Kilka dni temu Brytyjczyk Paul „pvas2” Vas Nunes zwyciężył w turnieju Sunday Million. Zrobił to po raz drugi w swojej karierze.
Vas Nunes jest świetnym graczem live i online. Siedem lat temu po raz pierwszy wygrał Sunday Million. Kilka dni temu po dealu zrobił to po raz drugi – pokerzysta wziął ponad 138.000$.
Pokerzysta w rozmowie z blogiem PokerStars opowiada, że poczuł, że sukces był swoistym „odkupieniem”. Nie miał wielkiego wyniku przez ponad rok. Zszedł nawet na niższe stawki, a więc mocno podekscytowany był tym, że znalazł się na stole finałowym. Nie rozpoznał też rywali, a więc wiedział, że zapewne większość z nich na co dzień nie gra turniejów z takim wysokim wpisowym.
Przed stołem finałowym nie miałem w ogóle kart albo miałem ręce na granicy – mógłbym zyskać żetony albo też łatwo je stracić. Większość czasu stołu finałowego były dwa lub trzy stacki na moim poziomie i katastrofą byłoby przegapienie jednego prostego skoku w kasie o 10.000$, bo byłem chciwy. Ciężko więc było więc kontrolować moje uczucie agresywnej gry, która potrzebna jest do wygrywania.
Paul dobrze ocenił swoją strategię. Wybierał grę na rywali, którzy mieli najwięcej do stracenia i to nich zagrywał all-iny. Nie wie do końca, czy były to zawsze prawidłowe decyzje, czy też miał szczęście, bo rywale mieli słabsze karty. Stwierdził jednak, że mógł w dealu jeszcze trochę więcej wywalczyć – brakowało mu trochę arogancji podczas negocjowania wypłaty.
Znajomym nie chwali się sukcesami
Brytyjczyk dość szczerze mówi o grindzie. Granie turniejów nie jest łatwe, pojawiają się okresy zupełnie bez sukcesów, trzeba być przygotowanym na zejście na niższe stawki. Dlatego też wyjaśnia, że nie chwali się wynikami, aby nie tworzyć fałszywego obrazu grindera. Znajomi w mediach społecznościowych nie potrafiliby zrozumieć, że ścieżka do triumfu w Sunday Million była bardzo wyboista.
Staram się jednak nie obnosić się z moimi pokerowymi wynikami. Wielu moich znajomych na Facebooku to ludzie nie będący w pokerowej społeczności, przykładowo ze szkoły czy uniwersytetu. Nie uda im się zrozumieć, że w drodze po 130.000$ musiałem przejść downswingi takiej samej wielkości, a więc nie udaję się prosto do salonu Astona Martina.
Pokerzysta wyjaśnia, że dzięki wygranej będzie mógł obdarować żonę i małą córeczkę. Przyznaje, że w życiu zawodowego gracza ciężko jest znaleźć cenną równowagę pomiędzy rodziną a pracą. Kiedy zajmuje się pokerem, wydaje mu się, że za mało czasu poświęca żonie i córce. Kiedy spędza z nimi czas – myśli, że za mało pracuje.