Na rushu

5

Czas na kolejny wpis, bo coś długo się na blogu nie odzywałem. Przyczyna była prosta, pokerowo nie działo się u mnie nic ciekawego, a jedyne co przez ostatnie parę tygodni mogłem pisać to – leją mnie, ratunku! Jako, że zwolennikiem raczenia wszystkich dookoła swoimi własnymi historiami bad beatów nie jestem to oszczędziłem Wam tej wątpliwej przyjemności.

Ostatnio jednak coś się ruszyło to i z czystym sumieniem mogę napisać bloga i trochę się pochwalić. Na początek jednak moje ostatnie sukcesy.

Czarna seria zakończyła się w piątek. Wieczorem zasiadłem do sesji, ale bez jakiegoś większego przekonania. Raz, że byłem trochę zmęczony, a dwa bęcki zbierane przez minione tygodnie nie nastrajały mnie jakoś bardzo pozytywnie. W związku z tym starałem się odpalać raczej krótsze turnieje, jakieś turbo, tak żeby przypadkiem nie siedzieć potem całej nocy przed kompem, bo wiedziałem, że pod koniec sesji moja gra dobra by na pewno nie była. Jednym z tych turniejów była Omaha Hi NL 3xTurbo Rebuy po $1. Turniej z szybkimi blindami, długimi rebuyami i bardzo niskim wpisowym, ale dzięki sporej frekwencji i olbrzymiej ilości rebuyów robi się w nim całkiem fajna pula. Wiadomo, że tego typu turnieje przelatuje się na stackach niskich, bardzo niskich, albo ultra niskich. Ja miałem to szczęście, że udało się nabudować i potem cały czas stopniowo powiększać swój stack. Dzięki temu, gdy w grze pozostawało około 180 osób zostałem liderem i w ścisłej czołówce stacków przetrwałem aż do momentu, gdy w grze pozostawały dwa stoły. Tam kilka przegranych (na szczęście było z czego przegrywać, bo w tym turnieju często 2-3 kolejne przegrane oznaczają eliminację) i stack stopniał, ale za chwilę double-up i stół finałowy rozpoczynałem w czołówce. Potem było już z górki i zakończyło się sympatyczną wygraną przekraczającą $1,500.

Kolejny sukces miał miejsce wczoraj, ale z tego wyniku już tak bardzo zadowolony nie jestem. Był to turniej $5 Omaha Hi/Lo Pot Limit Rebuy, który zakończyłem na 2 miejscu. Wynik bardzo dobry i nie powinienem na niego narzekać, ale jest mały problem, ja w tym turnieju nie miałem prawa skończyć gorzej niż na pierwszym miejscu. Początkowo gra mi się zupełnie nie układała, faza rebuy bez sukcesów, potem dość długo też utrzymywałem się na stacku poniżej średniego, ale w końcu coś się ruszyło. Jedna pula, druga, trzecia i znalazłem się w górnej części klasyfikacji. Potem było już tylko lepiej i lepiej, zostałem liderem i powiększałem swoją przewagę, która urosła do jakiś monstrualnych rozmiarów (przy 11 osobach miałem blisko 1/3 wszystkich żetonów, a przy 7 osobach mój stack to było coś około 70% wszystkich żetonów w grze). Uważam, że grałem naprawdę bardzo dobry turniej, a dodatkowo dopisywało szczęście, bo cały czas na stole miałem słabych przeciwników, a także moje układy bez problemów wygrywały na allinach. Coś się zacięło w samej końcówce, był oczywiście mały problem z kartami, ale mając tak duży stack w turnieju z tak spokojną strukturą to nie powinno mieć żadnego znaczenia. Zabrakło chyba cierpliwości i koncentracji i ostatecznie skończyło się na drugim miejscu, może być, ale zawsze chciałoby się wygrywać :). O obu tych turniejach nie będę się za bardzo rozpisywał, bo w przyszłym tygodniu postaram się przygotować filmiki z obu z moim komentarzem więc każdy chętny będzie mógł sobie zobaczyć jak wyglądała moja gra i nauczyć się jak nie należy grać końcówek turniejów.

Pomiędzy jednym, a drugim Omahowym sukcesem zrobiłem jeszcze niezły wynik live w Holdema. W sobotę planowałem pograć jakąś większą sesję online, ale zobaczyłem, że Bench napisał na Facebooku o turnieju w Marriottcie. Był to finał kolejnego cyklu turniejów w Casinos Poland z wpisowym 550 PLN i dodaną pulą ze zbieranego jackpota. Ogólnie raczej turniejów w kasynach nie grywam, ze względu na ten bandycki podatek, ale tutaj cały podatek był pokrywany jackpotem więc postanowiłem się wybrać. Na miejscu profilaktycznie pojawiłem się godzinę wcześniej i całe szczęście, bo okazało się, że cap dość szybko się zapełniał. Struktura finałowego turnieju na pewno nie jest idealna i dość szybka (10,000 żetonów, 30-minutowe trzy pierwsze poziomy, a potem już tylko 20-minutowe). Na szczęście od początku szło mi nieźle, kilka wygranych pul na pierwszych poziomach, potem jeszcze eliminacja gracza z AA na 66 i mogłem czuć się bardzo komfortowo. Z niezłym stackiem wszedłem na final table, na bubblu byłem liderem, ale końcówka ponownie mi nie wyszła. Nie mam sobie wiele do zarzucenia, bowiem na miejscu spotkałem kilku dawno nie widzianych kolegów i pod koniec turnieju byłem już mocno zmęczony :). Ostatecznie skończyłem na 3 miejscu i mogłem udać się do kasy po odbiór niemałej nagrody. Będzie na świąteczne prezenty 🙂

Przy okazji pochwalę się, że wygląda na to, że rok 2011 pomimo w sumie niewielkiej ilości turniejów będzie moim najlepszym rokiem jeśli chodzi o wyniki online. Zawsze miło zauważyć taką rzecz, tym bardziej, że 2010 był zdecydowanie najgorszym pokerowo rokiem.

Mój „wykresik” turniejowych wyników online (malutka próbka, ale mam nadzieję, że żadna korekta przychodzić nie będzie :P)

Poprzedni artykułPokerTexas Freeroll – 20 grudnia!
Następny artykułWPT Five Diamond – Lang na prowadzeniu

5 KOMENTARZE

  1. wnioski z wpisu ;

    – wariancja może przyjść nawet w omaha

    – wariancja może przyjść nawet po alkoholu 😉 a więc badźcie cierpliwi…. a będzie wam dane

    – poker jest grą „umiejętności”

    – w polsce podatek pokrywają jednak 'JOKERY ”

    – co tam tilt … ważna zabawa!

  2. Pawciu napisz proszę jakie były miejsca płatne, przynajmniej TOP3 jestem bardzo ciekawy, ostatnio jak grałem tam turniej to nawet wrzucił mi się w oko Twój nick w rankingu ligi jesiennej ;p

  3. Pawcio, a co z waszym „studio” z Brt? mieliście nagrywać raz w tygodniu, a tu na jednym odcinku się skończyło.

  4. Kiedy jest profesjonalnie to jest profesjonalnie, a kiedy jest zabawa to jest zabawa 🙂

    No w sporcie się sporo działo, ale w sumie to co najważniejsze to już lekko przeterminowane więc nie chciałem wracać do ogranych tematów

  5. Pawcio,a gdzie rubryka sportowa? A tyle się działo ostatnio…

    „Nie mam sobie wiele do zarzucenia, bowiem na miejscu spotkałem kilku dawno nie widzianych kolegów i pod koniec turnieju byłem już mocno zmęczony :)”

    I Ty nam piszesz o profesjonalnym podejściu do gry… Oj nieładnie 🙂

    Gratuluję sukcesów.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.