Niechęć do ryzyka – przepis na porażkę

10

Zawsze przestrzega się nas przed zgubnymi skutkami podejmowania ryzyka, bo przecież  mądre i wyważone wybory oznaczają pewność oraz poczucie bezpieczeństwa. Cóż, w wielu dziedzinach życia ostrożne podejście faktycznie się sprawdza, jednak jeśli ktoś zdecydował się na grę w pokera, która przecież już z założenia niesie w sobie sporą dawkę ryzyka, nie powinien się tych działań prowokujących uczucie niepewności obawiać, awersja taka może mu bowiem wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Dlaczego?

Przede wszystkim strach przed podjęciem ryzyka sprawia, że siadamy do gier dla nas wygodnych: często wybieramy właśnie te stoły, gdzie przeciwnicy grają bardziej tight, w efekcie czego choć łatwiej jest nam ich przeczytać i wariancja okazuje się mniejsza, ograniczamy tak naprawdę swoje potencjalne zyski. Oczywiście gra przeciwko maniakom niesie ze sobą pewne ryzyko, jednak naszym celem nadrzędnym powinno być liczenie się jedynie z wynikami na dłuższą metę, większych zysków zaś możemy się oczywiście spodziewać w starciu z luźniejszymi graczami właśnie.

Drugim poważnym błędem, jaki można popełnić w związku z nadmiernym unikaniem ryzyka, jest z kolei obsesyjne zabezpieczanie ręki: wyobraźmy sobie na przykład, że trzymamy akurat AA, gramy bez pozycji, na flopie z dwoma kartami w tym samym kolorze przeciwnik sprawdza nasz bet, co oceniliśmy jako draw, na turnie decydujemy się więc na overbet w postaci all-ina, aby zniechęcić go do próby skompletowania koloru. Błąd! Jeżeli faktycznie chcemy zarabiać na naszych dobrych rękach, nie powinniśmy starać się wyrzucić drawującego przeciwnika z puli za wszelką cenę, a raczej właśnie go do drawowania zachęcić – nie dając przy tym właściwych po temu oddsów . Dopiero w takiej sytuacji można mówić, że maksymalizujemy zyski.

A skoro jesteśmy już przy temacie zysków, innym przewinieniem, którego powinniśmy w związku z godzeniem się na zdrowe ryzyko unikać, jest brak zastosowania value betu (zazwyczaj na riverze). Oczywiście pominięcie takowego często może wynikać raczej z pewnych niedociągnięć technicznych niż czegokolwiek innego, nierzadko jednak głównym ?sprawcą? są w rzeczywistości opory wewnętrzne przed ryzykowaniem: a co jeśli mój kolor nic już nie jest warty, bo nagle sparował się board, a przeciwnik ma na pewno fulla? Lepiej poczekam… W efekcie gracz taki betuje na riverze tylko w razie posiadania nutsa i pozbawia się szansy należytego zarobku ? kto mu bowiem w takiej sytuacji faktycznie ów mocny układ opłaci?

Dalszą ważną kwestią, która wiąże się z niechęcią do ryzyka, jest nadmierna pasywność przed flopem: ekstremalnym przykładem takiego podejścia będzie podbijanie tylko w sytuacji, gdy otrzymaliśmy akurat AA oraz KK, bo przecież nawet AK jest jedynie ręką drawującą, która musi złapać kontakt z flopem, aby w ogóle była coś warta, lepiej zatem nie inwestować w nią zbyt dużo, zanim nie zobaczymy kart wspólnych. Oczywiście tak daleko posunięty konserwatyzm zdarza się rzadko, wielu graczy jednakże ma zdecydowanie zbyt wąski zakres podbijanych przed flopem rąk w obawie przed nie trafieniem, dlatego też gdy w końcu decydują się na podbicie, nietrudno w takich okolicznościach wskazać możliwe posiadane przez nich ręce.

Niechęć do ryzyka jest czynnikiem psychologicznym, z jako takim zaś możemy oczywiście próbować walczyć. Jeśli więc póki co nadal wolimy pozostać w strefie komfortu, wyjście poza którą całkowicie nas paraliżuje, najlepszym lekarstwem na tę ?dolegliwość? będzie właściwe zarządzanie bankrollem : duży zapas spowoduje, że poczujemy się pewniej, będziemy grać agresywniej, zaś utrata puli nie zaboli tak bardzo w sytuacji, gdy rozegraliśmy ją poprawnie (zresztą nawet owe przegrane wynikające ze źle rozegranych rąk przestaną być aż tak bardzo stresujące). Na czym owa mądra agresja (bez popadania w drugą skrajność, gdzie nagle zamieniamy się w kompulsywnego hazardzistę) miałaby polegać? Dobrym jej przejawem jest na przykład zdobycie się na okazjonalny all-in na flopie z drawem na kolor, kiedy akurat mamy po temu oddsy. Takie i inne zagrania miksują grę oraz sprawiają, że stajemy się trudniejsi do przeczytania, używamy bowiem bardziej zróżnicowanych środków i oddalamy od łatwo przewidywalnej strategii weak-tight.

Warto pamiętać, że niechęć do ryzyka zależy również od stawek, na których w danym momencie gramy. Być może na NL25 agresja aż buzuje, gdy jednak siadamy do NL200, nagle nasz pokerowy temperament przypomina?emeryta. Wiąże się to oczywiście z innym problemem, z którym na co dzień pokerzyści muszą sobie radzić, a mianowicie koniecznością odcięcia się od wartości absolutnej pieniądza, gdy zatem znajdziemy się już przy stole, powinniśmy myśleć o pieniądzach w kategoriach żetonów. W efekcie więc jeśli stosujemy właściwy bankroll management, nie zawahamy się przed optymalnym rozegraniem danej ręki zarówno na NL10 jak i NL400. Jeżeli jednak mimo wszystko przejmujemy się faktem, że pula liczy sobie $800 zamiast $15, konsekwencją czego są decyzje dalekie od optymalnych, powinniśmy przejść na niższe stawki i zacząć trenować ?zobojętnienie na pieniądze?.

Na koniec trzeba także dodać, że niechęć do ryzyka pojawia się zwykle jako tymczasowy efekt przejścia na wyższe stawki, gdzie przecież będzie musiało upłynąć trochę czasu, zanim oswoimy się z wyższymi kwotami, pozyskamy statystyki oraz poznamy przeciwników. Taka reakcja jest w pełni normalna i z czasem samoistnie ustępuje, jeśli jednak mimo wszystko okaże się, że wciąż mamy problem z wyższymi limitami, ostatecznie nie musimy przecież aspirować od razu do bycia graczami high stakes! Niemała grupa zawodowców oraz semi-zawodowców utrzymuje się z gier na danym (niekoniecznie wysokim) poziomie i wcale nie mają przy tym potrzeby, aby ciągle wspinać się wyższe stawki, tym bardziej zatem nie ma konieczności, abyśmy od razu poszli śladami Durrrra czy Phila Ivey?

Poprzedni artykułDurrrr challenge – Antonius przejmuje prowadzenie!
Następny artykułUnibet Open Budapeszt 2009

10 KOMENTARZE

  1. Wczoraj czytałem na konkurencyjnym angielskojęzycznym forum IMO ciekawy dwuczęściowy artykuł poruszający ten temat:

    http://www.pokerlistings.com/poker-strategy/whats-money-worth

    http://www.pokerlistings.com/poker-strategy/whats-money-worth-part-2

    Można się z niego np. dowiedzieć co leży u podstaw popularności bad beat jackpotów i donkamentów. 🙂 Właśnie niechęć do podejmowania ryzyka, a konkretniej to “niesymetryczność” pieniądza, tzn. np. że dla przeciętnego Kowalskiego przegranie 100zł powoduje więcej negatywnych odczuć/efektów niż wygranie 100zł powoduje pozytywnych.

  2. Są gracze, którzy nigdy nie nauczą się “zobojętnienia na pieniądze” i są też tacy, którzy nigdy nie nauczą się je szanować ;]

    __

    TT

  3. Gra się na tych stawkach na które pozwala br, jeśli dla kogoś wsadzenie 1000 dolarów pf z parą 2 to wielki stres to niech gra niżej.

  4. Bez ironicznych uśmiechów !

    Jeżeli zabraknie nam Kartki to świat ( pokerowy ) już nie będzie taki atrakcyjny.

    ps. potwierdzam Kartka jest najlepszą dziennikarką wśród pokerzystów i chyba najlepszą pokerzystką wśród dziennikarzy.

    Myślałem, że tylko wino i skrzypce są… im starsze tym lepsze.

    Ostatnie relacje Kartki zawierają odważne i dowcipne spostrzeżenia.

    …żyj wiecznie.

    z wyrazami szacunku

  5. kurcze, ludzie, przecież Kartka nie od dzisiaj pisze o pokerze i już sporo wie. Nie będzie przecież do końca życia wklepywać tłumaczeń czy kompilacji, nie? Poza tym jak gdzieś przeczytałem, jest najlepszą pokerową dziennikarką na świecie, więc chyba ma prawo do autorskich felietonów:-)

  6. Kartka, Ty tak sama z siebie to napisałaś? Jeżeli tak, to gratuluję pokerowej (i nie tylko) dojrzełości.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.