To miał być wielki turniej dla niego. Phil Hellmuth dokładnie 30 lat temu wygrał Main Event WSOP, a 50. edycja tego największego pokerowego festiwalu była idealnym momentem, by pokazać światu, że Poker Brat wciąż ma to coś. Niestety, jego występ trwał raptem pięć godzin i stał się dobrą okazją, by na nowo zaktywizować wszystkich szyderców.
Chociaż Phil Hellmuth zapowiadał ostrą walkę na tegorocznym WSOP, to sporą jego część pominął udając się w podróż do Machu Picchu i na Galapagos. Main Event trwał już w najlepsze od kilku dni, a zdobywca 15 bransoletek WSOP bawił się w najlepsze. Można już się było zastanawiać, czy w ogóle dotrze na turniej, ale w końcu pojawił się w Las Vegas i skorzystał z późnej rejestracji w dniu 2C.
Na samym początku udało mu się zdobyć nieco żetonów, ale to by było na tyle, jeśli chodzi o plusy jego gry. Po pięciu godzinach było już po wszystkim. Kluczowa była jego nieudana próba blefowania, którą bardzo dobrze wychwycił Kou Vang.
Hellmuth miał 60.000 żetonów, a Vang 45.000. Blindy wynosiły 400/800, z big blind ante 800. Wszyscy do Hellmutha spasowali, a ten będąc na cutoffie zrobił raise do 2.000 z 53. Vanh był na buttonie. Mając K9 w ręku 3-betował do 6.500.
Hellmuth sprawdził i obaj gracze zobaczyli flop T96. Obaj czekali i na turnie spadła 6. Hellmuth zdecydował się na lead za 9.000 do puli 15.000 i Vang sprawdził.
Na riverze spadła 7. Hellmuth natychmiast wszedł all in, stawiając turniejowe życie Vanga na szali. Vang od razu jednak sprawdził i podwoił się kosztem Poker Brata, który miał tylko 5-high. Po tym rozdaniu zostało mu już tylko 15.000 żetonów.
Hellmuth podwoił się później kosztem Benjamina Carrolla, ale gdy nadeszło jego ostatnie rozdanie w turnieju, ponownie miał tylko 15.000 żetonów. Na blindach 600/1.200 zrobił raise do 2.800, a sprawdził go tylko będący na big blindzie Timothy Stanczak. Na flopie pojawiły się 443. Stanczak czekał, a Hellmuth zrobił bet za 5.200. Stanczak odpowiedział check-raisem do 12.200, stawiając Hellmutha na all inie. Ten myślał przez dwie minuty, po czym dołożył resztę żetonów do puli i pokazał KJo. Rywal miał 55, które utrzymały się, gdy na turnie i riverze spadły kolejno 8 i 6.
W wywiadzie po swojej eliminacji Hellmuth nie ukrywał, że nawalił.
– Nie mam kogo winić poza sobą. Nawet nie zacząłem tak naprawdę grać. Zrobiłem jeden lekkomyślny blef, a rywal zrobił świetny call. Ale to moja wina. W Main Evencie gra się z ludźmi, z którymi zwykle się nie gra, dlatego jeśli próbujesz czegoś wyrafinowanego, czasem się to nie uda. Trzeba więc wziąć to na siebie. I tak właśnie robię.
Odpadłem więc głównie przez siebie. Gdy wróciłem na poziom 30.000 żetonów, potrzebowałem tylko, żeby moje QQ się utrzymało. Ale mój rywal wygrywał każdą pulę. Było to bardzo frustrujące.
Powinienem był wrócić z podróży o jeden dzień wcześniej, ale nie było takiej opcji. Było to niesamowite zaproszenie, wspaniali ludzie, więc zdecydowałem się wziąć w tym udział. Nie żałuję swojej decyzji. Wycieczka była niesamowita. Lecieliśmy prywatnym samolotem, pływaliśmy wspaniałym jachtem…
Zagranie, które zrobiłem, było lekkomyślne. Mam moralnego kaca po tym, jak straciłem te żetony. Było to złe zagranie, ponieważ ryzykowałem duża liczbą żetonów, a wiem, że w deep runach w turniejach najważniejsza jest cierpliwość. Tym razem jednak nie zastosowałem się do swojego kodeksu.
Narodziny Poker Brata, czyli jak 30 lat temu Phil Hellmuth zadziwił pokerowy świat