Dwa dni temu minął rok aktywnego prowadzenia bloga pokerowego. Naszły mnie w związku z tym refleksje – pokerowe i nie tylko. Co zmieniło się w ciągu ostatniego roku i jakim graczem (a może nawet człowiekiem) byłem rok temu, a jaki jestem teraz?
Początek był prosty – były chęci
Rok temu postanowiłem „zaszaleć” i wystartować w SCOOPie. Zaowocowało to ciekawie spędzonymi dwoma tygodniami, godzinami pokera, obżerania się zamówionym jedzeniem i kilkoma wpisami na blogu. Po tym wydażeniu zacząłem zupełnie inaczej patrzeć na pokera i zmieniło się moje podejście. Na pewno nie w stu procentach, ale jednak. Później był mały sukces w postaci drugiego miejsca w turnieju i zgarnięcia drugiej największej wygranej w życiu. Dzięki tej wygranej i (po raz pierwszy) nie wypłacaniu jej miałem możliwość spróbowania sił w headsupie. Nie wyszło to najlepiej, bo po kilku miesiącach zanotowałem spory minus i zawiesiłem działalność HU. Od października do końca stycznia/początku lutego grałem sporo omahy zoom, później usiadłem na chwilę, żeby popykać holdema i tak kolejne dwa miesiące grałem tylko holdema. Gry było dużo, była też zróżnicowana. Lubię każdą odmianę pokera, dlatego też dobrze bawiłem się cały rok przy stolikach. Nie wiem ile łącznie grałem, jaki jest oficjalny wynik – kasę na PSie jeszcze mam. Chcę z niej zrobić użytek, ale o tym trochę niżej.
A dokąd to?
Jak patrzę na okres gry sprzed SCOOPa i porównuję go z ostatnim rokiem zauważam, że nabyłem dużo cierpliwości i pokory do samej gry. Rozumiem i widzę więcej – nie zawsze idzie to w parze z odpowiednim działaniem, bo wiedzieć a umieć to dwie różne rzeczy – jednak coraz częściej zdarzają mi się momenty, w których wiem „wszystko”. Pozwala to bez zastanawiania się „co by było gdyby” przejść do następnego rozdania. W ostatnim roku częściej odchodziłem od stołu spokojny i usatysfakcjonowany niż w poprzednich latach. Fakt, że nieraz emocje biorą górę – nadal jestem człowiekiem – jednak jak widzę młodszych lub mniej doświadczonych graczy krzyczących „jakim cudem on wlazł z takim śmietnikiem?” przypominam sobie, że ja już tego typu frustracje mam poniekąd za sobą. Poniekąd, ponieważ nadal zdarza mi się pomyśleć „rozegrał to jak baran” (ocenzurowano) po przegranym rozdaniu, ale szybko przychodzi inna myśl „czemu nie zauważyłeś, że rozgrywa to jak baran?”. Dlatego też staram się skupiać na analizie samego siebie i tego co robię dobrze a co robię źle. Owocuje to tym, że potrafię rozegrać dobrego, solidnego pokera ze smaczkami w postaci kilku świetnych readów. Potrzebna jest praca nad rozwijaniem tego – ale o tym również niżej.
Poza samą grą i rozwojem było też kilka przyjemnych rzeczy związanych ze światem pokera ale nie bezpośrednio z grą. Poznałem kilku polskich prosów – miałem okazję usiąść z nimi na imprezie i chwilę porozmawiać. Oczywiście, że to spotkanie bardziej zapadło mi w pamięć niż im – ale fajnie było pogadać z kimś, kto prowadzi życie, o jakim niejeden marzy (no dobra: ja). Nie mieliśmy okazji zagrać, ale jak w końcu wybiorę się na jakieś EPT to się im przypomnę 🙂 A propos EPT, to fajne jest to, że mimo tak słabego prawa polskiego odnośnie pokera sam poker ma się u nas świetnie. Kapicopodobni mogą myśleć sobie, że za nic mamy prawo i jesteśmy wyrzutkami, degeneratami i nie muszą się liczyć z głosem marginesu – ale nie mogę się doczekać, kiedy to prawo zostanie (bo zostanie) zmienione i będziemy mogli cieszyć się grą oraz osiągnięciami Polaków nie tylko na międzynarodowej arenie, ale także i u nas.
Podsumowując cały „rok” jestem zadowolony, że w ogóle zacząłem tutaj pisać. Zmobilizowało mnie do działania, zmuszało do rozmyśleń i czasem emocjonowało. Było kilka fajnych dyskusji w komentarzach, kilka rad, które mi się przydały (mam nadzieję, że też komuś pomogłem). Tutaj też jest widoczna najciemniejsza strona medalu działań rządu – społeczność jest mała, powinna być o wiele większa. Jednak to się zmieni i miło będzie patrzeć jak rozkwita 🙂 Cierpliwości…
Co dalej?
Myślę, że to są słowa dość często występujące we wpisach blogowych. W sumie, nie chcę za bardzo się rozpisywać nad planami – bo lepiej pisać o tym co się wydarzyło niż o tym co „być może nastąpi, ale niekoniecznie, chociaż jak dobrze pójdzie, to ja pier****! ale byłoby fajnie!”. Jednak też nie chcę kończyć słowami „ale było super, tymczasem”. Ostatnio miałem dość nieciekawy okres – trochę za dużo wszystkiego na raz i brakowało mi koncentracji, siły, czasu, chęci…szeroko rozumianego ogarnięcia. Dodatkowo na najbliższe 2-3 miesiące mam pracy pod sufit i czasu na grę może być mało…ale czy na pewno? Zauważyliście taką zależność, że im mniej masz czasu tym więcej jesteś w stanie zrobić? Ja tak mam. Jak mam za dużo czasu wszystko się rozwleka, człowiek traci wigor i nawet prosta rzecz zajmuje mu dłuższą chwilę. Jednak kiedy śpieszę się w trzy miejsca zawsze jest miejsce, żeby wcisnąć czwarte i załatwić coś przy okazji. Dlatego postanawiam co następuje:
przez następne trzy miesiące rozegrać 100k rozdań
I tyle 😀 Skupić się na holdemie, analizie (sprawdzę jak ten HM2 działa i po miesiącu zdecyduję, który kupić – a może coś swojego napiszę, bo to wyrafinowany soft nie jest). Cel jest o tyle trudny, że poważnie nie mam pojęcia, kiedy będę miał czas go zrealizować, ale tak jak rok temu wziąłem się za coś, czego efektów nawet nie próbowałem przewidzieć, tak teraz robię to, bo po prostu tak chcę i już. Zobaczymy co z tego wyjdzie (a mam nadzieję, że jest to preludium do czegoś większego – bo, wiadomo, spokój spokojem „ale jak wyjdzie, to będzie zajebiście!”).
Pozdro!