Jestem w Polsce od kilku dni i niestety, jak narazie, ten cytat najlepiej opisuje moje odczucia. Zalatwienie czegokolwiek graniczy z cudem, wszystko i wszyscy dookola zdaja sie byc zawsze na „NIE”, nawet w najmniejszych i najprostszych sprawach.
Zaczelo sie od PZU.. Kilka tygodni temu w moj dom, ktorego nawet jeszcze nie zdarzylam wykonczyc, uderzyl piorun. Pomijajac fakt, ze dziadkowie akurat jedli sobie kolacje, gdy plonaca lampa spadla im na stol i chyba tylko cudem nikomu nic sie nie stalo (pomijajac straty psychiczne..), nic strasznego sie nie stalo i straty zamknely sie w rozwalonym kominie, delikatnym uszkodzeniu dachy, spalonym tv, dekoderze, telefonie i czesci sprzetu AGD. No ale coz to za problem, przeciez mam ubezpieczenie!!
No ale przeciez jestesmy w Polsce i happy endy nie moze byc. Najpierw wyszedl problem, gdyz dom i ubezpieczenie jest w calosci zapisane na mnie, a mnie fizycznie w Polsce nie bylo. Udalo sie to obejsc i nawet spotkanie z agentem bylo juz umowione, ale.. Nikt sie nie zjawil. A co, gdyby osoba bukujaca sobie takie spotkanie pracowala (o umowieniu sie w weekend mozna sobie pomarzyc..) i musiala wziac dzien wolny? Zeby chociaz ktos zadzwonil i uprzedzil, ale gdzie by tam. Bo i po co. nie wspomne, ze o likwidacji jakichkolwie szkod przed pojawieniem sie agenta i udokumentowaniem wszystkiego nie ma mowy
Wiec dziadkowie siedzieli sobie kilka dni bez swiatla w kuchni, bez telefonu itd. Gdy w koncu wreszcie udalo sie spotkac z agentem, udokumentowac straty, zrobic fotki itd okazalo sie, ze do mnie nalezy dowoz wszystkich uszkodzonych urzadzen do punktu (sa az dwa w Krakowie, a moj dom stoi 30km pod Krakowem) i wtedy panowie z serwisu stwierdza, czy urzadzenia faktycznie ulegly zniszczeniu na skutek uderzenia pioruna. Potem kilka tygodni oczekiwan na decyzje i mozna sie spodziewac zwrotu, ale oczywiscie nie kwoty potrzebnej na zakup nowych sprzetow, a kwoty odpowiadajacej wartosci rzeczywistej zniszczonych urzadzen w momencie uderzenia (lol).
Troszke mnie zdenerwowali ta cala sytuacja i juz wiem, ze w najblizszym czasie znajde nowa firme ubezpieczeniowa, jednak najpierw musze wydrzec z nich troszke kasy, bo tak tego nie zostawie. Na szczescie spalilo sie kilka gniazdek, a caly parter mam juz wykonczony i gdyby nie to, ze cala elektryka jest rozlozona w peszlu (czy jak sie to tam nazywa :D) trzeba by sporo scian skuwac, co tanie nie jest. Na szczescie agent ni zorientowal sie w sytuacji i do kosztorysu wrzucil kucie scian, plytek + zastapienie ich nowymi (a kosztowaly sporo, a przeciez o tym, ze dostalam je za pol darmo, bo znalazlam fajne dojscie nie musze wspominac ;p).
Takze po calym zamieszaniu okazalo sie, ze jeszcze na tej calej sytuacji zarobie, choc oczywiscie wolalabym, by calej sytuacji wogole nie bylo.
Potem spotkaly mnie jeszcze przejscia z ksiezmi i ogolnie przygotowaniami do slubu, ktore calkiem wypompowaly ze mnie energie i chec do robienia czegokolwiek, co niestety przelozylo sie rowniez na pokera, a dokladniej na volume. Wole nie grac bedac w nerwach, wiec od ostatniego wpisu gralam tyle, co nic. Na szczecie wyniki nie sa najgorsze, no ale na zoomie bez volumu fajerwerkow byc nie moze..
Na koniec piosenka, ktora katuje ostatnio na kursach tanca, przez co chyba pomalu zaczyna przestawac mi sie podobac..
Zaginęłaś w akcji ??
Magda się hajta – serca niektórym pękają ) . Koniec wpisu 😉
.
Oj joj.. (a moze raczej lol). Troszke dystansu pls, bo dla mnie prowadzenie bloga wiaze sie bardziej z humorystyka i prosilabym o takie traktowanie moich wpisow.
A komentarze o naciagniu to juz wogole, naprawde te kilka stowek nie robi mi az tak wielkiej roznicy, a koment o portfelu to juz przesada..
No ale co kto lubi ;D
PS tytul tez (mialam nadzieje) bedzie odebrany jako zart
„Na szczescie agent ni zorientowal sie w sytuacji i do kosztorysu wrzucil kucie scian, plytek + zastapienie ich nowymi (a kosztowaly sporo, a przeciez o tym, ze dostalam je za pol darmo, bo znalazlam fajne dojscie nie musze wspominac ;p).” – faktycznie naród wspaniały, ale ludzie k…wy
no bez kitu sama prawda z tymi urzędami w Polsce, dodałbym do tego jeszcze szpitale. Sytuacja z wczoraj w szpitalu, czekam przy izbie przyjęć z mamą przede mną młody Pan, dosyć widać, że cierpi bo piszczy wzdycha itc. i zaczął rozmowę z Panią Pielęgniarkom:
MP: Dzień dobry, czy można zostać przyjęty, poparzyłem sobie rękę, bardzo mnie boli
PP: Nie mogę pana przyjąć bez skierowania
MP: Ale to wystarczy mnie opatrzyć, to chwile zajmie
PP: Nie mogę(zbulwersowana)
chwila jęku i odejscia od „okienka”
MP: A gdzie jest najbliższy ostry dyżur?
PP: (WZROK Z POGARDĄ BO KLIENT JEJ PYSKUJE JAK GO OBSLUŻYŁA) HM.. na zawodziu
MP: Kurde to daleko
chwila przerwy na jęczenie
MP: A może ma pani tutaj gdzieś wodę bo sobie bym polał
PP: Woda jest w ubikacji
MP: Ale one są zamknięte
PP: Dobra choć pan już (w końcu go wzieła do pokoju i opatrzyła)
Niezły kabaret, jakby to nagrać, bo widać było, że chłopak cierpi i pogardę w oczach pielegniarki 😉
To zabawne, że w pierwszej części bloga krytycznie odnosisz się do cech Polaków, aby w dalszej części chwalić się jedną z najgorszych polskich cech, czyli wszechobecnym cwaniactwem i nieuczciwością:
„Na szczescie agent ni zorientowal sie w sytuacji i do kosztorysu wrzucil kucie scian, plytek + zastapienie ich nowymi”
A gdyby zgubił podczas oględzin portfel też nie wspomniałabyś mu o tym, bo przecież z ubezpieczyciela trzeba doić? Szczerze mówiąc to już wolę niepunktualność agenta od takiego podejścia, a zwłaszcza od chwalenia się swoim „sprytem”
przesadzasz… to żadna nieuczciwość. to (ewentualnie) źle zrobiony kosztorys przez rzeczoznawcę.
W zupelnosci sie zgadzam, odnioslem podobne wrazenie czytajac ten wpis. Postawa typowej emigracyjnej kutwy. Przyjezdza do Polski czujac sie lepsza I narzeka jak tu zle I jak nic nie da sie tu zalatwic. Przeciez przyjezdza z lepszego swiata wiec wszystko powinno byc na jej skinienie. Traktuje nas jako gorszych bo zyjemy w tym zascianku Europy. Jednoczesnie pokazuje, ze jej zyly pompuja krew klasycznego Polaczka cwaniaczka. Szablonowa Polka, narzeka , oszukuje, kreci, wyludza. Przepraszam, w sumie go nie oszukalas tylko nie powiedzialas calej prawdy. Jeszcz brak mi do Twojej wypowiedzi wtracanych angielskich slowek w polskie zdania I bysmy mieli pelny obrazek.
Opanujcie sie ludzie , przeciez to normalne ze jak zle oszacowal to nikt go na sile nie bedzie poprawiac … Magda napisala przeciez ze wolalaby zeby ta sytuacja wgl sie nie wydarzyla . Musiala przeciez specjalnie przyleciec zeby to pozalatwiac , czyli wydala specjalnie pieniadze na bilety , sprzet pewnie bedzie wyceniony na grosze , czyli jesli na tym wydzie na 0 to bedzie dobrze …
Sam mieszkam za granica i wiem jak wyglada podejscie urzednikow w Polsce a tutaj to nie ma porownania …
Swoimi komentarzami sami wystawiacie sobie swiadectwo jacy jestescie ….
Nikt sie nie wywyzsza tylko tutaj jest inne podejscie do zycia , ludzie sa milsi , bardziej uprzejmi i o wiele bardziej usmiechnieci i wole takie podejscie do zycia niz to co wy prezentujecie tymi komentarzami , dla mnie to wy jestescie polaczkami ktorzy potrafia tylko napisac i obrazic kogos glupim komentarzem w internecie .. zenada…
„Zalatwienie czegokolwiek graniczy z cudem, nawet w najmniejszych i najprostszych sprawach.” – hmm… uzyskanie odszkodowania nigdy nie zaliczyłbym do kategorii najprostsza sprawa 😉
„…i mozna sie spodziewac zwrotu, ale oczywiscie nie kwoty potrzebnej na zakup nowych sprzetow, a kwoty odpowiadajacej wartosci rzeczywistej zniszczonych urzadzen w momencie uderzenia (lol).” – nie rozumiem czemu się dziwisz, taką umowę podpisałaś i dzięki temu miałaś niższą składkę.
a że agent się nie pojawił – to rzeczywiście można się wk….
też niedawno miałem przejścia z uzyskaniem odszkodowania (od wart) i oc sprawcy. wyskość odszokdowania została oczywiście skandalicznie zaniżona i dopiero po kilku pismach i miesiącach udało wszystko załatwić.
współczuję kłopotów….
Jeśli chodzi o fiirmy ubezpieczeniowe to każda z nich działa na tych samych zasadach :). Zawsze jest tak, że dostaniesz kase od aktualnej wartości a nie od tej której masz na fakturach… Taką umowę podpisywałaś i nie ma co narzekać. Co do PZU to też moi rodzice mają tam ubezpieczenia, obsługa może do miłych nie należała ale przynajmniej kasę wypłacili co nie jest zawsze takie oczywiste.
Co do pokerka grunt, że do przodu :D.
Możesz napisać z jakiej miejscowości jesteś? Bo ja do Krakowa też mam ok. 30km? 😀
Narzekań na nasz kochany kraj komentować nie będę, bo mi szkoda czasu na to 😛
Ale wykres za to bardzo fajny! Tak trzymaj Madziu! 😀
Choć z tego co piszesz to wnioskuję, że z czasem na grę teraz będzie ciężko? 😉
Pozdrawiam
z piłsudskim na czele
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.