October Nine – Czyja wygrana będzie dobra dla pokera?

0

Już coraz mniej dni dzieli nas od najważniejszego pokerowego wydarzenia roku, czyli stołu finałowego World Series of Poker Main Event.

W tym roku, ze względu na wybory prezydenckie w USA, finał WSOP Main Event przesunięty został z listopada na koniec października. Dziewięciu finalistów zasiądzie więc do stołu 28 października, a 30 października powinniśmy poznać zwycięzcę najbardziej prestiżowego turnieju w roku.

Na początek przypomnijmy skład i chipcount finalistów:

Miejsce Imię i nazwisko Stack
1 Jesse Sylvia 43,875,000
2 Andras Koroknai 29,375,000
3 Greg Merson 28,725,000
4 Russell Thomas 24,800,000
5 Steven Gee 16,860,000
6 Michael Esposito 16,260,000
7 Robert Salaburu 15,155,000
8 Jacob Balsiger 13,115,000
9 Jeremy Ausmus 9,805,000

Na kilkanaście dni przed rozpoczęciem finałowej potyczki warto zastanowić się nad tym, czyja wygrana byłaby dla pokera najlepsza?. Zwycięzca WSOP Main Event automatycznie zostaje bowiem ambasadorem pokera, wzbudza zainteresowanie mediów i może znacząco przysłużyć się promocji pokera. Nie każdy jednak do takiej roli nadaje się tak samo dobrze, ważna jest osobowość, ale także historia życia mistrza, która może wzbudzić zainteresowanie mediów lub pozostawić je całkowicie obojętne. Aby lepiej zobrazować tą różnicę, zobaczmy co dla pokera zrobił Chris Moneymaker, a co zeszłoroczny mistrz Pius Heinz.

W minionych latach wybranie tych, których wygrana pokerowi przysłuży się najlepiej było stosunkowo łatwe. Z reguły byli to utytułowani zawodnicy, często już gwiazdy pokera, a ich wygraną można by „sprzedać” jako potwierdzenie tezy, że poker to gra umiejętności. W zeszłym roku takim idealnym kandydatem do wygranej był Ben Lamb mający za sobą znakomite wyniki na WSOP 2011 i walczący o pierwsze miejsce w klasyfikacji WSOP player of the Year. W 2010 roku na stole finałowym mieliśmy wielką gwiazdę Michaela Mizrachi, świetnego w grach online Johna Racenera, czy ostatecznego zwycięzcę, który całkiem nieźle radzi sobie z rolą pokerowego ambasadora Jonathana Duhamela. 2009 rok to jak wiadomo finał z udziałem Phila Ivey, jego wygrana mogła być tak przełomowym wydarzeniem w świecie jak pokera jak triumf Chrisa Moneymakera.

Tymczasem w tym roku stół finałowy jest absolutnie anonimowy i naprawdę trudno jest wskazać osobę, której wygrana będzie najbardziej korzystna dla wizerunku pokera. Z pomocą postanowił ruszyć portal Wicked Chops Poker, który zamieścił listę finalistów dzielących ich na tych, których wygrana będzie dla pokera dobra, zła i obojętnych.

Zdecydowanie na pierwsze miejsce wysuwa się Greg Merson, jest on jednak osobą, którą trudno zakwalifikować, jego ewentualne zwycięstwo może bowiem okazać się dla pokera czymś znakomitym lub totalną katastrofą. Na początek plusy Mersona: wygrał w tym roku bransoletkę, od wielu lat grinduje z sukcesami online, znajduje się w TOP-10 klasyfikacji WSOP Player of the Year 2012, a więc z pewnością byłby on chyba najlepszym kandydatem do potwierdzenia tezy, że poker to gra umiejętności. Dodatkowo jego znajomym jest legendarny już pływak Michael Phelsp, który ma dopingować go podczas finałowej rozgrywki. Za Mersonem przemawia też historia jego życia, uzależnienie od narkotyków, odbicie się od dna i wygrana na WSOP mogłaby się fantastycznie sprzedać w mediach. Problem z Mersonem związany jest jednak właśnie z historią jego życia i uzależnieniem od narkotyków. Nikt nie zagwarantuje, że po ewentualnej wygranej Mersonowi coś nie odbije i nie powróci do świata narkotyków. Jeśli tak miałoby się stać, to chyba ciężko wyobrazić sobie gorszą reklamę pokera.

Drugim dobrym dla pokera zwycięzcą tegorocznego finału WSOP Main Event mógłby zostać Jeremy Ausmus. Na swoim koncie nie ma być może wielkich sukcesów, ale podczas tegorocznego WSOP zanotował już 9 miejsc płatnych, nikt więc nie będzie mógł powiedzieć, że Ausmus to przypadkowy zwycięzca. Dodatkowo jego wygrana może wzbudzić wielkie zainteresowanie mediów, bowiem właśnie na dni rozgrywania stołu finałowego planowany jest poród żony Ausmusa. Historia o facecie, który wygrywa miliony dolarów i najbardziej prestiżowy tytuł w świecie pokera podczas gdy jego żona rodzi dziecko to coś co media musiałyby pokochać. Wygrana Ausmusa z pewnością więc nie przeszłaby niezauważona.

I to w zasadzie koniec dobrych wiadomości, dotyczących ewentualnych wygranych, którzy mogliby przysłużyć się pokerowi. Cała reszta, albo nie ma za sobą żadnych sukcesów, albo też jest całkowicie anonimowymi postaciami, bez żadnych ciekawych historii związanymi ze swoją osobą. Ich wygrana odbiłaby się więc echem tylko w mediach pokerowych i ciężko spodziewać się, żeby po wygranej mogli zostać ambasadorami pokera z prawdziwego zdarzenia.

Jesse Sylvia (chiplier) i Russel Thomas to dwóch młodych, przeciętnych chłopaków, bez żadnych sukcesów. Media mogłoby zainteresować, gdyby dotarli do heads-upa bowiem Sylvia i Thomas to dwaj dobrzy znajomi, a w 2010 roku podczas WSOP razem wynajmowali pokój w Las Vegas. Nie wydaje się jednak, żeby ta umiarkowanie ciekawa historia mogła na dłużej wzbudzić zainteresowanie mediów.

Steven Gee potencjalnie mógłby być dobrym kandydatem na pokerowego ambasadora. Ma już na swoim koncie jedną bransoletkę WSOP wygraną w 2010 roku. Ma on jednak już 53 lata i jeśli do tej pory pozostaje cały czas w cieniu to raczej trudno wyobrazić sobie, aby po wygranej na WSOP nagle odkrył w sobie gwiazdę pokera i stał się ulubieńcem mediów.

To samo dotyczy Jacoba Balsigera, Michaela Esposito czy Roberta Saluburu. Natomiast Andras Koroknai jest potencjalnie idealnym kandydatem na lokalną gwiazdę. Martin Staszko zajął rok temu drugie miejsce i sam przyznaje, że w Czechach został gwiazdą, to samo może stać się z Koroknaiem na Węgrzech, trudno jednak przypuszczać, żeby mógł być on lepszym ambasadorem pokera niż zupełnie nijaki Pius Heinz.

Wygląda więc na to, że myśląc o pozytywach dla pokera możemy kibicować dwóch graczom – Gregowi Mersonowi lub Jeremy'emu Ausmusowi. Ci lubiący większe ryzyko postawią zapewne na Mersona i historię wyjścia z narkotykowego nałogu, a ci preferujący bezpieczniejsze inwestycje powinni ściskać kciuki za Ausmusa, jego żonę i jeszcze nienarodzone dziecko.

Na podstawie – „2012 WSOP Octo-Nine: Good, Bad, Meh for Poker” – www.wickedchopspoker.com

Poprzedni artykułKlub Blogera – edycja październikowa
Następny artykułPartyPoker – promocja CardRush powraca