MAIN EVENT
Grałem w dniu 1B razem z kilkoma innymi Polakami. Turniej dla mnie tak jak się źle zaczął
tak się szybko skończył. W zasadzie gdyby nie to, że ostatnio gram ciut lepiej to odpadłbym
już na drugim levelu i też by nikt pewnie złego słowa nie mógł powiedzieć. Na samym starcie
chciałem zobaczyć kogo mam na stole, więc nie angażowałem się w rozdania. Po chwili już
mniej więcej wiedziałem co jest grane. Jeden donk zrobił trzy string bety w jednym rozdaniu,
a do puli około 500 zagrał za 2500 i już cały stół wiedział, że siedzi z nami łatwy cel. Drugi
gracz za każdym razem dopytywał się krupiera co ma zrobić i też było raczej wiadomo z kim
mamy przyjemność grać. Z ciekawostek ? miałem na stole brązowego medalistę z olimpiady
w Atenach w pchnięciu kulą – koleś z Norwegii, wyglądał jak troglodyta, ale bardzo fajny i
sympatyczny człowiek. W karcie miałem plażę przez kilka kółek, aż nagle na BB dostaję TT.
Przede mną raise do 150, ja podbijam do 525, cały stół fold. Następna ręką, ja na SB i widzę
dwa asy! Znowu ktoś podbija do 150, ja robię 475, wszyscy fold. I to by było wszystko na
temat moich dobrych kart w tym turnieju. Z A6 w kierach oddaję trochę na boardzie KJ6T
z dwoma kierami, bo nie spada mi niestety ani kier ani szóstka ani dama (ani nawet as). Za to
chwilę później oddaję sporą część stacka w takim oto rozdaniu. Na batonie mam AT, koleś
(raczej murek) podbija i ja go sprawdzam. Flop T82, trzy kara, a ja mam asa karo. On leje,
ja call, turn nic nie zmienia i akcja się powtarza ? on bet, ja sprawdzam. Za to na river spada
mi as, dający mi drugą parę. Na to ten koleś uderza za pulę i stoję przed decyzją co mam
zrobić z dwoma top parami na stole. W zasadzie natychmiast zdecydowałem się tylko to
sprawdzić i dzięki temu zostałem w grze, bo miał seta ósemek. Gdyby as spadł mi na turnie
to nie wiem czy nie skończyło by się to all inem i eliminacją? W każdym razie spadłem do
6k i dalej nie miałem czym grać. ?Rękę marzeń? czyli 72off widziałem ponad 20 razy, reszta
też była z tej mniej więcej półki. Raz trafiłem tego gościa od seta ósemek, gdy z moim J8
sprawdziłem jego raise będąc na BB i na river trafiłem w końcu strita (flop T96), ale z kolei
po moim value becie nic mi nie zapłacił.
Potem byłem w bardzo dziwnym rozdaniu z moim
portugalskim odpowiednikiem, czyli kolesiem o nicku Jack Daniels. Ponoć gracz ten ma na
swym koncie kilka niezłych wyników, ale kilku jego rozdań nie skumałem zupełnie. Najpierw
opowiem Wam więc dwa z nich. Najpierw z donkiem od string betów miał rozdanie,
w którym wszedł w jego podbicie. Flop Qxx, JD z Portugalii czeka, koleś wali c-beta, a on
tylko call. Turn przeczekali obaj, za to gdy na river spadł król donk wali grubego over beta i
już cały stół wiedział, że trafił króla. Cały stół może wiedział, ale Portugalczyk zapłacił ze
swoim AQ (LOL!!) i zobaczył jakieś K7 u donka. Spytałem się go tylko czy wie co to slow
play i czy wie jak się kończy? Zaraz potem następna akcja w jego wykonaniu skończyła się
podobnie jak poprzednia. Podbija z wczesnej pozycji i dostaje call od dobrego gracza na
buttonie i od murka na BB. Flop J93 w tęczy, BB czeka, JD czeka, a baton wali o pulę. Nagle
BB sprawdza, a zaraz za nim sprawdza portugalski Jack. Turn to czwórka i sytuacja się
powtarza ? dwa checki, bet za 2000 (prawie o pot) od batona, któremu zostaje tylko 3200,
obaj gracze call. River to as, BB czeka, a JD gra all in, który jest natychmiast sprawdzony
przez gracza na batonie, a murek z BB folduje rękę. Szczerze mówiąc zarówno ja jak i Łysy,
który stał wtedy za mną byliśmy pewni, że Portugalczyk trafił seta asów, a on pokazał AJ i
oczywiście przegrał z setem trójek u gracza na pozycji dealera. Dwa te rozdania zagrał moim
zdaniem bardzo dziwnie ? pierwsze mógł wygrać, w drugim stracić o wiele mniej. I teraz ma
miejsce rozdanie ze mną. On podbija z buttona, ja na BB mam J9s i sprawdzam. Flop T32,
obaj czekamy. Na turnie spada 7 i ja betuję z moim gutshotem, on po długim namyśle call.
River to druga siódemka, więc ja kontynuuję akcję zagraniem mającym wyglądać na value
beta. Pomyślałem, że jeśli nic nie ma lub ma parę niższą niż siódemki to będzie w stanie to
spokojnie wyrzucić. Myślał chyba z 5 minut i dołożył mi z parą czwórek na ręce? Call dobry,
bo rozdanie wygrał, ale chyba przeceniłem jego umiejętności, bo według mnie dwa rozdania
opisane wcześniej jak i to ze mną świadczyły raczej o jego słabej formie? W każdym razie
zostało mi niewiele ponad 4k i gdy zobaczyłem w końcu AQ zagrałem all in ładując się pod
pociąg, bo jeden z graczy miał KK i było po zabawie. Generalnie nie pokazałem nic, bo i nie
miałem okazji pokazać czegokolwiek, choć jestem zadowolony z zagrania z AT, bo mogłem
być za burtą jeszcze szybciej? Cały turniej określić mogę tylko jednym słowem ? niemoc!
SIDE EVENT
Okazją do poprawienia sobie humoru miał być side event za 550 uero. Cap na 60 osób został
podniesiony o kolejne 10 i zagrało w turnieju 70 graczy. Początek miałem? no właśnie, jaki?
Zły, bo przez jedno rozdanie spadłem do 4500 żetonów. Ale moim zdaniem bardzo dobry, bo
ilu graczy zrobiło by to co ja?? Dostaję na wczesnej pozycji AK i oczywiście podbijam. Na
buttonie siedzi dobry gracz (nie miałem słabych raczej na stoliku) i mocno mnie przebija. Z tą
ręką postanawiam tylko sprawdzić i zobaczyć co przyniesie flop. A na nim AK5! Zagrywam
jako pierwszy prawie za pulę i dostaję mocny raise. Co teraz?? No więc po chwili namysłu
folduję swoje karty face up, gracze przy stole robią wielkie ?uuuuu?, a gracz na buttonie nie
może uwierzyć w to co zrobiłem i pokazuje mi? seta króli! Żetony straciłem, ale na stole
miałem już taki respekt, że gra nabrała innych barw. Gracz od seta króli zaraz mnie podwoił,
gdy po podbiciu jednego z graczy zrobił się multipot, a ja na BB miałem KJ. Flop KK9, dwa
kara. Wszyscy czekają, aż gracz od seta zagrywa o pot. Z tripsem króli walę all in i wcale nie
chcę sprawdzenia, bo starczało mi to co jest już w pocie, ale dostaję call z tekstem ?O rany,
ale źle zagrałem?? i pokazuje mi 86 w karo. Proszę krupiera, żeby nie wyświetlał mi więcej
kar na stole, ale on uspokaja moje skołatane nerwy czwartym królem i mam już ponownie
10k przed sobą. A za chwilę mam już prawie dwa razy tyle! Z buttona sprawdzam podbicie
od jednego z graczy mając KQ. W grze jest jeszcze dwóch innych, ale na flopie KT6 i becie
za 1600 do puli 2500 od pierwotnego agresora zrzucają karty. A ja postanawiam zagrać dość
niekonwencjonalnie i zagrywam sucker raise za 3300. Koleś myśli, myśli? i gra all in za
około 8k. W AK mu jakoś nie mogłem uwierzyć, z KT zagrałby raczej instant all in, z setem
podobnie, więc albo ma króla słabszego ode mnie, albo draw do koloru, lub QJ. Sprawdziłem,
pokazał KJ, pomocy nie dostał i wyeliminowałem go z turnieju. Od tej chwili zacząłem grać
już tylko dobrze lub bardzo dobrze, nie popełniałem żadnych błędów, przeciwników czytałem
jakbym znał ich karty i stack bardzo szybko zaczął rosnąć. Gdy miałem około 30k zmieniłem
stolik i wpadłem w mały skandynawski kocioł. Po mojej prawej dwóch gości ze stackami
podobnymi do moich i po kilku pierwszych rękach już wiedziałem, że grają dobrze i bardzo
agresywnie. Ale miałem nad nimi pozycję, co mnie bardzo ucieszyło. Po kilkunastu foldach
wreszcie przyszła okazja aby coś zagrać. Gracz z UTG robi call, za nim trzech również call,
a ja na buttonie mam 45 w treflach, więc również call. Flop A37, do mnie same checki, to
uderzyłem za pulę mając double gutshota. Wszyscy szybko foldują, aż mój sąsiad z prawej
(swoją droga cholernie brzydki gość?) po namyśle sprawdza. Turn to król, on czeka, więc
ja znowu ostry bet, a on znowu po namyśle sprawdza. No cóż, chyba potrzebuję pomocy?
A więc dwójka na river dająca mi nutsa! Dziękuję bardzo! Brzydal czeka, ja kolejny bet,
a kątem oka widzę, że tamten przelicza żetony jakby miał zamiar grać za wszystko! Modlę
się w duchu o all ina, ale on po bardzo długim namyśle tylko sprawdza i pokazuje mi A7,
czyli dwie pary z flopa! Ups, sorry man, strit lepszy niż dwie pary! Koleś mało nie dostał
spazmów, widziałem jak się gotuje przy stole! Tak się stiltował biedaczek, że trzy rozdania
potem nie było go już w grze. No cóż, peszek? Za to do stołu dosiedli się Wiśnia i Barlogos,
który usiadł po mojej prawej na miejscu brzydkiego. Na dzień dobry Wiśnia zaliczył doubla
ze swoimi asami, aby rozdanie później miała miejsce akcja ze mną w roli głównej. Pasywny
gracz z UTG robi call, za nim koleś call, następny też call, a ja podnoszę karty i mam AA.
No to tanio nie będzie chłopcy, bomba! I walę gruby raise, robiąc przy tym teatrzyk jakbym
robił śmierdzącego steala. Jeden z graczy złapał się na haczyk i odwija się all inem, ja easy
call, on pokazuje mi JJ i po riverze sprząta swoje rzeczy ze stołu, a ja mam już prawie 50k.
W tym momencie byłem chyba chipliderem w turnieju i mogłem prowadzić swoja grę.
Z tym stackiem siadam do kolejnego stołu. Długo nic się nie dzieje, aż w końcu dostaję JJ
na małym blindzie. Gracz przede mną, którego znalem już z pierwszego stołu i wiedziałem,
że grać potrafi, robi raise do 2100, na co ja przebijam do 7600. Ten podumał, policzył i
sprawdził. Flop T86, ja go stawiam na all inie za około 12k i dostaję automatyczny call, bo
koleś złapał seta szóstek? OMG, 20k poszło z dymem! Miałem wtedy około 25k i zacząłem
odrabiać straty agresywnymi 3betami i all inami. W ten sposób bez showdownu zrobiłem
ponownie 38k i miałem ponad średnią. Gracz, którego poprzednio kilka razy przebijałem z
pozycji z niczym i zawsze foldował swoją rękę ponownie podbił, a ja patrzę w karty i mam
AK. No, teraz mi nie uwierzy i sprawdzi, więc gram all in. A on rzeczywiście call i też mi
pokazuje AK, tyle że w treflach. Mówi do mnie ?Split, chyba że może trefle??, Flop z
jednym treflem, turn to drugi, river to trzeci i kompletuje kolor, a po przeliczeniu stacków
wyszło na to, że miałem o 2k mniej i odpadam z turnieju na 21 miejscu? Zamiast walki na
FT został mi wielki niedosyt, bo zagrałem dobry turniej i nic mi to nie dało. Na szczęście
całość ogarnął Barlogos, który długo męczył się w turnieju, ale końcówkę miał świetną i
wygrał turniej. Gratki!!
Towarzysko było też fajnie. Z żoną zwiedziłem pół Budapesztu spacerkiem, a że to naprawdę
piękne miasto to było co oglądać. Co prawda pogoda nas nie rozpieszczała, ale w piątek
akurat trafiliśmy na odrobinę słońca i udało nam się pozwiedzać, tym bardziej, że z
naszego hotelu Marriott mieliśmy wszędzie w miarę blisko. Wieczorem balowaliśmy w
pokojach (w tym słynna już impreza w pokoju 108 u Serginho i Pepone, gdzie w hotelowej
?dwójce? bawiło się 21 Polaków!). Cały turniej zorganizowany świetnie, ale już to chyba
wszyscy wiedzą, że Unibet jak coś robi to robi to dobrze. Następny turniej już w maju w
Portugalii i tam się znowu będzie działo! Proponuję wszystkim chętnym, aby tym razem
szybciej wzięli się za organizację, bo miejsc jest co prawda 400, ale chętnych też będzie
więcej niż teraz. A przy okazji składam wielkie gratulacje Losadamosowi, który jako jeden
z pierwszych zapewnił sobie wyjazd do Portugalii. Jak?? A za 3 euro!! Po kolei wygrywając
kilka satelit na Unibecie !! Można?? Można!!
Wczoraj wylądowałem na Okęciu, już jutro z niego odlatuję. Tym razem celem jest EPT
w Dortmundzie. Chciałbym w końcu przełamać niemoc na dużych turniejach i dojść choć
raz do miejsc płatnych. A jak będzie to zobaczymy? Trzymajcie kciuki za całą polską
ekipę, a będzie nas tam chyba z 10 osób, więc będzie się działo!
Pneumokok, jeśli bym był na jego miejscu to bym sam sobie pluł w brodę, że nie atakowałem od flopa. Poza tym nawet gdyby atakował, to nie wiem czy by mnie tak łatwo wyrzucił z rozdania, w końcu miałem drzewka i dwa gutshoty 🙂
Jack czytając Twoje wpisy (styl i formę ) i śledząc wyniki, nie da się zauważyć, że ciągle się rozwijasz ;
) Jak progresujący junior ;)))Swoją drogą jestem ciekaw jak byś opisał rozdanie z “brzydalem” jakbyście zamienili się miejscami. Pewno zjechałbyś siebie do fisha ;-)))
mam dwa pytania jak mozecie to odpowiedzcie:
1. Co to jest river rat?
2. jaka reka pokerowa jest nazywana niemiecką dziewicą?
dzieki za pomoc
świetny wpis! side event raczej pechowo… w Dortmundzie jak karta się troche odwróci to przy takiej grze będzie dużo lepiej. nice fold z tym AK
Blasco lol
Jak zwykle czytam z wypiekami na twarzy.
Emocji dałeś sporo. Miło mi czytać fachowca w branży.
ps. już nie mogę się doczekać spotkania w Monte Carlo
fajny wpis, powodzenia w Dortmundzie 🙂
Thx Luke, po prostu chciało mi sie dziś popisać dłużej 🙂
Chyba najbardziej merytoryczny odcinek bloga ever.
Fajny jest Budapeszt.. Jak byłem pierwszy raz to się ten Twój Marriott palił a za drugim razem była powódź;)
W takim razie powodzenia w Dortmundzie !
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.