W związku z tym oraz zauważoną przeze mnie 'dyskusją' pod jedną z relacji z EPT San Remo (dzień 3) na temat tego czemu Polacy nie radzą sobie lepiej niż inni w turniejach EPT czy innych podobnej rangi chciałbym wyrazić swoje przemyślenia. Przede wszystkim nie uważam żebyśmy słabo wypadali, przy tej liczbie Polaków którzy grają w tych eventach mamy już na 'naszym' koncie 2 wielkie sukcesy Górala oraz Artura a przy próbce jaką dysponujemy myślę że to całkiem nieźle (mam na myśli EPT, nie jestem na bieżąco z turniejami live i innymi sukcesami Polaków ale jestem pewien że jest ich więcej). Spore znaczenie jak już ktoś zauważył ma też to, że poker w Polsce jest raczej nowością i dopiero się rozkręcamy.
Jako że to mój blog chciałem się skupić na swoich doświadczeniach wyniesionych z kolejnego dużego turnieju i postarać się zrozumieć czemu inni wygrywają a ja nie. Przede wszystkim zagrałem słabo. Jestem zadowolony jedynie z pierwszych 2-3 godzin swojej gry. Grałem wtedy sporo pul, sporo 3-betowałem z pozycji, 3 razy 4betowałem preflop i z reguły zgarniałem pule na flopie lub turnie nie ryzykując zbyt wiele. Generalnie grałem odważnie i byłem skupiony. Po jakimś czasie niestety zacząłem się rozpraszać, myśli zaczęły gdzieś tam krążyć i już nie byłem skupiony. Wielodniowy, deepstackowy turniej z ogromnym wpisowym to dla mnie cholernie ciężkie wyzwanie. Ciężko jest być 'in the zone' i grać swoją A game nieprzerwanie przez tyle czasu. Zacząłem budować zbyt duże pule przez co traciłem komfort i nie potrafiłem 'dokończyć historii' czy 'pociągnąć za spust' jakkolwiek to nazwać reprezentując różne układy.
Każdy taki turniej traktuję jako świetną okazję do nauki, wyciągania wniosków i dodawania nowych elementów do swojej gry. Myślę że na obecną chwilę moją główną wadą jako gracza jest brak kreatywności. Może nie tyle brak co niewystarczający jej poziom. Przez grindowanie nieludzkich ilości sit & go oraz turniejów MTT wpoiłem sobie chyba zbyt wiele rutynowych zagrań które wiem że są profitowe (a przecież czasem można zagrać inaczej, jeszcze bardziej profitowo) lecz przez ilość gier jakie gram przestałem chyba samemu eksperymentować i kombinować. Szukać spotów w których można jednak podbić i spasować do ewentualnego shove tight gracza (zamiast samemu open shovować), szukać spotów w których można wyindukować (czasem nawet wymusić) blefy u swoich przeciwników gdy mamy solidną rękę (i niekoniecznie mam tu na myśli super tricky limp AA z sb vs bb). Generalnie myślę że trzeba cały czas starać się wymyślać coś czym możemy zaskoczyć naszych przeciwników, czasem się uda czasem nie, ale bez eksperymentowania nasza gra będzie chyba zbyt przewidywalna.
Wspomnę także przy okazji o jednej z lepszych książek pokerowych jaką przeczytałem będąc jeszcze w Irlandii. Jej tytuł to 'Zen and the art of poker', jak sama nazwa wskazuje nie jest to książka strategiczna lecz mindsetowa. W książce każdemu rozdziałowi przypisane jest jakieś stare przysłowie z dalekiego wschodu a potem autor stara się przełożyć to na świat pokerowy. Sporo mi ta książka pomogła w rozumieniu gry i tego co jest potrzebne by być wygrywającym graczem poza umiejętnościami samej gry. Rozdziały które do mnie mnie najbardziej trafiły to te w których autor zwraca uwagę na to by wbić się w pewien rytm gry, 'czuć flow' stołu i dostosowywać się do niego, nie wypadać z tego rytmu cokolwiek by się nie działo, bad beat, misread, cokolwiek, ważne żeby grać swoje i się nie tiltować niepotrzebnie. W graniu online w wbiciu się w ten rytm, 'wkręceniu' się w grę pomaga mi muzyka. W grze na żywo postanowiłem jednak pójść za radą wyczytaną gdzieś od Johnatana Little'a i nie słuchać muzyki gdyż wg niego jest to -Ev ponieważ nie słyszymy tego co się dzieje przy stole, jednak po przetestowaniu tej opcji myślę że w moim przypadku jednak lepiej mi będzie szło ze słuchawkami na uszach także spróbuję ten wariant w Monte Carlo 🙂
Przypomina mi się też historia kiedy zdaje się Mike Matusow wyśmiewał jeden z turniejów WSOPA jako loterię, zdaję się była to Omaha Hi/Lo. Turniej ten wygrał Roland De Wolfe przyznając się też, że dopiero co nauczył się zasad gry. Mike mówił że ta bransoletka nic nie znaczy skoro taki turniej może wygrać gość który nigdy nie grał w tą grę. Nie zgadzam się z tym, myślę że wyglądało to tak: większość graczy w tym turnieju miało już pewnie sporo doświadczenia z tą grą przez co mieli utarte pewne schematy a nagle pojawił się gość, dobry gracz, pokerzysta, ze świeżym, zupełnie nowym spojrzeniem na grę i grał inaczej niż wszyscy by się spodziewali dzięki czemu wygrał. Oczywiście mogę się mylić, ale myślę że tak właśnie mogło być, a nawet jeśli nie to jest to coś o czym warto pomyśleć.
To tyle refleksji poturniejowej w San Remo, mimo niepowodzenia w turnieju bardzo miło spędzam tu czas ze swoją dziewczyną Anią. Potrzebny mi był taki odpoczynek z dala od Polski, z dala od komputera i codziennego grindu, muszę to robić częściej 🙂 Do tego zbieram energię i chęci na SCOOP i wiem że jak tylko wrócę z tych wycieczek z wielkim zapałem siądę do gry. A przedtem kupię w końcu zapasowy internet 🙂 Przed wyjazdem sporo grindowałem żeby nadrobić trochę punktów vpp żeby szanse na Supernove Elite nadal były realne, natomiast od wylotu mam przerwę od PokerStars do 1 maja. Poniżej aktualizacja mojego blogowego wykresu:
Jak widać nie idzie mi ostatnio najlepiej, co przykre spadłem na wykresie poniżej zera. Widać zmęczenie, przepracowanie, padnięcia internetu (jak byłem w Opolu na święta znowu się chrzanił, a tam zawsze działał dobrze…nie gram dopóki nie kupie zapasowego, to pewne) i wypalenie na tym wykresie. Tak, ta linia idąca w dół to jest dokładnie to, nie pech (no..internet), nie bad beaty. Jak patrze na ten wykres to prawdę mówiąc aż mi się odechciewa o tym pisać, ale będzie lepiej 🙂
W poprzednim blogu w komentarzach napisałem że założyłem blogowego emaila, także jeśli ktoś ma jakieś pytania, sugestie piszcie tutaj w komentarzach lub na [email protected]
Muzycznie dziś coś kompletnie z innej beczki jak to mawiali Pythoni, urlopowo i z przymrużeniem oka:)
Gone Fishin' – Louis Armstrong & Bing Crosby
Pozdrawiam,
NegPL
anoxic granie 4-6 stolikow to nie strata czasu. raz ze poza codziennym grindem dla pieniedzy warto sie rozwijac, nawet grajac 9cio osobowe sng warto zmniejszyc czasem liczbe stolow i zrewidowac swoja gre, poprawic leaki i znowu wrocic do masstablowania bedac o jeden krok do przodu.rowniez grajac MTT, jesli jestesmy deep w jednym czy dwóch niezbyt rozsadne jest granie dodatkowych 15tu kiedy trzeba się skupić na tym żeby jak najlepiej wypaść w tych w których jesteśmy deep / final table. grając sporo stołów nie mamy timing tellów i nie zauważamy wielu tendencji graczy które na finałowym stole mogą zaważyć nad tym czy zdobędziemy 4te czy 1wsze miejsce.ponoć największym błędem młodych graczy live jest to że myślą że poker polega na matematyce 🙂 live i online to dwa światy, zasady gry są te same ale wymagany zestaw umiejętności do osiągania sukcesów jest kompletnie rózny w tych dziedzinach.
To widac chyba tez po czolowce turniejowej (live). Stawiaja na gre na zywo kosztem netu.
Nie mowie juz o graczach jak np. Negreanu ktory poker on-line traktuje raczej jako przygode, ale spojrzmy na graczy ktorzy wywodza sie z pokera w sieci. ElkY, Minieri, jak i wielu im podobnych w pewnym momencie postawili na granie live. Pewnie wlasnie po to by zachowac swiezosc. Kase mają, a teraz chcą cos osiagnac.
http://coaching.focus.pl/2010/04/07/piec-cwiczen-na-kreatywnosc/ – polecam 5 ćwiczeń na
kreatywność 🙂 ?Nie używając tak nieskończenie wspaniałego skarbu jak kreatywność ? czy to z powodu nieświadomości istnienia, czy też ze względu na jej celowe unicestwienie ?
człowiek nie tylko ponosi stratę. Dokonuje także zdrady samego siebie.” ? Masatoshi
Yoshimura
Granie online 1 czy to 4-5 stolików to po prostu strata czasu (no jest jeden wyjątek – stoliki heads up). Oczywiście że jest to poker zupełnie inny niż ten na żywo. Ja np pokera na żywo traktuje jako zabawę a pokera online jako sposób na zarobek i mam gdzieś że granie 18 stołów po 10h dziennie ma mało wspólnego z “grą w pokera” – ważne że się zarabia 🙂
Ja np nie potrafię grać live. Jeszcze na jakieś większe turnieje czy jak ktoś mnie wkurzy czasami się zmobilizuję. Ale swoją grę live oceniam na jakieś 5% tego co w necie. Przede wszystkim gram pasywnie nie wiedzieć czemu… Pewnie dlatego że live jednak żetony są namacalne i zawsze trudniej wrzucić kilka żetonów niż powiedzmy kilkaset dolarów na pesie z 5 high:P
JD masz absolutną rację. Jednak jeżeli ktoś gra tylko kilka stołów 4-6 które wszystkie widzi na ekranie i nie korzysta z PT ani nic podobnego, wówczas nie ma różnicy! Fakt musisz kontrolować pule i stacki sam. Wtedy gra nabiera tego “smaku” o którym zapominamy grając 10+ stołów.
NegPL utrzymujesz się z gry, grasz wysokie SNG wiec potocznie można Ciebie nazwać “pro” (chociaż definicja pro jest inna).
Od dawna mówię wszem i wobec, że gra online to zupełnie inny poker od tego na żywo. Nawet nie dalej jak wczoraj rozmawiałem na ten temat z jednym z warszawskich graczy, który również przyznał mi rację w tym temacie. Do tej pory większość graczy nie przyznawała mi racji mówiąc, że “poker to poker” i większych różnic w grze nie ma. Cieszę się, że w końcu ktoś to również zauważył. Niestety, ale moim zdaniem pokerzysta grający multitabling w sieci po pewnym czasie staje sie zwykłym wyrobnikiem grającym nie według własnego instynktu i wyczucia gry, a bardziej pod cyferki wyświetlające się w programach typu Poker Tracker. Stąd potem pewnego rodzaju “zagubienie” podczas turniejów live. Tam się cyferki nie wyświetlają…Kolejny fajny wpis Neg, będę śledził kolejne z zainteresowaniem.
do pro mi daleko Pneumokok 🙂
i faktycznie, żeby się nauczyć trzeba pograć live, fajnie że mam okazje pograć na najwyższym poziomie, poprzeczka wysoko
sztuka wojny przynudza na maxa. Polecam “O wojnie” Carla von Clausewitza i “Zawsze masz szansę” Michaela Kapplana – to moi geniusze
Bardzo ciekawy , dający do myślenia wpis . Bardziej intuicyjnie niż praktycznie doszedłem do wniosku , że multitabling musi siłą rzeczy uwsteczniać grę live . Uczy złych nawyków , które wyraźnie skazują gracza na B-game w poważnym turnieju live . Obawiam się , że jedyna sensowna recepta to trening live co jakiś czas nawet w turniejach Ev- z pozoru w stosunku do gry on-line . Po takiej samokrytyce jesteś na dobrej drodze . Trzymam kciuki .
Na taki wpis kogoś pro długo czekałem
The Eightfold Path to Poker Enlightenment by Tommy Angelo and Wayne Lively. Seria dostępna na DeucesCracked. Otwiera w głowie pokerzysty wszystkie drzwi, które powinny zostać otwarte. Gorąco polecam.
Jezeli chodzi o pokerowa kreatywnosc to polecam “Sztuka Wojny” Sun Tzu 🙂 Fajny wpis – oby tak dalej. No i powodzenia w wielkim finale EPT.
A propos Twego ostatniego rozdania…do dziś sobie pluję w brodę :
) Miałem zamiar sprawdzić Z Q10 off, ale wcześniejszy call mnie wyłączył (czutka mówiła, że nie masz więcej jak 99 więc 2 over cards miały wystarczyć na shorta ;))Flop Q10x i river 10 dałyby mi prawie chip leadera (o satysfakcji pożegnania “pawcia” nie wspominając ;
)) GL :)eeee, bylo trochę lepiej, w sobotę skończyleś 34-ty, 35-ty bylem ja 😉
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.