Najlepszy gracz XII sezonu World Poker Tour nawołuje do stworzenia związku graczy.
World Series of Poker musi się ostatnio zmagać z dość dużą krytyką. Najpierw kilka cierpkich słów napisał Mike Sexton, a teraz na Twitterze kilka ostrych komentarzy napisał Mukul Pahuja.
Wszystko zaczęło się od tweeta WSOP, w którym gracze mogli się dowiedzieć, iż turniej cyklu Circuit w Baltimore będzie miał pulę gwarantowaną miliona dolarów. Pahuja zwrócił na to uwagę, pisząc, że zostało ogłoszone w momencie, kiedy pula nagród i tak już wynosiła 960 tysięcy dolarów, co wynikało z zainteresowania eventem. – Haha, WSOP Circuit czeka aż pula osiągnie 960 tysięcy, aby zapowiedzieć, że turniej gwarantuje milion dolarów. Wszyscy po tamtej stronie pokera myślą, że jesteśmy idiotami – napisał Mukul.
Informacje o puli turnieju zauważył Phil Hellmuth, który na Twitterze wspomniał, że gra w tym evencie. – Co za żart. Oczywiście sprzedawca hamburgerów Phil Hellmuth szybciutko ich chwali. To już naprawdę zbyt wiele – napisał Pahuja.
Pokerzysta wyjaśnił póżniej w nieco dłużej wypowiedzi swoje tweety. Jego zdaniem, pokerowy biznes często jest po prostu nieszczery wobec graczy, a przykładem całej sytuacji było ogłoszenie puli gwarantowanej w Baltimore. Mukul zauważył (nie on pierwszy), że graczom przydałaby się organizacja, który mogłaby w jakiś sposób wspomagać pokerzystów, bowiem w tym momencie, słucha się opinii elitarnych graczy, pomijając innych.
Pahuja zauważył, że korzystne jest, iż WSOP posłuchało graczy, wprowadzając głębszą strukturę w eventach, ale to jest za mało. Pośród zarzutów wobec WSOP zobaczyć możemy słabą obsługę i krupierów, odwoływanie turniejów, zbyt wysoką prowizję w małych eventach, czy też brak jakiejś formy wynagradzania graczy za samo uczestnictwo (tzw. comp points). Dostało się również cyklowi WPT, bowiem Mukul stwierdził, że dość dziwne jest skracanie długości poziomów w turniejach, kiedy skoki wypłat stają się coraz większe. Obu cyklom zarzucił też brak rozwiązania kwestii dealów na stołach finałowych.
Hellmuth też oberwał: – Jest podobno jedną z głównych twarzy pokera, ale i tak nigdy nie wypowiada się o niczym ważnym. Zawsze to coś, co służy jemu, albo jest krokiem wstecz dla gry. Czemu nie uwielbiamy kogoś takiego Ari Engel, który ma chyba największe ROI w pokerze turniejowym live na świecie i mówi o najważniejszych sprawach jakie dzisiaj są ważne dla pokera.
Pahuja zasugerował, że rolę ambasadora mógłby spełniać również Andrew Lichtenberger (który właściwie już to zrobił – dołączył bowiem do działań Poker Players Alliance), a media pokerowe zamiast na rozrywkowej stronie pokera, muszą częściej pisać o realnych problemach gry.
Seth Palansky z WSOP, cytowany przez portal CalvinAyre, wspomniał, że zorganizowanie turniejów w Baltimore nie było łatwe, bo w okolicy są kiepskie warunki pogodowe. Dodatkowo, był to pierwszy turniej tego typu w stanie Maryland. – Oczywiście, że możemy się poprawić i to zrobimy. Każdy konkretny przystanek turnieju to nauka i dużo sugestii. Jestem pewien, że opinie graczy będą bazą do poprawy za rok czy dwa lata – napisał.
Sam pomysł stworzenia organizacji graczy nie pojawia się po raz pierwszy. Takie rozwiązanie proponowało już wielu pokerzystów – choćby Phil Hellmuth czy Daniel Negreanu. Może więc faktycznie czas, aby gracze mieli swoich przedstawicieli?