Martin Jacobson zaczynał swoją przygodę pokera w piwnicy swojego mieszkania w Sztokholmie. Szwed swoje hobby przekuł na wygraną w Main Evencie WSOP, co dało mu 10.000.000$ i miejsce w historii pokera. Cztery lata później udziela się w organizacjach charytatywnych i podróżuje po świecie grając w pokera. Jego motywacja jednak się nie zmieniła: chce dalej wygrywać.
– Nigdy nie chodziło mi o pieniądze. Zainteresowanie pokerem wybuchło w Szwecji w 2004 roku i wszyscy mówili tylko o nim. Kupiłem żetony i karty i zacząłem grać z przyjaciółmi – głównie dla zabawy i w celach towarzyskich.
Czas mijał i wszyscy jego znajomi po kolei tracili zainteresowanie pokerem. Nudzili się i szukali zajęcia wymagającego mniejszych nakładów czasu. Miłość Jacobsona do gry rosła jednak z tygodnia na tydzień.
– Byłem pod wrażeniem jak bardzo jestem w stanie zwiększyć swoje szanse na zwycięstwo ucząc się gry i będąc lepszym graczem. Ludzie nie interesujący się pokerem myślą, że jest to gra oparta na szczęściu i dostawaniu dobrych kart, ale jest to bardzo dalekie od prawdy.
Im więcej Martin Jacobson się uczył, tym łatwiej wygrywał ze swoimi przyjaciółmi. Pokerzysta wiedział, że potrzebuje większego wyzwania i zrozumiał też, że w ten sposób jest w stanie zarabiać pieniądze. Zaczął więc od turniejów online, a w ciągu kilku lat występował już w eventach European Poker Tour. Jego profesjonalna kariera rozpoczęła się w 2008 roku.
– Najlepsze porównanie, jakie mogę znaleźć, to do życia tenisisty lub golfisty. Na początku roku wiedzą, że mają Wimbledon w lipcu i US Open we wrześniu i cały ich grafik kręci się wokół tych turniejów. Ja natomiast w styczniu mam PCA na Bahamach i Aussie Millions w Melbourne, potem na wiosnę duży turniej w Monte Carlo. No i oczywiście World Series of Poker przez całe lato.
I chociaż podróże w takie miejsca dla większości osób byłyby wymarzonymi wakacjami, to jednak Jacobsen jeździ tak tylko w interesach i nie ma czasu na podziwianie widoków poza kasynem.
– Zwykle nie zostaję w danym mieście dłużej, niż jest to potrzebne, by rozegrać ostatni turniej. Znam wielu pokerzystów, którzy stale podróżują i zostają jeszcze na kilka dni, żeby poimprezować. Niektórzy z nich nie mają nawet mieszkania i żyją na walizkach. Ja staram się jednak prowadzić jak najbardziej normalne życie. Chcę wrócić do domu tak szybko, jak jest to możliwe.
Wielki sukces i przeprowadzka do Londynu w 2011 roku nie zmieniły tego, że Martin Jacobsen pozostał „typowym Szwedem”. Z pokorą przyznaje, że jest wielu lepszych pokerzystów od niego, dlatego też każdego dnia pracuje nad swoją grą. Co ciekawe, Jacobson nie tylko omawia strategie i rozdania z innymi, dobrymi pokerzystami, ale też… ogląda tutoriale na YouTube.
– Jest wielu lepszych ode mnie pokerzystów i staram się uczyć od każdego z nich. Poker ma wiele aspektów, a ludzie są dobrzy w różnych częściach gry. Jednym jest posiadać dobrą strategię, ale tym, co odróżnia najlepszych graczy od dobrych jest to, że potrafią grać wtedy, kiedy ma to znaczenie.
Gdyby nie poker, Martin Jacobson najprawdopodobniej zostałby… kucharzem. W młodości marzył o byciu szefem kuchni w nagrodzonej gwiazdką Michelina restauracji w Barcelonie. I chociaż to marzenie może się już nigdy nie spełnić, to jedzenie i ćwiczenia wciąż są ważną częścią jego życia. I chociaż poker nie wydaje się być sportem fizycznym, to Jacobson uważa, że dobra forma daje mu przewagę nad innymi.
– Jego przywiązanie do szczegółów i profesjonalny styl życia pozwoliły mu wygrać najbardziej prestiżowy turniej roku: Main Event WSOP. Jacobson czuł, że może zwyciężyć, ale jak w każdym sporcie, zwycięzca zawsze będzie potrzebował trochę szczęścia. W 2014 roku final table Main Eventu rozgrywany był w listopadzie, co dało mu trzy miesiące na przygotowania. Analizował w najmniejszych drobiazgach każdego z rywali, co potem wykorzystał podczas gry.
Było to o tyle ważne, że reszta jego rywali w tym czasie przede wszystkim świętowała awans na finałowy stół. On siedział w domu w Londynie i przygotowywał się na najważniejszą grę jego życia.
– Symulowałem stół finałowy razem z moimi przyjaciółmi, którzy wcielali się w rywali. Ich tendencje, stacki – wszystko było takie samo jak miało to wyglądać w listopadzie. Potem omawialiśmy sytuacje, które się pojawiały. Uczucie, że byłem najlepiej przygotowaną osobą przy stole dało mi pewność siebie. Miałem wyraźne uczucie, że w całej tej sytuacji to właśnie ja czułem się najbardziej komfortowo.
Przygotowania nie poszły na marne. 12 listopada 2014 roku Martin Jacobson został pierwszym Szwedem, który wygrał Main Event WSOP. Obok najbardziej prestiżowego tytułu mistrza świata zdobył także 10.000.000$.
– Wciąż trudno mi to ogarnąć. Jeszcze kilka lat wcześniej moim największym marzeniem było zagrać w turnieju na żywo. Gdy już się gra, celem zawsze jest zwycięstwo, ale nawet będąc lepszym od przeciętnego gracza wciąż potrzeba dużo szczęścia, żeby pokonać wszystkich.
Jacobson twierdzi, że wygrana nie zmieniła za bardzo jego życia. Stara się żyć tak samo jak wcześniej, ale tym razem mając 10 mln dolarów więcej na koncie. Największą zmianą jest to, że zaangażował się w działalność charytatywną. Przede wszystkim pomaga organizacji Raising for Effective Giving (REG).
– Organizacja ta współpracuje z innymi – tymi, które mają największy wpływ. Niektóre organizacje nie potrafią efektywnie wykorzystać funduszy, które zbierają. Ludzie przekazujący im pieniądze bardziej kierują się sercem niż rozumem. REG stara się wykorzystywać mentalność pokerzystów i maksymalizować otrzymane pieniądze wspierając najbardziej efektywne organizacje, ratujące największą ilość żyć.
Jakie można mieć jeszcze cele, gdy zostało się mistrzem świata pokera? Dla Jacobsona odpowiedź jest prosta: zostać nim po raz drugi.