Ellisa. Zadzwoniłem do niego dzień później i powiedziałem „Nie martw się, mnie wygwizdało 250.000 fanów NASCAR! W twoim przypadku, gdy karta się odwróci, będą kochać cię jeszcze bardziej.” Kilka dni po tym, kiedy wygrałem swoją czternastą bransoletkę, byłem na piątym meczu przeciwko Cavaliers. Wcześniej było 2:2, ale teraz wygraliśmy! Muszę przyznać, że przynosiłem drużynie szczęście.

Przegrali tylko jeden mecz kiedy oglądałem ich na żywo, a żadnego kiedy siedziałem razem z Joe i Nicole… Kiedy zwyciężyli w 2015 roku imprezowałem z nimi przez kilka dni w Vegas. Jednej nocy dołączył do nas nawet Elon Musk! 2016 rok naprawdę zabolał… Myślałem, że mamy to w garści, a przegraliśmy 3:1.

– Zaprzyjaźniłeś się z wieloma koszykarzami drużyny, podobnie jak z właścicielami. Możesz nam powiedzieć coś specjalnego o organizacji i stylu zarządzania drużyną?

– Joe jest zwycięzcą, podobnie jak jego syn Kirk. Od tego wszystko się zaczyna. Oczywiście Bob Myers, Jerry West i Steve Kerr odwalili kawał dobrej roboty, ale mogę wam powiedzieć, że Warriors to spokojna drużyna. Nie ma zbyt dużo dramatów, a każdy docenia okoliczności, w jakich się znaleźli. A grają z taką radością! To naprawdę wyjątkowa grupa.

Kiedy David Lee stracił miejsce w wyjściowej piątce słyszeliście, żeby jęczał z tego powodu? Dwa razy wystąpił w Meczu Gwiazd, a jednak nie powiedział nic negatywnego. W zasadzie to nawet był pierwszym, kto wstawał i bił brawo zawodnikom na parkiecie. Każdą przybitą „piątką” przekazywał im pozytywną energię. Jestem z niego dumny, zachował się jak prawdziwy mężczyzna z klasą.

cdn.

ŹRÓDŁOCardPlayer Lifestyle
Poprzedni artykułWPT Amsterdam – Daniel Daniyar zwycięzcą Main Eventu!
Następny artykułPokerowa kartka z kalendarza – Rado wygrywa na SCOOP po polskim heads-upie (14 maja)

1 KOMENTARZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.