Lee Jones z PokerStars pisze o pokerowych zasadach i argumentuje, czemu należy je szanować.
Kilka dni temu na swoim blog Lee Jones z PokerStars opublikował ciekawy wpis, w którym argumentuje, że brak przestrzegania zasad w pokerze, czy też ich naginanie jest tym, co może ludzi odrzucić od gry.
Wpis jest efektem dyskusji, którą Jones prowadził na Twitterze i podczas relacji z poprzednich turniejów European Poker Tour. Zaczyna od przykładu, który większości osób jest dobrze znany. W 2001 roku podczas finału EPT w Madrycie, w jednym z rozdań Ivan Freitez (mając nutsa), powiedział „raise”, ale położył przed sobą żetony tylko na calla, udając, że rozdanie się zakończyło. Kiedy dyrektor turniejowy zwrócił mu uwagę, Freitez powiedział, że nie rozumie angielskiego. W całej tej sytuacji chodziło o jedno: chciał w nieuczciwy sposób wymusić calla, albo przebicie od swojego rywala. Podobnie zagranie zastosował już wcześniej.
Jones podczas relacji z EPT Deauville powiedział, że Wenezuelczyk powinien przynajmniej dostać w tej sytuacji karę, a być może nawet dyrektor turniejowy powinien odsłonić jego karty przed ruchem rywala. Komentator James Hartigan, jak sam określił, zagrał nieco „adwokata diabła”, sugerując, że próba zmylenia przeciwnika jest przecież częścią pokera. Oczywiście ciężko się z tym nie zgodzić, ale są pewne granice. W regulaminie EPT jest to wyraźnie zapisane: intencje gracza mają być jasne. Na Freiteza po tym rozdaniu spadła fala krytyki.
Jones wspomina jednak jeszcze coś innego, co też często zauważają widzowie. Podczas turniejów standardem stał się trend, kiedy pokerzysta sprawdza zagrania rywala rzucając przed siebie tylko jeden żeton. Gracz doświadczony w pokerowych bojach będzie wiedział, co oznacza to zagranie, ale problem pojawia się w przypadku amatorów. – Powiedziałem, że wchodzę all-in – czemu on daj za linię tylko jeden żeton – może zapytać taki gracz. Niedoświadczeni gracze mogą mieć problem z nadążaniem za akcją i taka sytuacja na pewno nie pomoże im w oswojeniu się z nową sytuacją, jaką jest gra w turnieju klasy EPT. Dodatkowo takie zachowanie rywala oznacza, że całą sytuację musi rozwiązać krupier, który zwróci uwagę, aby sprawdzający gracz wrzucił odpowiednią liczbę żetonów.
Lee podkreśla, że trzeba jednak wspomnieć o czymś równie ważnym. Taka sytuacja może otworzyć drogą do naginania zasad. Przykładowo: gracz może bawić się żetonem, który wypadnie mu z ręki i wyląduje za linią. Rywal odsłoni karty, na co wspomniany gracz powie: – Nie miałem tego na myśli – bawiłem się żetonami i jeden wypadł.
To tylko jeden z przykładów, może nieco przekoloryzowany, ale Jones pisze, że nie widzi w ogóle korzyści z wrzucania za linię właśnie jednego żetonu. Nie trzeba dokładnie odliczać calla – trzeba tylko wyraźnie przesunąć część stacka, aby jasno dać do zrozumienia, o co chodzi.
Zasady wyznaczają pewne granice. To właśnie w tych granicach mieszczą się zagrania, dzięki którym próbujemy zdobyć stacka rywala. – Kiedy zasady są naginane, łamane albo nieprzestrzegane, gra przestaje być rozrywką. Każdy przy stole musi pilnować, aby te zasady respektowano. Inaczej nowi gracze i amatorzy nie będą w ogóle wracać do turniejów.
W całej dyskusji jest też inna kwestia. Zachowanie przy stole, które nie jest do końca uczciwe, nie świadczy dobrze o pokerze i samych graczach. Wpływa bardzo niekorzystnie na wizerunek naszej gry. To właśnie dlatego dzisiaj Ivan Freitez wspominany jest w tak negatywny sposób, albo nie mówi się o nim wcale. – Powinniśmy dostosować siebie, naszą grę i naszych graczy do wysokich standardów uczciwości i dżentelmeńskiej gry. I musimy mieć reguły i zasady, które będą broniły tych standardów – pisze Jones.
Na podstawie: Rules keep the game fun – Lee Jones, PokerStars Blog.
Zdjęcie: Neil Stoddart – PokerStars Blog.