O pisaniu i filmie

8

Donoszenie wieści z kolejnego lokalnego turnieju jawi mi się jako nudne i bezcelowe, przytaczanie anegdotek bezpośrednio z pokerem nie związanych wydaje się stać w sprzeczności z samą ideą przewodnią tego bloga, z kolei owych pokerowych ?smaczków", akcji, sensacji, wziętych tematów i historyjek naznaczonych kartami nie doświadczam na tyle dużo, aby uczciwie zadowolić czytelników spragnionych ciekawej fabuły rodem z bloga Jacka Danielsa. Czy w tej patowej sytuacji warto zatem w ogóle podtrzymywać istnienie prywatnego kawałka wirtualnej przestrzeni kartki? Chyba tak…(?) Pisać przecież lubię, aby nie powiedzieć wręcz, że ? potrzebuję ? czasem w dodatku jest nawet i o czym, czyli mogło być gorzej, nie mogę jednak obiecać, iż będę wywiązywać się z tego przyjemnego obowiązku równie często i gęsto co wspomniany Jack, bowiem, co pokazuje zresztą samo doświadczenie – nie wychodzi. A jak nie wychodzi, siłą przecież nie wyrzucę. W końcu to nie postępowanie karne.

Na pewno chciałabym pisać co najmniej raz na kilkanaście dni, tak bez stresu. Wkrótce wyjeżdżam poza tym do Vegas aż na trzy tygodnie, więc tematów znajdzie się pewnie z tysiąc i dwa, jeżeli zatem Pawcio zgodzi się jeszcze tego mojego bloga nie uśmiercać, a Wam będzie się chciało tu czasem zajrzeć, chętnie pografomanię rekreacyjnie. Ale bez ciśnienia!

Za to już z ciśnieniem udałam się wczoraj na pokaz przedpremierowy filmu ?21": Las Vegas, szalone dawki adrenaliny, oszałamiające sumy pieniądzy, dzikie imprezy, wysokie stosy kolorowych i zachęcająco brzęczących żetonów, wielkie wygrane, fruwające wszędzie dookoła karty ? wiadomo… Każdy z Was chyba na listę podanych haseł zareaguje z co najmniej lekkim ożywieniem, przewidując od razu widowisko nie lada. Niestety… Ani oprawa muzyczna, ani przedstawiony kontekst nie są w stanie ukryć przykrej prawdy, iż historia ta składa się z samych schematów, poza którymi nic innego po prostu nie ma. Co kto lubi…

Główny bohater jest biednym, inteligentnym i świetnie wykształconym frajerem marzącym o Harvardzie, ma jednak miłą dla oka buzię i wagę w normie. To ważne! Gdyby bowiem był tak mało atrakcyjny i gruby, jak rzecz ma się w przypadku jego najbliższych kolegów, przedstawione narodziny romansu nie miałyby racji bytu ani krztyny wiarygodności. Dalej. Główna bohaterka jest inteligentna, ale przy tym nieziemsko piękna. To ważne! Gdyby nie epatowała seksapilem na kilometr, główny bohater by się w niej nie podkochiwał już od samego początku filmu, w efekcie czego historia miłosna narodzona w Las Vegas nie wywoływałaby należytego wrażenia (bo w Vegas spełniają się wszystkie marzenia…) , a co najwyżej wzruszenie (ramion). Główny problem głównego bohatera polega na braku pieniędzy oraz braku umiaru w późniejszym zdobywaniu ich, co kończy się powrotem do punktu wyjścia. To ważne! [ironia on] Gdyby amerykańskie komercyjne kino ukazało pochwałę uznanej przez wielu za moralnie podejrzaną metody zarabiania pieniędzy, która zwalnia nas od obowiązku ciężkiej i nudnej pracy, gwarantuje świetną zabawę, a w dodatku nie grozi żadnymi konsekwencjami, wielu ludziom mogłoby się jeszcze pomieszać w głowach… [ironia off]

Chyba nie ma sensu wymieniać dalej (a mogłabym tak długo), bo jeszcze z rozpędu opowiedziałabym całość, w efekcie czego ktoś mógłby zarzucić mi zepsucie niespodzianki. Więc uwaga, zdradzę tylko jedną rzecz: niespodzianek się NIE spodziewajcie. Średnio rozgarniętego widza nie zaskoczy tu bowiem absolutnie nic, a szkoda, w końcu filmy z chociaż jednym nieprzewidzianym zwrotem akcji są dużo przyjemniejsze w odbiorze niż te, które można sobie wyobrazić na podstawie samego trailera.

Ciąg dalszy nastąpi

Poprzedni artykułWSOP 2008 – Dzień 4
Następny artykułFreeroll z Danielem Negreanu

8 KOMENTARZE

  1. Na temat filmu “21” – zapraszam do lektury “Bringing Down The House” Bena Mezricha, na której to książki bazie powstał ten film. Historia opisana jest w inny sposób, natomiast to co tutaj zaserwowali nam amerykańscy twórcy to tylko jakieś niekompletne wypaczenie doskonałej historii. W Polsce książka ta ukazała się pod tytułem “Gracz”

  2. 21 ujdzie – w porównaniu do deal to i tak jest dobry… ale qkartka – ten wpis nadaje sie chyba na filmweb a nie tutaj – monte carlo – o tak, o tym by poczytał.

  3. “21” to nie film klasy np. “kasyna” z de niro. jednak amerykanskie wytwornie wypuszczaj gorsze “kupy” niz “21” 🙂

  4. Pojawił się!! Alleluja!! :)Żałuję tylko, że z twojego wypadu do Monte Carlo nie opowiedziałaś nic a nic… Nawet po takim czasie…A “21” to kupa 🙂

  5. Dziwi mnie tylko, ze takie nazwiska jak Spacey (ogromnie przez mnie szanowany) i Fishburne podpisaly sie pod tym “dzielem”.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.