Easy come, easy go

0

Kontynuuję opis lekko ekstrawaganckich przygód na PokerStarsie i rozwijam swoje nowe hobby. A angielski tytuł dokładnie oddaje sytuację. A dlaczego angielski? Może ktoś się pomyli i uzna to za przejaw głębokiego profesjonalizmu 😉

Ta ostatnia sobota…

Znów wpłaciłem sobie kilkanaście „zielonych” i zagrałem $4,40 PLO8 oraz satelitę $11 do Sunday Million. Tę o 19:30, zwykły freezout na niecałe 1000 osób. Kiedyś było 50 wejściówek gwarantowanych, teraz PieS gwarantuje tylko 40 miejsc. Grało jakieś 930 osób, więc były 43 bilety i chyba 2 razy po $22.

Kiedy zostało nas poniżej setki (w tym 4 Polaków) wszyscy mieli 10-20 BB, więc trzeba było grać uważnie: 77 allin z UTG (wszyscy spasowali), K6 off z małego blinda i stawiam dużego na allinie (miał połowę mojego stacka), a jak znalazłem A3 off na buttonie to nie patrząc na stacki blindów – kradłem. I… bilecik mój! Teraz tylko się wyrejestrować i smakowite T$215 zasiliło konto. Tylko nie idzie tego wypłacić. Dlatego niedziela była dniem freeroli z całkiem wysokim wpisowym…

Odwiedziłem $27 Omahy NLO8, satelity do Weekly $215 i $82 NLO8 (te ostatnie za 7,50, 8,80) Omanię $27, $8,80. Rewelacyjne turnieje, tylko wyników nie było 🙁

Tak więc w jeden dzień nabiłem ponad 200 FPP, ponad 100 VPP i nawet nie dobiłem do Sunday Storma. Taka karma…

Clubbing?

Wstąpiłem do klubu strzeleckiego, do podania dołączyłem dwa zdjęcia – świeżo zrobione w bardzo profesjonalnym zakładzie fotograficznym. Dlaczego profesjonalne? Bo format miał być nietypowy coś 40 na 47 mm. Nie pasował do niczego, ani paszportowe, ani do prawa jazdy, wyszło na to, że najlepiej pasować będzie 40 na 50 mm – format idealny dla… ABW! No cóż, nawet owal twarzy będzie dopasowany do sprawdzenia we wszystkich międzynarodowych bazach. Czy każdego strzelca traktują jak potencjalnego kryminalistę?

Dobra, podanie, wpisowe i zaczynamy trening. 4 zajęcia w miesiącu i 200 nabojów bocznego zapłonu do wystrzelania (tzn. ok. 50 na 1 godzinę). Klub był lepszy niż strzelnica, bo mogłem uczyć się korzystając z pistoletu Smith-Wesson, który miał symetryczne okładki i łatwiej go było objąć lewą ręką. Ostatnią „serię” strzelałem jak na zawody: 3 próbne + 10 ocenianych. Wyszło ponad 70% i zostały 2 naboje. Wyciągnąłem takie nietypowe tarcze, jakie widzicie na obrazku, terrorysta z zakładniczką na 15 metrów a „główka arbuza” na 25 metrów. Po jednym strzale.

W rzeczywistości są to tarcze do strzelań snajperskich z karabinu, na 100 i 300 metrów, ale spróbujcie trafić z pistoletu na strzelnicy krytej – zapewni wam dużo zabawy!

A wyniki są obramowane gwiazdeczkami PS-a.

A w poniedziałek były zawody. Każda z konkurencji kosztowała 40 zł (z broni klubowej). Tylko ten Smith-Wesson poszedł dzień wcześniej do rusznikarza i musiałem strzelać z Margolina (dla praworęcznych). A jako 9-kę (pistolet centralnego zapłonu) wybrałem Glocka-17. Miał wprawdzie biały punkt muszki i obramowanie szczerbinki, ale nie było łatwo. O ile z pistoletu sportowego celować trzeba „pod punktem”, o tyle z „dziewiątki” centralnie. A i tak może znieść… w bok.

Wyniki nie rzucały na łapy: ponad 60% dla sportowego i ponad 65% dla bojowego. Jest jeszcze dużo nauki przede mną.

Chociaż w żadnej konkurencji nie byłem ostatni, w jednej nawet tuż za podium.

Może za miesiąc będzie lepiej?

Poprzedni artykułNiby-rok
Następny artykułProfesjonaliści grają w nową odmianę pokera