Pierwsza część tego cyklu to dwa niesamowite rozdania w Pot Limit Omahę, a także krótka historia o długopisie, który wcale długopisem nie był. W drugiej części przeczytacie z kolei historię w dwóch aktach o dziewiątkach na ręku na stole finałowym Main Eventu WSOP. A także wyjątkowe rozdanie w karierze największego playboya wśród pokerzystów.
One Time
Smutne to, ale prawdziwe, że wiele osób nie interesujących się pokerem wymieniając znanych graczy zapewne umieściłoby na swojej krótkiej liście Dana Bilzeriana. Jego sława to zasługa zdjęć z roznegliżowanymi dziewczynami, które „pokerzysta” wrzuca na swojego niezwykle popularnego Instagrama.
Jego styl życia jest nieco kontrowersyjny (a przynajmniej publiczne chwalenie się nim), podobnie jak jego umiejętności gry w pokera. Ponoć Bilzerian wygrywa miliony w domowych grach cashowych, ale dziwnym trafem nie ma świadków tych zwycięstw, więc ciężko udowodnić, że faktycznie tak jest. Ale nie możemy też udowodnić, że tak nie jest. Możemy za to popatrzeć na oficjalne wyniki, a tam okazuje się, że na płatnych miejscach w turniejach Dan Bilzerian znalazł się… raz. Nic dziwnego, że w relacjach na „PokerNews” rozdanie to cieszyło się taką popularnością.
W Main Evencie WSOP w 2009 roku Dan Bilzerian dotarł do szóstego dnia, gdy w grze pozostało już tylko 184 graczy. Był już jednak jednym z short stacków mając niewiele ponad 30BB. Nie marnował czasu i w jednej z pierwszych rąk wszedł all in z A6. Sprawdził go tylko Jonathan Tamayo z 10-10 i gdy na boardzie pojawiały się kolejno 9K3JK, Bilzerian odpadł z turnieju na 180. miejscu w swoim pierwszym i póki co ostatnim miejscu płatnym w „karierze”.
Szczęśliwe dziewiątki
Na stole finałowym Main Eventu WSOP w 2013 roku zasiedli m.in. JC Tran i internetowy wymiatacz David Benefield. Jednym z mniej znanych zawodników, który przy okazji miał też jeden z najmniejszych stacków, był Holender Michiel Brummelhuis.
Gdy dwóch short stacków odpadło z gry, to Brummelhuis był kolejnym do odstrzału. Kilka razy próbował poprawić swoją sytuację, ale gdy jego otwarcia były 3-betowane, wycofywał się z dalszej gry. Gdy spadł do 15BB, to już nie bawił się w subtelne sondowanie rywali, tylko tym razem otworzył od razu wchodząc all in z 99 na ręku. Miało to miejsce w 53 rozdaniu finałowego stołu, a Holender miał 7.250.000 żetonów na blindach 250.000/500.000-50.000. Sprawdził go prowadzący w tamtym momencie Ryan Riess, który akurat miał AQ.
Board 65484 sprawił, że dziewiątki się utrzymały i Brummelhuis miał teraz w stacku 16 mln żetonów, co od razu wyniosło go na drugie miejsce w turnieju. Znakomita pozycja, by atakować wyższe miejsca? Jak najbardziej, ale radość Holendra trwała jednak wyjątkowo krótko…
Pechowe dziewiątki
Dwa rozdania później Brummelhuis ponownie dostał parę dziewiątek na rękę. Holender otworzył ze small blinda za 1.500.000, a na jego drodze ponownie stanął Riess, który będąc na big blindzie 3-betował do 3,2 mln. Brummelhuis chyba za bardzo uwierzył w swoją dobrą passę i liczył na szybką powtórkę z rozrywki, gdy i tym razem wchodził all in. Rywal był jednak lepiej przygotowany i natychmiast sprawdził mając w ręku AA.
Los zadrwił sobie z Brummelhuisa dając mu nadzieję, a potem tak gwałtownie ją odbierając. Holender potrzebował nie lada pomocy na boardzie, ale K7427 tej pomocy mu nie dało. Siódme miejsce w Main Evencie WSOP i towarzyszące mu 1.255.356$ to jednak wynik, na który ciężko byłoby narzekać. Tym bardziej, że Holender od tamtej pory w turniejach live nie radził sobie najlepiej. Ostatnio wygrał za to event podczas SCOOP, co dało mu prawie 200.000$ nagrody.
Riess z kolei stał się jednym z czołowych graczy turniejowych i regularnie osiąga dobre wyniki w pokerze na żywo.