Jest jednym z najlepszych graczy cyklu World Series of Poker Circuit. Zdobył dziesięć pierścieni i wygrał już ponad 1,5 mln dolarów. Przyznaje, że chciałby też w końcu zdobyć bransoletkę. Dzisiaj Amerykanin Maurice Hawkins będzie miał na to szansę!
Hawkins wczoraj był jednym z 56 powracających do gry uczestników turnieju „The Marathon”. Znowu radził sobie nieźle i rozpocznie piąty dzień mając czwarty stack. Jest blisko stołu finałowego (zostało trzynastu graczy) i mówi, że chciałby już do swoich sukcesów dopisać zdobycie bransoletki:
Chciałbym ją mieć. Byłaby wspaniała, bo wtedy może przestaliby mówić, że żadnej nie mam – działa mi to na nerwy. Gdybym grał pełny harmonogram przez ostatnie sześć lat, to miałbym już trzy bransoletki.
Hawkins jest pewny siebie. To nie tylko kwestia charakteru, ale również fantastyczne wyniki w eventach WSOP-C (sześć pierścieni w ostatnich dwóch sezonach), które zawdzięcza umiejętnościom. Mówi, że gra wszystkie takie eventy, które uważa za opłacalne. W jednym na trzy grane turnieje osiąga stół finałowy i ciągle chce czegoś więcej:
Tak więc moja gra się poprawiła albo jest taka, jaka powinna być. Pojawiłem się tutaj mając sporo pewności siebie – dobrze jest zacząć wygrywać 20 lub 30 tysięcy dolarów i ciągle być niezadowolonym, kiedy czujesz, że powinieneś za każdym razem wygrywać. Ja tak czuję się w każdym turnieju, w którym gram.
Maraton jak Main Event
Turniej „The Marathon” ma głęboką strukturę. Poziomy trwają po sto minut, co przypomina formułę rozgrywania Main Eventu. Hawkinsowi bardzo się to podoba, chociaż przyznaje, że chciałby jednak grać więcej niż jeden taki event podczas całej serii. Nie ma jednak tutaj co narzekać, bo walka toczy się o 600.000$. Kilka dni grindu, jeżeli w grę wchodzą takie pieniądze, nie jest problemem:
Kiedyś chcieliśmy świetnych turniejowych struktur i lecieliśmy przez cały kraj na taki turniej. Teraz zdajemy się mówić „gdzie mógłbym zagrać kolejne wejście”, ale ja nie chcę mieć takiego mindsetu. Dla mnie ten turniej jest jak mój Main Event i czuję, że powinienem sobie dobrze poradzić.
Maurice dodaje, że celem jego gry jest przede wszystkim osiągnięcie zysku. Dodajmy do tego jeszcze to, że nie zamierza nikomu niczego udowadniać, bo nie interesuje go, co inni o nim mówią. Wyniki przemawiają same za siebie:
To dość oczywiste, kim jestem – jestem jednym z najlepszych. Prosto z mostu, bez dwóch zdań, w dowolnym turnieju, w dowolnym czasie.
Jednocześnie mówi, że nie interesują go turnieje high roller. To ogromne wpisowe, a on nie obraca się też w odpowiednim towarzystwie, aby w ogóle wziąć w nich udział. Gdyby jednak w nich grał, byłby oczywiście pokerzystą, który zrobiłby to, co potrafi najlepiej – ograł wszystkich.